^
jak woda z ogniem.
jak słońce z deszczem.
jak światło ze zmrokiem.
jak niebo z piekłem.
jak góra z dołem.
jak ciepło z zimnem.
jak mądrość z głupotą.
jak miłość z nienawiścią.
ale czym byliśmy my?
wiem jedynie, że przeciwieństwami.
oh, od zawsze to powtarzałeś.
może i próbowałam się tego wyprzeć. ale tylko może. może i wcale nie potrafiłam wbić sobie do głowy, że zbyt różnimy się, by skończyć razem?
walczyłam. walczyłam z tobą, z nami, ze sobą. walczyłam, aż zabrakło mi sił. wiedziałam, że w końcu ich zabraknie. przecież nie miałam ich nieskończenie wiele.
w dzień pożegnania nie sprawiłeś, że uda mi się o tobie zapomnieć, jak prosiłeś. wręcz odwrotnie.
twoje usta na moich.
twoje ogromne i silne dłonie, na mej niewielkiej talii.
twoje perfumy, które są tak czarujące, że nie potrafiłam nawet nazwać ich zapachu. sama nie umiałam zgadnąć dlaczego. przecież to dalej jest tak absurdalne.
i twoje włosy, którymi delikatnie muskałeś moją szyję, wiedząc że zacznę się śmiać, gdyż miałam tam łaskotki.
nigdy nie zapomniałam żadnego z tych uczuć.
nigdy nie zapomniałam żadnej chwili spędzonej z tobą.
nigdy nie zapomniałam ciebie.
byłeś ostatnią myślą, gdy zapadałam w sen.
wieczny sen.
ale gdy będę spała, czy ty postanowisz zawalczyć o mnie tak, jak ja walczyłam o ciebie, kiedy jeszcze potrafiłam?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro