.3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

( 30 października, godzina 1: 48)

Rand

Dziennik, dzień 127

Widziałem ją. Codziennie ją widzę, ale to właśnie te porę dnia lubię najbardziej. Nocny klub to nie miejsce dla siedemnastolatka, ale gdy ma się odpowiednie znajomości nie stanowi to większego problemu. Co się w takich klubach robi? Nic, po prostu się siedzi, słucha jakiejś techno pseudo muzyki, chleje się na umór, rozmawia z innymi facetami, którzy mają problemy i narzeka się na swoje, po za tym, ogląda się występy pół nagich zdzir, które zarabiają na jebane narkotyki, kosmetyki i nowe szpileczki. Nie ma to jak zakręcić anoreksyjnym ciałem i słuchać wiwatujących nieudaczników i zboków, którym nie wystarcza ich żona i kochanka...!

Jednak jedna z nich...Nie, ona nie jest taka. Wiem, że nie  przeznaczyła by na takie pierdoły ciężko zarobionych pieniędzy. Ona tańczy najlepiej, tańczy z sercem i skupieniem, zawsze, nawet gdy byliśmy mali, uwielbiała tańczyć.  Szkoda, że teraz tańczy w ten sposób... Jednak ja się nie skarżę.

Codziennie wieczorem zamawiam osiem drinków. Siedzę i pije. Nie mam zamiaru patrzeć na te niewypieszczone i wiecznie łaknące czegoś szmaty. Czekam tylko na nią. Siedzę i piję, czekając na moją Tancerkę, moją Artystkę, moją "Artil". Wystarczy, że raz spojrzę w jej oczy, i od razu się gubię. Nigdy nie potrafiłem jej tego powiedzieć. Nigdy nie umiałem wyznać jej uczucie, które drzemie we mnie od lat. Kocham ją. Szkoda, że nie potrafiłem jej tego powiedzieć, zanim związałem się z Dakotą. Nie kocham jej. Nie chce z nią być, ale muszę. Jest moją przyjaciółką, nie mogę dopuścić, by znów wpadła w depresje.

Artil weszła na scenę, i w tedy się zaczęło. Patrzyłem na jej płynne, śmiałe ruchy bez najmniejszego drgnięcia.  Nie chciałem się ruszyć, nie chciałem mrugnąć. Hipnotyzowała mnie. W dodatku, miałem wrażenie, że pomimo, iż ani razu na mnie nie spojrzała, tańczyła tylko dla mnie. Przyznam, podniecała mnie, choć to nie jest najważniejsze, praktycznie każdy tak miał. Kiedy skończyła swój występ, wyszedłem. Przychodzę tu tylko dla niej...


Znów oberwałem za upicie się. To niedorzeczne, moja matka codziennie przychodzi pijana, i jakoś ode mnie nie obrywa. Ja, jak przychodzę nachlany to od razu wielka afera. Kiedy będę miał osiemnastkę, spokojnie się wyprowadzę i opuszczę te dwójkę. Mam ich dość. 

Dobra, kończę na dziś. Zaraz muszę iść do Dakoty, mając w głowie wizje wspaniale tańczącej na rurze Artil. Może po drodze uda mi się jeszcze coś wypić...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro