Rozdział 20: Jedyny sposób by cię powstrzymać

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Ar̢i p̕o̵v͜)̸

- He͠loooo̶oo̴o͢o̴ł? ͝Budź͞ się s͘z͞mató, ̷i̵lé ͠m͘o̡żna?͢!̀?̷ - po raz kolejny kopnąłem gnojka. Znaczy, nie dosłownie, w końcu nie mogę fizycznie oddziaływać na jego ciało w taki sposób... Tylko jeśli przejmę nad nim kontrolę, ale wtedy nie mógłbym go kopnąć. No byłoby trochę trudniej.

Chuj mnie obchodzi czy ktoś mnie w ogóle słyszy, ale i tak się nudzę, równie dobrze mogę więc opowiedzieć o co dokładnie chodzi. Gdy Arial jest nieprzytomny, obie nasze świadomości tkwią w jego umyśle jak w jakimś pustym, ciemnym wymiarze. Gdyby ktoś na to patrzył z boku, wyglądalibyśmy jak dwójka ludzi która dosłownie siedzi w nicości nudząc się jak cholera.

Cóż, przynajmniej mogłem w tym czasie robić z nim co mi się podobało... Nie dawał mi się wyżyć w tamtym świecie na nikim, to ja się wyżywałem na nim. To rozsądna logika.

- M̷asz ͢p̸i̶ęć ͢s̵ek̸und͠ na ̀p̛ob͏u̡d̸kę̡, ̕i͝n͢a͝c̢z̢ej͟ ͘z͟dęjmę͝ ci͠ ̸u̵b̕ra͝n̷ìe i zac̸znę c̶ię͏ ̕çi̢ą͜ć̷! P̧ięć...! ͢Czt̸ery.͟.̀.́!͠

- . . . n g h . . .

- N̸O ̡WR̷E̵SZCIE!̧ J̸a͟ ̨jebię̛,͏ i͠le͜ ̵m̢o̵żn͞a̡ ̶k͞urwa na ̵c̵i̕èbie̛ ćz͟e͝k̸ać? - warknąłem. -  ̵Mo͟ż͜esz s̷i̛ę̶ ̛kurwa ͝w̡ytłu͜mac̵źyć̷?͞!̨? Ǫ mało ͟n͜as ńie z̶a̵b͝i̷łeś!

Arial w końcu otworzył oczy. Lekko skierował spojrzenie w moją stronę, po czym spojrzał w bok. Nawet nie podjął żadnej próby by wstać. Ej, nie ma tak dobrze! Nie ignoruj mnie kurwo!

- Dal͡ej̡ c͜zȩk͝a̸m n̨a͏ ̡wyja͏ś͞ņie̵n̛ia! ̀- pociągnąłem go za koszulkę do pozycji klęczącej. - J̨a͝ ͝tu͝ ͡r̡atu̶ję͠ ͞d̶upę͞ t̢w͞o̡i̕m ͢ku̧mp͜ļom̧, sam͠ n͡ie͏ w͞ièm̧ częmu̵,͡ ͝a ҉t̀y̨ z̨am̕iaşt ̶jąk̛ko͏lwie͘k͘ s͜ię͟ ͏ząi͘n̶t́e͢r͠esow͜ać ̨sobą ̵ig̴n͞or͢uj͠es͠z ̕to ́że COŚ JEST Z̶ ͟T̢O͠BĄ̛ ͏NI̛E ͢TA͞K̵!̷ D͢o̡ jas̷ne͡j͠ ̢cho̢le͠ry, ͠gdyb͢y̡ n͞ie ̶f̡ak̷t ͜że̶ ̢t͞o͟ ̵j͠eba͡n͜e ̸uḑerzen͡ie z͠ab̛lo̶kował͢o̴ mnie, sam b́ym ́k͠u̶ŗw͠a͡ p̸r͠ób̸o͜wa̛ł ̨t͢o͜ ̢j̀ako̷ś n̨a̕p͜rawi̡ć!̡

- Dlaczego.

- C̛o͠?

- Dlaczego niby miałbyś to robić...? - spojrzał na mnie. - Nie zależy ci na mnie. Zależy ci tylko na tym by ratować siebie, w dupie masz mnie i wszystko inne. Jedyne na czym ci zależy to to, by nikt mnie nie zabił, bo wtedy zginąłbyś razem ze mną... O to ci chodzi - przerwał mi. - To, co ja czuję, masz w dupie, liczy się tylko to by moje ciało było całe. Wiedziałem doskonale że coś jest nie tak... Czułem się tragicznie... Jakby coś mnie wypalało od środka... To był najgorszy ból jaki kiedykolwiek czułem. Z jednej strony chciałem prosić o pomoc, pewnie nawet sam zadzwoniłbym do pani Technet, ale... powstrzymałem się.

Huh? Co on pierdoli?

- Naprawdę się zastanawiasz, o co mi chodzi...? Jestem tym wszystkim zmęczony... Zmęczony trzymaniem cię z dala od innych... od mojej rodziny... od jedynych przyjaciół jakich kiedykolwiek zdobyłem... Robiłem wszystko co mogłem, ale... ty nigdy nie dawałeś za wygraną... Już nie mam siły.

Parsknąłem.

- Pf͢f̨, ńo͡ wie̢sz t͟y̧ co͝.̢.̕. ͠J̢es͜te͞ś ͢za͝baw͠n̶y..̛.̛ Gd͢yb̸y̛m̕ n̴ié znał ci͢e͝bi͟e, ̨p̡èwnié bym͡ pom͡ýślał, ̴ż̶e͜ n͠a ͏s̡e̸rio.̷.. ͝- urwałem, bo wtedy złapałem jego spojrzenie. Nie patrzył na mnie ze strachem... W jego oczach było coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem. Pewność siebie i determinacja, połączona jakąś dziwną pustką. - ...̢bơ.͞.̷. ̵n͏ie ͟mó͏wi͜sz̀ tego̧ ̵c̨o ͝my̢ś̨lę͢.͜..

Wtedy Arial... zaśmiał się. Ja... pierwszy raz widziałem jak śmieje się w tak histeryczny sposób... To było... było...

- No dalej... powiedz... powiedz co myślisz że chcę powiedzieć... - cały czas patrzył na mnie w ten sposób... W ten sam pozbawiony emocji sposób, z pustym uśmiechem na twarzy...

Aż puściłem go i cofnąłem się. Poczułem że nie mogę oddychać... Że całe ciepło jego ciała znika, zostawiając tylko zimno...

- Aria̕l... N͏i̛e͠ w̡yd̡ųrnia̵j͡ ́s͟ię͞..̵.

- Ari...

- Ty... ͢ty̢ chy͠b̡a ̧ńi͝e c̕hcesz̴ po̸w̴iéd͞z͘i̧e͟ć̢.̕.͏.̵

- No? Czego... według ciebie nie chcę powiedzieć?

Aż odebrało mi mowę. Po raz pierwszy w całym moim życiu... Nie mogłem wydusić z siebie słowa. Co... co się ze mną kurwa dzieje...?! Dlaczego... to JA się boję JEGO?!?

- ...że zr͡obi̧ł͞e̸ś͟ t͟ò... bo͡ ̶c̛hcia̕łe̶ś̸ ͡s̴ię̕ zabi͠ć̴?! - wypaliłem.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy. Nie mów tego... Nie mów że to dokładnie to...

- Ari... - w końcu Arial przerwał ciszę. - Nie dałbym rady... zrobić tego standardowymi metodami. Zabrakłoby mi odwagi. Co więcej... oni... powstrzymaliby mnie, gdybym próbował zrobić to normalnie. To... to jest jedyna opcja... jedyna opcja byś nie skrzywdził już nigdy nikogo z nich.

-͟ Ar͢i̸al, do jasn̸ej cho̕lèry.̀..͝!͠

- Podobno... jeśli człowiek traci całą wolę życia... faktycznie może umrzeć. Zabawne, co...? Heh... hehe... Ciekawe czy... jeśli i tak jest już na granicy życia i śmierci... czy pomogłoby mu to-

- A̴rial̶,͝ prześt̕ań.̕..!

Nie bałem się... Byłem przerażony. On mówił poważnie. Naprawdę był w stanie ze sobą skończyć... I nawet jeśli ktoś by pomógł mu... zaczął go leczyć... mogło to nie wystarczyć by ocalić jego życie... i moje....

- Wydaje się że jestem w stabilnym stanie... Ale... to nie zatrzyma tego... To jedyna opcja, Ari... Jedyny sposób by cię powstrzymać. Muszę cię zabrać ze sobą, nie ma innego wyjścia.

-̸ AR̛IAL͝,̀ ̶DO̢ J̴AS̕NE̶J͏ ̷C̢HO̴L͟E͘R͜Y, Z̛AM̴ḰǸIJ̸ ̸SIĘ͠!͢!!̢

Zanim zdążyłem zorientować się, co właściwie robię, podbiegłem do niego i...

...przytuliłem go mocno. Nie wiem dlaczego to zrobiłem... Nigdy nie lubiłem widzieć ani tym bardziej czuć tak bliskiego kontaktu fizycznego... Uważałem to jako coś ohydnego... coś dla słabych i nudnych osób... Ale...w tym momencie...

- ̷Ar͘ial, pr̢ze̴st̨a̵ń͞... Nie m͞o͏ż̀esz̀.̧.̕.̀ n͢ie m͝oż̨e̛sz̶ umrz͘eć...̵!̸ K̛urwa, n̛ìe m͟ó͏wi͜ę t͘e͡g͡o b͏ỳ ku͢rw͡a p̧r̶ób̴ow͜a͝ḉ c͞ię ̕poci̴ęszy͏ć̵.̵.̴. ͡A̸ni by ḱurwa ròdzi͜n͞a p̸o ͞to̕b̕i̛e͏ ̴n͏i̵e p͘ła͟k̸ała...̢ Ja̴ p͢o ̷pr̷ơs̶t͘u̷ ͏n̡i̵e c͘h̸cę͠ ̵u̴mi̶erać̸...! Ni̸e c̸hcę.̴.͟. nie̸ ̶c͏h̶cę po pr̷o͘stu.̷.͘. N͞ie ró̸b t̸e͟go.͏.. ͢Bła͠ga̷m͝ c̡i͢ę͝.͝.. ͡p̷o̴ ̴pros͘t̀u...̡ da͞j͜ mi͟ ży͢ć... ̢b̶ła̢g͘am.̧.͢.̛

Sam nie wierzyłem że to mówiłem, ale... czułem strach. On... naprawdę był do tego zdolny... Arial serio mógłby... Arial, błagam... Ja chcę tylko żyć... Ja... chcę... tylko... żyć...

Przez chwilę nie słyszałem niczego poza własnymi myślami... A po chwili... usłyszałem...

...płacz...?

-͜ A̷r̀ial.͝.̸.̕?̸ ͞G͟H!̡ - aż jęknąłem gdy on niespodziewanie mnie objął... zrobił to wyjątkowo mocno, aż nie mogłem oddychać.

- Ari... J-ja... n-nie chcę... umierać... P-po prostu... nie wiem co robić... boję się... - jego ton głosu zmienił się o 180 stopni. Cała pewność siebie zniknęła, zastąpiona przez zwykły strach. - J... już n-nie mogę... tak dłużej...

Arial... On naprawdę się bał, ale... czuł że musi to zrobić... że musi zginąć... Cholera...

- J́uż do͡b͏rz̶e A̢rial.͞..̕ ̨J͜uż d͠o̴b̷r̶ze͞.͡.̛.̢ - zacząłem delikatnie do niego mówić.

W tamtej chwili miałem w dupie dosłownie wszystko. Liczyło się tylko jedno... Obaj nadal żyliśmy...

I dopóki wszystko nie wróciłoby do normy... Tak miało pozostać. Obiecałem sobie to.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro