Rozdział 212

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Krystian podszedł do klatki schodowej i puścił rękę swojego partnera. Aron zaczekał, aż młodszy otworzy drzwi i wyciągnął dłoń, żeby ponownie spleść ich palce. Ku jego zaskoczeniu chłopak schował dłonie do kieszeni i bez słowa zaczął wspinać się po stopniach. Brunet szybko go dogonił.
- Krystian, wszystko dobrze? - Spytał troskliwie.
- Tak. - Mruknął tylko młodszy, co dosadnie uświadomiło biznesmenowi, że nie, wcale nie było dobrze. Pozostawił to jednak bez komentarza. Westchnął tylko cicho, po czym zamilkł.

---

Krystian stanął pod drzwiami swojego przełożonego i uniósł dłoń, żeby w nie zapukać. Przez jego twarz przemknął grymas bólu, ale znikł tak szybko, jak się pojawił.
- Proszę! - Dobiegło ich z wnętrza. Weszli do pomieszczenia. - Cześć. Jak ręka? Widzę, że zdjęli ci gips. - Zaczął Zarębski. Krystian parę razy poruszał kończyną.
- Jest sztywna, często mnie boli i i tak nie mogę robić większości rzeczy, ale ważne, że już mi tak nie przeszkadza. - Skwitował i wyciągnął w jego stronę foliówkę z listami.
- To te listy? - Zapytał Piotr, po czym lekko się skrzywił. - Faktycznie ich dużo. - Przyznał i wyciągnął po nie rękę. Młodszy podał mu je, a mężczyzna przeczytał ich treść przez cienką folię. Uniósł brwi i spojrzał na swojego pracownika.
- Tak, wiem, też myślę, że Zieliński za mocno dostał w łeb. - Syknął ponuro.
- Ustalimy kto je wysłał. - Obiecał Zarębski.
- Dzięki, szefie. - Westchnął chłopak i przysunął się do swojego partnera. Potrzebował oparcia, ciepła jego ciała i poczucia bezpieczeństwa. Aru oplótł go ramieniem w pasie.  
- Może dobrym pomysłem byłoby, żebyście dostali ochronę? - Podsunął Zarębski. Krystian nieco się skrzywił.
- Szefie, mamy psa. - Mruknął. - A ja mam broń. - Dodał.
- A ja chodziłem na zajęcia z kickboxingu. - Wtrącił Aru. Zarębski ciężko westchnął.
- No dobrze... Ale gdybyście zmienili zdanie, albo zauważyli coś niepokojącego macie dać mi znać, jasne? - Zapytał.
- Oczywiście. - Odparł Aru.
- Dobrze. Pójdę zanieść to Anecie. - Dodał i wstał. - Uważajcie na siebie. - Polecił im jeszcze i wyszedł.
- Wracajmy do domu. - Westchnął Aru. Krystian w milczeniu pokiwał głową. Tuż zanim wyszli z gabinetu młodszy wyplątał się z uścisku swojego chłopaka i odsunął od niego, po czym zbliżył się do drzwi.
- Dlaczego się ode mnie odsuwasz? - Spytał smutno biznesmen. Młodszy przygryzł wargę. - Wstydzisz się mnie? - Zapytał zimno.
- Nie! - Odparł od razu policjant. - Ja... - Zaczął i zamilkł, szukając jakiegoś logicznego wytłumaczenia. Zdawał sobie sprawę z tego, że na jego komendzie pośród pracowników nadal można znaleźć dużo homofobów. Ale nie wiedział ilu z nich wie. I nie chciał tego sprawdzać. Nawet nie zauważył, gdy brunet ponownie oplótł go ramieniem w pasie i wyszedł z nim na korytarz.
- Jak myślisz, kto mógł wysłać te listy? - Spytał dla niepoznaki. Zauważył trzech policjantów i z uśmiechem skinął im głową. Ci nie odpowiedzieli, w zaskoczeniu wpatrując się w swojego kolegę i rękę bruneta owiniętą wokół jego talii.
- Nie wiem. - Mruknął chłopak i przysunął się bliżej. Bał się. Oczywiście, że się bał. Nie chciał znów przechodzić przez to piekło, w które wrzucił go ten pieprzony Zieliński. 
- Nie przejmuj się. - Zamruczał. - Obiecuję, że wszystko będzie dobrze. - Dodał czule i pogładził jego bok. Minęli się z dwójką kolejnych policjantów. Ci spojrzeli na parę nieco zaskoczeni, a gdy ich wzrok spoczął na ręce bruneta uśmiechnęli się rozczuleni.

Zeszli po schodach i stanęli obok auta. Biznesmen odsunął się i uśmiechnął do swojego chłopaka.
- Nie wiem czy to dobry pomysł chodzić z tobą za rękę po komendzie. - Wypalił w końcu młodszy. - Mamy trochę homofobów, a ja nie chcę, żeby wiedzieli. Już wystarczająco problemów mieliśmy z Hubertem i Justyną, pamiętasz? - Spytał i spojrzał na niego. Spuścił wzrok. - Więc czy możemy się nie trzymać za ręce ani nie przytulać jak będziemy iść na parking? - Poprosił cicho. Aru tylko się uśmiechnął. Pochylił się i delikatnie przejechał nosem po jego policzku, w stronę ucha chłopaka. Młodszy cicho westchnął.
- Rozejrzyj się, Laleczko. - Mruknął i odsunął się od niego. Krystian faktycznie zaczął się rozglądać dopiero wtedy orientując się gdzie jest. Aru z uśmiechem obserwował jak jego buzia robi się czerwona, a oczka błyszczą zawstydzeniem i chęcią zapadnięcia się pod ziemię. Policjant nagle schował swoją twarz w dłoniach, czym już do reszty rozczulił swojego partnera. Brunet nie mógł się powstrzymać i przysunął do siebie mniejszą, zawstydzoną istotkę, po czym cmoknął jej miękkie, ciemne włoski.
- Chodź, Kociątko. - Mruknął. - Wracamy do domu. 
- Ja już nigdy się tu nie pokażę. - Jęknął zawstydzony chłopak.
- Nie podoba mi się, że wstydzisz się swojej rodziny. - Westchnął.
- Ja się nie wstydzę... - Odparł od razu młodszy. Brunet jednym, płynnym ruchem złapał go za biodra i przysunął do siebie. Policzki policjanta znowu pokryły się czerwienią. Aru uśmiechnął się.

Otworzył drzwi swojemu chłopakowi, a sam usadowił się za kierownicą. Położył dłoń na udzie swojego chłopaka i pogładził je chwilę palcami.
- Czasami czuję się jak twoja własność. - Prychnął nagle Krystian. Nie było w tym jednak wyrzutu, lecz czyste, szczere rozbawienie.
- Że co? - Spytał zszokowany brunet.
- Naprawdę nie widzisz tego, że ciągle znaczysz teren? - Zapytał rozbawiony. Aron zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć taką sytuację. - Na przykład przed chwilą? - Podsunął z uśmiechem.
- A co ja robiłem przed chwilą? - Zapytał zmieszany, czym spowodował wybuch śmiechu swojego chłopaka.
- Owijasz mnie ręką w pasie jakbyś każdemu facetowi w promieniu trzech kilometrów chciał oznajmić ,,Moje! Wypierdalaj!". Albo jak przed chwilą jeździłeś nosem po mojej twarzy. - Mruknął. Brunet zmarszczył brwi. - Albo jak dotykasz i głaszczesz mnie po udach. Na przykład dzisiaj jak dzwoniła twoja mama. - Rzucił z bezczelnym uśmiechem. - Albo jak co chwila chcesz mnie zatargać do łóżka. Czasami czuję się jak własność dużego, groźnego wilka, który najchętniej nie wypuszczał by mnie z ramion. I z łóżka. - Zaśmiał się. - Mam wrażenie, że mimowolnie wracasz do dawnych zwyczajów. Zachowujesz się tak, jakbyś podświadomie uważał, że jak oznaczysz mnie swoim zapachem, to inni faceci nie będą mnie ruszać. - Przyznał rozczulony. - To w sumie słodkie, wiesz? - Zapytał i pogładził udo swojego faceta.

***

Podoba mi się ta końcówka :>

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro