Zebranie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leigh

Po prawie całym tygodniu siedzenia w domu, mogłam wreszcie wrócić do szkoły.

Mogło to się wydawać dziwne. Bo przecież kto "normalny" lubi chodzić w to miejsce? Ale mimo wszystko ta placówka oprócz wyciskania z uczniów ostatnich soków młodzieńczego wigoru, zbliżała wiele osób do siebie nawzajem. Patrząc na przykład Ivy, którą poznałam kilka miesięcy wcześniej, a już nie wyobrażałam sobie życia bez niej.

Chociaż mówiąc najzupełniej szczerze, byłam naprawdę ciekawa, co było pomiędzy blondynką a Jacobem. Oboje codziennie się ze mną kontaktowali, ale nie śmiałam ich zapytać o tę sprawę. Z obiektywnego punktu widzenia, byłoby to zupełnie nie na miejscu, wydawało się to wręcz idiotyczne. Ale, gdy spojrzało się na to z innej strony, wszystko łączyło się w idealną całość.

- Podwieźć cię może do szkoły? - zaproponował Ollie, gdy zakładałam kurtkę w przedpokoju.

- Jasne - ucieszyłam się. - Nawet nie wiesz, jak się nie mogę doczekać.

- Wiem, wiem - odparł mój brat. - Trochę cię już znam. Lubisz się uczyć...

- Bo ty nie lubisz, tak? - podniosłam prawą brew ku górze. - Na tej architekturze to tylko zbijacie bąki i imprezujecie. O nauce w ogóle nie myślicie, prawda?

Ollie na te słowa dał mi kuksańca w bok.

- Dobra, już dobra - westchnął.

Zaśmiałam się cicho, wychodząc z domu. Gdy szatyn zamykał drzwi, rzekł pod nosem:

- Czasem też wychodzimy na imprezy...

Docierając do szkoły, Olivier postanowił powypytywać mnie o kilka kwestii.

- Masz zamiar dziś obserwować Ivy i Jake' a, żeby upewnić się, czy coś między nimi jest?

- Tak. Teraz raczej skupię się na Ivy, bo co do Jacoba jestem pewna - odrzekłam bez namysłu. - A to coś złego?

- Em... tak? Znaczy to nic złego, tylko jest zwyczajnie bez sensu - wzruszył ramionami.

- Słucham? - zdziwiłam się.

- Z tego co mi wiadomo, to są twoi
przyjaciele, najlepsi przyjaciele. Dlaczego ich o to nie zapytasz?
- odpowiedział Ollie.

- Wtedy pokazałabym, że im nie ufam. Bo, gdyby coś do siebie czuli, teoretycznie powiedzieliby mi...

Po tych słowach Olivier niespodziewanie zwolnił i zatrzymał się gdzieś na poboczu.

- Co robisz? - byłam zdezorientowana.

- Posłuchaj, Leigh. To ważne - zwrócił się do mnie, odpinając swoje pasy bezpieczeństwa. - Doskonale wiesz, że prawda jest w życiu bardzo istotna. Przyjaciele także. Czy zamiast tkwić w tym błędnym kole, nie łatwiej byłoby ci po prostu wyjaśnić tę sytuację? Zapewniam cię, że jeśli to okaże się tylko pomówieniem, Jake i Ivy nie będą mieli ci tego za złe.

Odwróciłam na chwilę wzrok i myślałam, na tym, co powiedział mój brat.

Może Ollie ma rację... W jakim celu miałabym utrudniać sobie życie w ten sposób?

- Dziękuję... - odparłam, delikatnie się uśmiechając. - Jesteś wielki.

- Wiem - przytulił mnie szatyn. - Ty też jesteś nawet okej. Nie żałuję, że na zdmuchiwaniu świeczek podczas drugich urodzin, zażyczyłem sobie siostrę.

- A nie przypadkiem brata? - podrapałam się po głowie. - Poza tym mama i tak już była wtedy w ciąży, co prawda dopiero w trzecim miesiącu, ale...

- Szczegóły... Nie czepiaj się, Leigh - powiedział szatyn i ponownie ruszył w stronę mojej szkoły.

Ledwo udało mi się wejść do zatłoczonego budynku. Witająca się ze sobą po weekendzie szkolna drużyna koszykówki i kilka przyklejonych do siebie par, nie ułatwiało mi tej czynności.

W środku także nie było łatwo. Mimo tego, że szkoła cechowała się dużym rozmiarem, to uczniów i tak było (moim skromnym zdaniem) za dużo.

Gdy minęłam parę sal, zauważyłam dwa plakaty, wiszące na jednej ze ścian. Jeden z nich był bardziej jaskrawy. Przedstawiał różne instrumenty, nuty, mikrofon. Łatwo było się domyślić, że promował kółko muzyczne.

Natomiast drugi cechował się większą harmonią. Jasnoniebieski kolor, parę cyfr, tabele, funkcje, jednakże w odpowiednim porządku, przykuły moją uwagę.

Kółko matematyczne!

Pomimo tego, że matematyka była moim ulubionym przedmiotem od zawsze, to nigdy nie uczestniczyłam w dodatkowych zajęciach z nią związanych. Jednakże od pewnego czasu spróbowałam wielu nowych rzeczy i wyszło mi to na dobre. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?

Zrobiłam zdjęcie plakatu i udałam się w poszukiwaniu przyjaciół (oraz oczywiście odpowiedniej sali).

W naszym miejscu spodziewałam się zobaczyć wyłącznie Jake' a. Jednak okazało się, że temu towarzyszyła blondynka.

Oboje uśmiechali się do siebie i patrzyli sobie głęboko w oczy. Żartowali i co jakiś czas szukali ze sobą fizycznego kontaktu np. delikatnie się szturchając. Wtedy jeszcze mnie nie zauważyli.

Gdyby nie to, że w chwili zobaczenia mnie, lekko się od siebie odsunęli, uznałabym to za normalne. Ale ten mały gest naprowadził mnie na odpowiedni trop.

Zamierzałam z nimi porozmawiać, coraz bardziej utwierdzałam się w swoim przekonaniu. Dzięki radzie Oliviera konwersacja miała odbyć się tego samego dnia (przynajmniej w mojej głowie).

- Leigh! Wreszcie wróciłaś do żywych! - uściskała mnie przyjaciółka, witając się ze mną.

- Tęskniliśmy za Tobą - przyłączył się do niej Jacob, który (na szczęście) wykazał się większą delikatnością.

- Ja za wami też - przyznałam. - W ogóle działo się tutaj coś ciekawego, jak mnie nie było?

Oboje przez moment milczeli. A później dosłownie w tej samej chwili zaczęli powtarzać " Nie, nie. Nic ".

- Okej... - uśmiechnęłam się trochę zmieszana. - Ivy, dlaczego nie powiedziałaś mi, że ścięłaś włosy?

- Chciałam, żebyś miała niespodziankę - Wzruszyła ramionami blondynka.

Dziewczyna wyglądała ślicznie. Zresztą jak zawsze. Uroda Ivy od początku mi się spodobała.

Gdy w trójkę otwieraliśmy już drzwi klasy historycznej, ktoś mnie zaczepił.

- Leigh, mogę Cię na chwilę poprosić? - zwrócił się do mnie Profesor Williams, nasz wychowawca i nauczyciel matematyki.

- Oczywiście, Panie Profesorze - Uśmiechnęłam się, chociaż byłam lekko zdziwiona.

- Na początek, jak cię czujesz, Leigh?

- Wszystko jest już dobrze. Zwykła grypa. Dziękuję - odparłam.

Bardzo lubiłam Pana Williamsa. Był dobrym wychowawcą, jak i nauczycielem. Martwił się o każdego swojego wychowanka, ale równocześnie nie pozwalał sobie wejść na głowę.

- Cieszy mnie to - mówił mężczyzna. - Zdaję sobie sprawę, że nie było cię tydzień i masz pewne zaległości, ale akurat dzisiaj odbywa się zebranie przewodniczących wszystkich klas. Będą omawiane sprawy związane z rozpoczęciem kolejnego semestru. Budżet, zajęcia dodatkowe, tworzenie ankiety dotyczącej samopoczucia uczniów w naszej szkole. Bardzo ważne sprawy. Zresztą dokładnie wiesz, jak to wygląda. Jesteś przewodniczącą już trzeci rok.

Zaskoczyły mnie te słowa. Zwykle takie spotkanie ma miejsce pod koniec listopada, a nie na początku. Moje plany dotyczące Ivy i Jacoba zostały pokrzyżowane. Chęć nauki i nadrobienia zaległości także.

- Jeśli nie czujesz się na siłach, Cree może cię zastąpić - zaproponował nauczyciel.

Cree był moim zastępcą, wiceprzewodniczącym. Nie było głupim pomysłem, by on poszedł za mnie na naradę, jednakże ja nie miałam zamiaru przystawać na tę opcję.

Takie sprawy należały do moich obowiązków i nie zamierzałam się wymigiwać.

- Nie, nic z tych rzeczy. Z chęcią pójdę - zadeklarowałam się.

- Wspaniale. Spotkanie odbędzie się za godzinę w holu. Powodzenia - pożegnał się ze mną Profesor.

- Do widzenia - odrzekłam i weszłam na lekcję historii.

Wszyscy uczniowie już znaleźli odpowiednie miejsca. Mi zostało jedno, jedyne. Dziwnym trafem właśnie obok Cree.

Chłopak zawsze był dla mnie miły, zachowywał się całkiem przyzwoicie. Jednak za każdym razem, gdy znajdowałam się w jego otoczeniu, czułam się nieswojo. Miedzianowłosy wydawał mi się na swój sposób straszny. Gdy patrzyłam w jego brązowe oczy podczas rozmowy, niejednokrotnie przechodziły mnie ciarki. Miały one w sobie coś... szalonego. Zarówno jego drobna postura jak i delikatne rysy twarzy nie wydawały się wzbudzać u kogokolwiek tego rodzaju emocji.

Jacob nigdy nie zauważał tego, co ja. Nie wiedział, o co mi chodziło. On nie widział w oczach Cree tego, co ja, tej nutki wariactwa. Najbardziej zwracał uwagę na jego wyniki w nauce. Rudowłosy podobnie jak Jake, był naprawdę dobrym uczniem. Jednakże Cree wolał geografię i matematykę od chemii bądź biologii. To jednak nie przeszkadzało im w rozmowach na wszelkie naukowe tematy. Oboje byli dobrze poinformowani i przekazywali sobie nawzajem informacje dotyczące ich ukochanych gałęzi nauki.

Jacob i Cree nie konwersowali ze sobą często, jednak, gdy już się do tego zabierali, potrafili rozmawiać godzinami.

Siadając koło chłopaka prawie niezauważalnie uśmiechnęłam się do niego. Ten niespodziewanie odwzajemnił ten gest, ukazując swój aparat na zęby. Ponownie przeszły mnie ciarki, dlatego już nie patrzyłam w stronę brązowookiego.

Niesamowicie cieszyłam się, wychodząc z klasy.

- Wiesz, o której kończycie to posiedzenie? - zaśmiała się cicho Ivy.

- Niestety nie, pewnie późno - mruknęłam. - Nie czekajcie na mnie. Jutro gdzieś razem pójdziemy.

Przyjaciele pokiwali głowami i życzyli mi powodzenia.

W holu wszystko było już przygotowane. Krzesła, stoły, nawet przekąski. Jak co roku. Rozejrzałam się, rozpoznając wszystkie twarze.

Usiadłam przy jednym ze stolików w oczekiwaniu na rozpoczęcie zebrania.

- Cześć, Leigh. Mam nadzieję, że jesteś już zdrowa - Koło mnie usadowił się Ethan.

Wow, Ethan też?

- Hej. Tak, dawno się tak dobrze nie czułam - powiedziałam, poprawiając spadający kosmyk włosów. - Swoją drogą... Dziękuję, że przez ten cały czas byłeś ze mną w kontakcie.

Nie miałam pojęcia dlaczego, ale zarumieniłam się lekko, mówiąc te słowa.

- To była tylko głupia grypa, ale... naprawdę czas mijał mi lepiej, gdy mogłam z kimś porozmawiać i popisać - kontynuowałam.

Oczywiście oprócz Ivy i Jake'a.

- Nie musisz tłumaczyć, wszystko rozumiem - pokiwał lekko głową. - Czyli dzisiaj wolontariat, więc spotkanie odpada. A jutro?

Zrobiłam minę świadczącą o mojej niedostępności na następny dzień.

- Och, a środa?

- W środę jestem wolna - zaśmiałam się. Ta rozmowa była niemal jak gra w statki.

- Widzę, że codziennie komuś pomagasz. Kochana jesteś - Ethan uśmiechnął się.

- Coś trzeba w życiu robić - wzruszyłam, niby to od niechcenia, ramionami.

Mieliśmy zamiar z chłopakiem kontynuować rozmowę, ale przewodniczący samorządu uczniowskiego zarządził początek narady.

Wszyscy wytężaliśmy swoje mózgownice przez ponad sześć godzin. Na początku ciężko było nam znaleźć złoty środek, ale końcowo, drogą kompromisu, doszliśmy do porozumienia.

Stworzyliśmy ankietę dla uczniów szkoły, by dowiedzieć się, jak się czują w naszym liceum i z jakimi problemami się mierzą.

Przy zakładaniu nowych kółek zainteresowań i likwidowaniu tych, które poprzednio nie miały powodzenia, pomogła nam ankieta z początku roku szkolnego.

Dzięki niej, jak i naszej małej debacie nie było już koła gancarskiego i koła dotyczącego kultury średniowiecznych państw Europy, na które nikt nie uczęszczał.

Zamiast tego powstały zwyczajne zajęcia dla pasjonatów historii, warsztaty krawieckie, klub książki oraz kółko zielarskie.

Udało nam się także odpowiednio zarządzić budżetem.

Pożegnałam się z Ethanem i migiem udałam się do domu.

Jak zwykle zabrałam się do pieczenia ciasta.

- Hej, mała. Ja tylko biorę coś do jedzenia i idę do siebie - oświadczył Ollie. - Muszę trochę pozakuwać.

- Rozumiem, pilny uczniu. Powodzonka - powiedziałam, a brat w tym samym momencie pocałował mnie w czoło. - Niedługo zjesz sobie ciasto, lepiej ci wtedy pójdzie.

- Obyś miała rację - odparł i pobiegł na górę.

W bardzo dobrym humorze powędrowałam do jadłodajni. W lewej ręce trzymałam średnich rozmiarów pudełko, mieszczące kilkanaście kawałków ciasta, natomiast w prawej ręce znajdował się mój telefon. Pisałam akurat z Ethanem. Żartowaliśmy z niektórych sytuacji, które miały miejsce na spotkaniu. Dawno się tak bardzo nie uśmiechałam do komórki.

Nim się obejrzałam, byłam już na miejscu. Otworzyłam drzwi do jadłodajni i powiesiłam kurtkę na jednym z wieszaków, a po chwili schowałam telefon do kieszeni.

Już miałam zabierać się do pracy i witać się ze wszystkimi, gdy usłyszałam ten aksamitny głos.

- Cześć, Leigh - mówił do mnie Nicholas. Jednak jego ton wskazywał na lekkie zmieszanie.

Stałam w tym samym miejscu przez dłuższą chwilę, przyglądając się chłopakowi, sprawdzając, czy był to na pewno on.

Bezsprzecznie. To był Nick.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro