Rozdział 126

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Krystian po raz kolejny przeczesał palcami swoje ciemne włosy i westchnął zdenerwowany.

Brunet zaparkował pod małym, uroczym domkiem i zgasił silnik. Wysiadł z pojazdu i otworzył tylne drzwi, wypuszczając córeczkę z auta. Zanim zdążyła wygrzebać się ze swojego fotelika, Krystian otworzył drzwi z drugiej strony i wypiął Adasia z uroczego, niebieskiego fotelika, po czym wziął malca na ręce, zgarnął jego ulubionego pluszaka i zamknął drzwi.

Nie mieli dla niego wózka. To znaczy, mieli, ale w domu. Nie potrzebowali go, bo nie mieli w planach żadnych wyjść poza dom rodziców bruneta. Dlatego Krystian tylko przytulił do siebie ucieszonego malucha, a potem z duszą na ramieniu ruszył za swoim chłopakiem.

Mężczyzna wpuścił go na teren posesji otwierając przed nim białą, zdobioną furtkę. Krystian musiał przyznać, że domek jak i działka były równie śliczne, co urocze. Dwupiętrowy, drewniany domek z cudnie zadbanym gankiem, równo skoszonym trawnikiem, na którym ułożone były różne porcelanowe figurki zwierząt, parę skalniaków między którymi przepływała malutka rzeczka. A wszystko to okalała urocza, blado żółtawa ścieżka z kamyczków, z domieszką jakiegoś białego żwirku, który pięknie komponował się ze słonecznie żółtymi ścianami domku. Dach był brązowy, z zielonymi akcentami roślin, które czule oplatały budynek, jak gdyby chciały zamknąć go w uścisku. Działka ze strony ulicy była czysta i przejrzysta, natomiast z innych stron ochraniały ją różnego rodzaju krzewy i drzewa, każde z widocznymi pączkami kwiatów.

Krystian otworzył usta, prawie upuszczając ich maleństwo.
- Tak, to ich dziecko. - Zaśmiał się Aru, biorąc na ręce Adasia. - Uwielbiają je dopieszczać. - Dodał i puścił mu oczko.

Przeszli żwirową dróżką, racząc oczy kolorowymi kwiatami i krzewami. Przeszli przez niewielki, żółto-biały mostek i dalej podążyli ścieżką aż do brązowych drzwi na ganku. Adaś wyciągnął rączki do swojego tatusia i zaśmiał się, gdy ten zgarnął go w ramiona.
Krystian przełknął cicho ślinę, z uwagą obserwując jak jego mężczyzna uniósł dłoń i zapukał do drzwi. Po zaledwie chwili usłyszeli ciche kroki, a następnie przekręcanie klucza w zamku.
- Aruś! Cześć, kochanie. - Ucieszyła się kobieta i zrobiła krok, by objąć bruneta. Krystian przyjrzał się jej. Była nieco wyższa od niego, lecz nadal sporo brakowało jej do jej syna. Była ubrana w jeansy i koszulkę podkreślającą jej szczupłą, nieco zaokrągloną figurę. Chłopak przeniósł oczy na jej twarz. Wąskie, jasne usta, mały, zgrabny nos i oczy w kolorze ciemnego nieba. Zgadł, że w czasach jej młodości musiały być zdecydowanie ciemniejsze.
- Babcia! - Uradowana Amelka podbiegła do kobiety i przytuliła ją do siebie. 
- Cześć, kochanie. - Zaśmiała się i schyliła, by objąć mniejszą istotkę.
- Daj go. - Szepnął do niego Aru i wziął synka na ręce.

Kobieta skończyła tulić do siebie wnuczkę i wyprostowała się, dopiero wtedy zauważając dodatkową osobę.
- Dzień dobry, kochany. - Zagruchała. - Jestem Luiza. - Dodała.
- Krystian. - Przedstawił się chłopak. - Miło mi panią poznać. - Dodał, uśmiechając się do niej. Ta odwzajemniła gest, a potem przyciągnęła chłopaka do uścisku.
- Jaka ,,pani"? - Oburzyła się. - Mów mi mamo. - Dodała szczęśliwie. Krystian zamrugał wzruszony. - Mam nadzieję, że to nie problem. - Wtrąciła od razu, słysząc jego ciszę.
- Nie, oczywiście, że nie. - Odparł szybko. Ta odsunęła go od siebie.
- Chodźcie, chłopcy. Zrobiłam twojego kurczaka. - Powiedziała w kierunku swojego syna i odsunęła się robiąc im przejście.

Krystian wszedł do uroczego, drewnianego korytarzyku i ściągnął buty.
- Już rozumiem, dlaczego tak się ociągałeś z naszym spotkaniem. - Rzuciła rozbawiona w stronę swojego syna. Krystian spojrzał na swojego partnera. - Chciałeś zagarnąć tego słodziaka dla siebie. - Dodała z szelmowskim uśmiechem. Jasna buzia spłonęła rumieńcem. - Ależ ty się uroczo rumienisz. - Zaśmiała się i podeszła do niego. - Nie mów tego Aronowi, ale kiedyś mu cię ukradnę. - Szepnęła konspiracyjnie. Chłopak zachichotał. Brunet spiorunował swoją mamę wzrokiem. - Oj, no co? Takiego ślicznego chłopaka ze świecą szukać. - Uśmiechnęła się słodko i puściła oczko młodszemu.
- Ignoruj ją, uwielbia się ze mną drażnić. - Westchnął zrezygnowany Aru.
- Nareszcie wiem po kim to masz. - Odgryzł się młodszy. Z satysfakcją obserwował oburzenie swojego partnera. Zanim ten zdążył to skomentować, jego mama znów dołączyła do rozmowy.
- Mój niedobry, wredny syn robi ci krzywdę, kochanie? - Zapytała naśladując przesłodzony, pełen troski ton. - Chodź, słonko, pójdziemy sobie od tego złego pana. - Zaśmiała się i złapała go pod ramię, a potem zaprowadziła do jadalni.

Usłyszeli oburzone gaworzenie i zerknęli w dół. 
Tuż obok ich nóg stał smutny Adaś, z całych sił wyciągając do nich swoje małe rączki.
- Och, kochanie. - Westchnęła smutno kobieta, schylając się po chłopca. - Jak mogłam zapomnieć przywitać się ze swoim ulubionym chłopczykiem? - Zapytała i uśmiechnęła się do malca.
- Już nie jesteś obrażony? - Zaśmiał się Krystian obserwując swojego chłopaka, który wszedł do jadalni i od razu zbliżył się do niego.
- Kto powiedział, że byłem obrażony, księżniczko? - Zagruchał, obejmując swojego ukochanego. 
- Ale urocza z was para. - Rozczuliła się kobieta. - Siadajcie, chcecie coś do picia? - Spytała ruszając do kuchni.
- Ja dziękuję. - Odparł Krystian.
- Ja też. - Wtrącił Aron, siadając na krześle. Rozejrzał się po wnętrzu. - Gdzie tata? - Spytał zaskoczony.

- Jeszcze jest w pracy. - Odparła Luiza, wracając do pomieszczenia z miseczką, którą położyła na stole. Zamiast cukierków, Krystian zobaczył w niej morze różnych pokrojonych owoców. - Powinien wrócić za chwilę. - Westchnęła. - Obiecał, że dzisiaj się nie spóźni. - Dodała przepraszająco.
- Nie przejmuj się. - Wtrącił Aru sięgając po kawałek truskawki. - Przecież wiesz jaki on jest...
- Wiem... - Westchnęła kobieta. - Praca na pierwszym miejscu.
- Kogoś mi to przypomina. - Uśmiechnął się Aru sugestywnie patrząc na swojego chłopaka.
- Wcale nie. - Odparował ten, w lot łapiąc o co oskarżał go jego partner.
- No, mhm, tak. - Uśmiechnął się rozbawiony. - No pewnie. - Dodał sarkastycznie.
Adrian podbiegł do swojego tatusia i wyciągnął do niego ręce.
- No już, chodź, przyklejko. - Zaśmiał się rozczulony chłopak i zgarnął chłopca w ramiona. Maluch stanął na jego udach i łapiąc się stołu wyciągnął rączkę po miseczkę z owocami.
- Taki głodny chłopiec. - Zagruchał Krystian i sięgnął po miseczkę podsuwając ją swojemu synkowi. Trzymał naczynie, drugą ręką przytulając do siebie małego aniołka, żeby ten nie spadł. Cmoknął delikatne, ciemne włoski swojego synka i rozczulił się, gdy chłopiec uroczo zachichotał.

***

Cukrzyca alert.

Powtarzam, cukrzyca alert.

Moje serce-

Do przeczytania,
- HareHeart

PS. Może w zaświatach mają Wattpada-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro