Rozdział 219

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Udało mu się odnaleźć moją byłą żonę. - Splunął jadem. - Wiesz, że jak mnie zobaczyła, to prawie zapłakała się ze śmiechu? - Prychnął wściekły. Zacisnął palce na porcelanie. - Jak ta żmija wpełzła do pokoju, to prawie jej nie poznałem. Farba na włosach, modne okularki, szminka czerwona jak krew. Modne ubranko, torebeczka, pazurki i szpileczki. I to wszystko za to, że wrobiła mnie w morderstwo mojego dziecka. - Warknął. - Nawet język miała jak wąż... I pluła na mnie jadem. I wyzywała. I oskarżała o zabójstwo Dawida... A wtedy ten facet otworzył drzwi i wpuścił do pokoju policję. - Uśmiechnął się z tryumfem. - Mówię ci, chciałbyś ją wtedy widzieć. Najpierw była wielce oburzona, że policja w ogóle wypuściła takiego kryminalistę jak ja. - Prychnął. - A potem... Zaczęli przedstawiać jej dowody, które znaleźli. Żeby było śmieszniej, okazało się, że jak jeszcze raz przetrzepali jej rzeczy, to znaleźli kamerę i pliki z nagraniami. Chciała niby sprawdzić czy jej nie zdradzam... Ale to, co jest ważne to to, że ona nigdy nie czyściła tych nagrań. I udało im się znaleźć fragment, jak morduje własne dziecko. - Warknął. Usiadł na krześle i wplótł dłoń we włosy. Uśmiechnął się do siebie. - Rozprawa była najwspanialszym dniem mojego życia. Dostała dożywocie. Za morderstwo, składanie fałszywych zeznań, ucieczkę z miejsca zdarzenia, nieudzielenie pomocy i jeszcze kilka innych paragrafów. A ja dostałem odszkodowanie. Ogarnąłem podstawowe rzeczy... Oczyściłem swoje dobre imię... A teraz mieszkam sobie w mieszkanku od tego faceta, który mi pomógł. Ciasne, ale własne. - Skwitował. - Jedyne, czego mi brakowało to świadomość, że nic ci nie jest. Że może jednak wolałeś odejść od bezdomnego. - Wymruczał.
- Gdybym wiedział, że ten facet mnie porwie, rzuciłbym mu ten obiad w twarz. - Mruknął zaciskając pięści.
- On cię porwał? - Spytał zaskoczony Bartek. Krystian na szybko streścił mu ten paskudny okres czasu.
- Skurwiele. - Skomentował z odrazą. - Ale już jest dobrze, co nie? - Dopytał od razu.
- Tak. Już tak. - Odparł chłopak i uśmiechnął się do niego.
- Przypominasz mi Dawida... - Mruknął nagle Bartek.
- W jakim sensie? - Zapytał.
- Jesteś do niego podobny. Pomijając już wygląd, macie niemal identyczny charakter... - Prychnął rozbawiony. - Przypomniałeś mi jego podstawówkę... Jak chciał się dostać do drużyny piłkarskiej. Pamiętam, że przychodziłem po całym dniu pracy, wyczerpany do cna. A on witał mnie w progu, z piłką w rękach i pytał ,,Zagrasz ze mną?". No jak mógłbym się nie zgodzić? - Spytał z dziwną nostalgią w głosie. Cicho westchnął.
- Moja robi mi to samo. - Mruknął Krystian. - Tylko, że każe mi rysować. - Zaśmiał się cicho.
- Masz dzieci? - Spytał zaskoczony mężczyzna. Młodszy uruchomił telefon i pokazał mu zdjęcie. Ich wspólne zdjęcie. To, gdzie siedzą razem pod zabawką dzieci i taplają się w ciepłym deszczyku. Bartek mimowolnie się uśmiechnął. - Zostały z tobą? - Zapytał.
- Bartek, on żyje. - Powiedział młodszy.
- Kto? 
- Aron. Mój facet. Prawny opiekun dwójki tych dzieci. - Wymruczał policjant. - Dlatego dzieci są ze mną. Bo mieszkam razem z nimi. - Uśmiechnął się.
- Naprawdę? Ale mówiłeś, że on- 
- Wiem. Wiem, co mówiłem. Pamiętam. Ale okazało się, że przeżyli. Wszyscy, rozumiesz? Gdy wróciłem do siebie miałem swoją ukochaną rodzinę. - Wymruczał wzruszony. - Miałem ich wszystkich przy sobie... Zresztą nadal mam. - Uśmiechnął się. - Nie mogę się doczekać aż ich poznasz. - Ucieszył się. - Mam nadzieję, że lubisz dzieci.
- Pewnie, że lubię! - Odparł uradowany. - Zawsze chciałem mieć swoją gromadkę. - Zamruczał. Ktoś nagle zapukał do ich drzwi. Zarębski ze Szwarcem weszli do pokoju. Piotr na widok Krystiana i Bartka lekko się uśmiechnął.
- Słuchajcie, my mamy spotkanie w Głównej. Ogarnęliśmy już wszystkie papierki, śledztwa i grupy. Jesteście jedynymi, którzy nam zostali, a nic dla was nie mamy. Więc doszliśmy do porozumienia, że puścimy was wcześniej, a jakby coś się pojawiło to po prostu damy wam znać. Co wy na to? - Spytał. 
- Bardzo mi się podoba ten plan. - Ucieszył się Krystian.
- Ja też jestem za. - Wtrącił Olo.
- To może wpadłbyś do mnie? - Zasugerował cicho Bartek. - Dużo musimy obgadać. - Dodał.
- Jasne. Dam tylko znać temu mojemu głupkowi, żeby się nie martwił jak mnie nie będzie. - Uśmiechnął się i wyjął telefon.

---

Odwieźli Olgierda pod dom, a sami pojechali dalej. 
- To tutaj. Tamta kamienica. - Rzucił. - Możesz zaparkować o tam. - Kierował go.
W końcu udało im się wysiąść z samochodu i wejść do odpowiedniej klatki. Krystian rozejrzał się po wnętrzu. Płytki na podłodze i stopniach były obdrapane i popękane. W niektórych miejscach przez podłogę prześwitywał goły beton. Każde miejsce było pokryte warstewką błota lub ziemi. Policjant nieco się skrzywił. Nie wyglądało to na najbezpieczniejsze miejsce do życia. Ściany były wyblakłe, obdrapane i wręcz lepiły się od brudu. Chłopak z niesmakiem zauważył, że niektóre fragmenty ścian połatane były tapetami. Były tak brudne, że nie dało się rozpoznać ich koloru. One również odchodziły od ścian dużymi, przerażającymi płatami. Gdy tak wspinali się po schodach, tuż obok nóg młodszego przebiegł duży, czarny szczur. Był nieco wyłysiały, o dziwnym kolorze sierści i oczkach czarnych jak koraliki. Zatrzymał się i odwrócił, żeby zerknąć na chłopaka, po czym czmychnął gdzieś przez dziurę w ścianie. Zaraz za nim nadbiegł kolejny, już nieco mniejszy, ale zamiast obejść policjanta, wskoczył na jego nogę. Krystian pisnął i oparł o barierkę, żeby zrzucić zwierzątko z nogi. 
- Krystian, uważaj! - Rzucił Bartek. Chłopak poczuł, że jego oparcie zaczyna się odchylać. Cudem nie runął w dół.
- Człowieku, ty naprawdę jesteś w stanie tu mieszkać? - Spytał bez tchu.
- Po byciu bezdomnym ze wszystkiego jestem zadowolony. - Odparł po prostu. Odchylił płat tapety i przepuścił młodszego. - Powiem ci taką jedną anegdotkę. Ogólnie kiedyś ktoś próbował obrabować jakieś mieszkanie. I jak uciekał, to zaplątał się w tapetę. - Zarechotał. Z mieszkania, obok którego właśnie przechodzili dobiegł głośny wrzask. Policjant mógł bez trudu rozróżnić pojedyncze słowa. Z kontekstu domyślił się, że jakaś kobieta nie spełnia wygórowanych oczekiwań swojego męża. Odetchnął cicho. Doskonale znał takie przypadki. Nie rozumiał tylko jak mężczyzna mógł zgodzić się na mieszkanie w takim miejscu. Czy naprawdę nie zasługiwał na nic lepszego?

***

Bartuuuś :cc



Zrzutka na mieszkanie dla Bartusia > |_|

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro