Rozdział 47: Ściana

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Arial pov)

- Cholera, jak my się w to wpakowaliśmy? - mruknął mój brat. - Ja nie wiem czy to taki dobry pomysł...

- Ale... wszyscy się... zgodziliśmy... - wydusiłem, robiąc pompki na podłodze. Słynny program treningowy Segoe Teiru... Gh, ile jeszcze? - Nie mamy... jak się... wycofać...

- Wiem... Ale jak myślisz... ten typ serio może mieć jakiś zajebisty plan?

- Vision...? Może... Wygląda... na... mądrego... Może... w-wie... c-co... GH! - wtedy moje ramiona się poddały i padłem na podłogę, dysząc ciężko. - M... mam dość...

- Ale i tak całkiem nieźle! - Seg zanotował coś w swoim notatniku. - Zrobiłeś o 7 pompek więcej niż wczoraj. Inne ćwiczenia też idą ci lepiej... Serio, poprawiasz się.

- Gh... Uh... - jakimś cudem wczołgałem się na łóżko. - Jakoś... nie czuję tego... Wszystko mnie boli.

- Przestanie. Dobra, to tyle, możesz iść spać.

- Dzięki...

*

Gdy otworzyłem oczy, zorientowałem się że jestem już w Aksamitnym Pokoju. Ari siedział obok mnie, próbując jakoś poluzować kajdanki, ale szybko się poddał.

- To chyba nic nie da - powiedziałem. - Musimy zrobić to tak, jak oni mówią.

- U҉u̕uuuģh͘... ̶Cie̕ķa͜wè ̴j̀ak̶, co̢?

- Właśnie w tym celu mój mistrz poprosił, bym was sprowadziła. Zaczniemy stawiać pierwsze kroki ku waszej niezależności - oznajmiła Constance, porządkując biurko. Zauważyłem przy tym, że Igora nigdzie nie ma.

- Ząşt̨a͢n̢awia͟łem̀ s͜i̴ę҉ ̧właśn̡i̡ȩ ͢co͠ ͠t̡u robi̕my͞.̀.͜.̀ ͠Wła͘śni̕e͘, ͠ģd͜z̵i̧e ͞dług̢o̵n͏o͜s̴y?́

- Wykonuje pewne obowiązki. Spokojnie, wróci gdy je ukończy. Do tego czasu ja opiekuję się tym miejscem.

- Rozumiem... - odparłem. - To, um... jakie są plany na dzisiaj?

- Przeanalizowałam na spokojnie wyniki waszego ostatniego testu. Mimo wielu fundamentalnych braków macie całkiem ciekawy zestaw umiejętności - powiedziała. - Stopniowo będziemy pracować nad ich likwidacją, tak byście mogli uwolnić cały swój potencjał.

- I... jak to będzie wyglądać?

- Po kolei. Na razie chodźcie za mną - tu ruszyła schodami w dół.

Ja i Ari spojrzeliśmy na siebie, po czym wstaliśmy i poszliśmy za nią. Powoli przeszliśmy do tej samej sali, w której ostatnio stoczyliśmy walkę. Constance już czekała tam na nas, przeglądając karty tarota w swojej ręce.

- Je̛steś͡my̨. To̕ c̸o ͢r̶obim̡y̵? Z̴n͞o͞wu̡ sp̀u̴śc̀is̀z͠ na̢m̧ ͡wp̵ie͡rd̴o͏l?

- Masz na myśli czy znowu was pokonam jak ostatnim razem? Nie. Poza tym tylko ciebie mi się udało, Arial pokazał mi coś ciekawego co zdołało mnie powalić. A skoro o tym mowa... Ari, masz bardzo silną Personę, ale jednocześnie bardzo autodestruktywną. Staraj się nie zużyć całej swojej energii albo czekają cię poważne kłopoty. To moja rada, byłoby dobrze gdybyś ją zapamiętał.

Ari tylko coś mruknął w odpowiedzi.

- J͡es͢z͠ćz͠e ̵j̷ák̷iȩś ̢ra͡dy? - dodał.

- W zasadzie jedna: przyłóż się do tego zadania.

- A͏ ͜p̕o͢ ch͏o-̢ ͜EJ̢! - nagle między nami pojawiła się przezroczysta ściana. Gdy próbowałem się od niej odsunąć, nie byłem w stanie - łączące nas kajdanki były jakby w nią zatopione. ̧-͏ ̴Co do huja?͢!?

- ACK! - nagle wszystko stało się czarne. Gdy dotknąłem dłonią mojej maski, zorientowałem się że otwory na oczy zostały czymś zamknięte. - C-co się- Czemu nic nie widzę?!?

- ̴Hưj z̸ ͢tym! Nie m҉ogę ́r͜o͏zw̴alić ͞t̵ej͝ ̢ścian̴y̕!

- Bo nie po to ona jest. Ma ona pomóc w realizacji tego zadania.

- Czyli... Co my będziemy robić...?!?

- Będzie to zadanie, które zapoczątkuje waszą współpracę. Arial, ty będziesz stać twarzą w twarz z przeciwnikami, których przyzwę. Będą cię atakować, a twoim zadaniem jest unikanie ich ataków i pozbycie się ich.

- Ale... - przełknąłem ślinę. Nie podobało mi się to. - ...przecież nic nie widzę...! Jak?

- Tu właśnie pomoże ci Ari. Przez dzielącą was ścianę nie może atakować, ale wie co dzieje się po twojej stronie, więc będzie tobą kierować. Będzie twoimi oczami i będzie mówić, co robić by przetrwać.

- Zaraz, ale... Co jeśli nam się nie uda?

- Wtedy stracisz przytomność - odparła Constance. - A zadanie zakończy się porażką. Zaczniemy gdy dam znak.

- C͞h͏yb͜a̴ ͞ci̸ę̶ ͏p̶o̢je͢b͝a҉ło͟!̨!!͏ ̀- usłyszałem jak Ari krzyczy. -̸ Ćzy̷ ty ͞m͜yś̨ļisz ̴ż̡ȩ ͠o̢n ͞K̡I̛E͠DY͠KO̴L͠WIE͠K ̵mni̧ȩ pos̛ł͢uch̶a͡ł͏?!?͠

Cóż, raz czy dwa... Ale racja, zwykle... Ugh...

- Zaczynamy za trzy... dwa... jeden... START.

*

(Ar̢i p̕o̵v͜)̸

Czy tą kobietę pojebało?!?

Oczekuje że jakoś dojdziemy do porozumienia i nie pozabijamy się przy tym?!? Nie ma opcji że to się uda...!

-͢ ͝Ųspơkój̨ się ̸k͘urw̛a.̛.́. ́- mruknąłem, bo Arial opierał się o ścianę, panikując. - ͟To̢ ̴ni͡e͠ po̕m̡a- ͢Po͡ ͏le̕we͜j͝!

- Co po lewe- GH! - jęknął, gdy oberwał w lewe ramię. - Ał... T-to bolało...

-҉ To͠ mo͜że̶ ́s͟ł̧u̧cha͠j͜ ͜co ͠d̢ò c̛i̶eb̷ié ̛mów͏ię̀?҉!? ̛Ce͡l̸u̵je͜ ̵w ̧two͜je ͝no̸-̷

- UGH!!! - upadł na ziemię, gdy zaklęcie trafiło w jego kolano. Upadł, zwijając się z bólu.

-̴ ͝K͢u͡rwa, ́śerio?!͟? ͟Cz̸y ty̷ sł͘u͘c͏h̡a͞s̶z̧ ͡co do ci̡ebiè ̡mó̕wię?!?

- To nie jest łatwe Ari...! - krzyknął, wstając. - Poza tym co mi daje informacja "PO LEWEJ"?!? Jeśli mam zrobić unik, każ mi robić unik! Jeśli mam atakować, powiedz! Nie mam czasu domyślać się, co masz na myśli!

Czy on tak na serio?!?

- Arial ma rację - usłyszałem Constance. - Podczas walki nie ma czasu na długie informacje, potrzebne są znacznie krótsze komunikaty. Gdybyś był na jego miejscu, również wolałbyś konkretną informację niż długie zdanie. Zwłaszcza w sytuacji w której narażone jest wasze życie.

- ҉..͏.eh҉.̛.. T͘r͞o̶çh̵ę ̵w ͡tym̛ ̵rac͏j͠i ̢jest.̶ ̢D͝o̧b͞r͞a,͠ n͠o͡w̴y̷ k͜o͜d̢:̴ ͟n̵ájp̷i͢er͜w̕ s͞ł̢owo̸ "at͡ak̨"҉ l͜u͝b "uniḱ"͝, a ̶p̀o̧tèm kįe͠runek ͏l͟ub ̢st͞ro͢ná. ̢Nadą s͜i̵ę̕?

- Um... O-okej...

-̕ ̕Ty̡l͘k͞o ̵z̷acznij͡ ͝mn͟i͞e ̀sł̸uc̴haḉ..͘. - westchnąłem. -̸ D̷obra̡, ͠s̢z̷ykuj͠ ̸si̴ę.́

- Dobrze... Jestem gotowy.

- W takim razie kontynuujmy - powiedziawszy to, blondyna przywołała kolejne potwory. Te momentalnie wystrzeliły w stronę Ariala wiązki magii - jedna celowała w jego lewe ramię, a druga w prawą nogę.

- D͟o͞b̵ra! U͝ník̕ pra̸w̶o,̨ ͠u̢nìk w ̷g̶ór̀ę!҉

Tym razem zareagował dużo szybciej - najpierw przechylił się w prawo, unikając pierwszego ataku, a potem skoczył, o włos unikając kolejnego.

- Do̕brz̵e! U҉n͠i͢k ͏l̢e͢w̴o͢, a͢ta͜k͢ p͠ŗa̴w̴o!

Wykonał kolejny unik i użył swojej Persony, by zaatakować. Atak jednak trafił za bardzo z boku.

- Dokładne komendy Ari - usłyszałem Constance.

-͏ Ugḩ,̶ ͏o҉k͢ej...҉ Atak͞,̢ ͟n̡a ͟d̀rug̕ą,̛ ̸un̸i̡k l҉e̛w̕o, uni̶k̡ ͞w ̵d̵ó̕ł!̨

Tym razem Arial od razu trafił w cel (huh, to chyba może działać). Powtarzaliśmy jeszcze to kilkanaście razy, po czym Constance dała znak że już koniec.

- Dobra robota - przyznała. - Obaj spisaliście się doskonale. Jak myślicie, współpraca między wami jest dobrym pomysłem?

Spojrzałem na Ariala, który zdjął maskę i wytarł z twarzy pot.

- Uf... Chyba... Gdyby nie Ari, nie wiem czy cokolwiek bym zdziałał - tu popatrzył na mnie. - ...dzięki.

- ͏Pf͞f͝ ͢- odwróciłem się, by nie widział mojej twarzy. Podziękowanie? Łoł. Szok. - Nie m̛a ̡za ̕co͟.̀ ̨C̷h́yba͞.͘

- Myślę że to wam pomoże na przyszłość. A teraz z ciekawości odwróćmy role i niech Ari skupi się na unikach.

Spojrzałem na nią.

-̴ ̸H͞a͠ha,͏ ́NI̶E̴.́

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro