Rozdział 234

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podali mu jeszcze zastrzyk przeciwko jakimś chorobom i przenieśli na salę obserwacji. Oczywiście Krystian nie mógł znieść myśli o kolejnym urlopie, więc niemal natychmiast wypisał się na własne żądanie.
Niepewnie oparł ciężar ciała na rannej nodze. Ku jego zdumieniu nie bolała ona aż tak bardzo. Poszedł do samochodu i usiadł na miejscu kierowcy. Cicho westchnął. ,,Ja to mam szczęście.", pomyślał odpalając silnik.

---

Policjant wszedł do domu i cicho westchnął. Zdjął buty i ziewnął. Marzył o kubku herbaty i ramionach swojego partnera. Szkoda, że na to drugie musiał jeszcze poczekać. Adrenalina i stres zdążyły już z niego zejść, więc obecnie największą zmorą było zmęczenie.
- Wróciłeś już? - Zawołał Bartek by zaraz potem ukazać się w korytarzu. - Znalazłeś go? - Spytał starszy. Krystian przeszedł parę kroków, bo chciał usiąść. - Dlaczego tak dziwnie chodzisz? - Zapytał podejrzliwie Bartek. Chłopak spojrzał na niego i westchnął.
- Chodź do salonu, muszę gdzieś usiąść. - Wymruczał i razem udali się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Młodszy usiadł na kanapie z cichym westchnieniem ulgi.
- Więc...? - Zagaił Bartek.
Policjant opowiedział mu swoją przygodę.

Bartek pokręcił głową.
- Boże, co za diabeł... - Westchnął. - Może zadzwoń do szefa? - Zasugerował. 
- Nie! - Krystian aż wstał, po czym syknął cicho i znów usiadł. Bartek zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem. Policjant zacisnął powieki. - Kurwa... Jeszcze przed chwilą było dobrze. - Wyjęczał obejmując dłońmi ranną kończynę. Bartek pokręcił głową i podał mu telefon. Policjant cicho westchnął i błagalnie spojrzał na starszego. Mężczyzna pozostał nieugięty.
- Dzwoń. - Mruknął tylko. Krystian westchnął. Ścisnął palcami nasadę nosa. Wybrał numer i chwilę czekał.
- Cześć, Krystian. Co tam? - Zagaił Zarębski.
- Szefie, zabijesz mnie ale jest szansa, że będę potrzebował jeszcze jednego wolnego dnia. - Wymamrotał.
- Co się stało? - Spytał od razu mężczyzna. Krystian chciał zmienić pozycję i zbyt szybko ruszył ranną nogą. Z ust uciekło mu ciche przekleństwo. - Krycha, po prostu się o ciebie martwię- - Zaczął szef.
- Nie, nie, szefie, to nie było do ciebie! - Wtrącił młodszy. - Sebastian ma zapalenie płuc i leży w szpitalu. Jak wracałem od niego do samochodu to prawie potrąciła mnie karetka. A żeby było śmieszniej, za kierownicą siedziało jakieś dziecko. - Wyprostował nogę i cicho syknął z bólu. 
- Poważnie? - Sapnął Zarębski. - I co zrobiłeś?
- Szefie, no co miałem zrobić? - Jęknął chłopak. - Zanim pomyślałem, wskakiwałem już do tej karetki. Przerzuciłem tego szczeniaka na miejsce pasażera i zatrzymałem wóz. Dzieciak zaczął mnie tłuc, więc wytargałem go na zewnątrz. Podbiegli do nas ludzie i matka tego małego. Szczeniak mnie kopnął, a potem usiadł obrażony na chodniku. I nagle wytrzasnął skądś jakiś kawałek szkła i wbił mi go w nogę. - Mruknął. - Lekarz mówił, że zgłosi sprawę na policję ale nie mam pojęcia, czy cokolwiek dostaliśmy. 
- Ale nic ci nie jest? - Zapytał od razu szef.
- Nie, szefie, po prostu noga mnie boli. - Uśmiechnął się lekko. - Obiecuję, że jutro będę. Choćby nie wiem co się stało. 
- W takim razie, dlaczego dzwonisz? Miałeś jutro wracać-
- Bartek nie daje mi żyć. - Wymamrotał policjant.
- Pewnie słusznie się martwi. - Zauważył starszy.
- Szefie, proszę, już nie mogę na tym urlopie. - Wyjęczał chłopak. - Wstyd mnie zżera, że nic nie robię. - Przyznał. Zarębski westchnął.
- Niech ci będzie... O której masz zamiar wpaść?
- Koło 9. Może nie trafię na korki. - Uśmiechnął się.
- No dobrze. A ja w tym czasie sprawdzę czy faktycznie ktoś od nas dostał to zgłoszenie. - Pożegnał się i rozłączył. Krystian spojrzał na Bartka. - Zadowolony? - Burknął i skrzyżował ramiona na piersi.
- Dzieciaku... - Mężczyzna pokręcił głową. 
- Cholera, znowu zapomniałem o telefonie do wychowawczyni małej- - Chłopak pacnął się dłonią w czoło i szybko wybrał numer.

- Dobry wieczór, pani Lidio. - Zaczął. - Krystian Górski z tej strony, tata Amelki. - Dodał.
- Ach, to pan! Miło mi pana słyszeć. - Chłopak słyszał, że kobieta się uśmiecha. Lubił ją. Była radosna, pełna życia, troskliwa i kochana. Taka, jak powinna być nauczycielka. 
- Mój kochany chłopak nie powiedział mi, że Amelka ma wycieczkę i sam pojechał na delegację do Stanów, a chciałem dowiedzieć się czegoś o wyjeździe. Mała ma podpisaną zgodę? - Dopytał.
- Tak, tak, pan Aron podpisał już wszystkie dokumenty i zgody. - Zapewniła kobieta. - Chciałam zabrać dzieci do kina, wie pan, żeby się rozerwały. Planujemy też odwiedzić kręgielnię. Wyjazd jest o godzinie 9, dlatego prosiłabym, żeby Amelka była pod szkołą tak za 15. Może zabrać jakieś przekąski, kanapki, jakiś sok, choć podejrzewam, że w trakcie wstąpimy też na jakiś szybki obiad. Co jeszcze... Hm... Ach, już wiem! Gdy sprawdzałam pogodę było napisane, że temperatura będzie sięgała 25 stopni, ale prosiłabym, żeby miała ze sobą jakieś cieplejsze ubranie, tak na wszelki wypadek. Jakąś bluzkę czy sweter.
- Oczywiście, wszystkiego dopilnuję. - Uśmiechnął się szeroko. - A o której planuje pani powrót? - Dodał jeszcze.
- Ciężko powiedzieć. Chciałam wrócić koło godziny 14, może 15. Na pewno nie później. - Obiecała.
- Dobrze, dziękuję za wszystkie informacje. 

Pożegnali się i rozłączyli. Bartek wszedł do salonu i położył na stoliku kubek owocowej herbaty.
- Dzięki. - Chłopak uśmiechnął się do niego i wziął się za picie napoju. - Muszę przetrzepać szafki czy mamy jakieś przekąski i soki. - Westchnął. - Albo wodę, albo cokolwiek...
- Krystian, przecież zawsze mogę po coś skoczyć. - Przypomniał starszy. - A ty możesz wyleczyć nogę. - Uśmiechnął się do niego. Brunet przewrócił oczami. - Nie dość, że Aru traktuje mnie jak dziecko, to jeszcze ty wokół mnie skaczesz. - Wymamrotał i sięgnął po pilot. Włączył telewizor. Lucy przyszedł do niego i wskoczył na kanapę obok młodszego. Położył pysk na jego nodze. Chłopak pogłaskał go po głowie.
- Gdzie zgubiłeś Adasia? - Spytał młodszy.
- Śpi na górze. Pójdę do niego zajrzeć. - Zaoferował się Bartek. Krystian uśmiechnął się do niego z wdzięcznością, po czym skupił się na programie.

W tym czasie śpiąca obok niego córeczka poruszyła się nagle i otworzyła oczy. Rozejrzała się zaspana po swoim otoczeniu.
- Cześć, tatusiu. - Ziewnęła.
- Hej, kochanie. - Odparł z uśmiechem policjant. - Wyspana? 
- Nie. - Przyznała mała. Krystian zachichotał, a ona przysunęła się do niego i oparła o ciało swojego rodzica.

***

Jutro kolejne próbne - trzymajcie kciuki <3

Do przeczytania,
- HareHear
t

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro