Rozdział 9: Wyższy poziom trudności

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Black pov)

- Jak wyglądamy z energią? - zapytałem, gdy zatrzymaliśmy się z boku.

- Zaczynam padać - odparła Arrow. - Ale chyba wytrzymałam nieco dłużej niż ostatnio. Myślicie że nabraliśmy wytrzymałości czy coś?

- Możliwe. W końcu to wysiłek fizyczny w trudnych warunkach - zauważył Rocket. - Takie rzeczy budują masę.

- Prawda... Skoro jestem w stanie przebiec sprintem więcej niż 100 metrów, musieliśmy się poprawić.

Słyszałem, że mój brat się zaczyna śmiać.

- Rocket...

- Dobra, sory - po chwili przestał. - Po prostu nadal nie mogę z tego, jak słaby fizycznie jesteś. Serio, zacznij w końcu ćwiczyć czy co-

- Hej, zamknijcie się - nagle nasza siostra przerwała nam. - Patrzcie.

Spojrzeliśmy we wskazanym przez nią kierunku i zobaczyliśmy duże pomieszczenie z masą Cieni (tak nazwaliśmy te potwory, bo skoro ten Makami tutaj to niby Cień, to tamte dupki też chyba). Pomiędzy nimi stał uwielbiany przez nas dupek (mówię to bardzo sarkastycznie).

- No jasne... - westchnął Rocket. - Aż mam ochotę go spenetrować.

- ROCKET! - ja i Arrow spojrzeliśmy na niego.

- MIECZEM spenetrować! Co wy tacy zboczeni się nagle zrobiliście?

Westchnąłem tylko. To miejsce źle wpływa na mój umysł...

- ...chodźmy do niego. I tak pewnie zaraz nas znajdzie jeśli pójdziemy w stronę wyjścia  - powiedziałem. - Nie dajmy mu tej satysfakcji.

*

(Arrow pov)

Podeszliśmy do Shadow-Makamiego (nadaliśmy mu taki pseudonim by odróżnić go od prawdziwego). Gdy tylko nas zobaczył, jego stwory nas otoczyły.

- Hej - powiedziałam, patrząc na niego. Mam ochotę go... Nie, nie, nie, spokój. Pamiętaj po co tu jesteś, dziewczyno.

- Wy ZNOWU wróciliście... Jesteście tacy uparci czy głupi? - spojrzał na nas. - Naprawdę... Czasem sam się zastanawiam.

- My się powinniśmy spytać... Myślisz że ujdzie ci na sucho to, co zrobiłeś naszej znajomej?!

- A, tej małej z zielonymi włosami? Jak jej tam... Sam? Cóż, sama się o to prosiła. Gdyby tylko nie wtrącała się w nie swoje sprawy, nie dostałaby za swoje...

Zacisnęłam ręce w pięści. Miałam go dość.

- Jeśli myślisz że pozwolimy ci na to, to jesteś w błędzie - powiedział Black i chwycił swój nóż.

- Dokładnie! Zapłacisz za to! - złapałam swój łuk i wycelowałam w jednego z jego potworów. - Chcesz zgrywać twardziela?! Dawaj!

- Hehehe... Jesteście naiwni- nagle pstryknął palcami. - Pora zrobić z wami porządek.

Momentalnie Cienie wokół nas zgromadziły się na środku i zaczęły się łączyć...? Nie wiem jak to opisać, tak jakby rozpłynęły się i zaczęły mieszać jak zawartość blendera. Zbiły się razem w jedną masę, która uformowała jakieś gigantyczne monstrum.

- Okeeeeej, to wygląda nieco groźnie - powiedział Rocket.

- No shit, Sherlock.

- Zajmij się nimi! Nie mam czasu ta takich gówniarzy - rozkazał, a potwór ruszył do ataku.

- PERSONA! - krzyknęłam. - Cytania, MAGARU!

Moja Persona momentalnie zaatakowała go falą wiatru, jednak stwór jakoś odbił mój atak i nasłał go ponownie na nas! Nie byliśmy w stanie się obronić, więc polecieliśmy do tyłu.

- GH! - krzyknęłam, gdy upadłam. - Czy on... odbił właśnie magiczny atak?!? AAAAAAAGH!!! - nagle uderzyły w nas błyskawice nasłane przez to coś. Wtedy już skończyłam na ziemi, nie mogąc wstać. - Ał... Gh... t-to... to b-bolało...

- Arrow...! GH!!!

- BLACK!!! - krzyknęłam, bo nagle mój starszy brat został przebity jakimś świetlistym ostrzem. Po kilku sekundach padł na ziemię, całkowicie nieruchomy. - N-nie...

- Hej, HEJ!!! Bro, wstawaj! - mój młodszy brat podbiegł do niego i próbował go obudzić, ale bez efektu... Czy on...? Nie, nie może być...! - Cholera... Ari...

Znowu próbowałam wstać, ale nie mogłam się pozbierać. Mogłam tylko patrzeć...

Kurwa, nie... Arial... nie, błagam...

Ale Rocket nie zamierzał tak stać bezczynnie. Widziałam, że początkowy szok zniknął z jego twarzy, zastąpiony przez wściekłość. Odwrócił się w stronę tamtego monstrum i krzyknął:

- Okej, TERAZ TO JUŻ PRZEGIĘCIE! ZAPŁACISZ ZA TO, NAWET JEŚLI BĘDĘ MUSIAŁ SAM PRZY TYM KURWA ZGINĄĆ!!!

*

(Rocket pov)

Heh... W końcu...

- UGH!!! - nagle padłem na kolana i złapałem się za głowę. Nie mam pojęcia, jak to określić... Nigdy nie czułem czegoś takiego...! Dosłownie czułem, jak z nosa zaczyna mi się lać krew...

Wiem, że nie zamierzasz tak stać bezczynnie, podczas gdy twój wróg krzywdzi twych bliskich... Chcesz móc ich ocalić? Chcesz móc ich uratować przed nim?

- T-tak... - wydusiłem. - T-tak!

Hehehe... Doskonale, młody! JAM JEST TOBĄ, A TYŚ JEST MNĄ... Umowa została zawarta. Daję ci swoją siłę... Pozwól, by twój gniew napędzał cię niczym paliwo rakietowe! Pokaż im swoją moc!

- S-się robi...! - krzyknąłem, sięgając po coś, co nagle pojawiło się na mojej twarzy. - Dobra, właśnie zjebałeś dupku!!! PERSONAAAAAAAAGHHHHHH!!! - wrzasnąłem, zrywając z twarzy maskę. Cóż, siostra i brat nie kłamali - bolało BARDZO.

Ale było warto... To jak z treningiem - nawet jeśli na początku boli, efekty są tego warte. Plus dostałem wykurwisty kombinezon. YE BOIIIII, SZARY WYMIATA!!!

- Ha... Haha... No hej... - spojrzałem na moją nową, zajebistą Personę, otoczoną przez krąg niebieskiego ognia. Długa peleryna, elementy przypominające pancerz i długi miecz o szerokim ostrzu wyglądały wykurwiście. Więc jesteś mną, co...? Hehehe...! Zajebiście!

Me imię to Setigor... Jestem tobą, który żyje wewnątrz ciebie. Daję ci całą swoją moc... Władza nad życiem i śmiercią należy do ciebie, młody człowieku! Czas ocalić tych, którzy są bliscy końca!

Czy to znaczy...?

Spojrzałem na Black'a, który leżał bez życia na ziemi. Czułem energię pulsującą w całym moim ciele... I czułem, że mam szansę.

- Setigor... RECARM - powiedziałem spokojnie, koncentrując się. Widziałem, jak z ramienia mojej Persony wyłania się wiązka energii, która otacza mojego brata, i po chwili...

- . . . !!! - nagle otworzył oczy i gwałtownie wziął oddech.

- O HUJ!!! TO WŁAŚCIWIE SIĘ UDAŁO!!! - krzyknąłem.

- O matko... Żyjesz...! - Arrow jakoś się doczołgała do niego i objęła go, po czym spojrzała na mnie. - Jak ty to zrobiłeś?!

- A bo ja wiem?! - odkrzyknąłem. - Ej, dasz radę go jakkolwiek uleczyć? Ja zajmę się tym tutaj - spojrzałem na potwora, który prawie zabił mojego brata.

- Mhm... Uważaj na siebie...

- Zawsze mi to mówisz - zaśmiałem się. - Dobra Setigor, VORPAL BLADE!!!

Moja Persona (łał, teraz już nie brzmi dla mnie tak abstrakcyjnie) wzięła zamach swoim mieczem i trafiła w Cień, który wcześniej o mało co nie pokonał mojego brata. Ostrze przecięło go jak kawałek papieru, poważnie go raniąc.

- HAHA! Tak jest! - krzyknąłem, podekscytowany. TO. JEST. ZAJEBISTE!!!

- Sukinsyn... - usłyszałem, jak Black do mnie podchodzi. Trzymał dłoń na ranie, która co prawda nie krwawiła, ale wyglądała boleśnie. - Dzięki za pomoc.

- Nie ma za co. Trzymasz się jakoś? Może lepiej zostań z boku? Prawie tam umarłeś...

- Dam radę... On odbija magiczne ataki, huh? W takim razie załatwimy to klasycznie - w tym momencie wyjął nóż.

- Ty chyba nie zamierzasz tam na niego biec?! - zapytała Arrow. - To samobójstwo!

- Jeszcze mi nie odbiło - powiedział i rzucił nożem w ścianę. Wtedy zauważyłem, że była przywiązana do niej lina, na której wisiał metalowy żyrandol. Lina pękła, przecięta przez ostrze, co spowodowało upadek żyrandola prosto na potwora.

CRASH!!!

- Dziękuję, to by było na tyle - powiedział Black, idąc po swój nóż po tym, jak Cień się rozpadł. - Gdybym wcześniej zauważył tą linę, skończylibyśmy znacznie szybciej. I nie otarłbym się o śmierć.

- Ale teraz ja też mam Personę! Widzę to jako 100% wygraną! - krzyknąłem.

Słyszałem jak moja siostra się śmieje.

- No co?

- Nieważne... - skończyła się śmiać. - Dobra, wracajmy... Musimy się ogarnąć. I zająć Arialem, ta rana nadal wygląda... ta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro