Rozdział 127

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Wróciłem! - Dobiegł ich głos z korytarza.

Mężczyzna wszedł do salonu. Był wzrostu Arona. Czarna koszulka opinała umięśnione ciało i szczupłą sylwetkę. Krystian od razu zorientował się po kim jego mężczyzna ma predyspozycje jeśli chodzi o jego ciało. Mężczyzna w progu miał mocno zarysowaną szczękę, dwudniowy zarost na twarzy, wąskie usta, średniej wielkości nos i krzaczaste brwi, które skrywały czarne oczy. Jego włosy były czarne, poprzetykane siwymi pasemkami.
- Wreszcie wróciłeś. - Wtrąciła Luiza. - Obiecałeś, że tym razem będziesz na czas. Nie powinieneś się spóźniać. - Skarciła go i wstała, by podejść do męża. Przytuliła się do jego torsu, a on cmoknął ją w policzek.
- Cześć, kochanie. - Westchnął z uśmiechem i objął jej talię. Chłopak nieco się uśmiechnął. Aru był niemalże taki sam jak jego ojciec. Przynajmniej z tego co zauważył do tej pory.
- Hej. - Odparła kobieta.
- Kogo moje oczy widzą? - Zaśmiał się mężczyzna widząc swojego syna. - Aż dziwne, że wielki pan prezes znalazł czas na rodzinę pomiędzy tymi wszystkimi spotkaniami. - Dodał rozbawiony. Aru wstał i podszedł do ojca. Mężczyzna zgarnął go do uścisku.
- Cześć, tato. - Zaśmiał się brunet.
- Cześć, synek. - Zarechotał starszy, mocniej ściskając swoje dziecko. Odsunął go na długość ramion. - Nie wierzę, że cię widzę. - Znów się zaśmiał. - Naprawdę dałeś radę wyjść z tego labiryntu papierów? - Spytał. Aru parsknął śmiechem. Krystian cicho zachichotał.

- Tato, chciałbym ci kogoś przedstawić. - Zaczął brunet gdy ojciec już go puścił. Podszedł do stołu i wyciągnął dłoń do chłopaka. Ten złapał ją i wstał, stając obok swojego mężczyzny. 
- Nareszcie kogoś sobie znalazłeś. - Ucieszył się mężczyzna. Zbliżył się do młodszego, który puścił dłoń swojego partnera. - Nataniel. - Uśmiechnął się przyjaźnie.
- Krystian. - Odparł młodszy. Mężczyzna zamiast wyciągnąć do niego dłoń, przygarnął do siebie partnera syna i czule go do siebie przytulił. - Mój syn zawsze miał farta jeśli chodzi o ładnych chłopaków, ale teraz naprawdę przesadził. - Szepnął rozbawiony. Odsunął się i puścił mu oczko. Blada buzia spłonęła rumieńcem. 
- Tato, proszę cię. - Westchnął Aru.
- Tata ma rację. - Zaśmiała się Luiza, biorąc na kolana Adrianka, który wyraźnie domagał się jej uwagi. Krystian jeszcze mocniej się zaczerwienił. Ostatkiem sił powstrzymywał się, żeby nie schować swojej twarzy w dłoniach, albo jeszcze lepiej - w koszulce swojego chłopaka.
- Siadajcie, chłopcy. Zaraz wam nałożę. - Pani domu zwinnie zmieniła temat i wstała, włożyła Adrianka do rąk swojemu mężowi, a potem poszła do kuchni.
- Pomogę ci. - Rzucił Krystian i pobiegł za nią.

---

- Naprawdę, kochanie, nie musisz mi pomagać. - Zacmokała Luiza, nakładając talerze i sztućce na tackę.
- Ale chcę. - Odparł uparcie młodszy.
- Dobrze, jeśli tak mówisz... Zanieś to, proszę, do jadalni. - Poprosiła.
- Oczywiście. - Uśmiechnął się chłopak. 

Wrócił do pomieszczenia i położył tackę na stół.
- Mógłbyś to rozłożyć? - Poprosił swojego mężczyznę. Ten od razu wstał.
- Oczywiście, księżniczko. - Odparł z uśmiechem.
- Słodka z was para. - Zachichotał Nataniel, podrzucając zachwyconego Adrianka.
- Dzięki, tato. - Zaśmiał się Aru, a potem podszedł do tacki, wziął z niej talerze i cmoknął swojego chłopaka. Posłał mu czuły uśmiech i zabrał się za rozkładanie talerzy.

Krystian wrócił do kuchni. Luiza krzątała się przy płycie indukcyjnej i zaglądała do garnków.
- Powiem ci coś, kochanie. Wiedziałam, że Natan się spóźni i dlatego zaczęłam gotować trochę później. - Przyznała i zachichotała. Krystian powtórzył jej gest. Oparł się o ścianę i splótł dłonie za plecami. - Cieszę się, że Aruś w końcu kogoś sobie znalazł. - Przyznała z czułym uśmiechem. Krystian tylko się uśmiechnął. - Długo się znacie? - Spytała próbując zupy.
- Nie wiem... Coś koło pół roku, może trochę dłużej. - Rzucił niepewnie.
- Naprawdę? - Zdziwiła się kobieta. - Patrząc na wasze zachowanie powiedziałabym, że znacie się przynajmniej parę lat. - Dodała.
- Miło mi to słyszeć. - Przyznał rozczulony chłopak.
- Gdzie się poznaliście? - Spytała. Krystian zbladł. - Aron nic o tobie nie mówił. - Dodała, nawet na niego nie patrząc.

- Kochanie? - Zagaiła po dłuższej chwili wypełnionej ciszą. - Wszystko dobrze? Jesteś strasznie blady. - Dodała zmartwiona.
- Co-? A- Tak, wszystko dobrze. - Rzucił cicho, zbielałymi ze strachu wargami. Jak mógł nie wziąć pod uwagę tego, że rodzice jego miłości będą chcieli znać okoliczności ich pierwszego spotkania?
- Na pewno? - Spytała. - Źle wyglądasz. - Zacmokała zmartwiona. Wyłączyła zupę i przelała ją do innego naczynia. Chłopak nic nie odpowiedział. Wziął tylko wazę z zupą i poszedł do jadalni. Zatroskana Luiza wytarła ręce i poszła za nim.

---

Chłopak postawił zupę na środku stołu, po czym usiadł obok swojego chłopaka.
- Wszystko dobrze? - Szepnął do niego Aru. Że też zawsze musiał wyczuwać kiedy młodszy miał problem.
- Tak. - Odparł od razu Krystian.
- Teraz mój dzielny rycerz pójdzie ładnie zjeść obiadek, tak? - Zacmokał Nataniel, nadal łaskocząc i podrzucając chłopca. - Babcia bardzo się namęczyła, więc twoim honorowym obowiązkiem jest ją uszczęśliwić. - Jego głos spoważniał. Zrobił krótką przerwę. - Zrozumiałeś, rycerzu? - Zapytał z powagą godną głowy rodziny. Chłopiec patrzył na niego wesoło gaworząc.
- Dziadku, on jest za mały! - Zaśmiała się Amelka.
- A ty nie powinnaś go bronić, księżniczko. - Puścił jej oczko. Dziewczynka wstała i gdzieś pobiegła. Wróciła po chwili z butami w ręce.
- Kochanie, zjedz najpierw. - Rzucił Aru. - Musisz mieć siłę na zabawę. - Dodał.
- Zaraz, tato. Obiecuję! - Przyrzekła. Otworzyła drzwi na taras, ubrała buty i wybiegła na świeżą, zieloną trawę.
- Ami! - Krzyknął za nią Aron.
- Kochanie, daj spokój. - Zaśmiała się Luiza. - Pamiętasz swoją komunię? - Zapytała ze śmiechem.
- Mamo, nie-! - Jęknął przerażony Aru, lecz było już za późno. Kobieta spojrzała na Krystiana z błyskiem w oczach.
- Jak ten mały diabełek miał komunię zrobiliśmy imprezę w karczmie. - Zaczęła. Krystian przerwał jedzenie. - Zapytał czy może iść się pobawić z resztą dzieci. Zgodziłam się i wróciłam do rozmowy. Spuściłam go z oczu dosłownie na pięć minut! A jak wrócił był dosłownie calutki w błocie. Słowo daję! - Rzuciła. Krystian odchylił się na krześle i parsknął śmiechem. To samo zrobił Nataniel.
- MAMO! - Jęknął brunet.
- No co?! - Oburzyła się kobieta. - Komunia ponad 10 lat temu była, a tego stroju dalej doprać nie mogę! - Krystian jeszcze bardziej się roześmiał.

***

I jak? :D

Do przeczytania,
- HareHeart


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro