Rozdział 61: Coraz mniej czasu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wtorek, 18 listopada 2039

(Tahoma pov)

Siedziałam na schodach przed akademikiem. Było dość ciepło, więc chciałam posiedzieć na zewnątrz póki nie zrobi się zimno.

Nie robiłam nic szczególnego, głównie słuchałam muzyki i robiłam notatki w zeszycie. Miałam pomysł na projekt nowej gry, ale potrzebowałam pozbierać go do kupy, bo na razie był dość abstrakcyjny. Doświadczenie nauczyło mnie, że ciężko się robi gry na spontanie, więc zawsze starałam się utworzyć plan.

- Hej Tahoma!

- Hm? O, hej - zauważyłam że stoją za mną Spirit i Vision.

- Idziemy coś załatwić, chcesz się zabrać? - zapytała dziewczyna.

- W zasadzie... - spojrzałam na zeszyt. - I tak ciężko mi się skupić, więc czemu nie?

- Super! To idziemy - pomogła mi wstać.

- Już, już...! - schowałam notatnik. - Gdzieś konkretnie czy...?

- To znaczy... - zaczął Vision. - Cóż, chcieliśmy zobaczyć co u taty. Jak się trzyma.

- Ta... Jemu nadal jest ciężko - westchnęła Spirit. - Nie pokazuje tego, ale... śmierć mamy naprawdę go dobiła, chyba jeszcze gorzej niż nas. Nie mówiąc o tym, że jeśli Feyes nie trafi za kratki, on może pracę stracić...

- Oh. Rozumiem.

No tak... Zostało nam 1,5 tygodnia. Nawet mniej jeśli chcemy z Kartą się wyrobić...

- Dlatego chcę zobaczyć co u niego. I może dowiedzieć się jak wygląda u nich sytuacja - westchnął Vis. Czułam że we wnętrzu kumulują mu się emocje - smutek, niepokój... Nie pokazywał tego (nigdy tego nie robi, tak chyba ma), ale bardzo się martwił.

- Ta - jego siostra również była zmartwiona, lecz u niej górowały stres i strach. Musiała bać się porażki... Nie winiłam jej, gdyby chodziło o mojego tatę, też bym się bała przegrać.

- No to chodźmy się przekonać - zaproponowałam. - Zaraz, to trochę daleko, nie?

- Pojedziemy motorami - Vision wyjął z kieszeni swoje kluczyki. - Mam zapasowy kask, więc mogę ci dać.

- Oh, dzięki... Tylko uprzedzam, nigdy nie jechałam na czymś takim...

- Nie martw się, pojedziemy powoli - Spirit się uśmiechnęła. - Dobra, chodźmy! 

Ruszyliśmy na parking, gdzie stały ich motory. Vision wyjął z bagażnika kask i podał go mi, po czym założył swój i wsiadł na pojazd.

- Możesz usiąść za mną - powiedział. - Za siedzeniem jest uchwyt, ale jeśli się boisz, możesz chwycić się mnie.

- Chyba tak zrobię... - usiadłam za nim i objęłam go w pasie. - Nie będzie to przeszkadzać?

- Nie, jest w porządku.

- To co, ruszamy? - Spirit odpaliła silnik swojego motoru.

- Możemy. Trzymaj się - Vision uruchomił swój i ruszył.

Ja pisnęłam i chwyciłam go mocniej, bo nieco się przestraszyłam. Po chwili jednak odsunęłam się nieco, bo nie było tak źle jak sądziłam że będzie. Było nawet całkiem spoko...!

- Jest całkiem fajnie...! - krzyknęłam.

- Co nie?!? Zajebiste to jest! - odpowiedziała Spirit. - Naprawdę cieszę się że tata nam je kupił!

- Ta... Musi być świetny!

- I jest! W sumie sama zobaczysz, niedługo będziemy.

*

W końcu dojechaliśmy na miejsce. Po drodze pokonaliśmy granicę między światami gier i gdy dotarliśmy do celu, byliśmy już w Undertale, a konkretnie przed komisariatem.

- Ah, nie ma to jak w domu! - Spirit zdjęła kask i przeciągnęła się.

- No tak, wy jesteście stąd, nie? - przypomniałam sobie, oddając kask chłopakowi.

- Zgadza się - odparł Vision. - Mieszkamy kilka ulic dalej, może kiedyś tam pójdziemy. Dziś jednak mamy coś innego do załatwienia.

- O, widzę go! Chyba mają przerwę - nagle Spirit podbiegła do dwójki policjantów stojących przy swoim aucie. My ruszyliśmy za nią. - Hej, macie pączki?!?

- Pffffffffffhahahaha! No tak, tylko ty masz tyle odwagi by tak podejść do gliny. Wiesz że mógłbym cię aresztować za to, nie? - zapytał jeden z nich.

- E, za bardzo mnie pan lubi!

- Dzień dobry, panie Craft. Cześć, tato - przywitał się Vision.

- Dzień dobry - przywitałam się.

- Witam - jeden z nich zasalutował mi. Był wysoki i umięśniony, choć dość chudy. Miał ciemne włosy i ciemnozielone oczy. - Daniel Craft do usług! Ale jak chcesz możesz mówić mi Daniel.

- Lub zostać przy "panie Craft", to nie jedna z twoich "znajomych" - drugi z nich popatrzył na mnie. Poznałam go - był to ojciec moich znajomych. Wiedziałam, bo pokazywali mi zdjęcia. - Ty musisz być Tahoma, tak? Spirit pisała o tobie. Dell Crafter, miło mi cię poznać.

Imię: Daniel Craft i Dell "Del-2" Crafter

      Wiek: oboje po 40-stce 』

- Mi również miło... Spirit i Vision opowiadali o panu - powiedziałam.

- Z pewnością - uśmiechnął się lekko. Czułam jednak że zmusza się do tego...

Ja pierdolę, z trudem powstrzymałam się przed jakąś gwałtowną reakcją. Jakim cudem on się trzyma psychicznie...? Depresja, rozpacz, apatia... Negatywnych emocji jest tyle że on nie powinien funkcjonować. Nie winię go, w końcu jego żona... Ale i tak...!

- Właśnie, co słychać? - Spirit zmieniła temat.

- Tak szczerze...? - pan Daniel westchnął. - Słuchajcie, to ściśle tajne, więc nie rozpowiadajcie tego nikomu, okej?

- Ma pan nasze słowo - mruknął Vision. - Więc?

- Eh... Nie mamy nic w naszej sprawie. Szukamy Fe- Um, sami wiecie kogo - tu spojrzał na swojego partnera. - Niestety nic. Nie ma go nigdzie. On dosłownie pojawia się na moment, JEB! i nie ma go. Sukinsyn znika gdzieś bez śladu i nie da się go znaleźć... Jak tak dalej pójdzie, dopadnie nas przymusowa emerytura. No chyba że podejrzenia Della się sprawdzą.

- Podejrzenia? - zainteresowałam się.

- Nie wiem czy to się sprawdzi, ale... mimo że Feyes zachowuje się jak kompletny szaleniec, jest jakiś... schemat jego działania - powiedział pan Crafter. - On nie atakuje tak losowo jak się wydaje, więc... istnieje duża szansa że zaatakuje w okolicy naszego limitu czasowego.

- Oby... inaczej po naszej pracy, nie?

- Ta...

Spojrzałam dyskretnie na moich znajomych. Widziałam po ich minach że wiedzą jak to wygląda.

Albo dopadniemy go do tego czasu, albo on zabije lub zrani kolejną osobę... Nie ma chuja że na to pozwolimy! Feyes, szykuj dupsko, bo nadchodzi pała sprawiedliwości! ...kurwa, za dużo przebywam z Segoe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro