Student

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obserwowała go od dłuższego czasu, mając nadzieję, że się nie zorientuje. Fakt, że byli w jednej klasie, a ona siedziała w ławce po jego prawej stronie tylko jej to ułatwiał. Dodatkowo, na lekcjach brunet zdawał się ignorować praktycznie wszystkich, a niekiedy nawet ucinał sobie drzemki. Problemem był tylko jego hałaśliwy przyjaciel, który zdawał się zauważać ukradkowe spojrzenia, jakie dziewczyna posyłała w stronę czarnowłosego.

- Takani do tablicy - powiedział nauczyciel, a dziewczyna podniosła wzrok znad notatek i spojrzała w kierunku nauczyciela. Powoli wstała i ruszyła ku zadaniu z matematyki zapisanemu na tablicy. W międzyczasie zerknęła na czarnowłosego chłopaka, jednak ten nie zwracał na nic uwagi, oprócz swojego zeszytu oczywiście. Chwyciła w dłoń białą kredę, która praktycznie od razu ubrudziła jej palce i przyjrzała się zadaniu, następnie powoli zaczęła kreślić coraz to nowe wzory i rozwiązania, starając się nie popełnić żadnego błędu, aż w końcu skończyła. Nauczyciel przyjrzał się wszystkiemu, uważnie śledząc każdą liczbę i powiedział:

- Dobrze, możesz usiąść. Miura twoja kolej. - W klasie rozniósł się głośny jęk, na co kilka osób zareagowało śmiechem. Megumi odeszła od tablicy, robiąc miejsce zrozpaczonej koleżance i na nowo zerkając w stronę chłopaka usiadła na swoim miejscu. Ten znudzonym wzrokiem wędrował od tablicy do swojego zeszytu, sprawdzając poprawność swojego rozwiązania z tym zapisanym przez białowłosą. Zdawał się zupełnie ignorować śmiechy rozbrzmiewające w sali, które z każdym rozpaczliwym jękiem i westchnieniem ze strony Miury, nabierały na sile. Dalsze poczynania dziewczyny przy tablicy zostały przerwane przez dzwonek, co uchroniło ją od sromotnej klęski, na oczach reszty trzecioklasistów.

- Megumi-chan! Musisz mi pomóc! - krzyknęła nastolatka, podbiegając do grzebiącej w torbie Takani. Jej brzoskwiniowe włosy zawinięte w delikatne sprężynki kołysały się tuż przy jej brodzie, a rozszerzone zielone oczy wpatrywały się błagalnie w siedzącą dziewczynę. Złączyła dłonie przed sobą i nachyliła prawie stykając się z nią nosem. - Ucz mnie matematyki! Proszę! - wypaliła w końcu, a Megumi prawie zachłysnęła się powietrzem.

- J-ja? Uczyć? Ciebie?

- Tak! - powiedziała, kiwając głową z przymkniętymi oczami.

- Wybacz Etsu-chan, ale nie umiem uczyć - odpowiedziała i ukradkiem zerknęła na osobnika za plecami koleżanki, który leżał z czołem przyciśniętym do blatu ławki. - Poza tym nigdy tego nie robiłam, a nie chce marnować twojego czasu.

- Tym się nie przejmuj - powiedziała i machnęła dłonią. - Zgódź się, proszę. Jesteś moją ostatnią szansą, a Kakeru-sensei nie pozwoli mi iść na praktyki, dopóki nie zaliczę testu z tego działu.

- No dobrze - westchnęła i wyjęła z torby szkolnej podręcznik na następną lekcję.

- Jesteś wielka! - krzyknęła, zwracając uwagę kilku uczniów i przytuliła do siebie zaskoczoną dziewczynę, prawie zrzucając ją z krzesła.
- Więc, kiedy pasuje ci, żeby się spotkać?

- Może jutro po lekcjach? - spytała, uwalniając się z rąk Miury.

- Tak jest! - powiedziała i zasalutowała z dłonią przy głowie, a następnie zaśmiała się szczerze, ukazując rząd białych zębów. Etsu zdaniem wielu była bardzo ładna, choć i tak najbardziej Megumi zazdrościła jej otwartości i pewności siebie, którą ta wręcz tryskała. Nadawała się idealnie do tego, by nieść pomoc z uśmiechem na twarzy i cisnącymi się na usta słowami „będzie dobrze". Nawet jej umiejetność, dzięki której paraliżowała na kilka minut dotykiem, była w sam raz. Takani mogła tylko pomarzyć o czymś takim. Nie była równie przebojowa, co jej rówieśniczka, a tym bardziej nie tak pewna siebie jak Miura. Co prawda miała silną zdolność, jaką było tworzenie portali, jednak ciężko pracowała nad tym, żeby była ona na takim stopniu, jakim jest obecnie. Gdyby nie pomoc ze strony brata, który był już zawodowym bohaterem i pracował w Kioto, zapewne nie kontrolowałyby jej tak dobrze jak teraz. Zaledwie trzy lata temu mogła otwierać tylko jedno przejście i to w dodatku odległości paru kilometrów, a teraz kilka naraz nawet między kontynentami. Jednak im dalej miała podróżować tym mniej przejść mogła stworzyć. - Myślałaś już nad walentynkami? - spytała, a białowłosej natychmiast na myśl nasunął się Aizawa, ale zaraz potem zniknął równie szybko. W końcu nie mogła być w nim zakochana, ani nawet zauroczona, po prostu wydawał się jej być na swój sposób interesujący. Wyróżniał się na tle innych przede wszystkim swoim zachowaniem. Większość osób na tym profilu była znacznie bardziej kontaktowa niż on, a jednak utrzymywał się na wysokim miejscu w klasie, jeśli chodzi o naukę i zajęcia z bohaterstwa.
Uczniowie zdający na ten profil wybrali go, aby w przyszłości zostać bohaterami i móc ochronić słabszych. Jednakże tak było tylko w teorii, prawdziwe pobudki były znane tylko samym studentom. Jedni chcieli się dostać, aby pomagać innym, drudzy by zdobyć pieniądze, jeszcze inni, aby zyskać sławę. Powodów było mnóstwo i każdy kolejny dawał dziewczynie szersze pole do lepszego poznania danej osoby i możliwość skategoryzowania.

Brunet był wyjątkiem. Nigdy nie mówił, dlaczego chce zostać bohaterem, a tym bardziej nie tłumaczył się ze swoich decyzji. Nie znała jego pobudek, marzeń, czy chociażby planów, zupełnie, jakby przez trzy lata liceum chodziła do klasy z kimś obcym. Nawet jego pseudonim został wymyślony przez kogoś innego. Nie przykładał do niczego większej wagi, a jednak był naprawdę dobry w tym co robi. Może i nie uśmiechał się promiennie, ratując ludzi, ale był na tyle zdolny i silny, by pokonywać najlepszych w klasie. Dosłownie każdy, kto opierał się tylko na swojej umiejętności przegrywał z kretesem w starciu z nim, gdyż brunet potrafił wymazywać zdolności. Dlatego tuż po pierwszym roku Megumi zaczęła trenować walkę wręcz i posługiwanie się nożami, które odkąd dostali kostiumy zawsze miała ukryte pod płaszczem. Nie chciała z nim przegrać i nie wiedziała dlaczego tak bardzo jej na tym zależało, ale pragnęła kiedyś móc stanąć z nim na równi.

- Nie.

- Z Mei-chan i Tomomi-chan myślałyśmy nad zrobieniem klasowych Walentynek, żeby każdy chłopak dostał czekoladki. Oczywiście to by były takie oficjalne od wszystkich dziewczyn - powiedziała szeptem, zerkając na boki, czy jakikolwiek chłopak ich nie podsłuchuje.

- Dobry pomysł - powiedziała, kiwając głową.

- Więc spotykamy się wszystkie 13 lutego u mnie i robimy czekoladki. Wyślę ci jeszcze dokładną godzinę, bo nie wiem kiedy moja mama będzie wychodzić do pracy, a zawsze marudzi, że jest za głośno.

- Okej - powiedziała równo z dzwonkiem.

•••

Płatki śniegu powoli opadały na ulice Musutafu i wirowały z każdym powiewem wiatru. Megumi zadrżała, kiedy pojedyncze śnieżynki dostały się jej za kołnierz puchowej kurtki. Wyjęła z kieszeni telefon i spojrzała na zegarek, miała jeszcze piętnaście minut do odjazdu pociągu.

- Chyba coś zgubiłaś - odezwał się głos za nią, a ona podskoczyła i omal nie wypuściła komórki z dłoni. Odwróciła się na pięcie i napotkała znudzone czarne oczy i takiego samego koloru włosy, za którymi ostatnio nazbyt często wodziła wzrokiem. Zdezorientowana spojrzała na wyciągniętą w jej kierunku rękę, w której trzymał jedną rękawiczkę, po czym ze zmarszczonymi brwiami odszukała w swojej kieszeni drugą.

- Dziękuje, musiała mi wypaść, jak wyciągałam telefon - powiedziała i zabrała zgubę, po czym schowała do kieszeni. Zapadła niezręczna cisza, przez co Megumi jeszcze bardziej się zestresowała. Nie była przygotowana na tak niespodziewane spotkanie, ale w głębi duszy cieszyła się z niego, w końcu miała okazję do rozmowy z nim i chociaż minimalnego poznania go. - Też idziesz w stronę metra? - spytała, na co Aizawa przytaknął. Miał na sobie szarą zimową kurtkę i czarny szalik, a jego przydługie włosy zdawały się być oblepione śniegiem. Ruszyli razem przed siebie, jednak żadne z nich się nie odzywało, Takani czuła się przez to zdenerwowana, a chłopak zdawał się nic sobie z tego nie robić. Nie lubiła niezręcznej ciszy i prawie zawsze starała się z niej wybrnąć, ale tym razem brakowało jej języka w gębie.
- Jak ci poszedł sprawdzian z angielskiego? - spytała po kilku minutach, licząc na jakąkolwiek dłuższą rozmowę.

- Dobrze - odpowiedział tylko, a dziewczyna miała ochotę jęknąć. W końcu czego mogła się spodziewać po takim mruku? Że zapyta ją o jej wynik? Albo rozpocznie kolejną pogawędkę? Złudne nadzieje. Rzadko kiedy się odzywał, a jak już to robił to zazwyczaj rozmawiał z Hizashim.

Szli dalej, starając się utrzymać w pionie na oblodzonej powierzchni chodnika, wiatr wiał im w oczy, przez co dziewczyna wyżej podciągnęła szalik, zakrywając swój nos. Wsadziła zmarznięte ręce do kieszeni i pochyliła się, przymrużając oczy. Schodzili akurat po schodach, kiedy noga jasnowłosej osunęła się, a ona sama poleciała do tylu. Nie zdążyła nawet wyjąć rąk z kieszeni, żeby zamortyzować upadek, więc jedyne, na co czekała, to nieprzyjemne spotkanie z betonowymi stopniami. Tak się jednak nie wydarzyło, bo uratował ją brunet, chwytając za poły kurtki. Jednym ruchem postawił ją do pionu i przyjrzał się zaskoczonej twarzy Megumi. Jej policzki pokrywał szkarłat, a rozszerzone różowe oczy wpatrywały się w jego beznamiętną twarz.

- D-dziękuje - powiedziała, po czym Shota odsunął się i ruszył w dół schodów.

- Idziesz? - spytał i odwrócił głowę, kiedy zauważył, że dziewczyna nie ruszyła się o krok.

- Tak - szepnęła, choć tak naprawdę czuła jakby jej nogi przymarzły do podłoża. Zaskoczył ją, przez co jej zainteresowanie jego osobą znów wzrosło. Słyszała jak jej serce bije z każdym krokiem stawianym w stronę bruneta, jednak zignorowała je, tak samo jak krew szumiącą w uszach i dziwny ucisk w okolicy serca. Nie odzywała się praktycznie do czasu ich rozdzielenia, bo jak się okazało jadą w dwóch przeciwnych kierunkach.

Z mętlikiem w głowie zdjęła plecak i trzymając go w jednej ręce weszła do pociągu, chwytając się wolnej poręczy. Nie wiedziała nadal, co myśleć o Aizawie, bo zwyczajnie to przypadkowe spotkanie było za krótkie. Jednak z całą pewnością zrobiła na nim piorunujące wrażenie. Trzecioklasistka najlepszej szkoły średniej dla bohaterów na świecie, nie mogąca sobie poradzić ze zwykłym oblodzeniem na schodach. Nic tylko czekać, aż zacznie pracować w swoim zawodzie. Z jednej strony wystarczyłoby, żeby użyła swojej zdolności, a zaledwie po kilku sekundach byłaby w środku swojego domu. Z drugiej natomiast nie powinna używać  umiejętności na swoją korzyść, poza tym nie chciała przez przypadek wpaść na matkę, która wychodziłaby do pracy na drugą zmianę.

Odkąd Megumi oznajmiła jej, że zamierza iść w ślady brata ich relacje znacznie się pogorszyły. Dużą rolę odegrał w tym wypadek, który miał miejsce zaledwie trzy lata temu, niedługo przed jej egzaminami wstępnymi do U.A.. W tamtym czasie jej brat akurat kończył szkołę i odbywał praktyki u jednego z bohaterów. Niewiadomo było dokładnie, jak to się wydarzyło, ale z konwoju uciekł jeden ze złoczyńców, który akurat tamtego dnia był przewożony na rozprawę sądową. Był on w pełni świadom tego, że prędzej czy później zostanie złapany, jednak jak się potem okazało, chciał po prostu przełożyć datę rozprawy, w tym celu zaatakował przechodniów. Yasunari, będąc na patrolu zobaczył go jako pierwszy i po powiadomieniu reszty, sam rozpoczął operację pochwycenia go. Skończyło się na poważnej ranie brzucha i usunięciu śledziony, oprócz tego jedno złamanie i mocne obtłuczenia na całym ciele. Od tamtego czasu matka Megumi starała się za wszelką cenę zmusić jej brata do zmiany pracy, a po usłyszeniu decyzji córki o wyborze liceum i profilu, rozpoczęła bezsensowną próbę odwiedzenia ją od tego pomysłu. Ani jedno, ani drugie jej nie wyszło, stąd częste kłótnie.

Po cichu otworzyła drzwi mieszkania i chwilę nasłuchiwała, kiedy nie usłyszała nic, odetchnęła z ulgą. Zamknęła za sobą drzwi i po zdjęciu kurtki i butów ruszyła do niewielkiego pokoju należącego do niej. Praktycznie od razu po wejściu rzuciła się na łóżko i wtuliła w zimną pościel. Była strasznie zmęczona po całym dniu w szkole i marzyła, żeby pójść spać. Niestety nie mogła sobie na to pozwolić, bo czekała na nią praca domowa i nauka na jutro. Z głośnym jękiem podniosła się i biorąc swoje rzeczy z szafy, ruszyła do łazienki, żeby wziąć prysznic. Został niecały miesiąc szkoły i egzaminy, a potem już tylko oddawanie się w pełni pracy bohaterki.

•••

- Kupiłaś te naklejki? - zawołała Miura z kuchni, z której raz po raz dochodziły głośne śmiechy. Megumi zdjęła zimowe buty i przeszła do średniej wielkości, jasnego pomieszczenia pełnego nastolatek.

- Tak, mam wszystko - powiedziała i odłożyła pełną reklamówkę na kuchenny blat. Etsu zajrzała do środka i wyjęła kilka rodzajów walentynkowych dekoracji cukierniczych i naklejki w kształcie serduszek.

- Jeju! Jakie one są urocze! - krzyknęła i odwróciła się, żeby pokazać je koleżankom z klasy.

- Musimy ustalić tylko, jak je im rozdamy - odezwała się Mei, wskazując ręką na dopiero zrobione czekoladki.

- Też prawda - mruknęła Miura i zastanowiła się.

- Mamy piętnastu chłopaków w klasie, a nas jest pięć, więc wychodzi równo po trzech na głowę - powiedziała Megumi i rozłożyła puste pudełka na stole.

- Bingo! - krzyknęła Etsu. - Mamy cztery rzędy po pięć ławek, każda z nas wybierze jeden i po kłopocie - powiedziała i klasnęła radośnie w dłonie.

- Okej, tylko która bierze który? - spytała siedząca dotąd cicho Yasu.

- Siedzisz w drugim rzędzie, prawda?

- Tak.

- Więc bierzesz swój rząd.

- Tylko, że ja i Mei siedzimy w tym samym - wtrąciła Tomomi, pakując czekoladki do pudełek.

- To i tak został wam tylko rząd trzeci i czwarty - wzruszyła ramionami Miura, po czym zabrała się za ozdabianie swoich trzech pudełek ze słodyczami. Megumi serce zabiło mocniej na wieść, że to ona ma wręczyć czekoladki brunetowi. Nie wiedziała czemu tak się tym stresowała, w końcu miał to być gest od wszystkich dziewczyn z klasy, nie żaden prywatny podarunek. Zignorowała przyjemne ciepło, które zagościło w jej sercu na samą myśl o jutrzejszym dniu i z nową energią wzięła się do pracy.

- Jeny, już tak późno?! - krzyknęła blondwłosa Mei i pośpiesznie zaczęła pakować swoje pudełka do plecaka. - Tata mnie zabije!

- Za dwadzieścia minut mamy pociąg, więc poczekaj chwilę to wrócimy razem - powiedziała Tomomi, próbując zawiązać równą kokardę, jednak długie szpony jej to uniemożliwiały. Od ponad dziesięciu minut zmagała się z przeklętym materiałem, który za nic nie chciał się ułożyć tak jak powinien. Przez ciągłe gniecenie pojawiły się na nim zagięcia, co nie wyglądało estetycznie, a tym bardziej ładnie. - Nareszcie! - krzyknęła, unosząc w górę obie ręce w geście zwycięstwa. Rozprostowała palce i potrząsnęła dłońmi, chcąc pozbyć się nieznośnego uczucia odrętwienia. Jednak nie trwało to długo, bo stojąca za nią Mei wskazała jej zegarek na ścianie, co spowodowało szybkim pakowaniem czekoladek do plecaka.

- Że też ich nie obcinasz - mruknęła Miura, kładąc głowę na dłoni wspartej na łokciu.- I tak używasz echolokacji.

- Próbowałam, ale zajmuje to za dużo czasu i pracy, żeby mi się to opłacało - odpowiedziała, przyglądając się swojej stałej indywidualności, której nigdy nie schowa. - Poza tym bardzo szybko odrastają.

- Zadzwońcie do mnie rano i przypomnijcie, żebym wzięła paczki, bo pewnie znowu będę musiała odprowadzić Fuji do przedszkola - powiedziała Mei, po czym razem z Tomomi pożegnały się i wybiegły w stronę metra.

- Też już będę szła. - Megumi złożyła paczuszki w równy stosik i włożyła do materiałowej torby. - Kiedy im to damy?

- Chyba najlepiej będzie na jednej z przerw. Wymyślę coś żeby zostali i wtedy - powiedziała i uśmiechnęła się. - Odprowadzić cię na przystanek?

- Wrócę portalem, bo już późno. - Była to doskonała wymówka, bo tak naprawdę nie miała najmniejszej ochoty przemierzać ciemnymi uliczkami, w których Bóg jeden wie co czyha. Wiedziała, że za ponad miesiąc takie miejsca będą częścią jej pracy, jednak dopóki nie zdała egzaminów końcowych chciała ich unikać jak najbardziej. Poszła do przedpokoju i w ręce zabrała swoją kurtkę i buty, następnie pożegnała się z Etsu i Yasu, po czym weszła w iskrzącą mgłę, która natychmiast przeniosła ją do małego korytarzyka w jej domu.

Odwiesiła kurtkę na haczyk przy drzwiach i odłożyła zimowe buty na półkę, po czym ruszyła na palcach w stronę swojego pokoju. Nie chciała, żeby jej matką ją usłyszała, dlatego starała się nie wydobyć żadnego dźwięku.

- Gdzie byłaś? - spytała kobieta, opierając się
o futrynę tym samym niszcząc plany Megumi o niezauważalnym przedostaniu się do bezpiecznego łóżka.

- U Etsu- chan - mruknęła, przystając i spoglądając na białowłosą kobietę.

- O tej godzinie?

- Robiłyśmy czekoladki na walentynki - wzruszyła ramionami, nie będąc świadomą jak bardzo zaskoczyła tym zdaniem matkę.

- Czyli, że ty...- zaczęła, jednak nie wiedziała jak dalszą część ubrać w słowa. Wiedziała, że czekoladki wręczane na walentynki są oznaką uczuć względem drugiej osoby, a także, że dziewczyny, a nawet kobiety muszą czekać do „Białego dnia", żeby przekonać się, czy sympatia odwzajemnia uczucia. Tym bardziej wiedziała, że dużą część z nich czeka ogromny zawód. - Masz chłopaka? Albo sympatię?

- C-co?! N-nie! Mamo! - krzyknęła zmieszana nastolatka, a na jej policzkach wykwitły spore rumieńce.

- To skąd...

- To od wszystkich dziewczyn z klasy. Zwykła uprzejmość. - Sprostowała to aż nazbyt szybko, co zdziwiło jej matkę. - Każda z nas zrobiła po trzy pudełka czekoladek, żeby wyszło po równo.

- Czyli, że w nikim się nie zadurzyłaś? - spytała i uśmiechnęła się lekko na widok reakcji córki.

- Nie! - krzyknęła, ale kiedy zobaczyła uśmiech rodzicielki zrzedła jej mina. - Idę się położyć - mruknęła i ruszyła do swojego pokoju, żeby zanurzyć rozpaloną twarz w zimnej pościeli. Zdecydowanie jej matka była zbyt bezpośrednia i miała zero wyczucia. Możliwe, że było to spowodowane rozwodem dobrych kilka lat temu i unikaniem tematu o płci przeciwnej, jednak prawda była taka, że do kobiety nie docierało, że jej córka ma już osiemnaście lat. Megumi była zła na nią za takie insynuacje, ale ścisk w klatce piersiowej i ciepło rozchodzące się po kościach razem ze zdenerwowaniem sprawił, że białowłosa zaczęła podejrzewać, że kobieta mogła mieć trochę racji.

Miała ochotę głośno się zaśmiać, w końcu ona zadurzona w kimkolwiek? To brzmiało jak oksymoron sam w sobie. Nigdy nie miała chłopaka, a jej jedyne zauroczenie miało miejsce w pierwszej klasie gimnazjum i to w trzecioklasiście, który był zdecydowanie najprzystojniejszym chłopakiem w szkole i szalały za nim prawie wszystkie dziewczyny z rocznika. Cały jego urok zniknął w momencie, kiedy dotarły do niej wszelkie plotki o nim i nawet jak starała się w nie nie wierzyć, to zmieniły one perspektywę patrzenia na niego. Nie był już idealnym chłopcem o rysach samego Boga, które prawdopodobnie były jego indywidualnością. Stał się zwykłym nastolatkiem ze szkoły, który o wiele bardziej interesował się płcią męską, niżeli dziewczynami.

Ale skoro już się zauroczyła, to pozostawało pytanie, w kim? Nie miała wielu znajomych poza klasą, dlatego zakres poszukiwań zmniejszył się do piętnastu osób, które niestety odrzucała po kolei. Zawahała się jedynie przy niebieskowłosym Takao, z którym utrzymywała dosyć bliskie kontakty z racji tego, że kolegowali się od gimnazjum. Serce zadrżało jej, jednak było to nic w porównaniu do szybkiego galopu, jakie wykonało na myśl o wiecznie zmęczonym brunecie. Aizawie Shota.

- O nie - szepnęła, a jej głos rozniósł się po pokoju. Zerwała się z pozycji leżącej i usiadła na skraju łóżka. Wszystko zaczynało się układać w całość i coś czego sama wcześniej nie rozumiała nabierało sensu. Wodziła za nim wzrokiem nie dlatego, że wydawał jej się dziwny, tylko z powodu jego wyróżniania się na tle klasy. Zwyczajnie się w nim zauroczyła. Nie mogła sobie tylko wyjaśnić, dlaczego akurat on? W końcu w klasie było sporo chłopców, którzy niedość, że byli świetnymi uczniami, to pochodzili z dobrych rodzin. Wielu z pod względem wyglądu przewyższało Shotę, który zdawał się być przeciętny.

Spojrzała na zdjęcie klasowe zawieszone na korkowej tablicy, tuż obok karteczki z datą testu i odszukała wzrokiem czarnowłosego. Wydawał się być ciemną plamą na tle kolorowych uczniów, jednak było w tym coś wyjątkowego. Nie przebierał się w krzykliwe stroje dla samego wyglądu, bo zwyczajnie mu na tym nie zależało. Chciał się stać bohaterem bez różnobarwnej otoczki wokół siebie i zwracania uwagi mediów. Wolał stać w cieniu innych byleby być herosem, żeby pewnego dnia ocalić życie choć jednej osobie, bądź powstrzymać kogoś przed czynieniem zła.

- Czemu sobie to zrobiłam? - jęknęła i na powrót opadła na pościel. Przez bite trzy lata nic, żeby miesiąc przed zakończeniem uświadomić sobie coś tak istotnego. Zostało niewiele ponad trzydzieści dni, po których każde z nich rozejdzie się w swoją stronę, aby służyć ludziom. Istniało małe prawdopodobieństwo, że dostaną się do jednej agencji, gdyż zwyczajnie to pro-herosi decydują o wszystkim i to oni dobierają pod swoje standardy i upodobania, uczniów, którzy ukończyli szkołę. Dlatego teraz zamiast się cieszyć i ekscytować jutrem, czuła potworny ból, który zdawał się paraliżować całe jej ciało.

Powstrzymała łzy i podniosła się, po czym wzięła swoją piżamę i ruszyła pod prysznic. Łudziła się, że gorąca woda zmyje z niej bolesny zawód i smutek, jednak się to nie sprawdziło.

•••

Siedziała w klasie i gorączkowo stukała paznokciami o blat, rozglądając się na boki. Za dosłownie dwie minuty powinna zacząć się pierwsza lekcja, a Aizawy, jak nie było, tak nie ma. Akurat w tak ważny dla niej dzień, kiedy uświadomiła sobie wszystko, on zwyczajnie nie przyszedł. Zrezygnowana oparła się czołem o blat ławki i przygryzła wargę. Czuła się, jakby szła przez całe życie pod wiatr, który wyciskał z jej oczu słone łzy i nieprzyjemnie chłostał twarz ostrymi podmuchami. Jednym z takich podmuchów była dla Megumi nieobecność bruneta w święto zakochanych.

Pragnęła ujrzeć go, wchodzącego przez ogromne drzwi do sali. Chciała upewnić się, czy jej myśli podążały we właściwym torze, sugerując, że za jej rozkojarzeniem stoi nieznane jej dotąd uczucie do chłopaka. Jednak przez połowę lekcji go nie było i wyglądało na to, że nie będzie. Poczuła ogromny zawód i ukłucie w sercu, które nie pozwoliły jej na szczere uśmiechy podczas składania życzeń prze Etsu. Trzymając w ręku dwa z trzech opakowań powolnym krokiem podeszła do bardzo wysokiego Shina, który na jej widok wstał od swojej ławki i stanął przed nią. Uśmiechnęła się delikatnie i złożyła mu życzenia, a następnie wręczyła ozdobione pudełko z łakociami. Chłopak podziękował za masę pracy, którą w to włożyła i pamięć, po czym usiadł na swoim miejscu.

Kolejne opakowanie musiała wręczyć przyjacielowi bruneta - Hizashiemu Yamadzie - który z krzykiem radości poderwał się do góry, kiedy zauważył idącą w jego stronę białowłosą. Wyrecytowała praktycznie z automatu życzenia i trzymając czekoladki w dwóch dłoniach, podała mu je. Z ogromnym uśmiechem na twarzy i zabawną gestykulacją zabrał pudełko i podziękował. Kiedy zadzwonił dzwonek, a ona odeszła od jego ławki i ruszyła w stronę swojej, uśmiech zszedł jej z twarzy na widok jednego opakowania, leżącego na jej blacie.
Zrezygnowana usiadła i przyjrzała się kolorowemu papierowi otaczającemu zawartość. Z krótkiej zadumy wyrwała ją lecąca w jej stronę papierowa kulka, która odbiła się od jej głowy i upadła na ziemię. Zaskoczona odwróciła głowę w lewą stronę, skąd nastąpił rzut i zobaczyła machającego blondyna, który wskazywał palcem na pomiętą u jej stóp kartkę. Ze zmarszczonymi czołem zabrała ją, kiedy akurat nauczyciel odwrócił się plecami i z cichym szelestem rozłożyła. Na papierze koślawym pismem był napisany nieznany jej adres, a tuż pod nim notka:

Tam go znajdziesz.

Białowłosa wytrzeszczyła oczy i ponownie przeczytała wszystko, następnie odwróciła głowę w kierunku Hizashiego i podniosła jedną brew. Ten przewrócił oczami i jednym ruchem wyrwał kolejną kartkę z zeszytu, po czym gorączkowo zaczął na niej pisać. Kiedy zauważył, że nauczyciel nie patrzy zmiął ją w kulkę i rzucił, trafiając dziewczynę w oko. Megumi miała ochotę syknąć z bólu, jednak powstrzymała się i rzuciła gniewnym spojrzeniem w blondyna, który omal nie gotował się ze śmiechu. Ledwo powstrzymywał się przed ryknięciem na głos i zapewne stałym ogłuszeniem połowy klasy łącznie z rozeźloną białowłosą.

Potarła piekącą powiekę i butem przesunęła leżącą na podłodze kulkę do siebie.

To adres Aizawy. Te czekoladki pewnie są dla niego, a szkoda by było, gdyby ich nie dostał przez chorobę.

Serce zabiło mocniej w jej piersi, a na policzkach wykwitł ledwo zauważalny rumieniec. Miała jego adres i mogła przyjść do jego domu wręczyć mu czekoladki osobiście, a może nawet dłużej porozmawiać. Spojrzała znów na zadowolonego chłopaka, który mrugnął do niej porozumiewawczo i się uśmiechnął. Więc on już wiedział. Mina mu zrzedła, kiedy usłyszał:

- Yamada jeszcze jedna karteczka, a wyfruniesz z tej sali.

•••

Gorączkowo patrzyła na mapę w telefonie i śledziła małą wskazówkę, informującą o jej odległości od miejsca docelowego, jakim był blok Aizawy. Nerwowo przebierała nogami w autobusie i zaciskała palce na ramieniu szkolnej torby. Miała wrażenie, że w klatce piersiowej ma uwięzionego małego ptaka, który co rusz pragnie się uwolnić, jednak było to tylko jej serce. Pomimo dużego chłodu Megumi czuła, jak robi się jej duszno, a dłonie zaczynają się pocić. Dopiero chłodne powietrze ma przystanku, na którym wysiadła trochę ją orzeźwiło. Musiała przyznać, że brunet mieszkał daleko od szkoły i żeby dostać się do jego domu musiała najpierw wsiąść w pociąg, a potem w autobus, a i tak został jeszcze kawałek do przejścia.

Słońce praktycznie zaszło, choć było dopiero późne popołudnie, dlatego szybkim krokiem zaczęła pokonywać chodnik. W końcu, kiedy dotarła pod drzwi mieszkania w bloku zawahała się. Naszły ją nowe, natrętne myśli, które sprawiały, że jej klatka piersiowa robiła się cięższa. Odliczyła do dziesięciu i nacisnęła dzwonek. Stojąc na wycieraczce sekundy dłużyły się jej i miała wrażenie, że jeszcze chwila, a zemdleje ze zdenerwowania. Dopiero zgrzyt zamka sprawił, że omal nie zachłysnęła się powietrzem. W progu stał brunet i tak jak mówił Hizashi wyglądał na chorego. Jednak w jego przypadku była to zaledwie niewielka zmiana. Zawsze był blady, a jego oczy wydawały się być wiecznie podkrążone i podpuchnięte przez niewyspanie, jedyną różnicą był czerwony nos, którym co chwila siąkał.

- Tak? - Zdziwił się, widząc w progu Megumi i na chwilę jego oczy stały się większe.

- Umm...Hej - zaczęła, ale przerwała, czując pustkę w głowie. Po raz kolejny nie wiedziała co powiedzieć. Żałowała, że wcześniej sobie tego nie ustaliła, bo teraz stała, jak kompletna idiotka pośrodku korytarza. - Przyniosłam ci lekcje z dzisiaj - powiedziała pierwsze, co przyszło jej do głowy, na co chłopak skinął i wpuścił ją do środka. Ubrany był w ciemne dresy i bluzę, włosy miał związane z tyłu, choć były za krótkie na to, przez co większość i tak się wydostała i opadła mu na twarz.

- Skąd masz mój adres? - spytał, kiedy dziewczyna zdejmowała buty i kurtkę.

- Hizashi-kun mi dał i powiedział, żebym przyszła ci dać notatki - wzruszyła ramionami, chcąc wyjść na w pełni zrelaksowaną. Kłamała jak z nut, w dodatku zaraz mogło wyjść na jaw, że blondyn już wysłał mu materiały albo co gorsza był tu przed nią. Jej opanowana twarz w zupełności nie pasowała do chaosu dziejącego się w jej głowie i sercu. Czuła ucisk w żołądku, a jej wnętrzności wywróciły się do góry nogami, sprawiając, że mózg z pewnością przestał z nią współpracować.

- Rozumiem - mruknął. - Dziwne, że mi nie powiedział. - Poprowadził ją niewielkim korytarzem, pytając się w międzyczasie czy ma ochotę na coś do picia, a nawet jedzenia. Megumi zaprzeczyła, bo zwyczajnie była pewna, że nie przełknie nic.

Pokój Aizawy pozbawiony był jakichkolwiek ozdób, przez co wydawał się być trochę pusty. Pierwszym co zwróciło jej uwagę było rozkopane łóżko, w którym zapewne przebywał zanim przyszła i mu przeszkodziła.

- Tu są wszystkie zeszyty - powiedziała i zaczęła wykładać pojedyncze z nich na stosik. Skrzętnie omijała sporawe pudełko czekoladek, które teraz wydawało się być niebywale ciężkie.
- Jeśli nie mógłbyś się doczytać, to napisz do mnie albo zadzwoń. Zapiszę ci swój numer
- powiedziała i odwróciła się do niego plecami, szukając wolnej kartki. Nie chciała, żeby zauważył, jak się triumfalnie uśmiecha sama do siebie za tak genialny pomysł. Wystarczyłoby żeby raz dał jej znać, a ona byłaby bogatsza o jego numer.

Punkt dla Megumi.

- Potrafię odczytać hieroglify Hizashiego i wątpię, żebyś pisała gorzej niż on. Wątpię, żeby ktokolwiek pisał gorzej niż on - mruknął i usiadł na swoim łóżku. Białowłosa zamarła z długopisem w ręce i spojrzała na zapisaną karteczkę z irytacją. Minus jeden punkt dla niej, wiec wychodzi równe zero. Westchnęła i odłożyła kartkę na zeszyty, po czym odwróciła się do niego. Wyglądał, jakby usypiał na siedząco, dlatego, zbierając całą odwagę i chęci stanęła naprzeciwko niego, zwracając jego uwagę i odszukała ręką pudełko. Chwyciła je w obie dłonie i schylając się lekko ku siedzącemu Aizawie, wyciągnęła je na dwóch dłoniach.

- Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek - powiedziała cicho i wyprostowała się, kiedy chłopak zabrał prezent. Jego mina mówiła sama za siebie, był zdziwiony, a może nawet zszokowany. Wpatrywał się w pudełko, jakby na nim wypisane było wyjaśnienie wszystkiego, co miało miejsce przed chwilą.

- Dziękuje - wydusił z siebie i zakaszlał. Megumi stała jak zamrożona i przyglądała się mu w oczekiwaniu. Wcześniej nie wiedziała, jakiej reakcji mogłaby się spodziewać, jednak miała cichą nadzieję, że będzie pozytywnie zaskoczony, może nawet ucieszony. Tymczasem zdawałoby się, że nie dociera do niego, co się właśnie stało.

- B-będę już szła - powiedziała i ruszyła ku przedpokoju. Aizawa cicho podążał za nią i nie odezwał się do czasu jej przejścia przez próg.

- Dzięki za notatki i...prezent - powiedział, na co dziewczyna tylko lekko się uśmiechnęła i zeszła w dół po schodach. Nawet gdyby chciała, nie zdołałaby wydusić z siebie słowa z powodu papki w głowie. Prawie nie zauważyła hałaśliwego jasnowłosego przy wejściu, który zmierzał w stronę mieszkania bruneta. Nie skomentował rumieńców Megumi i rozkojarzenia.

Jakie było jego zdziwienie, kiedy po wejściu dowiedział się, że Aizawa ma już notatki od dziewczyny i to z jego prośby, której nigdy nie powiedział.

•••

Równy miesiąc później tysiące dziewcząt w Japonii miało się przekonać o uczuciach ich wybranków względem ich samych. „Biały dzień" był albo świętem radości, albo zawodu z powodu odrzucenia. Mnóstwo dziewczyn oczekiwało podarunku od obdarowanych w walentynki mężczyzn i tym samym potwierdzenia uczuć. Od samego rana w trzeciej klasie liceum U.A. pomiędzy pięcioma dziewczynami aż wrzało. Najświeższe plotki prosto od Miury wzbudzały w słuchaczach albo rozmarzone westchnienie, albo pomruk zrozumienia, w końcu jeszcze przed pierwszą lekcją na korytarzach akademii rozgrywały się sceny niczym z kinowych romansów, bądź dramatów. Etsu była niczym dawka porannych wiadomości z życia szkoły, w jakiś magiczny sposób zawsze wiedziała kto, gdzie i kiedy.

- Jeny, jak w ogóle można powiedzieć coś takiego dziewczynie?! - oburzyła się Mei po usłyszeniu historii odrzucenia dziewczyny z drugiej klasy i poprawiła blond włosy opadające na jej ramiona.

- Nie każdy z profilu bohaterskiego jest herosem w życiu codziennym - mruknęła Miura.

- Co racja to racja - powiedziała Tomomi i przerwała zamazywanie kratek w zeszycie długopisem. - Część z nich to zwykłe dupki.

- Ale są też wyjątki! - krzyknęła uśmiechnięta Etsu. - Gdybym nie była senpaiem Taigi z 1-a to kto wie, kto wie - powiedziała rozmarzona.

- Zawsze mogłaś mu dać te czekoladki - odpowiedziała Mei. - A tak to tylko poszły na straty.

- Tylko, że niezbyt to wypada - mruknęła Yasu, wtrącając się.

- Nie poszły, nie poszły.

- Eeeh?! Komu je wcisnęłaś?

- Hinata z równoległej - powiedziała, na co Tomomi otworzyła usta ze zdziwienia.

- Od kiedy ty go znasz?! - spytała Mei, niedowierzając w to co słyszy.

- Jakoś tak wpadliśmy na siebie na stołówce.

- Boże od tych rewelacji oszaleję - mruknęła blondynka, kręcąc głową z dezaprobatą. - Pamiętaj tylko, że jak będziesz płakać to nie przychodź do mnie, bo ci mówiłam jaki on jest - powiedziała stanowczo i fuknęła.

Megumi przysłuchiwała się temu wszystkiemu jednym uchem, tak naprawdę zerkając na bruneta śpiącego na ławce. Od kilkunastu dni chodziła jak na szpilkach, żeby teraz dowiedzieć się o jego uczuciach. Nie było mowy, żeby pomyślał, że tamte czekoladki były od wszystkich dziewczyn z klasy, bo zwyczajnie jak nie przyszedł Furuta to Etsu nie szła, aż do jego domu. Zresztą był też blondyn, który musiał Aizawie wypaplać co nieco, gdyż dziewczyna przyłapywała go na krótkich zerknięciach w jej stronę. Była strasznie podekscytowana i naprawdę żywiła ogromne nadzieje, że brunet podaruje jej cokolwiek lub się do niej odezwie.

Czekała jedną godzinę, drugą, trzecią i nic. Powoli traciła nadzieje, przez co jej humor pogarszał się z każdą chwilą. W końcu miała ochotę wybuchnąć głośnym płaczem, jednak nadal była w szkole i nikt poza Shotą i Hizashim nie wiedział o jej zawodzie. Wyczekiwała końca zajęć, żeby móc przenieść się do swojego pokoju i tam w ciszy przeboleć wszystko.

- Takani mogę cię prosić? - spytał wychowawca ich klasy, zatrzymując ją tuż przed szatnią.

- Tak Kakeru-sensei - powiedziała i podeszła do mężczyzny stojącego przy ścianie.

- Dostałaś może już list? - spytał, a dziewczyna zaprzeczyła. - Nie ma na co czekać, więc powiem ci teraz. Skontaktowała się z nami Phoenix, wiesz kto to jest?

- No pewnie! Pro-hero, która jest na czele bohaterów z Jokohamy.

- Cieszę się, bo widziała twoje zmagania w telewizji, a potem w internecie z jakichś filmików wrzucanych przez świadków i chce cię wziąć pod swoje skrzydła. Skontaktowała się z tobą przez szkołę, bo nie może ruszyć się z Jokohamy i tu przyjechać. - Megumi analizowała te informację słowo po słowie i nie dowierzała w to, co przed chwilą usłyszała. 

- Phoenix chce żebym pracowała w jej agencji i się od niej uczyła?! - Omal nie krzyknęła z radości, kiedy wychowawca potwierdził jej domysły.

- Ale wiesz z czym to się wiąże? - spytał, ostudzając nieznacznie zapał Megumi. - Będziesz musiała wyjechać do Jokohamy i tam zamieszkać, przynajmniej na okres pracy u niej. - Białowłosą zmroziło. Miała zostawić wszystko i wyjechać zaraz po końcowych egzaminach? Pomyślała o wściekłej matce, która nie będzie zachwycona wyprowadzką kolejnego dziecka z domu do miasta oddalonego o około 500 kilometrów. Jednak tą myśl zastąpiła inna, bardziej bolesna. Musiała opuścić Musutafu na dobre kilka lat w ciągu których nie spotka nikogo z klasy. Ani Etsu, ani Mei, ani Yasu, ani Tomomi, ani Takao, a tym bardziej Shotę.

- Mogę się jeszcze zastanowić? - spytała, kiedy zaczęły nachodzić ją coraz to nowe wątpliwości i obawy.

- Oczywiście. Przemyśl to dobrze i porozmawiaj z mamą. Tylko podejmij decyzję przed egzaminami, bo zaraz po nich byś wyjeżdżała.

- Jeśli zdam oczywiście - powiedziała, chcąc zabrzmieć zabawnie, na co nauczyciel zgromił ją wzrokiem.

- Nie waż się osiągać mniej niż 80% - powiedział poważnie, ale zaraz potem na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Zdasz i o to mógłbym się założyć, jednak pamiętaj, że staż tuż po szkole u takiej bohaterki jak Phoenix się nie zdarza - dodał i żegnając się zostawił ją samą z głową pełną myśli.

Nie miała pojęcia, że jeszcze jedna osoba słyszała tą rozmowę.

•••

Kiedy położyła się na łóżku z jej oczu popłynęły  łzy, które wyznaczyły swoją ścieżkę przez skronie dziewczyny i skapywały na jej rozpuszczone włosy. Aizawa nie podarował jej nic, co było równoznaczne z odrzuceniem. Czuła się potwornie, a zawód rozdzierał jej klatkę i sprawiał, że nie miała ochoty wstawać. Powinna się domyślić wcześniej, w końcu nie zadzwonił ani nie napisał, a książki oddał jej wtedy za pośrednictwem blondyna. Jednak Yamada nie wyglądał w żaden sposób na zasmuconego, a tym bardziej nie posyłał jej współczujących spojrzeń, było wręcz przeciwnie. Uśmiechał się i zagadywał na temat Shoty, nieświadomie, bądź świadomie dając jej nadzieję przez kilka tygodni.

Chciała móc pójść do blondyna i spytać go, po co to wszystko było? Ten adres i pogawędki sugerujące, że brunet się nią interesuje. Czuła się oszukana i przez niego i przez Aizawę, choć tamten chyba najmniej zawinił. W końcu to nie jego wina, że nie czuje tego samego, co ona. Wstydziła się za swoje nadzieje i oczekiwania, które runęły jak domek z kart. Potrzebowała odcięcia się od wszystkiego. Dlatego po kilku godzinach intensywnego myślenia podjęła decyzję i nie patrząc na zegarek wskazujący środek nocy, poszła obudzić matkę.

- Mamo! Muszę ci coś powiedzieć!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro