Rozdział 24: Kontrakt

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sobota, 11 października 2039

(Segoe pov)

- ...serio? Jakiś koleś z długaśnym nosem? - zdziwiłem się. Był już następny dzień i mogliśmy już porozmawiać z Arialem. Na całe szczęście był już w o wiele lepszym stanie niż poprzedniego dnia...

- Ta... Choć... z drugiej strony... To mogły być leki... no wiesz... - odparł. - Sam... sam nie jestem pewien tego co mówię...

- Hej, czy to ważne? Najważniejsze że już jest z tobą lepiej! - stwierdziła Tahoma. - Naprawdę się cieszę...

- Ja też... A i... jeszcze raz... przepraszam... - w tym momencie zamknął oczy i wyglądał jakby znowu miał zacząć płakać. Wcześniej opowiedział nam o wszystkim... Zabolało, i to mocno, ale... szczerze nie mogłem go winić... Desperacja dosłownie przydusiła go do narożnika i nie wiedział jak inaczej się z niego wydostać. Pewnie zrobiłbym to samo, gdybym to był ja...

- Hej, już dobrze bro - pocieszyłem go. - Nie przepraszaj. Wystarczy.

- Ta... teraz musisz wyzdrowieć w pełni i odzyskać siły - dodała moja siostra. - Tylko to się teraz liczy.

- Mhm...

- No właśnie. Odpoczywaj i nie przejmuj się tym wszystkim. Wszystko będzie dobrze.

- Dokładnie! Olej tamtego i będzie okej.

- Tylko że... nie bardzo mogę.

- A to dlaczego? - spojrzałem na brata.

Ten na moment spojrzał w bok, niepewnie.

- Bo... bo tak jakby... pracuję nad czymś...?

- Huh? Nad czym?

- Bo... my... w sensie ja i Ari... zawsze walczyliśmy ze sobą... No wiecie, o kontrolę i tak dalej... A zanim przyszliście... trochę gadaliśmy i... - urwał na moment. - I tak jakby... postanowiliśmy, że spróbujemy współpracować?

Dosłownie nas zatkało.

- Nani the f? - spytała moja siostra. - Możesz powtórzyć?

- Ja i Ari... będziemy próbować działać razem zamiast wiecznie walczyć... Ja dam mu nieco więcej swobody i... wezmę się za siebie... On z kolei nie będzie próbował wiecznie nikogo atakować bez mojego pozwolenia i... i być może nam pomoże od czasu do czasu w Metaverse...?

Byłem w szoku. Arial i Ari... współpracując? Nie uwierzę póki nie zobaczę...

- Ummmm, okej...? Ty tak na serio?

- Mhm... - wtedy sięgnął za poduszkę i wyjął jakiś kawałek papieru. Gdy go rozwinął, zobaczyliśmy kilka linijek tekstu (zapisanych jego pismem) i dwa podpisy - jeden jego, a drugi... drugi najwidoczniej należał do Ari'ego. Zauważyłem przy tym, że mimo iż napisane technicznie rzecz biorąc przez tą samą osobę, wyglądały zupełnie inaczej. Hm, nigdy wcześniej nie widziałem jego pisma... Nie wiedziałem nawet że Ari umie pisać. Ciekawe. - Utworzyliśmy kontrakt, w którym obaj zobowiązujemy się do spełniania naszych obowiązków. Są oczywiście konsekwencje za ich nieprzestrzeganie...

- O matko, ty tak na serio - wziąłem do ręki jego "kontrakt" i zacząłem czytać. Faktycznie, była to umowa między nimi. 

W dużym skrócie: Ari miał nie przejmować kontroli nad Arialem o ile nie byłaby to sytuacja kryzysowa i pomagać nam w różnych sprawach gdy o to poprosimy (w tym także w Metaverse), z kolei mój brat miał co jakiś czas oddawać mu dobrowolnie kontrolę (zapisane było że na początku raz w tygodniu, ale będzie to stopniowo wydłużane), a poza tym musi doprowadzić swoje ciało do porządku - zacząć w końcu normalnie jeść, spać i ćwiczyć.

- Chwila moment, TY? TY masz zacząć trenować? - parsknąłem gdy to przeczytałem. - Przecież ty ledwo dajesz radę przebiec 100 metrów...!

- Segoe, nie bądź dupkiem! - nagle moja siostra przywaliła mi z łokcia.

- AŁ!

- Wiem jak to brzmi... Sam się nie czuję z tym dobrze, ale... chyba nie mam wyjścia - Arial spojrzał na mnie. - Seg... ja nie wiem jak się za to zabrać, więc... czy mógłbyś... mógłbyś mi przy tym pomóc?

Rozmasowałem ślad po uderzeniu siostry. Ał, mocno wali...

- Jeśli serio tego chcesz... Jasne, zaplanuję coś.

Odetchnął z ulgą.

- Dzięki... Naprawdę.

- Hej, coś mnie zastanawia... Czy ty wspomniałeś o tym, że Ari ma też nam pomagać w Metaverse? - zapytała Tahoma. A racja, Arial napisał tu o tym...

- Oh... um... tak... to znaczy... jakbyśmy mieli dalej tam pracować... Wybaczcie, założyłem z góry że... nie ważne...

- Wiesz co? Zabawne... Wczoraj wieczorem gadaliśmy o tym samym z Sam... Mieliśmy właśnie pytać cię o to, bo ustaliliśmy że jeśli się zgodzisz, nasza ekipa kontynuuje działalność.

- No więc jak? Co chcesz powiedzieć? - nachyliłem się nad nim.

- Ja... - spuścił wzrok. - ...ja chcę to robić dalej... Głównie dlatego żeby pomagać innym... Ale też... żeby móc czuć tą wolność... Tam czuję się zupełnie inaczej, nie boję się niczego... Nie muszę się niczego bać. To wspaniałe uczucie... Ta wolność jest naprawdę...

- Ta, wiem co czujesz - przeczesałem włosy. - No to ustalone! Łowcy Pragnień wracają do gry jak tylko wrócisz do formy!

- Za szybko to nie nastąpi... - westchnął. - Pani Technet mówiła, że wypuszczą mnie dopiero jutro, a i tak dostanę jeszcze tydzień zwolnienia...

- Oh, rozumiem... No cóż, przynajmniej dojdziesz do siebie! - zauważyłem.

- Ta... chyba...

- Dobra dzieciaki, zwijamy się do domu - nagle do pokoju wszedł tata. - Dajcie bratu odpocząć, dobra?

- Uh... jasne! - Tahoma ruszyła w stronę wyjścia. - Na razie Arial!

- Trzymaj się bro - przybiłem z nim pionę. - Dojdź do siebie.

- Jasne... Dzięki...

- To na razie Arial... Przyjedziemy po ciebie jutro. Jakbyś chciał jeszcze z nami pogadać, dzwoń, okej? - tata spojrzał na niego.

- Mhm... Jasne, tato...

- To na razie - pomachałem bratu i wyszliśmy z pokoju.

*

(Ar̢i p̕o̵v͜)̸

- ͟W̢ięc..͠.̸ ͠t̴o ͢by̕ło ̕coś ͠- stwierdziłem gdy tamci w końcu wyszli (serio, ile można siedzieć i gadać z jednym typem?!). - S͡er̀io̢ ̸d̛o̵t̷ŗzym̀as͝z̷ um͢o͠wy?

- Jeśli ty dotrzymasz swojej części, ja dotrzymam swojej - westchnął Arial. - Tak się umówiliśmy, nie?

-͠ Ni̶b̨y ͏t͢a̸a͟aaaa͠k.̨.͡. ̷C̵h́ol͘era,͡ nud́z͡i̷ ͞mi̷ s̨i͝ę͢,̵

- Poważnie...? Ari, nie mam siły na nic...

-̶ To puść j͘ak͝iś f̧il͡m͠.̕..͘ Bł͟a̕g̵a̴m, j̧a ͏s͟ię z̴a͟n͜u̶dz̶ę͝ na͡ śmi͞erć!

- Eh...

Arial sięgnął po pilota i włączył telewizor, który wisiał na ścianie, po czym zaczął przeglądać jakieś filmy.

- Nic tu nie ma dla ciebie - powiedział po chwili. - Zero horrorów, same komedie romantyczne i bajki dla dzieci.

- O,͡ tw͜ó͡j ̴ưlubi̸ony̵ filḿ - zaśmiałem się, wskazując na "Krainę lodu". Arial tylko spojrzał na mnie, próbując uśmiercić mnie wzrokiem. Hehe, śmiesznie wygląda gdy jest taki poważny... 

- Weź spierdalaj, ani razu go nie widziałem. Znam tylko jedną piosenkę z niego, i to dlatego że siostra ją puszczała w pokoju... 

- ́Ej,̡ n̷o̡ weź! ̨N̶ie be̡z͟ ͝pow̷o͏dú ciągl̨e͟ ̵p͡o̴ró̴wnu͠j̸e c̨ię d̶o̕ tej͢ c̢a͟łej ͘E͝l͟izy ͜czy j̨ak j̴ej ̧ta̶m...!̕

- Do ELSY i nie interesuje mnie, dlaczego. Po co my tak właściwie o tym rozmawiamy?

-͝ Ǫj̸ ty j͠uż͝ ̀w͠i͜e̛sz c̷ze͝m̀u

Dramatyczna chwila ciszy...

- NIE. OGLĄDAMY. TEGO. FILMU. ARI.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro