Kolega

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leigh

Gdy każdy z nas wypił już po lampce półwytrawnego, czerwonego wina, mogliśmy z czystym sumieniem stwierdzić, że atmosfera się rozluźniła.

Ja, Nick, Jacob i Olivier w ciszy już kolejną minutę przysłuchiwaliśmy się miniwystępowi zielonookiej i gospodarza, czekając na gości.

Mogłabym słuchać muzyki tego typu bez przerwy. Śpiew i gra Ivy na gitarze idealnie wpasowały się do dźwięków wygrywanych przez Patricka.

Tych dwoje poznało się tak naprawdę dopiero godzinę wcześniej, a już odnaleźli wspólny język. Cała sytuacja wywarła na mnie ogromne wrażenie.

Szczerze mówiąc, będąc w towarzystwie tej pięciosobowej gromadki czułam, jakbym nie potrzebowała do szczęścia niczego więcej. Pozostali mogliby nie przyjść, a mi nie zrobiłoby to żadnej różnicy.

Gdy Patrick wraz z Ivy zakończyli grę, nagrodziliśmy parę gromkimi brawami, na które zasługiwali jak mało kto.

- Jesteś całkiem niezła - przyznał Pat, oddalając się powoli od fortepianu.

- Ty też nie jesteś najgorszy - stwierdziła dziewczyna, uśmiechając się promiennie.

Blondynka odłożyła gitarę w odpowiednie miejsce, a wkrótce potem wtuliła się czule w swojego chłopaka. Ten pocałował ją delikatnie w czoło i pogłaskał po skroni i czubku głowy. Gdy ta para była blisko siebie, za każdym razem odnosiłam wrażenie, jakby nie przejmowali się nikim innym, prócz sobą nawzajem. Jakby nic innego się nie liczyło. Patrzyli sobie w oczy w taki sposób, jakby widzieli tam czyste szczęście.

Są dla siebie stworzeni.

Po pewnym czasie zaczęli przychodzić pierwsi goście.

Były to osoby z klasy i szkoły Nicka oraz Patricka, więc zupełnie ich nie kojarzyłam. Jednak zarówno dziewczyny, jak i chłopcy sprawiali wrażenie pozytywnie nastawionych i przyjaznych, dlatego nie skrępowałam się, będąc w ich towarzystwie.

Później do domu wkroczył Cree, którego zupełnie nie spodziewałam się wtedy zobaczyć. Miedzianowłosy wyglądał inaczej niz zazwyczaj. Miał na sobie czarną, pogniecioną już bluzkę oraz jeansy, w tym samym kolorze. Jednakże jego okulary były lekko przekrzywione, a wzrok jakby nie mógł skupić się na konkretnej rzeczy. Do tego dochodziły rozczochrane włosy i butelka piwa w ręce. Krótko mówiąc, nie takiego Cree widywałam na co dzień.

Następnie przywitałam Ethana oraz jego kolegę Saturday'a. Pomimo tego, że tych dwóch znałam dość dobrze, to również zdziwiło mnie, że zostali zaproszeni. Byłam przekonana, że Ivy i Jacob wspomną Nicholasowi o specyficznym uczuciu, które posiadał względem mnie Ethan. A czarnowłosy wtedy nie będzie chciał prowokować pewnych sytuacji.

Najwyraźniej się myliłam.

Mijały kolejne minuty, a dom Patricka powoli się wypełniał.

- To już chyba wszyscy - stwierdził gospodarz, witając kolejną dziewczynę ze swojej szkoły.

- Nie, jeszcze jedna osoba - stwierdził Nick, z małym uśmiechem.

W tamtej chwili koło nas znalazła się wysoka szatynka w ślicznej, granatowej sukience.

Był to nikt inny, jak Mia.

- Dziękuję wam bardzo za zaproszenie. Zupełnie się tego nie spodziewałam - dziewczyna przywitała się ze mną i gospodarzem.

- Nie musisz dziękować. Wydajesz się spoko, a tu są sami spoko ludzie - mrugnął do niej Pat. Na co ta się lekko zarumieniła. - Rozgość się.

- Miłej zabawy - dodałam z uśmiechem.

Szatynka pomachała mi i po chwili zniknęła w tłumie.

- Teraz są już wszyscy - powiedział Nicholas.

Ucieszyłam się w duchu, że Mia została zaproszona na przyjęcie. Chłopak naprawdę o wszystkim pomyślał.

- Zaczynamy imprezę! - w pewnym momencie krzyknął Pat, podnosząc kieliszek wypełniony winem ku górze.

Wszyscy goście jak jeden mąż odkrzyknęli coś po swojemu.

Rozejrzałam się po domu, szukając moich najbliższych (,oprócz Nicka, który stał przy mnie prawie cały czas). 

Patrick po ogłoszeniu, iż impreza się zaczęła, udał się w kierunku Ivy, która stała przy głośnikach, dbając o odpowiednie nagłośnienie pomieszczeń.

Później zauważyłam Jacoba, który rozmawiał z Olivierem i Ethanem przy stołach z jedzeniem.

Następnie zwróciłam uwagę na Saturdaya, opowiadającego (prawdopodobnie) żart Mii.

Ten widok szczególnie mnie zaciekawił. W głowie miałam już wyobrażenie dziewczyny i przyjaciela Ethana razem. Saturday był miłym i przyjaznym człowiekiem, a szatynka także mogła się pochwalić dobrym sercem, dlatego ta wizja, nie wydawała mi się wtedy, aż taka irracjonalna.

- Dobrze się bawisz? - spytał mnie czarnowłosy.

- Tak, cudownie - pogłaskałam go po ramieniu. - Zauważyłeś, że Pat ciągle rozmawia tylko z Ivy? Myślałam, że on na imprezach zajmuje się innymi rzeczami...

- Na przykład? - uśmiechnął się pod nosem chłopak, udając, że nie ma pojęcia, co miałam na myśli.

- No wiesz... - Podrapałam się przez sekundę po głowie.

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - Skierował wzrok w sufit.

- No dziewczynami... kontakt fizyczny i te sprawy - odpowiedziałam.

- Aaa... o to Ci chodziło!

- Przecież dobrze wiem, że udawałeś - Dałam chłopakowi kuksańca w bok i udałam się przed siebie.

- Dobrze, już się nie obrażaj - czarnooki ugładził delikatnie moje włosy, co zadziałało na mnie kojąco. - Masz rację, od początku wiedziałem, do czego zmierzałaś.

Pokiwałam głową, udając oburzenie.

- A jeśli chodzi o odpowiedź... to trochę skomplikowana sprawa - zaczął Nick.

- Mamy czas - odrzekłam, poklepując miejsce na kanapie obok siebie.

Przy siadaniu chłopakowi towarzyszyło głośne westchnięcie.

- Kiedyś wokół Pata kręciło się mnóstwo dziewczyn. Między innymi przez pieniądze, jakie posiada, ale oczywiście sam przecież najbrzydszy nie jest - tłumaczył Nick. - Nie powiem, że tego nie wykorzystywał, bo bym skłamał. 

- Na każdej imprezie poznawał kolejne dziewczyny i wiadomo, co się potem działo. Nigdy nie towarzyszyło temu, jakiekolwiek głębsze uczucie. Czysty seks - kontynuował w skupieniu. - Ale po jakimś czasie miał tego dość. Zaczęło go to męczyć. Może nawet znudził się takimi relacjami.

- I co się później stało? - słuchałam w zaciekawieniu.

- Skończył na jakiś czas z dziewczynami. Zupełnie. Skupia się tylko na zabawie. Mówi, że wyszło mu to na dobre. Można to nazwać pewnego rodzaju resetem - odpowiedział czarnowłosy.

- Niezła historia - pokiwał głową pozytywnie zaskoczona. - Podoba mi się takie podejście. Próbowanie nowych rzeczy. Wyjście ze swojej strefy komfortu. To jest coś.

- Nigdy nie negowałem jego zachowania, ale gdy Pat zrobił sobie przerwę od tego wszystkiego, byłem z niego naprawdę dumny - wyznał chłopak. - Ale nie tylko z tego powodu się zmienił.

- A z jakiego? - owładnęła mną ciekawość.

- Wszystko zaczęło się rok temu... - zaczął Nick, jednak Patrick wraz z Ivy przerwali mu.

Pewnie nikogo nie zdziwi, że w tym samym momencie głośno wzdychnęłam.

- Leigh, jesteś potrzebna! - oświadczyła radośnie blondynka. - Pora na sto lat!

Ucieszyłam się na te wieści, jednak nie obraziłabym się, gdyby ta czynność miała miejsce później.

Udaliśmy się do salonu, gdzie większość osób była już zebrana.

Nagle światła, które wcześniej oświetlały najmniejszy zakamarek domu, zostały zgaszone.

Dopiero po paru sekundach raca umieszczona w jednym z kawałków ogromnej pizzy rozjaśniła ten mrok.

Oczywiście wkrótce rozbrzmiało głośne "Sto lat". Czułam się cudownie. Nigdy nie świętowałam urodzin w tak licznym gronie. Zdawałam sobie sprawę, że większość osób przyszło głównie ze względu na imprezę, jednak i tak było mi miło, że się pojawili.

Gdy okrzyki ucichły, zapalono lampy.

Wkrótce potem każdy chwycił kawałek pizzy i udał się w swoją stronę. Muzyka ponownie została włączona, więc wiele osób postanowiło dopasowywać swoje ruchy do ówcześnie puszczanego utworu.

- Leigh, jeszcze raz wszystkiego najlepszego - przytulił mnie czule Pat.

- Dziękuję i nie tylko za życzenia, ale też za zgodę na organizację tego przyjęcia - rozejrzałam się teatralnie wokół siebie.

- Każdy pretekst do zorganizowania imprezy jest słuszny - mrugnął blondyn. - Ale zanim wrócisz do świętowania, chciałbym ci coś dać.

Chłopak powoli wyciągał coś z kieszeni spodni.

- Przepraszam, że nie jest to ładniej ozdobione, ale jakoś nie mam do tego talentu, a wszystkie kobiety w moim domu akurat wyjechały - uśmiechnął się niemrawo.

Patrick podał mi kawałek papieru, na którym ujrzałam wiele kolorych napisów i mały rysunek.

To był bilet wstępu na plan filmowy mojego ulubionego serialu " The Choice"[¹]. Z datą na koniec lipca.

- Wiem, że to za ponad pół roku, ale czas zapewne szybko zleci

Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. To było tak piękne, że nie wydawało się ani trochę prawdziwe.

- Jak ci się udało to zdobyć? - spytałam ledwo wydobywając z siebie jakiekolwiek słowa.

- Kolega wylicytował je, ale okazało się, że wtedy nie będzie mógł pojechać, więc je od niego odkupiłem - Chłopak wzruszył ramionami, jakby dla niego była to codzienność.

Może i nawet była.

- To najlepszy prezent jaki w życiu dostałam! Pat jesteś genialny! Dziękuję! - uściskałam mocno blondyna, aż przez chwilę miałam wrażenie, że ciężej mu było złapać oddech. - Ale chwila... je?

- A no tak. Zapomniałem mam dwa. Możesz ze sobą kogoś zabrać - gospodarz podał mi kolejny bilet.

- Nie mogę! Nie wiem, co powiedzieć!

- Nie musisz nic mówić. To naprawdę nic takiego.

Ponownie go uściskałam.

- Słodka jesteś. Cieszę się, że Ci się podoba - powiedział Pat. - Ale idź już do swojego kochasia, bo się pewnie niecierpliwi.

- Ale my... - zarumieniłam się.

- Jasne, jasne. Już niedługo - Pomachał mi i zniknął w tłumie.

Próbowałam znaleźć Nicka, który ulotnił się po zaśpiewaniu "Sto lat", jednak nie udało mi się to. Zauważyłam, że gubienie ludzi na imprezach to już reguła. Miałam jednak nadzieję, że tym razem nic złego się nie stanie.

Minęłam większość znanych mi osób, ale żadna z nich nie miała pojęcia, gdzie znajdował się Nicholas.

Nawet zauważyłam Cree, który obejmował bardzo kształtną i urokliwą dziewczynę. Oboje trzymali butelki z alkoholem i śmiali się do siebie. Jednak to, co nastąpiło chwilę później, zaskoczyło mnie.

Miedzianowłosy odłożył swój napój na pobliski stolik i jeszcze mocniej chwycił dziewczynę za talię. Następnie przybliżył się do niej i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Ona przez moment stała w bezruchu, ale szybko ocknęła się i odwzajemniła ten gest przy okazji oplatając ręce wokół szyji chłopaka. Cree później przeniósł swoją dłoń z polika towarzyszki, na jej pośladek, a potem udo.

Stałam w tym samym miejscu i przyglądałam się tej sytuacji w skupieniu. Nie znałam kolegi od tej strony. Najwyraźniej w ogóle go nie znałam.

Towarzyszkę miedzianowłosego najwyraźniej zadowolił taki zwrot akcji i postanowiła wziąć się do roboty.

Chwyciła Cree za koszulę i pociągnęła za sobą na schody, prowadzące na górę.

Wiadomo było, co miało miejsce potem.

- Na kogo tak zawzięcie patrzyłaś? - usłyszałam za sobą znajomy głos.

Natychmiast odwróciłam się i ujrzałam Ethana.

- O, cześć - przywitałam się, ale nadal będąc w dużym szoku. - Na kolegę z klasy i... takie tam.

Szatyn pokiwał głową, na znak, że rozumie do czego zmierzałam.

- Jak się bawisz? - spytał chłopak, mierząc mnie wzrokiem.

- Cudownie. Nie miałam pojęcia, że tak się postarają - odrzekłam z uśmiechem. - A ty?

- Nieźle, dawno nie byłem na takiej dobrej imprezie.

- Hej, Leigh, szukałem cię - ledwo Ethan zakończył zdanie, a Nick pojawił się obok nas.

- Miałam powiedzieć to samo - zaczęłam, jednak przypomniałam sobie, że nie przedstawiłam chłopakom siebie nawzajem. - Och, właśnie. Ethan, chciałabym ci przedstawić mojego kolegę Nicka, Nick to...

- Nie trzeba, Leigh, znamy się - przerwał mi czarnowłosy, poklepując mnie po ramieniu.

- Naprawdę? Skąd, jeśli mogę wiedzieć?

- Z domówek. Niejednokrotnie zdarzyło nam się na siebie wpaść - odparł szatyn.

Rozszerzyłam oczy w zdziwieniu, ale nic nie odpowiedziałam, jedynie pokiwałam głową.

Nie tylko ja nic później nie powiedziałam. Całą trójką staliśmy wpatrzeni w siebie nawzajem, nie wypowiadając ani słowa.

- Miło było. Jeszcze raz wszystkiego naj, Leigh - Ethan przerwał tę ciszę i podobnie jak wcześniej Patrick zniknął w tłumie.

Później już nie natknęliśmy się na chłopaka. Pomimo tego, że konfrontacja Ethana i Nicka nie zakończyła się "krwawo", to odnosiłam wrażenie, iż mój towarzysz zachowywał się inaczej.

Dopiero po kilku godzinach, gdy zrobiło się mniej tłoczno, gdyż niektórzy wrócili już do domów bądź poszli na górę albo zasnęli na jednej z kanap upici; uznałam, że warto poruszyć ten temat.

[¹] - nazwa serialu i jego fabuła została całkowicie wykreowana przeze mnie. Nie ma on związku z jakimkolwiek serialem, który istnieje w rzeczywistości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro