Niedziela, 12 października 2039
(Tahoma pov)
- Tu masz kopię zwolnienia z zajęć, tak na wszelki wypadek - pani Technet dała mojemu starszemu bratu dokument. - Już wysłałam je do szkoły, więc masz tydzień wolny od lekcji. Wykorzystaj go dobrze.
- Dziękuję... - mruknął.
Przyjrzałam mu się. Od wczoraj jego stan znacznie się poprawił - tak naprawdę był tylko minimalnie bledszy niż zwykle, ale poza tym wyglądał normalnie. Dwa dni, a jaka zmiana... Już nie ma śladu po tym, co się stało w piątek.
- A, tu masz rzeczy żebyś wyzdrowiał! - Fandom wcisnęła mu torbę z jakimiś lekami. Trochę z nią gadałam dzisiaj i całkiem ją polubiłam. - W środku jest instrukcja dawkowania. A, i jakbyście czegoś potrzebowali na wasze wypady, mówcie, to zajmę się tym!
- Huh? Wypady? - spojrzałam na nią.
- Wspomniałam jej nieco o waszych akcjach - wyjaśniła pani Technet.
- Spoko, nikomu nie wygadam ;) - uśmiechnęła się. - Nie jestem confidentem. Ale chcę wam pomóc! Tak więc możecie u nas zamówić rzeczy przez internet, a ja podeślę wam drona z towarem! To jak?
- Dla mnie spoko! Ta aplikacja co wszyscy lekarze używają, nie? - spytałam, zaglądając do telefonu.
- Mhm!
- To chyba wszystko jasne - pani Technet schowała teczkę z dokumentami na półkę. - Gdyby coś się działo, dzwoń albo niech ojciec cię podwiezie.
- Dobrze... Dziękuję... - Arial odgarnął nieco włosy z twarzy, z naciskiem na "nieco".
- No to chodźmy, tata na nas czeka! - pociągnęłam brata za rękę. - To do widzenia!
- Do widzenia!
- Bayo!
Wyszliśmy razem na zewnątrz. Akurat było dosyć ciepło i świeciło słońce, więc nie musieliśmy zakładać żadnych kurtek.
- Jesteście! - krzyknął Segoe, który razem z tatą czekał przy aucie. - Macie wszystko?
- Mhm... Kopię zwolnienia i leki - odarł Arial.
- To wsiadajcie - tata otworzył drzwi samochodu. - Mama właśnie robi obiad.
*
- Witajcie w domu! - przywitała nas mama, gdy weszliśmy do środka. - Jak się czujesz Arial?
- Dobrze... Tylko troszkę zmęczony jestem...
- To może się przebierzesz w coś lżejszego i się położysz? Zaniosę ci rosół do pokoju jak się skończy gotować.
- Nie trzeba... Napra... ŁOŁ! - aż krzyknął gdy nagle stracił równowagę. Na całe szczęście Segoe go złapał. - No... No dobrze... Może faktycznie...
- Odprowadzę cię do pokoju, jakbyś miał po drodze się przewrócić czy coś - zaoferował mu.
- Dzięki.
- Pomóc ci jakoś mamo? - spytałam.
- Nie trzeba... Możesz ewentualnie zanieść talerze i sztućce.
- Okej!
*
(Segoe pov)
- No i jesteśmy! Dobra, przebierz się - powiedziałem bratu, gdy doszliśmy do pokoju.
- Jasne... - chwycił dół swojej koszulki, ale nagle spojrzał na mnie. - Um, możesz... no wiesz...
- Okej, spoko... - odwróciłem się. Po chwili jednak sobie coś przypomniałem i ponownie zwróciłem się w jego kierunku. - Ej, moment!
- AH! - krzyknął, bo dopiero co zdjął koszulkę. - H-hej!
- Dobra, słuchaj, wiem że nie lubisz się pokazywać nikomu bez koszulki, ale przypomniałem sobie że muszę cię zmierzyć.
- Uh... co?
- No, zmierzyć! Mam ci pomóc trenować, nie? Ale muszę przy okazji wiedzieć, nad czym najmocniej popracować. Poza tym chcę móc mierzyć twój progress nie tylko pod względem wytrzymałości i siły, ale też czy jakoś się, no wiesz... zmieniasz wizualnie. To... mogę?
- Um... o-okej...
- Dobra... Stań w miarę swobodnie - poprosiłem go.
Arial mnie posłuchał, a ja wziąłem miarę i zacząłem mierzyć różne rzeczy, i nie w taki sensie zboczeńcy (zaraz, do kogo ja mówię?). Musiałem przyznać, że był z niego cholerny patyczak - ja nie wiem jakim cudem nie miał jeszcze niedowagi, ale miałem wrażenie że jego mięśnie to ledwo funkcjonują z braku wszystkiego. Ja jebię, czeka nas duuuuuużo pracy...
- Okej... zrobione - powiedziałem, gdy zapisałem ostatnie rzeczy w notatniku w telefonie. - Teraz dam ci się przebrać. Zjedz obiad i idź spać, a ja pomyślę co z tobą zrobić.
- Jasne... okej. A, właśnie... wieczorem wracacie do akademika, nie?
- Mhm. Po obiedzie zostajemy kilka godzin, a potem jedziemy. Spoko, damy radę... Jakby co, dzwoń, nie?
- Dobrze.
*
Siedzieliśmy przed telewizorem. Zostało nam pół godziny do wyjazdu, więc oglądaliśmy losowe programy w telewizji, gdy nagle siostrze zadzwonił telefon. Chwyciła go do ręki i sprawdziła, kto dzwoni.
- To Sam - powiedziała, obierając. - Hej Sam, co tam?
- T-Tahoma! - aż krzyknęła. - N-nie uwierzysz...!
- Hm? Co jest?
- O-oficjalnie potwierdzili udział d-dyrektora! Aresztowali g-go i zwolnili z p-pozycji w szkole...!
- ŻE JAK?!? - krzyknąłem. Słyszałem wcześniej że go zatrzymali, bo mieli podejrzenia, ale... łoł. Ten dupek serio w tym był, co...?
- W-właśnie widziałam w-wiadomości online! P-podobno szukają teraz n-nowego dyrektora ASAP!
- Zaraz, chcesz mi powiedzieć że już szukają zastępcy?
- Mhm...! Huh? M-moment...
- Co jest? - spytała Tahoma.
Sam przez moment się nie odzywała. Dopiero po chwili odpowiedziała:
- J-jest aktualizacja... J-już wybrali n-nowego dyrektora! T-to ktoś z z-zewnątrz... B-będzie już j-jutro rano!
- CO?!? - wrzasnąłem.
- Segoe, uspokój się! - zwróciła mi uwagę siostra. - Poważnie? Już jutro rano będzie nowy?
- Mhm...! Tak n-napisali...! J-jest na oficjalnej s-stronie szkoły!
- Damn... Szybcy są. Ciekawe kto to.
- Ta... - dodałem.
- T-też jestem ciekawa... O m-matko, już ta g-godzina?! Um, m-muszę kończyć...! J-ja i Tim oglądamy z-zaraz film...
- A, jasne. To na razie i przekaż mu że się przywitaliśmy!
- P-przekażę...! N-na razie!
- Na razie - Tahoma rozłączyła się. - No to ostro... Nowy dyro, huh? Mam nadzieję że będzie lepszy niż tamten...
- Ta... I to pewnie znaczy, że inni wuefiści zastąpią Makamiego. Ciekawe czy ogarną tyle zajęć...
- Kto wie? Może też z czasem zatrudnią kogoś na jego miejsce?
- Ta... Ej, właśnie! - nagle sobie coś przypomniałem. - Praktycznie zapomniałem... Czy my od tego tygodnie nie zaczynamy szkoleń indywidualnych w kwestiach związanych z supermocami?
- Ej, racja! Nie sprawdziłam jeszcze w jakie dni mam... - siostra szybko sprawdziła wiadomości.
Ja zrobiłem to samo. Szkolenia indywidualne miałem mieć w czwartki, akurat w miejscu gdzie miałem dłuższą przerwę między lekcjami.
- Mam w czwartki w środku. A ty? - spytałem.
- Wtorki, przed zajęciami. No dobra, jakoś przeżyję. Właśnie, muszę też spytać Ariala - to powiedziawszy, Tahoma wysłała mu wiadomość. On po chwili odpisał: "Wtorki i czwartki po lekcjach. Dali mi dwa razy w tygodniu, ale dopiero od listopada. Podobno trenerka, która ma mnie szkolić, jest czymś zajęta i nie wróci przed końcem miesiąca"
- Huh, ten to ma dobrze. Nie dość że tydzień wolnego, to jeszcze zaczyna za kilka tygodni - westchnąłem. - Farciarz.
- Czy ja wiem... Coś mi mówi że jak zacznie to tak mu dowalą że nie wiem jak on to zniesie.
- Może... Dobra, mamy jeszcze czas. Jeszcze jeden odcinek zdążymy obejrzeć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro