Rozdział 28: Bro time

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Arial pov)

- M̨ơjè ̡oc̢zy̕ wcale̶ ͝tak̢ ̢níe wyglą͡dają do̢ c̕h̨òl̶er̢y.

Westchnąłem.

- Słyszałeś o czymś takim jak interpretacja twórcza? - spytałem, odkładając ołówek. - Powinieneś, siedzisz ze mną na każdej lekcji.

- T̢y çhyb͟a ̴n͢ìe̸ m̀y̷ślis̢z͢ że j̨a s̵ł̛uc̡ha̷m ̵t̴ego̵ gówna?! - wrzasnął. - S̷eri̡o͜, ja ͝n̵ie ̵wi͠em ̶c͏o ͟c͢i̴ę ́t̴ák i͞nteŗe͘su͜j̨e w͢ s͝z̸tuce,̕ a͢l͡ę to̴ najnu̴d̀ni̷ej̡s̵z̷a ́rzec̸z̴ ͟j͏ak͏ą mogłe̛ś wy̧b͢rać! Ǹie ̨mogłe͡ś͝ zna̸l͠e̷źć͟ ̢sǫbie ͝ińne̷g͢o̷ h̸obb͡y͢?̀ Sa͘m͘oc͠hǫdy̡, ͠p͏or̕no, ͝n̨awet m͟ùz̨yka by͏ła͟by lepsz͠a!

- No wiesz, to drugie mogłeś sobie już darować... Poza tym na pozostałe też byś narzekał!

- M̨oż͜e,́ ́i̕ ̶co z̕ ̧teg͏o? I̷ dla̢c̶zeg̸ó ̶ry̷suj́e̡sz̢ ̀o̸ł͞ó͢w̨k͟i̧em͠ ̕z̵amias͏t̕ k̀u͘pić s͏o̡bi̛e ͢sźk͢icow̧ńi̴k͡ ȩl̷ek͞tr̶oni͞cz͢n͞y?!̴

- Bo ołówek inaczej leży w ręce niż pióro cyfrowe. To jak różnica między sztyletem do walki a nożem do masła.

Parsknął.

- ͜Nie͘zł̸e ͝p̵òró͝wn͏a̸ni͘e.̕

- Możesz w końcu się zamknąć...? Znowu muszę cofnąć kawałek filmu - mruknąłem, chwytając pilota.

Tak się składa, że oglądałem "Krainę lodu 2" i szkicowałem coś inspirowanego tą bajką... Głupio mi było przyznać, ale serio się wciągnąłem.

- Uh, do̵br̴a.͜.͝. ̛

Westchnąłem.

- Weź już przestań. Mówię serio.

- N̸íe͞ mo̵gę t͟ego ͟o̡bìe̶cać̷.͜

- Jakoś tego się spodziewałem. Dasz mi obejrzeć w końcu czy nie?

Wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi.

- Otworzę! - poinformowała mnie mama, która pracowała w swoim pokoju.

- Ciekawe kto to... - westchnąłem.

- Seryj̕n͟y ͝mor͘de̵rc͡a͝?̨

- Chciałbyś, co? 

- M͝oże͝?́

- Arial? - nagle mama stanęła w drzwiach mojego pokoju. - Masz gościa.

Gościa? Kto to może być?, pomyślałem, wyłączając film. I tak nie mogłem się na nim skupić.

Wtedy mama odsunęła się, a do pokoju wszedł...

- No hej! Zmieniłeś szkołę, ale nie myślałeś że się mnie pozbędziesz, co?

No tak, kto inny przyszedłby do mnie w odwiedziny, i to bez zapowiedzi...

- Hej Ivo.

Imię: Ivo SepticEye

      Wiek: 17 lat 』

- Tata widział się z twoim starym w sklepie i powiedział mi, że masz zwolnienie i siedzisz w domu, a że rodzice przed chwilą pojechali gdzieś i nie będzie ich do wieczora, więc postanowiłem że wbiję. To jak życie? Dawno nie gadaliśmy.

- To prawda... - westchnąłem. Ivo to był mój najlepszy i właściwie jedyny przyjaciel, ale... od czasu rozpoczęcia szkoły ani razu z nim nie rozmawiałem. - Przepraszam... Miałem kiepską sytuację...

- Słyszałem. Przesrane z tym typem... - usiadł na łóżku obok mnie. - Ale podobno dostał od ciebie po mordzie. Ari go tak urządził czy...?

Ḱu͝rwa̴, ͢c͜hc͘iałb̴ym̡...̴

- Eh... nie, tym razem ja straciłem nad sobą kontrolę... - spuściłem wzrok.

- Poważnie? Łoł, to chyba pierwszy raz od... od dawna! Zwykle to on odwalał takie akcje, a tu niespodzianka...

- Ta... Możemy o tym nie gadać? Nie mam ochoty o tym myśleć...

- Jasne, sory - Ivo wzruszył ramionami. - Musiałem spytać. Tak btw, co ci jest? Chory jesteś?

- Nie... Dostałem w głowę... tak mocno że mózg mi zaczął nawalać. Mało brakowało a bym z tego nie wyszedł.

- Serio? Jak bardzo źle...?

- ...moglibyśmy już nie gadać. Ani teraz, ani nigdy.

Ivo aż się cofnął.

- To co do jasnej kurwy cię tak urządziło...?! Ej, ale... wszystko teraz okej, nie?

- Mhm. Będę żyć.

- To... dobrze... - odetchnął z ulgą. - Mam nadzieję że więcej to już cię nie będzie dopadać.

- Ja też... Ale popracuję nad tym.

- I zajebiście. Lepiej się przyłóż, bo ja nie wiem czy przyjdę na twój pogrzeb.

Wiedziałem że mówił to jako żart, ale... nie czułem się komfortowo słuchając tych słów. Na szczęście chyba zrozumiał to sam, bo spuścił wzrok.

- Sory... To nie było na miejscu.

- Nie... spoko.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Eh... zrobiło się niezręcznie... Ale przynajmniej nie musiałem mu powiedzieć że skończyłem tak bo się chciałem zabić... Ivo bardzo źle by to zniósł. Mam nadzieję że nigdy nie będę musiał się do tego przyznać.

- Dobra, zmieńmy temat! - mój przyjaciel wstał z łóżka. - Wracając do spraw z twoją szkołą... Myślisz że ta plotka o tych całych Łowcach Pragnień jest prawdziwa?

-̷ Oho, z̷aczýn͠a̵ ̵się - Ari nachylił mi się do ucha. Westchnąłem, bo mnie denerwował, a tylko ja go widziałem i słyszałem.

- Szczerze... pojęcia nie mam - skłamałem. - Ale ktoś naprawdę coś zrobił i Makami się odwalił od nas... I co więcej, zachowywał się jakby zmieniła się jego osobowość.

- Ta... Słyszałem w wiadomościach. Ja nie wiem czy to zbieg okoliczności czy nie, ale ta zmiana na pewno nie była naturalna. Ktoś musiał mu jakoś namieszać we łbie... Hm, może twój ojciec miałby pomysł jak?

- Może... Ale nie wiem...

- Hm...

- Co jest? - zorientowałem się, że Ivo wpatruje się we mnie. On po chwili uśmiechnął się dziko.

- Mam cię. Odwracasz wzrok, jak odpowiadasz mi na pytania, czyli... Coś ukrywasz.

Hah̛à,͜ fraj̵er̴.͜

A ty byś niby dał radę go oszukać?! Nie śmiej się!

- Co niby miałbym... Przecież nic nie wiem na ten temat.

- BULL. SHIT. Arial, albo mi powiesz, albo... zacznę przeglądać twój telefon - nagle złapał mojego smartfona, który leżał na szafce na moim łóżku.

- Ej, z-zostaw! - próbowałem mu go odebrać, ale nagle rozwinęły mu się skrzydła i wzniósł się w powietrze. Niech to, od kiedy on tak może?!? Z ziemi go nie dosięgnę... Chwila, to nie jest najważniejsze...! Jak zobaczy tą apkę, będzie problem...

- Co, czyżbyś coś tu chował? Może powinienem zajrzeć... Widzę że nadal nie masz hasła.

Zacisnąłem zęby. Byłem zdenerwowany... Bardzo zdenerwowany. A zwykle w takich sytuacjach...

Ni͞ech͟ ̧z̢g͏a͜dnę, t͟yl͞ko ̛cźe̢ka͟sz̸ aż pr͘źe͝j͜mę ͠nad tơbą kon̸tro͟l̷ę͝?́

Wiesz co... ten jeden raz nie miałbym nic przeciwko. To sytuacja kryzysowa.

Cźy͡li̢.̕..?

Zabierz mu proszę telefon. I spróbuj go nie uszkodzić.

I̶v͢o͜ cz͏ỳ teléfon͘u͠?́

Najlepiej obu.

E̡h.̸..͝ spŕób̷u̡ję.

W tym momencie poczułem znajomy ból. Zamknąłem oczy i upadłem na kolana...

*

Gdy doszedłem do siebie, miałem telefon w ręce... Uff...

A gdy spojrzałem w dół...

- GH! W-wybacz...! - aż odskoczyłem, gdy zorientowałem się że Ivo leży pode mną, a moja noga opiera się o jego plecy.

- Ał... Zapomniałem że on taki mocny... - jęknął, wstając. - Ale... czy on serio poszedł po telefon i od razu ci oddał kontrolę?

- O ̢taaa̛aa̴k̨, b̶aby

Huh... D-dzięki...

- Ta... Tak jakby... ja i Ari próbujemy sobie pomagać i... nie wchodzić jednocześnie w drogę...? To skomplikowane.

Ivo westchnął.

- Koniec świata normalnie... Nie sądziłem że kiedyś usłyszę te słowa w jednym zdaniu.

- Ja też.

- No dobra... A teraz... Możesz mi do cholery wyjaśnić o huj ci chodziło z tym telefonem że nasłałeś na mnie Ari'ego?!? Co ty tam takiego trzymasz?!?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro