Rozdział 27: Nowe kierownictwo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poniedziałek, 13 października 2039

(Sam pov)

- No ale to moja opinia, nadal uważam że remake jest lepszy niż oryginał i koniec - Tim wzruszył ramionami. - Fakt, tamten jest spoko, ale efekty specjalne tutaj są o wiele lepsze.

- M-mimo to wolę tamten...

- O czym tak gadacie? - zaśmiała się Tahoma, gdy razem z Segoe podeszła do nas.

- Porównujemy remake i oryginał tego filmu co wczoraj widzieliśmy. Btw, co u was? Słyszałem że Arial dochodzi do siebie?

- Mhm - Segoe kiwnął głową. - Już praktycznie wrócił do normy, ale dla pewności zostanie jeszcze w domu. No wiecie, żeby nie było.

- R-racja...

- A tak w sumie czemu siedzicie na dworze?

- A wiesz...? - Tim spojrzał w niebo. - To jeden z ostatnich ciepłych dni w tym roku. Korzystamy póki możemy.

- Racja, jest dość przyjemnie - przyznała Tahoma.

- Nom - dodał jej brat.

Chciałam coś jeszcze wtrącić, ale nagle usłyszeliśmy głośne odgłosy silnika. Gdy spojrzeliśmy w stronę źródła dźwięku, zauważyliśmy czarny, sportowy samochód parkujący z piskiem opon na parkingu.

- Co do...? - spytał Segoe.

- Ej, chodźmy sprawdzić! - Tim pociągnął mnie za rękę.

- H-hej, zaczekaj...!

Gdy podeszliśmy bliżej, zauważyliśmy jak wokół zbiera się tłum uczniów. Wtedy drzwi pojazdu się otworzyły i ze środka wysiadł wysoki chłopak w marynarce. Wyglądał na jakieś 20 lat. Miał białe włosy zaczesane na bok, z dwiema "antenkami" sterczącymi z tyłu, delikatnie opaloną skórę i oczy o dość nietypowej, brązowo-czerwonej barwie. Łoł... On jest... jest...

- OH NO, HE IS HOT! - Tahoma trafnie podsumowała moje myśli.

Podobnie zresztą jak inne uczennice w okolicy.

- OMG, jakie ciacho...!

- Damn... To jakiś nowy uczeń?

- No co ty...! Za bogato wygląda... może jakiś korepetytor?

- Chętnie odbyłabym z nim "prywatną lekcję"...

- Ej, myślicie że może lubić chłopaków? No homo oczywiście, pytam dla... dla kolegi z innej szkoły.

Chłopak rozejrzał się i poprawił swój krawat.

- Więc to jest Cyberprzestrzenna Akademia Mocy. Interesujące - powiedział delikatnym, lecz głębokim głosem. 

- Oh, witamy w CAM! - nagle na spotkanie mu wyszedł jeden z nauczycieli. - Rozważasz zmianę szkoły?

- Nie, tak się składa że jestem tu w innej sprawie.

- Oh, naprawdę? Cóż, tak czy inaczej to musi poczekać... Tak się składa że dopóki nie dotrze nowy dyrektor, nie możemy załatwiać wiele spraw...

Chłopak się uśmiechnął.

- Właśnie o to chodzi. Ja zostałem wysłany na jego stanowisko - kiwnął głową i podał nauczycielowi swoją wizytówkę. - Dyrektor Lucas Sanchez, do usług.

Imię: Lucas Sanchez

      Wiek: 20 lat 』

- DYREKTOR?!? - cała nasza czwórka krzyknęła, zaskoczona. Przecież on jest niewiele starszy od nas!!! Jak to możliwe?!?

- P-pan Sanchez?!? - nauczyciel był również zaskoczony jak my. - P-proszę w-wybaczyć...! Po prostu... um, nie spodziewałem się że będzie pan taki...

- ...młody. Ta, wiem - odpowiedział spokojnie. - Nie pierwszy raz się z tym spotykam. Zapewniam jednak że odbyłem odpowiednie szkolenie. Co więcej, jestem absolwentem Hope's Peak American Academy, a co za tym idzie, Byłym Superlicealnym Organizatorem, zajmuję się jednocześnie kilkoma firmami w branży rozrywkowej i... paru innych dziedzinach. Zarządzanie szkołą będzie dziecinnie proste. Nawet jeśli mam tylko 20 lat, z pewnością podołam zadaniu.

- J-jasne... rozumiem. Um, zaprowadzę pana do gabinetu - nauczyciel zaprowadził go do środka.

Nowy dyrektor podążył za nim, a razem z nim spojrzenia wszystkich uczniów w promieniu stu metrów. Łał...

My popatrzyliśmy na siebie. 

- T-to... t-to nasz dyrektor...? - wydusiłam. Byłam w szoku... On był młodszy niż ponad połowa uczniów szkoły!

- Na to wygląda... - dodał Tim. - Cholera, koleś urwał się z Top Model czy co? I te nogi... Te cholerne, perfekcyjne nogi... Chcę mieć takie!

- Nie ma szans, Timster... - Segoe spojrzał na niego. - Tego nawet trening i operacje plastyczne nie załatwią. Ten koleś to chodząca doskonałość... Ale skąd ja kojarzę to imię...? Sanchez... Sanchez...

- ZARAZ, JUŻ WIEM! - nagle Tahoma uniosła telefon. - Lucas Sanchez to koleś, którego firma kręci połowę teleturniejów i programów reality show! Plus te wszystkie święta w TV też są organizowane przez niego... W wakacje przecież urządził uroczystość tej wielkiej rocznicy założenia Cyberionu! 

- A, no tak, już pamiętam! O cholera... Ten koleś to jebany celebryta...! I do tego jeszcze nasz dyrektor!

- Ta... Ej, czy mi się wydawało, czy miał przypiętą do marynarki plakietkę z logiem Projektu Zetsubō? - spytał Tim.

- Tego anonimowego studia, które kręci te najbardziej popularne sezony Danganronpy? - Tahoma spojrzała na niego. - Zaraz, myślisz może że...

Przez chwilę patrzyli na siebie... po czym pokręcili głowami.

- Nah... Nie ma opcji. Pewnie po prostu jest fanem.

- H-huh? - spojrzałam na nich. Co oni mieli na myśli?

- A właśnie, jak tam rozkład zajęć? No wiecie, wasze treningi z magią? - Segoe zmienił temat.

- Ja dzisiaj mam pierwsze zajęcia. Mam chwilę przerwy po lekcjach i potem to - odparł Tim.

- J-ja mam wtedy k-kiedy ty, Tahoma... - powiedziałam. Wcześniej Tahoma wysłała mi wiadomość o swoim planie i powiedziała, bym też sprawdziła.

- Mhm... - mruknęła. 

- Czyli raczej nie zaburzy nam planu dzia- - tu spojrzała na swojego brata, który o mało się nie wygadał Timowi. - Znaczy ten... Nie będzie nam to przeszkadzać w niczym. Spoko.

- Hm? Czemu? - zainteresował się mój przyjaciel.

Niech to... Tim nie może się dowiedzieć o Metaverse...! Nie chcę i jego w to wciągać, ale jeśli się domyśli...!

- W poniedziałki, środy i piątki spędzamy czas na mieście - Tahoma wyjaśniła. - No wiesz, próbujemy jakoś zaciągnąć naszego starszego brata poza teren pokoju i tak dalej...

- A, spoko - wzruszył ramionami. - Sam bym pewnie dołączył, ale w te dni praktycznie cały dzień siedzę w szkole. Trochę dużo zajęć mam w planie - zaśmiał się.

- T-to prawda.... N-nie przemęczaj s-się, Tim... - poprosiłam go.

- Spokojnie, dam radę. Nie takie rzeczy się robiło.

To prawda... Ale i tak nie chcę byś za dużo na siebie brał.

- Ej, zaraz chyba mamy lekcje, nie? - nagle Segoe spojrzał na ekran telefonu.

- Racja! Muszę lecieć! Na razie - Tahoma odbiegła do szkoły.

- Ja też spadam! - Segoe pobiegł w swoją stronę. - Narka!

- N-na razie! - pożegnałam ich.

- To my też idziemy, nie? - Tim spojrzał na mnie.

- Mhm - kiwnęłam głową. - Ch-chodźmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro