Rozdział 258

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lekarz zdjął mu taśmę z ust i usiadł przy biurku.
- Jakieś alergie? - Spytał wpisując coś na kartkę papieru.
- Huh? - Odparł odruchowo młodszy.
- Pytałem czy masz jakieś alergie. - Powtórzył doktor i zaszczycił go spojrzeniem.
- Em, nie- - Wymamrotał skołowany policjant.
- Jesteś na coś chory? HIV, AIDS, problemy z sercem, płucami, jakieś inne choroby? - Spytał.
- N-nie-? - Rzucił chłopak.
- Palisz, pijesz, używasz narkotyków? - Zadał kolejne pytanie.
- Kiedyś paliłem. - Przyznał. Zaraz się zreflektował. - Zaraz, po co wy w ogóle chcecie to wiedzieć? - Spytał nagle. W pewnej chwili coś do niego dotarło. Pytają o choroby. O uczulenia. O historię medyczną. ,,To brzmi jakby handlowali organami.", pomyślał przerażony i wlepił spojrzenie rozszerzonych źrenic w doktora przed nim. Mężczyzna nagle wydał mu się przerażający niczym potwór z najgorszych koszmarów.
- Nie interesuj się tak. - Powiedział spokojnie doktor. Nagle powoli podniósł się z miejsca. Chłopak odruchowo chciał się cofnąć lecz nadział się na leżankę stojącą pod ścianą. Mężczyzna podszedł do niego i siłą odwrócił go tyłem do siebie. Krystian zacisnął zęby i powieki. Ku jego zdziwieniu poczuł na skórze pleców coś zimnego. I okrągłego.
- Weź głęboki wdech. - Wymruczał doktor. Zaskoczony chłopak spełnił polecenie. Mężczyzna przyłożył stetoskop w paru innych miejscach, po czym sprawdził jeszcze przód jego klatki piersiowej. - Dziwne. Mówiłeś, że paliłeś... - Wymamrotał. - A płuca działają jak nowe. - Mruknął i wrócił do biurka, żeby dopisać coś do kartki. Znów wrócił do przestraszonego policjanta. Popchnął go delikatnie, aż ten usiadł na leżance. Złapał go za barki i ułożył na miękkiej powierzchni. Podciągnął jego koszulkę i zaczął sprawdzać jego brzuch.
- Jakby coś bolało to krzycz. - Rzucił. Gdyby Krystian znajdował się w zwyczajnym, lekarskim gabinecie zapewne parsknąłby śmiechem.
Po badaniu mężczyzna pociągnął go do pionu i stanął za nim. Sprawdził jego nerki.
A następnie zdjął jego koszulkę. Skrawek materiału zawisł na jego nadgarstkach. Chłopak nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Bać się? Nie bać? Facet nic mu nie robił. Ot, zwykłe badanie. Ale był przerażony myślą co będzie dalej. Zdążył już wykluczyć burdel. Nie robią tam tak dokładnej selekcji. Najbardziej prawdopodobna wydała mu się teoria z handlem organami, bo nic innego nie przychodziło mu po prostu do głowy. Mężczyzna rozpiął jego spodnie. Chłopak odruchowo się odsunął. Ten złapał go za ramię i z powrotem przysunął do siebie. Zdjął jego bokserki, po czym wytargał go na środek pomieszczenia i obszedł parę razy, oglądając sobie jego ciało jak jakiś ładny eksponat w muzeum. Chłopak nieco się skulił. Mężczyzna zbliżył się do niego i obejrzał jego przedramiona. Ku zdziwieniu Krystiana doktor zdawał się liczyć blizny na jego ciele. Potem odszedł i zapisał coś w swoich notatkach. Wrócił do niego, założył mu ubrania. Chłopak był coraz bardziej zszokowany i coraz bardziej przerażony.
Mężczyzna złapał go za ramię i zaprowadził na jakiś kwadratowy przedmiot.
- Stój ładnie. - Wymruczał i na coś spojrzał. Chłopak powędrował za jego wzrokiem dopiero wtedy orientując się, że stoi na wadze. Mężczyzna po raz kolejny uzupełnił notatki, a następnie zaprowadził go pod ścianę.
- Przysuń się do niej i wyprostuj. - Polecił. Chłopak wykonał i to polecenie. Doktor zerknął na coś ponad jego głową, po czym znów uzupełnił notatki.
- Usiądź sobie. - Rzucił wskazując mu leżankę. Chłopak był tak wycieńczony, że spełnił polecenie. Umęczonym wzrokiem wodził za dłonią lekarza kreślącą coś na kartce.

Po dłuższej chwili doktor wyjął z biurka kawałek taśmy i marker. Napisał coś na niej, oderwał fragment po czym podszedł do niego i nakleił przedmiot na jego klatce piersiowej. Zaskoczony chłopak spojrzał w dół. Po lewej stronie jego ciała widniał kawałek dużej, srebrnej taśmy z jakimś napisem. Dłuższą chwilę zajęło mu zorientowanie się, że to numer. Nagle ku przerażeniu chłopaka doktor wziął kartkę i wyszedł.
Wrócił po chwili. Z drugim mężczyzną.
- Cholera, zapomniałem założyć mu worek. - Wymamrotał doktor i szybko do niego podszedł. Zakleił mu usta taśmą, a na głowę założył znajomy już czarny worek.
Chłopak poczuł jak ktoś łapie go za ramię i wyprowadza z pomieszczenia.

Przeszli kawałek, po czym nagle skręcili. Chłopak usłyszał przekręcanie klucza w zamku. Przeraźliwe skrzypnięcie wwierciło mu się w głowę. A przeraźliwy odór wwiercił mu się w nos.
- Chodź. - Polecił mężczyzna i gdzieś go zaprowadził. Chłopak słyszał jęki pozostałych więźniów i odgłosy szamotania. Czy to właśnie tu dokona swojego żywota?
Mężczyzna posadził go na zimnej podłodze i złapał jego rękę, po czym zapewne przypiął coś do jego bransoletki, bo gdy tylko porywacz puścił jego kończynę ta wydała mu się podejrzanie ciężka.
Mężczyzna dopiero wtedy zdjął mu worek z głowy. Chłopak rozejrzał się. Znajdował się w ogromnej piwnicy o grubych, kamiennych ścianach. Pod nimi siedzieli więźniowie. Zapewne przykuci jak on sam. Dłuższą chwilę zajęło mu zlokalizowanie źródła tego niesamowitego odoru. W rogu znajdowała się całkiem sporawa sterta zwłok. Chłopak spojrzał na nią. I prawie zwymiotował. Poczuł jak do oczu napływają mu łzy. Odwrócił głowę. Mężczyzna przed nim odwrócił się na pięcie i poszedł gdzieś, zapewne po kolejną ofiarę. Krystian znów usłyszał przeraźliwe skrzypnięcie drzwi i chrzęst klucza w zamku.
Chłopak oparł głowę o zimną ścianę za plecami. Zamknął oczy. Odczekał chwilę, żeby się uspokoić. Odwrócił głowę i chwilę nasłuchiwał. Nie usłyszał żadnego dźwięku. Żadnych rozmów, kroków. Nic.
Odetchnął cicho. Sięgnął związanymi dłońmi do kieszeni spodni. Jakoś udało mu się wyjąć telefon. Ponownie napisał wiadomość i wysłał ją do wszystkich kolegów z komendy.

Handel organami. Nie wiem ile mi zostało. Ratujcie

Krystian

Chłopak szybko schował telefon i odetchnął. Zamrugał, żeby przegonić łzy z oczu. Najgorsze wcale nie było to, że on zginie. Że już nigdy nie zobaczy brata, przyjaciół... Najgorsze w tej chorej sytuacji było to, że już nie wróci do domu. Nie zrobi Adasiowi kolacji... Nie przytuli swojej córeczki... ,,O ile ona w ogóle jeszcze żyje...", pomyślał i nagle wybuchnął płaczem. Łzy polały się ciurkiem z jego oczu. Pochylił się i siedział tak wypłakując swoje oczy. Jego dziecko... Jego kochane, śliczne maleństwo... Kto by pomyślał, że będzie tak za kimś kiedyś tęsknił... Nie mógł znieść myśli, że dzieci zostaną same... Bez rodziców... Że ani on, ani Aru nie będą w stanie się nimi zająć... Nie był jedyną osobą, która płakała. Zapewne nie był też jedyną osobą, która płakała z powodu bliskich. Ale w tamtym momencie czuł jak gdyby był zupełnie sam, bez nikogo.

***

Kończę na telefonie, bo jest 00:01 xd
Dobranoc

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro