Pożegnania

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leigh

Trudno było nam oswoić się z wyznaniem Jo, szczególnie po tak gwałtownej reakcji Pata. W końcu jednak dowiedzieliśmy się, dlaczego Jo i Olivier nie zdecydowali się jeszcze na związek.

Po kilku dniach atmosfera powoli wracała do normy, a każdy z nas czuł się o wiele swobodniej. Udało nam się nawet wyjść do pobliskiego klubu, chociaż ochroniarze nie byli co do nas przekonani, to uroda Josephine zrobiła na nich takie wrażenie, że sama perspektywa obserwowania jej podczas ówczesnego wieczoru wydawała się bardzo kusząca.

A co do kuszenia... Nadal nie udało mi się zrealizować mojego planu. Po przerwaniu nam przez Pata kilka dni wcześniej, nie mieliśmy już okazji do tego typu zbliżenia. Szczególnie przejmując się wyjazdem Jo i samopoczuciem blondyna.

Jednakże pewnej cichej, spokojnej i niezwykle przytulnej nocy, coś się zmieniło. 

Chciałam wreszcie położyć się do łóżka po męczącej grze w siatkówkę na plaży. Wraz z Jacobem i Olivierem rywalizowaliśmy z Ivy, Patrickiem i Josephine. Było bardzo ciężko, nic dodać, nic ująć. Pat fantastycznie serwował, Jo przyjmowała nasze serwy, a Ivy mimo swego niskiego wzrostu doskonale ścinała. Nie byliśmy w stanie wygrać tego pojedynku. Olivier nie mógł sam pokonać tak dobrej drużyny, bo na nasze umiejętności nieszczególnie mógł liczyć.

Po szybkiej, kojącej kąpieli, z wolna otworzyłam drzwi do naszego pokoju, oczekując tam Nicholasa, który podobno miał już spać.

Nietrudno było zauważyć, że wystrój pokoju się zmienił. Na parapecie i wokół łóżka znajdowało się kilka świeczek (oczywiście odpowiednio zabezpieczonych), a na idealnie ułożonej,  błękitnej narzucie siedział mój chłopak, trzymając w ręce cudnie prezentujące się goździki. Nawet nie zastanawiałam się, skąd je wziął, będąc w takim miejscu.

Stojąc tam w samym ręczniku, z lekko wilgotnymi włosami po kąpieli, bez jakiejkolwiek bielizny, bez makijażu, oniemiałam. Przez cały czas to ja planowałam tę chwilę, zastanawiałam się nad wszystkimi szczegółami, a Nicholas jak zwykle mnie zaskoczył.

Musiałam przyznać, wyglądał cholernie przystojnie w tamtej czarnej koszuli.

– Co tu się stało?

– Ostatnim razem nam przerwano. Teraz już na to nie pozwolę – rzekł czarnooki. – Usiądź, proszę, Leigh.

Chłopak wręczył mi kwiat, który szybko powąchałam i gładziłam, by się odstresować.

– Ślicznie wyglądasz – oświadczył mi Nick i pocałował mnie w rękę, a później w polik.

Nie miałam pojęcia, co mu się w tamtej chwili we mnie podobało, ale i tak zarumieniłam się.

– Chciałbym Ci coś powiedzieć. Podobnie jak Jo, szukałem do tego wielu okazji, ale żadna odpowiednia się nie znalazła.

Oby to nie było to, oby to nie było to.

– To dla mnie bardzo ważne i... krępujące. Nie mówiłem tego nikomu, nawet Patrickowi. Jesteś pierwsza – zaczął spokojnie Nick. – Czuję, że muszę Ci to powiedzieć. Muszę wreszcie wyrzucić to z siebie. Nie powiedziałbym tego nikomu innemu, ale ty jesteś wyjątkowa.

Spojrzałam na towarzysza w skupieniu, trzymając go tym razem za obie ręce, przedtem odkładając różowego goździka na brzeg łóżka.

– Możesz mi powiedzieć wszystko. Zawsze Cię wysłucham, pamiętaj.

Nicholas pokiwał głową i obdarzył mnie czułym uściskiem.

– To zdarzyło się kilka lat temu. Miałem wtedy trzynaście lat. Poznałem dziewczynę. Zakochałem się. Chociaż z perspektywy czasu było to bardziej ślepe zauroczenie – opowiadał chłopak. – Była ode mnie o rok starsza. Po miesiącach zabiegania o nią, w końcu zostaliśmy parą. Jaki ja byłem w nią wpatrzony! Mogłem zrobić dla niej wszystko! I to robiłem...

W tym momencie mój chłopak wziął głęboki oddech i spuścił wzrok.

– Pewnego dnia zaproponowała mi, żebym wpadł do jej domu, bo jej rodzice wyjechali. Wtedy nie do końca wiedziałem, dlaczego. Szybko się okazało, że chodziło jej o seks. Czekała na mnie w jej pokoju, rozebrana. Bardzo nalegała. Instynktownie przeczuwałem, że nie powinno mnie tam być, ale... Byłem taki głupi, zakochany. Zrobiłem to. Potem już nic nie było takie samo. Ta dziewczyna, moja niby wielka miłość, przestała się do mnie odzywać. Po tym wydarzeniu jedyne co do mnie powiedziała kilka dni póżniej, to to, że ze mną zrywa. Później już nigdy nie byłem z jakąkolwiek osobą tak blisko. Miałem do tego straszną awersję.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo mi przykro. Jak można było zrobić taką rzecz, tak wspaniałemu facetowi! – uniosłam się, może niepotrzebnie.

– Kiedyś częściej o tym rozmyślałem. Nie wyobrażałem sobie kolejnego takiego zbliżenia. Ale gdy poznałem Ciebie... Leigh, jesteś cudowna, zupełnie inna od tych wszystkich dziewczyn. Kocham Cię jak szaleniec! – zaśmiał się czarnowłosy.

– To dobrze, bo ja kocham Cię jak wariatka – rzekłam to i przytuliłam się mocno do piersi partnera.

Nie wiedziałam w jaki sposób, ale nagle nasze usta złączyły się. A chwilę później każde wierzchnie nakrycie zaczęło powoli znikać z naszych ciał. Nie potrzebowałam idealnego, zaplanowanego pierwszego razu. Wystarczył mi Nick. I czas. A tych dwóch aspektów posiadałam tamtej nocy pod dostatkiem.

Mijały kolejne dni, aż w końcu zbliżał się dzień wyjazdu. Wszyscy chcieli zostać nad morzem jak najdłużej i nacieszyć się tymi ostatnimi, wspólnymi chwilami przed wyjazdami trojga z nas.

– Będzie mi smutno bez Jo... o was już nie wspominając – rzekłam, składając starannie w kostkę kolejną, zwiewną koszulkę.

– A tak za nią nie przepadałaś... – uśmiechnął się mój towarzysz. – Za nami jeszcze nie ma co płakać. Musisz pomęczyć się jeszcze kilka miesięcy, tak szybko się ode mnie nie uwolnisz.

Zaśmiałam się serdecznie na te słowa, by moment później uwiesić się na szyi Nicholasa, składając na jego ustach kilka pocałunków.

– Zawieziemy Jo na lotnisko, cała nasza siódemka – oświadczył czarnooki.

– To nie będzie łatwe...

– Wiem, wiem. Ale ona nie umiera. Będzie nas co jakiś czas odwiedzać. Pomyśl sobie, co Ollie teraz czuje – odparł zmartwiony Nicholas.

– Tym bardziej się tym przejmuję. On strasznie cierpi. Zakochał się w niej bez pamięci – powiedziałam.

W tej samej chwili w pokoju obok miało miejsce zupełnie inne pożegnanie.

***
– Nie wyjeżdżaj. Zostań tutaj. Mamy masę wspaniałych uczelni i takich świetnych ludzi – mówił Olivier, kierując te słowa do pakującej się Josephine.

– Ollie, doskonale wiesz, że nie mogę tu zostać. To moja jedyna szansa – odparła dziewczyna, próbując mieścić kolejne ubrania do walizki.

– W takim razie ja pojadę do Ciebie. Zawsze chciałem zwiedzić Francję.

– Ollie... Nie zrobisz tego. Kochasz to miejsce. Nie zostawisz go – oświadczyła niebieskooka. – Oboje dobrze wiemy, która droga jest słuszna. Nasze serca są w zupełnie innych miejscach.

– Ale mi na tobie zależy, Jo. Moje serce jest przy Tobie – kontynuował Olivier.

Josephine spojrzała na brązowookiego z troską i pogłaskała go delikatnie po włosach.

– Twoje serce jest tutaj. Przynajmniej na razie. Moje jest we Francji. Jest nam trudno się rozstać, bo czujemy do siebie zbyt wiele, ale uwierz mi, to dobra decyzja. Takie szanse mogą się już nie powtórzyć – dziewczyna przybliżyła się do mojego brata i oparła swoje czoło na jego czole, tak by oboje słyszeli swoje wzajemne oddechy i bicie serc. – Jeśli naprawdę nam na sobie zależy, odnajdziemy się. Te kilka lat nie zrobi nam różnicy.

– Po prostu żyj swoim życiem, czerp z niego jak najwięcej, ale pamiętaj, że gdzieś tam, jestem ja. Ja zrobię dokładnie to samo – dodała Josephine i wtuliła się mocno w swojego towarzysza. Niestety nie miał on szansy zobaczyć, jak po jej idealnie gładkim, zadbanym policzku spływała mała, słona łezka.

***
Tymczasem ja i Nick skończyliśmy się pakować, zostało nam tylko przenieść nasze walizki i ostatni raz rzucić wzrokiem na tamten pięknie urządzony pokój.

To miejsce uświadomiło nam, chociaż spędziliśmy w nim tylko dwa tygodnie, jaka nasza przyjaźń jest ważna, ale też to, jak bardzo się nawzajem wspieramy, nawet tego nie wiedząc. Dlatego z jeszcze większym trudem zostaliśmy zmuszeni do wyjazdu.

– Przyjedziemy tu w następne wakacje. Całą siódemką – mówił Nick, obejmując mnie i próbując mnie pocieszyć.

– Szkoda, że wakacje są dopiero za rok.

– Mamy całe życie przed sobą. Ten rok to pryszcz w porównaniu z resztą – rzekł Nicholas i chwycił walizki.

– Stój! Tym razem ja biorę swoją – ostro oświadczyłam. – I nie ma żadnego „ale".

Chłopak pokiwał głową i podał mi mój bagaż.

Gdy mieliśmy wychodzić z sypialni, usłyszeliśmy głośne i energiczne pukanie do drzwi. Zza nim wyłonił się nie kto inny jak szanowny gospodarz.

– Hej, hej. Miło wam się pakuje? O jesteście już spakowani, to wspaniale! – Freed kiwał głową w różne strony i dreptał w miejscu, jakby chwilę wcześniej zażył jakieś substancje niewiadomego pochodzenia. – Muszę was przetrzymać, a szczególnie Ciebie, Nick.

Oboje z czarnookim spojrzeliśmy się na siebie zdziwieni, a później odłożyliśmy swoje walizki.

– O co chodzi, Pat? – zapytał jego przyjaciel.

– Usiądźcie. To nie zajmie długo. Muszę wam o tym powiedzieć. Nie uwierzycie.

Bez zbędnych dyskusji wykonaliśmy polecenie blondyna i wysłuchaliśmy jego opowieści.

– Kilka tygodni temu, jeszcze przed zakończeniem roku po imprezie u Ethana dużo myślałem o szkołach, studiach i takich tam edukacyjnych sprawach. Przypomniało mi się, jak świętowaliśmy to, że dostałeś się do B.I.T. Byłem z Ciebie taki dumny!

Patrick mówił każde słowo bardzo szybko, z trudem łapiąc kolejny oddech.

– Ale potem zobaczyłem, ile potrzeba pieniędzy, żeby w ogóle się na nim uczyć i... wkurzyłem się! Nie będę ukrywał, wkurwiłem się niemiłosiernie. Zdenerwowało mnie to, że mimo tego stypendium, musisz jeszcze uzbierać mnóstwo forsy. Nie będziesz miał nawet czasu na naukę, harując jak wół w tych wszystkich knajpach.

– Przechodząc do rzeczy, postanowiłem zrobić z tym porządek.

– Pat, ja nie... – zaczął Staunch, ale przyjaciel mu przerwał.

– Ode mnie nie przyjmiesz oczywiście pomocy, „ Panie wszystko ogarnę sam", ale wpadłem na pomysł, od kogo wsparcie ci się zwyczajnie należy.

– Nie, tylko nie mów, że to zrobiłeś.

– Dokładnie to zrobiłem. Napisałem do twoich dziadków.

– Patrick, naprawdę? Tych zadufanych w sobie arystokratów, którzy wyrzekli się mojej mamy po dowiedzeniu się, że jest w ciąży z kimś mniej majętnym od nich? Oni mnie nawet nigdy nie widzieli, nie poznali, nie wspominając już o Neifile i Orgonie.

– Minęło już tyle lat... Twoja mama nie żyje. Oni są coraz starsi i z każdym rokiem są coraz słabsi. Dociera do nich, że popełnili błąd.

– Błąd? Oni nawet nie pojawili się na pogrzebie mamy!

– Ty tak myślisz. A to nie jest prawda. Oni tam byli. Zobaczyli Ciebie, Orgona, Neifile, twojego tatę. Wszystkich.

– To dlaczego ja ich nie widziałem?

– Nie wiem, może dlatego, że byli tak daleko, by nikt ich nie zauważył? Może dlatego, że nawet nie wiesz jak wyglądają? – kontynuował blondyn. – Napisałem do nich Nick. Oni mi odpisali. Potem zaczęliśmy rozmawiać, coraz częściej i częściej. Oni ciągle o was pytają. Żałują tego, co zrobili tych kilkanaście lat temu. Prosili o wasze zdjęcia, słuchali każdej opowieści z waszego życia, jaką znałem. Chcieli dowiedzieć się więcej o waszej mamie. Nick, oni zaproponowali, że opłacą ci studia, więcej, chcą pomóc wam finansowo!

Nagle Nicholas gwałtownie wstał i zacisnął prawą pięść.

– Doceniam to, że się starałeś, ale nie przyjmę od nich ani centa. Nie po tym, co zrobili.

Wstałam z łóżka i postanowiłam włączyć się do rozmowy, po zobaczeniu błagalnego spojrzenia Pata.

– Nick, przemyśl to na spokojnie. Masz dużo czasu. Może warto dać im drugą szansę?

– Tego wszystkiego jest za dużo. Masz rację, Leigh. Potrzebuję czasu. Muszę sobie to wszystko poukładać w głowie. Ale nie chcę już o nich słuchać. Za dużo krzywdy wyrządzili.

Wraz z Patem pokiwaliśmy głowami i już nie kontynuowaliśmy tematu dziadków Nicholasa.

Oboje z czarnowłosym chwyciliśmy nasze walizki i wolnym krokiem opuściliśmy sypialnię, którą odwiedziliśmy dopiero po roku.

Przez całą drogę powrotną miałam jednak nadzieję, że Nick podejmie słuszną decyzję, taką, która będzie zgodna z jego sumieniem i przede wszystkim sercem.

***
Cała nasza siódemka znajdowała się już przed drzwiami wejściowymi prowadzącymi do ośrodka przemieszczenia masowej liczby osób w odległe zakątki świata.

Żartowaliśmy, śmialiśmy się przez całą podróż w to miejsce, ale gdy wreszcie miało dojść do rozstania, nastała cisza, którą musiała przerwać Jo.

– Dziękuję wam bardzo, że się ze mną tu powłóczyliście. Ale teraz muszę już iść sama.

Spojrzałam na ślicznie wyglądającą, jak zwykle oszałamiającą urodą dziewczynę i poczułam, że już zaczęłam za nią tęsknić.

Sześcioro z nas po kolei ustawiało się w kolejce, by uściskać Josephine i życzyć jej dobrej i przyjemnej podróży.

Pierwszą osobą była Ivy - jeszcze kilka miesięcy temu osoba, która walczyła z mnóstwem problemów emocjonalnych, próbowała rzucić kolejne uzależnienia, pakowała się w niemałe tarapaty. Wtedy, podczas uścisków z niebieskooką, Overt miała to wszystko za sobą. Postanowiła za to zostawić swoje urocze roztrzepanie, gadatliwość i optymizm.

Kolejną osobą, która zdecydowała się na pożegnanie Josephine był Jacob. W skrócie - najlepszy przyjaciel pod Słońcem. Odpowiedzialny, dojrzały, zaufany i pomocny. Chłopak, któremu ciężko było otrząsnąć się po wieloletnich prześladowaniach i wykorzystywaniu psychicznym, ale dzięki samozaparciu i naszemu wsparciu z nieśmiałego, niewierzącego w siebie Jake'a, wyrósł na zdecydowanego Jacoba. I mimo tego, że kochałam każdą stronę mojego przyjaciela, to ówczesna była mi najbliższa.

Jako trzeci do przyszłej stażystki podszedł Nicholas. Ach, ten Nick. Mogłabym rozpowiadać się o nim godzinami, ale po co? Postępowanie czarnowłosego, jego poświęcenie, lojalność, pracowitość, same o nim świadczyły i nadal świadczą. Poznałam Nicholasa, gdy ten był w sobie niezwykle zamknięty, ale po miesiącach spędzonych razem, po łatwiejszych i trudniejszych wydarzeniach, ten wreszcie się przede mną otworzył. I nie tylko przede mną. Chłopak po prostu poczuł, że nie musi ukrywać wszystkich swoich zmartwień i radzić sobie sam. Wreszcie wiedział, że jego upór nie zawsze działa na jego pożytek. Na Nicholasa tamtego dnia oprócz łzawych pożegnań czekały także niespodziewane spotkania, których nigdy wcześniej nawet by nie oczekiwał.

Patrick uwiesił się na szyi Jo i zaczął ją tak mocno ściskać, że skóra dziewczyny stała się czerwona. Przybrane rodzeństwo, chociaż znało się stosunkowo krótko, już się do siebie niemiłosiernie przywiązało. Freed zawsze tryskał energią, optymizmem i zaskakiwał szczerością, a przede wszystkim miał bardzo dobre serce. I chociaż czasem zachowywał się niezbyt dojrzale lub nie do końca przemyślał swoje działania, to i tak wszyscy go uwielbialiśmy.

Po blondynie na czułą chwilę z Josephine przyszła moja pora. Polubiłam dziewczynę. Bardzo. Miałam do niej niemały szacunek. Była dobra dla mojego brata, była wrażliwa, czuła, ale jednocześnie potrafiła postawić granice. Josephine była jednym z nielicznych przypadków osób, co do których intencji i charakterów się myliłam, ale cieszyło mnie to, bo zyskałam wspaniałą i oddaną przyjaciółkę.

Ostatnią osobą, która była zmuszona do rozstania z Jo był Olivier. Chłopak przez chwilę nie mógł nawet podejść do niebieskookiej, dlatego ta go wyręczyła i obdarzyła go pogodnym spojrzeniem oraz czułym uściskiem.

– Będę za tobą tęsknił, Jo. Co ja mówię, już tęsknię – mówił Ollie, przytulając się do ramienia dziewczyny.

– Ja za tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo – odparła Josephine i ponownie spojrzała brązowookiemu w oczy.

Para stała przez kilka minut stała w bezruchu, spoglądając na siebie spokojnie i trzymając się za ręce. Każde z nich było zestresowane, co można było wywnioskować z ich coraz częściej unoszących się klatek piersiowych.

– Pamiętaj, gdzieś tam, jestem ja – rzekła Jo bardzo cicho.

– A ty pamiętaj, że gdzieś tam, jestem ja – odparł na to Olivier.

Wtedy czarnowłosa chwyciła jeden policzek mojego brata i przybliżyła swoją twarz do jego twarzy, by w końcu złożyć na jego ustach czuły i delikatny pocałunek.

– Będę – powiedziała i po ostatnim dotknięciu polika Olliego, chwyciła swoją walizkę, uśmiechnęła się do nas i udała się w stronę środka lotniska.

To była piękna chwila, dla nas wszystkich. I mimo tego, że każdy z nas pamięta różne wydarzenia inaczej, to ten moment pozostał w naszych sercach pod bardzo podobną postacią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro