Rozdział 62: Klub Anime

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Środa, 19 listopada 2039

(Segoe pov)

- To tyle na ostatni trening tego sezonu - powiedział nasz trener. - Następne zajęcia będą odbywać się na hali sportowej ze względu na zbliżającą się zimę. Pamiętajcie o butach na zmianę i widzimy się za jakiś czas. Możecie się rozejść.

Poszedłem z pozostałymi do szatni i zacząłem się przebierać. Eh, dlatego nie przepadam za zimą... Zajęcia na hali są do kitu! No ale co poradzę, nie zmienię pogody tak z dupy.

- To jak, widzimy się za jakiś czas? - spytał jeden z chłopaków, który już zdążył zmienić ubrania.

- Mhm. Nara.

- Bye bish!

Jak skończyłem się przebierać, wyszedłem. Spojrzałem w górę - niebo było zachmurzone i wyglądało, jakby miało zacząć padać. Jesień pełną gębą... A niedługo potem zima. Nie lubię zimy...

-͡ ̨Ni̡e ͏gąp͘ s̸ię͡ t̷a͢k̡ ͘b̧o ̸je̴s̴zc͏z̸e j̨a͢kiś ̢pt́a̷k͞ c͡i ͢n͞a̢sra̸ do r͘y̡j̷a.

- JA PIERDOLĘ, nie strasz mnie tak! - krzyknąłem i spojrzałem na Ari'ego. - Jak długo tu jesteś?!

-͠ Kil͏k̕a̶ ̷min̡u͞t. Mam̨y ͜n͢adąl̸ ̛tr̵ochę͏ ̕ćz͝a͡s̡u za͝nim ̵idz͡ìe͞m͟y do P̛a̕ł͞a̡c͢u͠,̷ ̷w͝i̵ęc ͜Ar͡i̵a͘l p͟ów̨íe̴dzi͝áł ż͜é mog͠ę r̢obi̢ć c͜o̧k͘o̴lw͟iȩk̛ - wzruszył ramionami.

- Okej - odparłem. Starałem się nie pokazywać zaskoczenia - jeszcze nie dawno Arial w życiu by mu na to nie pozwolił, a teraz dał mu swobodę... To dość duża zmiana. - Skoro i tak mamy czas, chcesz coś zjeść? Zjadłbym cokolwiek...

- N̨iech͘ b̛ę͟dz̷ie. T͘à ̵ł̀aj̀z͢a znowu ͢ni̷e ̨j͏ad͟ł͝a̧ ̴ńìc̕ ͏n̢a͘ p̛r͜zerẁach ì t̸eraz ͘musz͏ę ̶n͜aḑrabi͘a͟ć ̢za̕ nie͞gơ... ̵Wk̴ur͡w͟ia mn͝i͝e ̡t͡o ja͝k͞ ńi͏e wieḿ!͢ C̛o̧ ͏j̸a͡, j͟eg̡o͜ ̴ma͟t́k͝a̵ ͡ż̧ę mu̢sz͘ę ͠go͟ p̕įlno̴wać?

Zaśmiałem się.

-̴ ͘B̡awi̡ ci͢ę to͡?͠!?

- Trochę. Dobra, nie obrażaj się tylko chodź jeść!

Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Ari westchnął i wyjął z kieszeni smartfon Ariala. Ja zajrzałem mu przez ramię - częściowo z ciekawości, a częściowo by upewnić się że nic mu nie pokasuje tam. To Ari, kto go tam wie.

-̕ ͡Was͏z͘a͞ ci̸otķa jut̕ro gḑzi͞eś s̡p̕a̴da,͜ w͢i̛ęc Arįal̢ ̶ni̕e ̛ma z̛ ́nią̸ ̧t͘r͢e̷ni̸ngu̕.͠

- O, serio? Czyli ma jutro wolne?

Wtedy Ari spojrzał na mnie z dzikim uśmiechem.

- O nie, co ty kombinujesz...?

- N͘ìc̨.͟.. ̡P̡o ͢prost͟u̴ ́t̷e̢r͝az̢ ̶m̸u͘s͜i͝ ͘d̕opil̷n͝owa͏ć t͞ej̛ c̕z͢ę͡śc͏i n͡aszej̶ um̛o̡w̧y.̨ Ja ̛z͟aj̢mu̡j̀ę͟ ̕śię̛ k͠aktu̴se̷m.͘.. A ̡o͞n̡ ̀i̸dz͞ie na̷ ̶spot͝kani̡e k̀lu̡b͠u tej c͝a͘ł͜e̡j ̸Aid̵y.

- Jaja sobie robisz - parsknąłem. - W sensie jej klubu anime?

- ̀Sko͟r̴o mà w̸ơlne̷, ̨cz̶ém͟u nie?͟ Gd̢yby ͜ni͞e ̴m͝usiał͜ ćw͡icz̨yć ͠z was̕z̀ą ̶ćįo̴tką̕,̢ ła͟z͟iłby͘ tam ̧c͝o t͢y͠dz͢i͟eń́.

Pokręciłem głową.

- Tylko uważaj na niego, bo za chwilę będzie z niego gorszy weeb niż z Tahomy.

-̢ Do͞p̷i̡lnųję teǵo..̛. A ́racz̢ej ̕by͠ ̵cie͢r̶p̢íał̡.͢

- Gorzej jak twój plan nie wypali bo mu się spodoba.

-͏ Ta̢k ̀ja͞k ͜to͜ z̵ ͢t͟ą ob͡r͠o͢żą̴ s̕zo͏ḱo̕w̕ą?

- PFFFFFF- Ty jeszcze to pamiętasz?!?

- Te͢g͡ò n̴i͠e͝ da͡ s̨i͡ę͏ za͡po͏m͢nieć͡.͟ Ej, ̡m̨y͏śl̵isz̕ że on͡ jèśz̛cz̛é ją͜ ̷g͘d͞zieś ̴m͢a?

Pokręciłem głową. On jest niemożliwy...

- Chyba jednak lepiej żeby Arial nie pozwalał ci na zbyt wiele.

*

Czwartek, 20 listopada 2039

(Arial pov)

- Naprawdę to robię, co... - westchnąłem, stając przed drzwiami klubu. Ari namówił mnie by tam poszedł... Szczerze nie miałem nawet siły się sprzeciwiać.

Zapukałem i otworzyłem drzwi. Kilku uczniów siedziało przy biurkach, czytając komiksy i mangi. Jedna czy dwie osoby spojrzały na mnie, ale szybko wróciły do lektury.

- O, hej Arial! - nagle podeszła do mnie Aida. - Jednak wpadłeś?

- Tak... Nie mam dzisiaj zajęć, więc...

- Super! Siadaj, zaraz znajdę ci coś fajnego - zaciągnęła mnie do jednego z biurek i odeszła do szafy. - Zgaduję że nie oglądałeś nigdy anime, nie?

Pokręciłem głową.

- Widziałem tylko jak siostra ogląda, ale niewiele...

- Spoko, znajdę ci coś pasującego - położyła koło mnie stosik mang. - Masz jakieś preferencje? Niech zgadnę, coś nieco bardziej krwawego lub fantasy albo horror?

- Ch-chyba...?

- Okej... O, to może być spoko dla ciebie - Aida podała mi jedną. Przyjrzałem się okładce - było na niej jakieś dziwne monstrum, jakby pozwijane z... bandaży czy... czegoś. - "Ajin", taka mieszanka horroru i fantasy. Myślę że w twoim guście.

Spojrzałem na tył i przeczytałem opis. Historia o chłopaku, który nagle odkrywa że jest jakimś czymś na co mówi się Ajin. To coś co wygląda jak ludzie, ale jest nieśmiertelne i szybko się zbiera do kupy, a ludzie na to polują i na tym eksperymentują... Brzmi nieco... hm.

- Może być? - nagle usłyszałem jej głos.

- Uh, chyba...?

- Spokojnie, jak ci się nie spodoba, nie ma problemu. Każdy ma inny gust i lubi coś innego. Zawsze mogę poszukać czegoś jeszcze...

- Um, nie, na razie starczy... To się czyta od tej strony? - otworzyłem mangę.

- Ta jest! Mam posiedzieć z tobą czy sam poczytasz?

- Chyba spróbuję sam... Dzięki.

- Spoko! Zajrzę do ciebie później, zobaczę czy inni czegoś nie potrzebują - w tym momencie Aida odeszła.

Westchnąłem i usiadłem na krześle. Zacząłem powoli czytać.

Było to... ciekawe doświadczenie. Musiałem przyzwyczaić się do czytania od końca, ale po chwili szło mi całkiem nieźle. Podobał mi się też styl w jakim było wszystko narysowane... Było to inne niż rzeczy które ja tworzę.

Historia dosyć mnie wciągnęła, i szczerze mówiąc, nie tylko przez akcję. Rozumiałem strach głównego bohatera... Chłopak bał się co się stanie z nim jeśli ludzie się dowiedzą jaki sekret kryje... To znajome doświadczenie. Bardzo nawet. Gdy skończyłem, zastanawiałem się co dalej go spotka. Chyba pierwszy raz tak się zżyłem z fikcyjną postacią (mam na myśli kogoś w mandze, wiem że sam się nie kwalifikuję jako "prawdziwa osoba" z perspektywy czytelnika...). Nie miałem tak nawet jak oglądałem filmy.

- Skończyłeś już? - nagle zauważyłem że Aida do mnie wraca. - I jak?

- To było... ciekawe - oddałem jej mangę. - Ciekawie się to czytało. I lubię jak było to wszystko narysowane.

- Co, inaczej niż abstrakcja którą malujesz, co? - zaśmiała się. - Ta, manga i anime mają swój styl, choć oczywiście kreski różnią się dla każdego. Pomyślałam że chociaż to może cię zaciekawić, ale cieszę się że fabuła też.

- Ta...

- Jak chcesz to pożyczę ci jeszcze coś! Albo przyniosę drugą część z domu.

- M-może innym razem... No wiesz... nie wiem czy będę mógł za tydzień przyjść.

- No tak - westchnęła. - Ale jakby co, daj znać. Albo lepiej - poproszę Ivo by podał ci linka do mojego profilu na czacie, to wtedy ewentualnie mogę ci podsyłać sugestie. Co ty na to?

- Um... nie mam nic przeciwko...?

- Spoko! Zrobię to później, jak wrócę do domu. A na razie... Chcesz obejrzeć coś z nami? Mamy jeszcze czas.

Zastanowiłem się.

- W zasadzie... Czemu nie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro