Rozdział 39: Gra

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sobota, 1 listopada 2039

(Spirit pov)

- Ah, weekend... Zajebiście - westchnęłam, biorąc łyka z butelki. Zmachałam się nieco treningiem i robiłam sobie przerwę.

Minął już tydzień odkąd przeniosłam się z bratem do akademika. Na razie wszystko szło świetnie! No, poza sytuacją z Seleną, ale... no cóż, to już za mną, więc nie muszę się tym przejmować.

- Spirit? - dziewczyna, z którą dzielę pokój, odezwała się do mnie z łazienki. Akurat brała długi prysznic, puszczając sobie przy tym muzykę, więc nie wyszłaby stamtąd za szybko. - Ktoś puka... Otworzysz?

- Jasne! To pewnie mój braciszek - zaśmiałam się i otworzyłam drzwi. Oczywiście zgadłam. - No co tam, Vis?

- Spirit, wybacz że przerywam ci cokolwiek robisz, ale musimy porozmawiać - powiedział, wchodząc. Westchnęłam i zamknęłam drzwi... Od razu poczułam że to coś poważnego.

- Co jest...? - spytałam.

Vision usiadł na łóżku i chwycił do ręki swojego smartfona.

- Podejrzewam że wśród naszych znajomych ktoś jest członkiem Łowców Pragnień... Nie, nie podejrzewam. Mam dowód że tak jest.

- ŻE JAK?!?

- Uspokój się, Spirit - Vis wskazał mi na drzwi łazienki. - Cały akademik nie musi o tym wiedzieć.

- Zaraz, ale... Skąd? I czemu nagle o tym mówisz?

- Bo po spotkaniu z Tahomą, podczas którego naprawiałem jej telefon, stało się kilka... niecodziennych rzeczy. Długa historia, opowiem innym razem. I jeszcze coś. Nie chciałem już cię męczyć tym, ale wieczorem... zauważyłem na swoim to - nagle pokazał mi ikonę jakiejś apki.

- Huh? Co to...? - spytałam. Nagle usłyszałam powiadomienie dochodzące ze swojego telefonu. Gdy złapałam go w dłoń, zauważyłam że u mnie również się ona pojawiła. - CO DO KUR-

- Ucisz się... Ale tak, to ta sama aplikacja. I co więcej... Zobacz co znalazłem w historii - podsunął mi pod nos swój telefon. Pokazał mi screena, na którym trzy pola tekstowe miały następujące informacje: Martin Feyes - Soulfield; Undertale - Gra Komputerowa.

- M... - aż poczułam jak robi mi się słabo. Ten człowiek... On... on...

- Słuchaj... Podejrzewam że Tahoma i jej znajomi są w to zamieszani. Ale żeby mieć pewność, muszę się przekonać o tym na własne oczy. Stąd moja prośba... - Vision spojrzał mi prosto w oczy. - Pojedziesz ze mną tam to sprawdzić?

Tam...? Zaraz, chodzi o... o to skrzyżowanie, gdzie miał miejsce ten wypadek...? Cholera... Ale, on ma rację... Muszę... Muszę dowiedzieć się o co z tym wszystkim chodzi.

- Jasne, Vis - kiwnęłam głową. - Kiedy to robimy? Teraz?

- Najlepiej będzie... To znaczy jeśli masz czas.

- Daj mi tylko sekundę by się przebrać w normalne rzeczy i możemy jechać. Poczekaj na zewnątrz, będę za 5 minut.

*

Po kilkunastu minutach przekroczyliśmy granicę dzielącą Przestrzeń Międzycyfrową i świat Undertale. Nasze motory były zatankowane do pełna, więc nie musieliśmy ich napełniać w drodze powrotnej.

Dojechaliśmy niedaleko centrum Soulfield i zaparkowaliśmy pojazdy w jakimś ustronnym miejscu, po czym pokonaliśmy resztę drogi pieszo.

- Jesteśmy - oznajmił mój brat, choć nie musiał... Doskonale pamiętałam, które to było skrzyżowanie... - Zobacz tam. Po drugiej stronie ulicy.

Spojrzałam w tamtym kierunku. Ukryci za murkiem stali nasi nowi znajomi: Tahoma, Sam, Segoe i Arial. Wyglądali, jakby coś kombinowali.

- Łoł... Może faktycznie mają coś z tym wspólnego - przyznałam. Z jakiego innego powodu mieliby tu być? Plus to, co mówił Vis... Jeśli to nie oni, to nie wiem kto.

- Chodź. Tylko dyskretnie.

- Zaraz, idziemy tam do nich?

- Tak. Spokojnie, tak jak ci zawsze mówię: udawaj że idziesz na spacer czy do sklepu, wtedy jest szansa że nas nie zauważą.

- Okej... Dobra, dam radę - odetchnęłam. 

Powoli przeszliśmy przez ulicę i ruszyliśmy w stronę grupki. Starałam się nie patrzeć na tabliczkę ustawioną obok, która znakowała miejsce wypadku... Nie mogłam znowu się załamać, i to na środku ulicy. Byłam tym zmęczona... Zmęczona tym, że nie mogę przestać się winić.

- Dobra, gotowi? - usłyszałam ich głosy. Między nami było tylko kilka metrów...

- Jasne! Odpalam!

Vision pociągnął mnie za ramię i ruszyliśmy przed siebie. Skręciliśmy za róg...

...za którym nie było nikogo?

- Co do... Czy oni się teleportowali? - zdziwiłam się i zaczęłam się rozglądać. - Nie odeszliby nigdzie, to ślepy zaułek.

- Nie sądzę. Nie mają mocy teleportacyjnych ani sprzętu temu służącemu. Chyba że... - Vision chwycił telefon. Odpalił apkę, którą pokazał mi wcześniej, i spojrzał na ekran. - Przycisk jest aktywny. Myślę że to... może ich gdzieś przenosić. Nie wiem jednak gdzie.

- Oh... To... co robimy?

- To zależy od ciebie, Spirit. Możemy wrócić do domu lub poczekać na nich tutaj... Albo...

Uśmiechnęłam się.

- Vision, żyjemy razem od 17 lat. Wiem że jesteś zbyt ciekawy by nie spróbować użyć tej nawigacji.

- To prawda. Jestem dość przewidywalny. Rzecz w tym, że jeśli ty nie chcesz...

- Nie, nie, chcę - przerwałam mu. - Nie zostawimy tego tak, nie? Zresztą... mnie też to ciekawi. To... jak to działa?

- Dobre pytanie - mój brat oparł się o murek. - Najprawdopodobniej dotykamy to i...

W tym momencie dotknął przycisk, na którym napisane było START.

ROZPOCZYNAM NAWIGACJĘ...

https://youtu.be/5esKQ1AZG20

- ŁOŁ. Ty ty widzisz? - nagle zauważyłam, że wszystko wokół nas zaczyna się zniekształcać. 

- Widzę. Trzymaj się blisko.

- Jasne - stanęłam tuż obok niego.

W końcu świat ponownie stał się wyraźny... Jednak wyglądał całkowicie inaczej.

Staliśmy na drodze zrobionej ze szkła, otoczoną barierkami przypominające pola siłowe. Wszędzie widać było neonowe światła w barwach jasnej zieleni i coś na wzór interfejsu z gierek. To wyglądało... nieziemsko, nie widziałam nigdy czegoś takiego.

- O kurwa... Okej, to... to jest dzikie... - przyznałam, rozglądając się.

- Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. To przypomina grę wyścigową w stylu retro albo cyberpunkowym, ale... - Vision stał obok mnie, patrząc na to wszystko. - Sam nie wiem jak na to zareagować. Wiem jedno: to nie jest żadna istniejąca gra, tylko pewnego rodzaju... jakiś odrębny byt.

- Łał... Dziwaczne. To... co teraz?

- Nie wiem. Rozejrzyjmy się. Ale nie oddalajmy się za bardzo. Co prawda mam przy sobie broń, ale nie wiemy co nas tu czeka.

- Fakt. Kurwa, a ja zostawiłam swój kij w akademiku. No trudno... Mam nadzieję że nie będzie potrzebny.

- Ja też. Mimo to musimy być ostrożni. Kto wie co tu się dzieje...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro