Rozdział 63: Szokujący plan

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wtorek, 25 listopada 2039

(Thorn pov)

- To ostatni, nie? - spytałam, wracając do auta.

- Tak. Przed nami prosta droga do celu - mój brat kiwnął głową.

- Spoko... Ja jebię, jestem wykończony po tym ostatnim - westchnął Rocket, przeciągając się. - Będzie mi potrzebny ciepły prysznic.

- Mi też... Dobra, jedźmy! - rozkazałam.

Ruszyliśmy przed siebie. Ostatnia bariera się rozsunęła i była przed nami prosta droga do miejsca, gdzie Feyes miał (podobno) swój Skarb... Z jednej strony cieszyłam się że zbliżamy się do końca, ale z drugiej... nadal się denerwowałam. W końcu przez niego nasza mama... a bez konfrontacji się nie obejdzie. Tamci już opowiadali jak było z Makamim, więc z tym pewnie będzie podobnie.

- Hej, co to...? - nagle Septicia wskazała na coś przed nami.

Nie miałam pojęcia co to... To była jakaś brama. Była otwarta, więc bez problemu przejechaliśmy przez nią. Dopiero za nią zrobiło się dziko...

- ŁOŁ... - nie wiedziałam jak to skomentować.

- To... tor wyścigowy czy coś... nie? - spytała Arrow.

- Na to wygląda - powiedział Focus. - Niesamowite...

- Ludzie - Black przysunął się bliżej nas. - Czuję Skarb. Ja i Ari w sumie. Tak więc...

- ...jasne, jak wam odwali to was przypilnujemy - machnęłam ręką. - Gdzie to?

- Tam.

Wskazał na budynek znajdujący się na trybunach. Wyglądał trochę jak loża VIP czy coś.

- Tam nie wjedziemy. Musimy wysiąść i pójść pieszo - mruknął mój brat i zaparkował pod wejściem.

- Spoko, nie ma problemu - wysiadłam z auta. - I tak nie lubię za długo siedzieć na dupie.

Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do środka. Przed nami był długi korytarz, na końcu którego zamontowana była szklana winda.

- Myślicie że działa normalnie czy potrzebujemy jakiejś karty czy czegoś? - spytałam.

- Hm... - Focus przyjrzał się jej. - Nie wygląda na zabezpieczoną. Powinniśmy dojechać normalnie tam, gdzie powinniśmy.

- To chodźmy... Musimy odnaleźć Skarb - poprosiła nas Septicia, wciskając przycisk otwierający drzwi.

Wsiedliśmy do windy i pojechaliśmy na górę. Tam odkryliśmy kolejny korytarz, z dużymi drzwiami na końcu.

- Myślicie że to tam...? - zapytał Rocket.

-̴ Oooooooo̡o t̸aaàa͢aa̷a̶aaa̴k̨...

- Z̷ḑecydowan̢i͝e..̶.̷ ̀Jes͠t naprawdę͡... NAPR͠A̢WD͘Ę.̧..͡ bl̀is̸k͝o̷..̴.͞ - wysapał Black.

Spojrzałam na tego drugiego (bo tylko jego tak naprawdę widzimy).

- Nie żartowaliście gdy mówiliście że może wam odwalić - przyznałam. - Zachowujecie się jakbyście byli cholernie napaleni na samą myśl.

- Poczekajcie aż Skarb się zmaterializuje - Arrow pokręciła głową. - Wtedy jest jeszcze gorzej.

- ͢Weź s̨p̀ie͢r̷d̶ala̕j́! ̧J͏akbyś ̧ty c͘zu̸ła͟ ̕ta͟k͘ą̵ ̕ener̵gię.̵.̨.̛!͡

- Ari, dość. Jeśli zaczniesz mówić rzeczy zbyt mocno sugerujące twoje podniecenie seksualne, własnoręcznie cię uduszę, nawet jeśli oznacza to...

-̀ UUUUG̨H!͝!! ͢Ł͢a͜t̨wo ̕ci ̕mó͘wi͞ć!̛ - przerwał mojemu bratu.

- Serio byś to zrobił? - spytał go Rocket.

- Nie wykluczam- Hm? - zatrzymał się nagle.

- Co jest, braciszku? - zapytałam go.

- Schowajcie się. Teraz - rozkazał.

Rozbiegliśmy się i ukryliśmy za dogodnie ustawionymi w korytarzu kanapami. Wtedy drzwi się otworzyły i zza nich wyszedł ON... Razem z grupą kilku Cieni.

- Udało im się przedrzeć przez wszystkie rangi. Nie martwi to pana?

- A czemu miałoby?

- Jeśli dotarli tak daleko... Wkrótce czeka ich... konfrontacja. Z panem.

- Pffff, no i? Niech tylko spróbują mnie pokonać! NIKT mnie nie pokona, nigdy! Mój Skarb, trofeum na które tak długo pracowałem, jest MOJE! Chcą mi je zabrać, muszą je wyrwać z moich rozerwanych kończyn!

- A jeśli im się powiedzie?

- Ej - Shadow-Feyes wskazał na niego palcem. - Patrz na mnie: ONI. MNIE. NIE. POKONAJĄ. A jeśli spróbują... Hehehehe...! Powiedzmy że ci od tej blondyny stracą kolejnego rodzica.

- ...! - nie mogłam uwierzyć w to, co powiedział. Czy on...?

- Słyszeliście tą plotkę że policja niby poluje na mnie, nie? Mają czas do końca tygodnia, ale nie ma opcji by mnie dopadli...! Już nie mogę się doczekać aż zmiotę ich uśmieszek z twarzy... A raczej aż zmiotę ich samochód z ulicy! To będzie widowisko!

Widziałam jak po drugiej stronie mój brat zrywa się, ale Black łapie go i zatyka mu usta by ten się nie wyrwał. Wiedziałam że gdyby nie to, pewnie zrobiłby coś nieprzemyślanego, ale... nie winiłam go...

- W takim razie powinniśmy być w gotowości?

- Ta, tak na wszelki. Ale spokojnie... JA zajmę się wszystkim, gdy będzie trzeba. Nie zatrzymają mnie.

W końcu ten sukinsyn sobie poszedł. Gdy było już bezpiecznie, Black w końcu puścił mojego brata, który padł na ziemię, oddychając ciężko.

- Wy to kurwa słyszeliście...? - zapytała Arrow.

Kiwnęłam głową.

- On chce... Ja pierdolę...!

- Sukinsyn... - Focus wstał i otrzepał się. - Jeśli tylko spróbuje coś zrobić naszemu ojcu... Zamorduję go. Własnoręcznie go zabiję.

- Ah...! Focus... - widziałam jak Septicia się cofa. Szczerze nie winiłam jej - mój brat zwykle jest spokojny, opanowany, myśli w pełni logicznie... Tylko raz czy dwa coś go na tyle wkurwiło by zachowywał się w ten sposób. Najgorsze w tym wszystkim było to, że on naprawdę byłby w stanie zabić gdyby nikt go nie powstrzymał.

- Dość - Black przerwał nam wszystkim, zanim zaczęliśmy próbować go uspokajać. - Musimy się skupić. Rocket, sprawdzisz ten pokój?

- Mhm - jego brat zajrzał za drzwi. - Ta jest. Skarb na nas czeka, musimy tylko wysłać Kartę.

- W takim razie wracajmy.

- ...

- Focus - stanął przed nim. - Wracajmy. Rozumiesz?

Przez chwilę nie wiedziałam co mój brat zrobi... Na całe szczęście odetchnął i cofnął się.

- Tak. Przepraszam. Wracajmy.

Ruszyliśmy w drogę powrotną. Dogoniłam go i przez moment szłam równo z nim.

- ...Vis... - w końcu odezwałam się do niego. - Czy... jakoś się trzymasz...?

- ...tak. Wybacz, siostrzyczko.

Położyłam mu rękę na ramieniu.

- Będzie dobrze. Zapłaci za to. Ale nie możemy go zabić... Wtedy będziemy nie lepsi jak on.

Pokręcił głową.

- Do czego to doszło że to ty myślisz jaśniej niż ja... - westchnął. - Wybacz, po prostu... ciężko mi się skupić po tym, co powiedział... Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak...

- ...wkurwiony?

- Mhm...

- Jeśli chcesz, możesz ze mną poćwiczyć, by nieco wychillować. Nie powinieneś tego trzymać w sobie... Co ty na to?

- ...zastanowię się. Dzięki.

- Nie ma problemu, braciszku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro