Rozdział 23: Aksamitne sny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Tahoma pov)

- Więc... dyrektor też w tym wszystkim siedział... - westchnęła mama, gdy rozłączyłam się. Chwilę wcześniej rozmawialiśmy z Sam, która przekazała nam informacje odnośnie tego, co działo się w szkole podczas naszej nieobecności.

- Niech to kur-r-r-r... Jakbym wiedział... Ja bym g-g-go...

- Alan, spokojnie - mama położyła rękę na jego ramieniu, bo tata chodził w kółko po pokoju, ledwo nad sobą panując. - Teraz i tak już nic z tym nie zrobisz.

Westchnął.

- Wiem... Ale... to i tak nie zmienia faktu że mam ochotę kogoś zajebać... Cholera jasna, czemu nie pomyślałem o tym...?!?

- Tato... 

- Wiem... Wiem, Tahoma...  Już... Już mi przechodzi...

- I dobrze... Sprawy są już wystarczająco napięte, nie nakręcajmy się, okej? - dodał mój brat.

- Tak... Oczywiście. Dobrze, już... już jestem spokojny. Już panuję nad sobą.

Odetchnęłam z ulgą. Pewnie jakby się nie uspokoił, mógłby wejść w Stan Psychozy... A nie chciałabym tego oglądać. Nie teraz.

- To... co teraz? - spytał Segoe. - Na noc zostajemy tutaj, a potem co...?

- Cóż, mamy weekend, więc możecie do jego końca tu zostać - powiedziała mama. - W ten sposób wszyscy łatwiej dojedziemy do Technet Corp, gdy Arial się obudzi... Poza tym stęskniłam się za wami i nie pozwolę wam tak szybko wrócić do akademika!

- Oj mamo, nie mamy 5 lat! - mruknął mój brat, choć widziałam jak się rumieni.

- Oj, ktoś tu też się stęsknił - uśmiechnęłam się.

- Z-zamknij się!

Zaśmiałam się. Luz, braciszku, mi też trochę brakowało domu...

- A tak zmieniając temat... - mama przerwała naszą dyskusję. - Podczas rozmowy z Sam... Naprawdę rozważacie kontynuowanie tego wszystkiego?

No tak... Gdy rozmawialiśmy z nią chwilę wcześniej, ruszyliśmy też wątek naszej grupy, Łowców Pragnień... Zastanawialiśmy się, co zrobić z nią, skoro sprawa z Makamim została zakończona. Znaczyłoby to że można ją zamknąć, ale...

- Tak... Choć ostateczna decyzja zależy od tego, co Arial powie w tej sprawie - odparłam. - Ta aplikacja... Ona dała nam dostęp do ogromnego świata ludzkich pragnień. Nie sądzę by pojawiła się ona tam, żebyśmy tylko zajęli się naszymi problemami. Poza tym... nawet gdyby tak było, nie zostałaby wówczas na naszych telefonach - tu położyłam na stół swojego smartfona. Na ekranie nadal widoczna była ta ikona.

- Właśnie - dodał Segoe. - Poza tym... Co jeśli taka sytuacja się powtórzy? Co jeśli ktoś inny znajdzie się w takiej sytuacji co my i nie będzie mógł się z niej wydostać? Nie możemy na to pozwolić... Zwłaszcza że nie wiemy prawie nic o tym miejscu.

- To prawda... Jedyną wiedzę macie albo z własnych doświadczeń, albo z notatek moich i Eveline - zauważył tata, siadając obok nas. - Ale to nie jest wystarczająca wiedza. Nie mówiąc o tym że... że mnie też ten temat ciekawi. Muszę wiedzieć o co chodzi z tym miejscem... 

- To chyba kolejny argument na to, by pozostać przy pomyśle kontynuacji działalności - zauważył Segoe. - Nie dość że możemy komuś pomóc, to jeszcze możemy zgarnąć info dla taty, nie?

- To prawda... No dobra, jeśli zadecydujemy wspólnie że grupa zostaje, będziemy ci mówić o wszystkim co znajdziemy tam! - spojrzałam na tatę. - A ty będziesz nam pomagać jak gdzieś utkniemy.

- Umowa stoi. A ty, Ev? Wchodzisz w to? - tata spojrzał na mamę. Ona kiwnęła głową.

- Chętnie. Jeśli będę w stanie, na pewno pomogę.

- W takim razie ustalone: macie nowych sojuszników - mnie i waszą mamę, Eveline. Gdy tylko będziecie potrzebować pomocy, dajcie nam znać!

Imię: Alan Shinobu Teiru i Eveline Teiru

      Wiek: oboje ok. 43 lat 』

*

https://youtu.be/oVAp5UDnsPI

(Arial pov)

Powoli poczułem, jak odzyskuję świadomość.

Zacząłem się wybudzać... A przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nie zorientowałem się, że nie leżę na łóżku.

Gdy tylko to do mnie dotarło i spojrzałem w dół, zauważyłem że siedzę na kobaltowym fotelu. Jego tapicerka była... naprawdę przyjemna w dotyku, ale nie przypominała niczego co kiedykolwiek miałem w rękach.

Jednak nie tylko fotel był niezwykły... Niezwykłe było całe miejsce w którym się znajdowałem. Całe pomieszczenie przypominało okrągłą komnatę, która również miała różne odcienie niebieskiego. Niebieskie ściany, niebieskie zasłony na oknach, niebieski dywan, tylko podłoga była wykonana z ciemnego drewna.

- Co do... czy to jakiś sen...? - wymruczałem.

- CO͢ D̢O͜ KUR̢ẂY?́!? - nagle poczułem jak coś szarpie mnie za lewą rękę. Gdy spojrzałem w bok, zauważyłem drugi fotel, na którym siedział Ari. Nasze ręce były skute czymś w rodzaju kajdanek na długim łańcuchu.

- Ari?!? Co do... czy to ty tak...? - spytałem, choć sam wątpiłem w to... Ari co prawda manipulował często moimi snami (dlatego nie spałem tylko hibernowałem, bo większość z nich była brutalnymi koszmarami), ale... To nie wyglądało jak coś, co on by zrobił.

- O̕cz̛y̵wiś͠c̡ie ͝że ̷ni̕e͡! ̵- wrzasnął. - P̸r͞ze̸cież́ ̶to.͠.̧.̕ ͢to ͠na̴wet ̵nįe ̨wy̷d̢aj͠e͏ ̸s̸i͝ę şen͟!͏ ͜Zńa̴c̕z͝y͏,͠ m̛us̸i ͟ni̵m̡ ͠b̸y͘ć̕,́ ale...͝ to ͞zdaj̶e̴ si͘ę ͡z̷b͢y̵t r̷e̸a̵l̴n͡e̕...̡

- Hehehe... Interesujące jakie los potrafi spłatać figle, nieprawdaż?

Nagle usłyszeliśmy jakiś nieznany nam głos. Gdy spojrzeliśmy przed siebie, zauważyliśmy biurko wykonane z ciemnego drewna, przy którym siedział... ktoś. Nie mam pojęcia jak go opisać, ale pierwsze co mi się rzuciło w oczy to jego naprawdę długi nos.

- Witajcie w Aksamitnym Pokoju - ogłosił, opierając się o blat biurka. - Miejsce to istnieje między snem i rzeczywistością, umysłem a materią. Powiem szczerze... nie spodziewałem się że kogoś tu spotkam w najbliższym czasie.

- A ̶kim͏ ty͟ ̶k̕urw̧a͏ j͠est͏e͜ś?͜!?

- Ari, możesz nie machać tak ręką?! - spytałem. - Tak jakby jestem z tobą skuty...!

- Proszę o wybaczenie... Me imię to Igor. Zaszczytem jest móc was poznać. Hm, interesujące... Nigdy wcześniej nie spotkałem w tym Pokoju więcej niż jednej osoby*... Co prawda stanowicie razem jedną całość, ale i tak... Bardzo fascynujące, doprawdy.

Igor? Aksamitny Pokój? O czym on...?

- Wiem że może być to dla was niezrozumiałe, ale spokojnie... Z czasem wszystko się wyjaśni. A na razie... Na razie muszę powiedzieć, że waszej rzeczywistości grozi niebezpieczeństwo.

- N-niebezpieczeństwo? - wydusiłem.

- Zgadza się... Nadciąga katastrofa, i nie wiem czy cokolwiek jest w stanie ją zatrzymać - odparł Igor, wpatrując się w nas. - Sam nie jestem w stanie powiedzieć, jak to mogło nastąpić... Ale ktoś musi ją zatrzymać. I sądząc po tym, że spotkałem was tutaj... Wy musicie być tymi, którzy to zrobią. A skoro o tym mowa... - rozejrzał się po pokoju. - Interesujące... Pokój ten przybrał kształt komnaty na szczycie wieży. Ciekawe co to może...

- C͢o͠ ͝m͡nie ͢obch̴o̷d̡zi j̶a͢k wy̡glą́da̡ c̢ały t͠en kur̢wa͝ ͘pokǫ́j?̸!͞?́ ̀M̢y ͢n͜i͘e̶ p͢rơsi̴l͜iś͞m̨y͡ się͢ o͘ ́b͟y͏ci̷e͘ ̧zģarn̕i͟ęt̕ym͢ t͠utaj! Wy̴p̸u̴ś̛ć͞ n͟as͟!͠

- Ari...

- CO?!͡? ͝Ni̷é m̵ów͢ ͟żé tob̸ie t͟o̵ o͠dpo͝ẁi͝ada̸?̧!?

- Nie mówię tego... Ale... nie wiem sam co o tym myśleć. Jakiś dziwny pokój... Jakaś katastrofa... To wszystko jest strasznie chaotyczne - westchnąłem. Czułem, jak zaczyna mnie przez to boleć głowa. To nie na moje siły...

- Nie ja was tu trzymam. Z jakiegoś powodu sami odwiedziliście to miejsce i to od was zależy, czy opuścicie je na zawsze, czy powrócicie, by spełnić swoją misję i uratować świat... Dam wam to przemyśleć na spokojnie. Właśnie, zanim odejdziecie na dzisiaj... - kiwnął dłonią i w tym momencie podeszła do niego jakaś kobieta. Wyglądała jakby miała może 20 lub 30 lat, ale... była piękna. Znaczy, nie piękna w sensie że bym się z nią umówił, dla mnie to było coś jakbym... jakbym patrzył na żywy posąg bogini. - To moja asystentka. Jeżeli zdecydujecie się tu powrócić, będzie wspomagać waszą misję.

- Me imię to Constance - przedstawiła się spokojnie. - Jeżeli powrócicie tu, będę kierować waszą wędrówką.

- I to by było na tyle - stwierdził Igor. - Decyzję pozostawiam wam.

- Chwileczkę...! Ale... jak my mamy tu wrócić, jeśli byśmy podjęli decyzję? - spytałem.

- J͞a pie͞rd̸olę, on ͝tąķ na serio.͡.̢.͟?

- Wystarczy że pomyślicie o tym miejscu, gdy udacie się na odpoczynek. Zapewniam... Jeśli zechcecie tu wrócić, drzwi pozostaną otwarte. A do czasu, gdy ponownie się spotkamy... żegnajcie.

Imię: Igor i Constance

      Wiek: ??? 』

---

* nie, Persona Q się nie liczy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro