Problemy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jacob

Gdy posprzątaliśmy dom wraz z Patrickiem oraz Olliem, poszedłem w ślady Leigh i również udałem się spać.

Byłem wręcz wniebowzięty, że razem z Ivy nocowaliśmy w pokoju gościnnym. Nie byłbym w stanie nawet zdrzemnąć się w łóżku, w którym na co dzień ktoś leży. 

Zamykając drzwi, kątem oka zauważyłem Nicholasa, udającego się w kierunku pokoju szatynki.

Uśmiechnąłem się do siebie, na myśl, że w końcu tych dwoje czeka szczera rozmowa.

Jednak gdy po kilkudziesięciu minutach do pomieszczenia wparowała blondynka, emanując wisielczym humorem, nie czułem się już tak dobrze.

- Co się stało? - spytałem, sięgając po okulary, mieszczące się na szafce nocnej.

- Nie zgadniesz! - Dziewczyna nagle się ożywiła.

Pokiwałem głową, potwierdzając, iż nie posiadam wystarczającej liczby informacji, by odpowiedzieć sobie samemu na wcześniej zadane pytanie.

- Leigh i Nick pocałowali się! - oświadczyła mi Ivy.

Prawie zakrztusiłem się powietrzem. Wiedziałem, że w końcu do tego dojdzie, ale nie spodziewałem się, iż będzie to miało miejsce akurat tego dnia.

- A to nie wszystko! - Spojrzała na mnie w skupieniu. - W trakcie całowania, do Nicka ktoś zadzwonił...

- I? - zaskoczyło mnie, iż było to, aż tak istotne.

- Wtedy przerwał to, co akurat robili i odebrał - kontynuowała blondynka.

- Słucham? Ty sobie chyba żartujesz - oburzyłem się na te słowa.

Dziewczyna zaprzeczyła.

- To jeszcze nie koniec! - mówiła dalej. - Gdy odebrał, rzekł kilka słów i po prostu wyszedł.

Zamurowało mnie. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie tej sytuacji. W trakcie tak magicznej chwili po prostu wyjść? Coś musiało być nie tak.

Później oboje nie byliśmy w stanie zasnąć. Rozmyślaliśmy całą noc. Wcześnie rano opuściliśmy dom Patricka wraz z Leigh, która podobnie jak my nie mogła uciąć sobie nawet drzemki.

Jednak w niedzielę już nie miałem czasu na przejmowanie się tak bardzo tą sytuacją, gdyż uczyłem się na konkurs. Ivy za to przygotowywała się do prób z Panem Soundem. Wiedzieliśmy też, że zamartwianie się wyłącznie dla samego zamartwiania nie miało sensu. Nasza przyjaciółka dała nam jasno do zrozumienia, iż potrzebuje, by być sama. Nie chcieliśmy się jej narzucać.

Pierwszy dzień szkoły był dla całej naszej trójki dość ciężki. Zmęczenie, niewyspanie i brak sił towarzyszył każdemu z nas bez wyjątku. Szczególnie zakończenie zajęć dało nam się we znaki.

Leigh czekała niespodziewana i niezbyt oczekiwana rozmowa z Ethanem. Za to ja i Ivy poruszyliśmy niewygodny dla nas obojga temat, kwestię spotkań.

- Naprawdę nie możesz mi dziś poświęcić nawet chwili? - rzekła blondynka. - Przecież wiesz, że to mój ostatni wolny moment przed codziennymi próbami po lekcjach.

- Oczywiście, że wiem. Ale nie zapominaj, że ja też mam ważne sprawy. Cały czas przecież uczę się na te podwójne zawody - odparłem. - To dla mnie sprawa życia i śmierci.

- Ale ty poświęcasz każdą wolną chwilę na naukę. Jeden wieczór cię nie zbawi - Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersiach. Towarzyszyła jej niezadowolona mina.

Westchnąłem cicho i ruszyłem dalej.

- Tak samo jak ciebie ominięcie jednej próby - broniłem swojego zdania.

- To jest coś innego. Nie jestem tam sama - mówiła Ivy.

Na moment zakończyliśmy naszą specyficzną wymianę zdań, gdyż zauważyliśmy Nicholasa, podchodzącego do nas.

Nie mogłem powstrzymać negatywnych emocji, które odczuwałem, patrząc na chłopaka. Nie miałem w zwyczaju być mściwy, ale po tym, jak czarnowłosy potraktował moją najlepszą przyjaciółkę... Z trudem przychodziło mi samo myślenie o tym wydarzeniu.

Jak ja bym się odnalazł w takiej sytuacji? Co bym zrobił na miejscu Leigh?

Żadna odpowiedź nie przychodziła mi do głowy.

Cieszyłem się, gdy poszliśmy wraz z Ivy w swoją stronę. Nicholas zwyczajnie mnie zawiódł i musiałby mieć naprawdę porządny powód, by usprawiedliwić swoje postępowanie.

- Czyli nie zamierzasz zmienić swoich planów? - zaczęła moja dziewczyna, gdy byliśmy sami.

- Przepraszam, ale nie. Odprowadzę cię do domu - rzekłem spokojnie w jej stronę, próbując chwycić ją za prawdopodobnie zimną dłoń.

- Wiesz co, podziękuję. Łaski bez - Ivy schowała rękę do kieszeni i przyspieszyła kroku.

- Ivy, nie mów tak - Pobiegłem za nią.

- Naprawdę dziś wolę pójść do domu sama. Do jutra - odburknęła. - O ile będziesz miał czas, by pójść do szkoły.

Chwyciłem się za głowę, zdenerwowany. Nie miałem na celu, by to się tak skończyło. Spojrzałem ostatni raz w kierunku dziewczyny i samotnie wróciłem do domu.

Rodziców jeszcze nie było, gdy dotarłem na miejsce. Jak zazwyczaj. Odgrzałem, więc sobie obiad i napiłem się wody mineralnej. Usiadłem przy stole w kuchni, wpatrując się w talerz. Nie miałem ochoty jeść. Nie przełknąłbym ani kęsa. Po tej kłótni nawet zapał do nauki zmalał.

Pragnąc załagodzić sytuację, zadzwoniłem do Ivy, jednak ta nie odebrała. Kilka sekund później napisałem do niej sms'a.

Nie chciałem, żeby to tak wyszło...

W skupieniu oczekiwałem na odpowiedź, niestety zawiodłem się. Po trzydziestu minutach odłożyłem komórkę na bok. Ku mojemu zdziwieniu jednak przypomniałem sobie o konfrontacji Leigh i Nicholasa.
Zadzwoniłem do przyjaciółki, by spytać się jej, jak się czuje, co się wydarzyło, co ustalili.

Cóż, miałem pecha tamtego wieczoru. Szatynka podobnie jak moja dziewczyna nie odebrała przychodzącego połączenia.

Wtedy ostatecznie odrzuciłem telefon na kanapę w salonie i poszedłem do własnego pokoju.

Co się z nimi dzisiaj dzieje? Czy one robią to specjalnie?

Z perspektywy czasu dziwię się samemu sobie. Bo przecież jak mogłem zwątpić w intencje dwóch najbliższych mi osób?

Mijały sekundy, minuty, godziny, a ja siedziałem przy biurku, opierając się głową o dłoń i obserwując ścianę, znajdującą się naprzeciwko. Czułem się bezradny i bezużyteczny. Bez tych dwóch osób przy sobie, odnosiłem wrażenie, że część mnie gdzieś zniknęła. Nawet jeśli trwało to zaledwie kilkaset minut.

- Jake, zauważyłam nietknięty obiad w kuchni. Nie byłeś głodny? - zapytała mnie mama, niepostrzeżenie przekraczając próg mojego pokoju.

- Nie miałem ochoty. Przepraszam - odparłem bez emocji.

- Synku, dobrze się czujesz? - Rodzicielka znalazła się bliżej mnie, siadając na łóżku.

- Bywało lepiej.

- Chcesz mi powiedzieć, co się stało?

Oparłem głowę o drugą dłoń i wziąłem głębszy wdech.

- Sam nie wiem - mówiłem, nieszczególnie przekonany co do tej propozycji.

- Czy to ma coś wspólnego z Ivy albo Leigh? - brnęła mama.

Pokiwałem głową twierdząco.

- Bardziej z Ivy - westchnąłem.

- Pierwsze problemy w związku?

- Można to tak ująć.

- Czas? - Kobieta znała mnie jak własną kieszeń.

Ponownie przytaknąłem.

- Zdaję sobie sprawę, że to trudny temat. Jesteście w liceum, a w liceum zawsze brakuje czasu. Oboje macie także pasje, którym się poświęcacie. Traktujecie swoje zajęcia niezwykle poważnie - stwierdziła rodzicielka.

- To źle? - spytałem zasmucony.

Mama pokiwała głową.

- Oczywiście, że nie. To daje wam szczęście. Sprawia, że jesteście tym, kim jesteście - uśmiechnęła się towarzyszka. - Nie sądzisz, że jeśli tych zajęć nie byłoby w waszych życiach, nie odczulibyście pewnego braku?

- Oczywiście, że tak - odrzekłem. - Tylko jak pogodzić w takim razie związek z resztą?

- Musicie być cierpliwi i pójść czasem na kompromisy. Starajcie się myśleć o sobie jak o drużynie, bo w końcu nią jesteście - Kobieta pogłaskała mnie delikatnie po głowie.

- Dzięki mamo - Mocno ją uściskałem.

- A co tu się dzieje? Czyżby chwile czułości beze mnie? - Nagle do pokoju wparował najwyższy okularnik w rodzinie.

Mama nie odpowiedziała nic na tę urokliwą zaczepkę, za to pomachała ręką, pokazując, by ten przyłączył się do nas.

- Idę zrobić coś do picia. Jakieś specjalne życzenia? - rzekł tata, gdy uwolnił się z uścisku.

- Poproszę herbatę z cytryną i imbirem - uśmiechnęła się kobieta. - A ty skarbie?

- Wystarczy sok - oświadczyłem również z uśmiechem.

Mężczyzna pokiwał głową i cicho zamknął za sobą drzwi.

- Nie mów nic tacie, ale moim zdaniem powinieneś sobie zrobić jutro wolne - szepnęła mi na ucho rodzicielka. - Ale pamiętaj, to tylko sugestia.

- Zapamiętam - puściłem do niej sugestywne "oczko".

Chwilę później poczułem przyjemne głaskanie po głowie.

- Idę pomóc tacie, wiesz jak on sobie radzi w kuchni - Mama złożyła na moim czole czuły pocałunek i zrealizowała to, co rzekła moment wcześniej.

Poważnie rozważyłem propozycję rodzicielki. Jeden dzień wolny od szkoły dobrze by mi zrobił. Odprężyłbym się i zrelaksował.

W głowie układał mi się już idealny plan. Cały ranek, południe i popołudnie spędzony na robieniu rzeczy, na które na co dzień brakuje mi czasu. 

Seriale, filmy, książki, spanie, słuchanie muzyki - tego wszystkiego pragnąłem.

Poinformowałem Ivy, że nie będzie mnie nazajutrz w szkole ponownie pisząc do niej wiadomość. Leigh nie chciałem już zawracać głowy, skoro nie odebrała wcześniej.

Miałem nadzieję, że blondynka zrozumie, iż potrzebny będzie mi chociaż jednodniowy reset. Niestety, dziewczyna również wtedy nie uraczyła mnie odpowiedzią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro