Rozdział 41: Morze płomieni

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Spirit pov)

Trochę ci to zajęło młoda panno. Ile można czekać?

- . . . ! - nagle poczułam jak robi mi się słabo. Poczułam cholernie silny ból głowy... Tak silny że nie mogłam ustać na nogach. - Ngh... C- co...

- Spirit...? Spirit, co się dzieje...? - jak przez mgłę słyszałam głos mojego brata.

Ten wariat grozi tobie i twojemu drugiemu bratu śmiercią. Nie będziesz chyba stać bezczynnie? Nie pozwolisz mu chyba na to?

- GH... N-nie! N-nie pozwolę...!

W takim razie pozwól iż ofiaruję ci całą swoją siłę. Ja, która jest tobą, która żyje w twej duszy. Czy zgadzasz się na to? Czy podpiszesz nasz kontrakt i przyjmiesz moją potęgę?

- D-dawaj... N-nie wiem kim jesteś, ale... d-dawaj...! - krzyknęłam.

Hahaha, wiedziałam że to powiesz. JAM JEST TOBĄ, A TYŚ JEST MNĄ... Niech płomienie go pochłoną i ześlą prosto do piekła, tam gdzie jego miejsce! Zawieź go tam gdzie jego miejsce, tak jak karoca wiezie swojego pasażera, i wyślij tam gdzie pozna co to ból i rozpacz!!!

Gdy padały te słowa, poczułam coś. Na mojej twarzy pojawił się jakiś obiekt... Obiekt pokryty kolcami.

- Co... co to za maska? - Feyes aż się cofnął.

Maska... podobno prawdziwą moc ukrywa się pod powierzchnią... Czy to właśnie o to chodzi?

- Jeden sposób by się przekonać... - szepnęłam i chwyciłam ją mocno, po czym ją zerwałam. - GH!!! DAJ MI SWOJĄ MOC... FLAMIA!!!

Gdy tylko zerwałam maskę, poczułam cholernie silny ból, jakbym zerwała skórę z twarzy. Mimo to... poczułam ciepło dochodzące z płomieni wokół mnie, które zdawało się całkowicie go niwelować. Co więcej, przede mną z kręgu ognia wyłoniła się postać... Postać, która zdawała się w pewnym sensie podobna do mnie. Znaczy, nie dosłownie. Bardziej chodzi mi o... to, jakie wrażenie wywołuje gdy się na nią patrzy. Czerń i czerwień, kolce oraz suknia powoli transformująca się w płomienie... To było coś.

Jestem Flamia, ogień istniejący w twym sercu. Czas zesłać morze płomieni na wrogów i oczyścić świat ze zła!

- Gh...! To... Co to...? - spytał mój brat. - Spirit... Twoje ubranie... ono...

- Huh? - spojrzałam w dół. - Oh HELL YEAH!

Czarno-czerwony kobinezon, kolczasty pas i obroża, plus kolczasta maska? To jest mój styl! Nie wiem skąd to się wzięło, ale... już to lubię.

- Więc jesteś mną, co? - spojrzałam na Flamię. - Ta, widzę to... Skoro twierdzisz, że możemy wszystko rozpierdolić, to zróbmy to!

- Spirit, ten robot...

- Widzę, braciszku - popatrzyłam na machinę, po czym na swoją Personę. - Dobra, pokaż co umiesz Flamia! AGILAO!!!

JEB! Robot został uderzony przez masywną kulę ognia! To był naprawdę zajebisty widok... Co prawda ja w normalnym świecie też potrafię wiele sztuczek z płomieniami, ale TO było na całkowicie innym poziomie.

- Co jest, kurwa?!? - wrzasnął Feyes.

- Ty podpaliłeś nam drogę ucieczki, ja podpalam ci twojego robota! To chyba sprawiedliwe, nie?! - spytałam, oglądając jak machina rozpada się i topi. Kurde, ten ogień musi być naprawdę gorący.

Ten się wściekł... a nagle w naszą stronę zaczął pędzić kolejny samochód! Debil wskoczył do niego i natychmiast odjechał.

- EJ, WRACAJ TU!!! - zaczęłam biec za nim, ale szybko się potknęłam i padłam na glebę/asfalt/cokolwiek. - Gh! Kurwa!

- Spirit... Nic ci nie jest...?

- Nie, Vis... Tylko jestem wkurzona. I... nieco padnięta...

- Cóż, to normalne. My też tak mieliśmy.

Nagle zorientowaliśmy się, że kilka metrów dalej zatrzymuje się grupa czterech osób. Oni również mieli na sobie kombinezony i maski.

- Zaraz... TAHO-

- Bez imion! - dziewczyna mi przerwała. - Tu lepiej używać pseudonimów. Jestem Arrow, a to Black, Rocket i Septicia.

- Oh... O-okej.

- O cholera... Co mu się stało? - Rocket nagle podbiegł do mojego brata i kucnął przy nim. - Ja jebię...! Twoja ręka...

- Wiem - odparł Vision. - Auto tego wariata... A do tego jeszcze moje kolano - mruknął. - Chyba nie dam rady wstać.

- Um, pomogę ci - zaproponował. - Black, pomożesz?

- Mhm - razem pomogli mu wstać. - Musimy gdzieś się schować i spróbować coś z tym zrobić.

- Ale gdzie...? - spytałam.

- Znaleźliśmy niedaleko miejsce, które możemy potraktować jako kryjówkę - Arrow odeszła kawałek dalej. - Chodźmy tam, to zajmiemy się wami. I... wyjaśnimy co się dzieje.

*

(Septicia pov)

- Czyli... to miejsce to tak jakby kraina, która powstała w jego chorej głowie czy coś...? - zapytała Spirit, gdy wyjaśniliśmy mniej więcej to wszystko.

- Um... Mniej więcej...? - przechyliłam głowę i zaczęłam się zastanawiać. - Nie wiem w sumie jak to wyjaśnić żeby miało to sens.

- Ale mniej więcej tak to wygląda. Już przerabialiśmy to samo z Makamim i Seleną, więc gdy nadarzyła się okazja, skorzystaliśmy z niej i ruszyliśmy tutaj - wyjaśniła Arrow, opatrując chłopaka. Vision siedział na ziemi, z ręką już zabezpieczoną prowizorycznym opatrunkiem. - I... sory, nie mamy nic lepszego na złamania...

- Nie szkodzi - odparł. - Nikt tego po was nie oczekuje. Poza tym to ja powinienem był przewidzieć to i się przygotować. Postąpiłem wyjątkowo nieodpowiedzialnie... I naraziłem przez to siostrę.

- Oh daj spokój Vis-

- Hej...

- Janse... Pseudonimy. Zaraz... to musimy wymyślić coś, nie?

- Najlepiej by było... Przydadzą się, przynajmniej do czasu aż stąd nie wyjdziemy.

- Dobra. Hm, dajcie pomyśleć... - dziewczyna zaczęła się zastanawiać. Po chwili zdjęła z twarzy maskę i zaczęła ją oglądać. - Heh, jakby nie spojrzeć, jestem cała w kolcach... Thorn powinno się nadać.

- Jasne, Thorn - Rocket kiwnął głową. - A ty, V-

- Focus.

- Dobra, to było szybkie.

Nie odpowiedział. Po prostu siedział, czekając aż Arrow skończy się nim zajmować.

- Skończyłam - po chwili wstała. - Jak wrócimy do naszego świata, będzie ci potrzebna specjalistyczna opieka medyczna.

- Wiem. Przez kilka miesięcy nie będę mógł chodzić, a i tak nie ma gwarancji że dojdę do pełni sprawności.

Jego siostra usiadła obok niego.

- Hej... Będzie dobrze.

- ...chciałbym móc w to wierzyć.

Musi się obwiniać o to wszystko, pomyślałam. Biedak... Nie powinien się winić, nikt nie mógł tego przewidzieć.

- To co teraz? - zapytał Black. - Musimy jakoś dojść do wyjścia.

- Na razie musimy dać im odpocząć - Arrow spojrzała na tamtą dwójkę. - A ktoś w tym czasie powinien wytyczyć i oczyścić drogę ucieczki.

- Mogę się tym zająć - powiedział Rocket. - Ktoś jeszcze chce iść ze mną?

- Ja i Ari to zrobimy - Black podszedł do niego. - Wy zostańcie tutaj.

- Dobrze. Jakby coś się działo, wróćcie tutaj, dobrze?

- Mhm. Spokojnie, nic nam nie będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro