Rozdział 21: Herbatniczki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Sam pov)

Nie wiedziałam co ze sobą zrobić... Tahoma nie dzwoniła przez naprawdę długi czas, więc nie wiedziałam co się dzieje z ich strony.

Nie żebym wiedziała co się dzieje u mnie... Krótko po tym, jak się rozstaliśmy, dyrekcja odesłała wszystkich do akademika, żebyśmy nie przeszkadzali policji w dochodzeniu... Nie miałam więc wyjścia, wróciłam do siebie i starałam się czymś zająć myśli.

- Eh... N-nic z tego - westchnęłam i odłożyłam książkę. Nie mogłam się skupić, nie ważne jak bardzo próbowałam. Nie mam dziś siły na podstawy genetyki... Ani na nic w sumie...

Wyszłam z pokoju i poszłam do części jadalnej, by zrobić sobie herbatę. Stałam przy czajniku, czekając aż woda się zagotuje, gdy usłyszałam jak do pokoju wchodzi grupa dziewczyn...

- O. M. G. Słyszałyście że tego typa od wuefu zgarnęła policja? Ostroooo~

- Ta, to przecież, no, koOOOOompletny odjazd... Normalnie, ta, żenada, że taki koleś u nas był...

Aż skrzywiłam się na dźwięk ich głosów. Ał... Ten akcent... Ale... nie mogłam nie przyznać że mówiły o czymś ciekawym... Postanowiłam nie poddawać się i słuchać dalej, udając przy tym że robię coś innego...

- No właśnie! Jeez, dobrze że nie muszę ćwiczyć, bo jakbym z nim miała to OMG... Cringe do kwadratu.

- Ta... Ale dlaczego dyra też zabrali... Like... nie wystarczyłoby że przesłuchali go w szkole?

- Megan, jasna cholera, to ty nie słyszałaś? Ziom podobno wszystko wiedział...! Ostro, nie?

- Że jak? Nie. Gadaj.

Eh?

- No mówię! Dyro specjalnie to ukrywał, kto wie czemu... OMG, takiej jazdy to dawno nie widziałam, aż normalnie muszę zajarać. Idziecie ze mną?

- DUH, no rAczej... Jazda Courtney, idziemy się nawalić!

W końcu wyszły z kuchni, i dobrze bo moje uszy były na granicy wytrzymałości. Mimo to...

- ...huh... D-dyrektor... o wszystkim w-wiedział... i... ukrywał t-to...? - szepnęłam, zalewając herbatę wodą. Wow... jak tylko Tahoma się odezwie, MUSZĘ IM TO PRZEKAZAĆ!

Byłam tak podekscytowana tym, że się czegoś w końcu dowiedziałam, że praktycznie wybiegłam z pomieszczenia... 

...o mało nie wpadając na chłopaka po drugiej stronie drzwi. Gdyby nie złapał w porę mojej ręki, zawartość mojego kubka wylądowałaby na nim.

- P-przepraszam...! N-nie patrzyłam gdzie- HUH?!? T-TIM?!?

- Niespodzianka! Heh, miałem być dopiero w poniedziałek, ale udało mi się wpaść już dzisiaj! - uśmiechnął się. - To jak, dużo mnie ominęło przez ten miesiąc, Sammy?

Tim był moim najlepszym przyjacielem, razem z Tahomą no i jej braćmi. Nasi rodzice byli bardzo bliskimi znajomymi, więc na okrągło się widywaliśmy. Zawsze gdy potrzebowałam kogoś, komu można się wyżalić lub poprosić o pomoc, w pierwszej kolejności zawsze kierowałam się do niego. Był starszy ode mnie tylko o miesiąc, ale czułam się przy nim bezpiecznie jak przy nikim innym.

Imię: Timothy Fischbach

      Wiek: 17 lat 』

- Ł-łał! Um... W-wybacz... N-nie spodziewałam się...! - nie mogłam wydusić z siebie słowa.

- Spokojnie Sammy, wiem że tak bez zapowiedzi, ale tak wyszło - zaśmiał się. - Nie martw się, jestem tu i nie musisz się niczym przejmować!

Heh... jego energia jest zaraźliwa. Dosłownie, pomyślałam, uśmiechając się. No cóż... To cały Tim. Takiego go lubię.

- Chciałabym by t-tak było... Eh, o-ostatni czas b-był... n-nienajlepszy.

- Oh? - Tim przechylił głowę i odgarnął grzywkę na bok. - Coś się stało?

- M-można tak to ująć... - usiadłam razem z nim na kanapie i opowiedziałam mu o wszystkim, co ostatnio się stało - sprawą z Makamim, przemocą w szkole i Arialem... Pominęłam oczywiście wszystko związane z Pałacami. Wolałam w to nie mieszać Tima, i tak sprawy były wystarczająco poplątane... 

- Oh... kiepsko... - przyznał gdy skończyłam. - I nadal nic nie wiesz...?

- N-nie... - westchnęłam. - Minęły j-już prawie d-dwie godziny i n-nadal nic n-nie wiem...

- Hej... Będzie dobrze - w tym momencie Tim przysunął się bliżej i objął mnie. - Wyjdzie z tego, Sam.

Wtuliłam się w niego. Hm... jego koszulka ładnie pachnie... Czy to... herbatniczki...? Ciekawe jak on to robi że jego ubrania pachną w taki sposób... Jakiś tajemniczy sposób prania czy...?

Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu. Gdy chwyciłam go do ręki...

- T-Tahoma dzwoni! - aż krzyknęłam i natychmiast odebrałam. - T-Tahoma?!? C-co się dzieje?!

- Hej... Na razie nic... Arial jest nieprzytomny ale jest w stabilnej kondycji... Tak więc nic mu nie będzie.

- To... d-dobrze... - odetchnęłam z ulgą. - N-niech to... Gdyby wtedy... gdybym s-się nie potknęła, m-może...

- Hej... Sam, to nie twoja wina. Stało się... nic z tym nie zrobimy już. Nawet gdyby... i tak nie masz gwarancji że to by się nie stało.

- W-wiem... ale i t-tak...

- Sam... naprawdę, nie wiń się za to. Najważniejsze że nic mu nie będzie, nie?

- M-mhm...

- No właśnie... Aha, ja i Seg nie wrócimy na noc do akademika... Zostaniemy u rodziców, bo jak Arial się obudzi to łatwiej do niego dotrzemy razem. Nie wiem czy tylko dziś czy jeszcze trochę dłużej... Tak tylko mówię.

- O-okej... rozumiem. Um... j-jak się obudzi... p-przekażcie że życzę mu p-powrotu do zdrowia...!

- Haha... Zdecydowanie. Dobra, muszę kończyć, bo telefon mi już pada... Pogadamy później?

- Mhm...! N-na pewno... M-mam kilka rzeczy do p-powiedzenia wam potem...

- W takim razie odezwę się jak telefon podładuję. Narka!

- N-na razie! - pożegnałam ją i rozłączyłam się.

- I co? - zapytał Tim.

- Nic mu nie będzie... Zajęli się nim - odetchnęłam z ulgą.

- Mówiłem że wyjdzie z tego! Nie martw się... Dojdzie do siebie.

Uśmiechnęłam się.

- M-masz rację, Tim... D-dzięki.

*

(??? pov)

- ...do aresztowania doszło około 8:45 rano. Policja zatrzymała dwie osoby: jedną z nich jest nauczyciel wychowania fizycznego, Nue Makami, podejrzany o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad uczniami. Drugą z nich jest podejrzany o współudział i ukrywanie dowodów dyrektor...

Siedziałem razem z rodziną przy stole, jedząc obiad i słuchając wiadomości w telewizji. Ta sprawa miała miejsce w Cyberprzestrzennej Akademii Mocy... Szkole, w której ja i moja siostra zaczynamy zajęcia w poniedziałek za tydzień. Hm.

- Ostro... Kto by pomyślał że tam taki szajs się odwalał, nie? - spytała, patrząc się w ekran.

- . . . - nasz ojciec nie odpowiedział, zamyślony. Widziałem po jego minie że interesuje go ten temat. - Jesteście pewni że nadal chcecie się tam przenieść?

- Mhm...! Przecież jak pozbyli się tamtych, sprawy tam wrócą do normy, nie? - moja siostra zaczęła wpychać w siebie makaron z sosem.

- Być może... Choć nie byłbym tego taki pewien - powiedział to w momencie, gdy na ekranie pojawiła się Karta Ostrzegawcza, którą podobno otrzymał nauczyciel dzień przed aresztowaniem. - Wiele rzeczy jest niewiadomych w tej sprawie...

- Damy sobie radę! Co nie, braciszku?

- Mhm - mruknąłem.

- No dobrze... - westchnął. - Ale jakby coś się działo, mówcie. I... upewnijcie się że wasze motory działają przed wyjazdem.

- Eh... Będę tęsknić - westchnęła siostra, po czym odwróciła się w stronę naszego psa. - Ty też, Adidas?

WOOF!

- Właśnie... Do końca tygodnia naprawię jego obrożę - postanowiłem. - Jutro przyjdą części, więc powinienem skończyć za dwa dni.

- To ja w międzyczasie pozałatwiam sprawy u trenera i...

Nagle urwała. Spojrzałem na nią i zdałem sobie sprawę że patrzy na ekran.

- ...przenosimy się w okolice miasta Soulfield, gdzie miało miejsce kolejne zdarzenie drogowe. Samochód osobowy został całkowicie zdemolowany, a kierowca w stanie ciężkim trafił do szpitala. Policja ustaliła że to kolejne dzieło okrytego złą sławą kierowcy-maniaka...

Szybko zmieniłem kanał na jakiś program o rozprawach sądowych. Nie dlatego, że mnie to bardziej interesowało...

Po prostu nie chciałem, by moja siostra znowu musiała to przeżywać. Tak jak i my...

O tym nigdy nie zapomnimy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro