Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co to znaczy? - Spytał mężczyzna.
- To, że niepotrzebnie tu przyjechaliście. - Rzucił młodszy. - Poradziłbym sobie. - Dodał. 
- Krycha, daj spokój. To naprawdę nic złego, że jesteś chory czy coś. Po prostu strasznie nas wszystkich wystraszyłeś, bo nie było z tobą kontaktu przez parę dni. - Wyjaśnił spokojnie.
- Mogę iść spać? - Spytał chłopak, kompletnie ignorując poprzednią wypowiedź kolegi z pracy. 
- Tak... - Westchnął. - Jakby coś, będę u ciebie w sypialni albo będę się gdzieś tu kręcił. 
- Ty nie masz swojego domu? - Spytał Krystian, podpierając się na łokciu.
- Mam, ale chcę cię przypilnować, żebyś znowu nie zasnął na parę dni. - Mruknął. 
- Kurwa, poradzę sobie, czego nie rozumiesz?! - Krzyknął. Jego gardło zapłonęło, a chłopak zaczął kaszleć. 
- Może lepiej nie mów nic, co? - Zasugerował. - Zrobię ci jeszcze herbaty. - Dodał. 
- Nie chcę. - Westchnął i ponownie się położył. 

- I tak ci zrobię. - Zdecydował i ruszył do kuchni. Krystian usiadł na kanapie i zaczął sprawdzać, czy zostało coś jeszcze w butelkach z alkoholem. 

- Krycha, co ty robisz? - Spytał Olgierd, wchodząc do salonu z kolejnym kubkiem pełnym gorącego napoju. Chłopak jeszcze bardziej zatęsknił za brunetem. 
- Szukam czegoś. - Warknął. 
- Masz i pij, a ja zaraz wrócę. - Rzucił, podając mu kubek. 

Krystian sprawdził czy jego kolega z pracy naprawdę poszedł, po czym wstał. Zacisnął oczy z bólu, ale po chwili się do niego przyzwyczaił. Pierwsze co zrobił, to założył koszulkę, żeby zakryć rany. Nie miał pojęcia, jakim cudem ten tego nie zauważył, ale nie zmienia to faktu, że bardzo się z tego ucieszył. 

Podszedł do lodówki i wyjął z niej kolejną wódkę. Wrócił do salonu i włączył coś w telewizji. Usiadł na kanapie i odkręcił butelkę, po czym przyłożył ją do ust. Lodowaty alkohol przemył mu gardło. Chłopak zdążył przyzwyczaić się do bólu, więc nawet się nie skrzywił. Popijał sobie alkohol niczym jakiś soczek i przy okazji przerzucał kanały, żeby mieć zająć czymś głowę. 

- KURWA, KRYSTIAN! - Chłopak podskoczył przerażony na głośny, wściekły ryk. - CO TY ODPIERDALASZ?! - Olgierd podbiegł do niego i wyrwał mu z ręki butelkę. - Ja pierdolę, dzieciaku... - Syknął załamany, patrząc na opróżnioną do połowy butelkę. - Nie wolno ci teraz pić! Zwłaszcza wódy! Zwłaszcza z lodówki! Co ty sobie myślisz?! - Starszy zachowywał się jak nadopiekuńcza matka, ale miał ku temu dość solidne powody.
- Oddaj mi to. - Poprosił spokojnie. 
- Nie, kurwa! - Warknął starszy. - Ty masz pić tą cholerną herbatę, brać leki i jak ognia unikać wódy i zimnych rzeczy! - Rozkazał.
- Oddaj mi to. - Powtórzył chłopak, w dalszym ciągu podejrzanie spokojnie. - Oddaj mi tą wódkę. - Powtórzył po raz kolejny, nieco bardziej agresywnie.
- Krystian, po prostu wypij tą herbatę i idź spać. - Poprosił Olgierd. - Nic ci się nie stanie, będę tuż obok. - Zapewnił.
- I właśnie w tym jest problem. - Syknął. Starszego na chwilę zatkało. Przez jego twarz przebiegł bolesny grymas, ale zaraz został zastąpiony przez złość.
- Co cię kurwa ugryzło?! - Warknął. - Przeszkadza ci, że chcę się tobą zająć?! Przeszkadza?!
- TAK! - Ryknął chłopak. Jego gardło zapłonęło z bólu, ale jedyne, na co sobie pozwolił to trochę łez, które zaszkliły jego oczy. 
- Dobra, pójdę już sobie i będziesz mógł iść spać. - Obiecał i odstawił butelkę na stół. Chłopak od razu rzucił się na nią, ale facet zdążył ją zabrać. - Ale za to zabieram wszystkie butelki wódki, które masz. - Oznajmił poważnie.
- NIE MOŻESZ! - Krzyknął młodszy. Potrzebował tego alkoholu!
- I tu się mylisz. - Rzucił spokojnie. - Mogę i właśnie to robię. - Chłopak zrozumiał, że musi schować dumę w kieszeń. 
- Dobra! Dobra, poddaję się! - Uniósł ręce do góry. - Możesz tu zostać, możesz robić co chcesz, ale proszę, oddaj mi tą wódkę. - Wbił w niego błagalne spojrzenie. 
- Krystian, nie mogę ci jej oddać, bo wiem, że ją wypijesz. - Westchnął i usiadł na kanapie obok chłopaka. Ten przez chwilę miał ochotę się przytulić, ale przypomniał sobie, że nie może. To nie był jego bohater...
- Właśnie od tego jest wódka. Żeby ją wypić. - Stwierdził.
- Tak, ale ty nie możesz. Nie w tym stanie. - Wyjaśnił w miarę łagodnie starszy policjant. - Dlaczego tak się katujesz? - Spytał. 
- Dlaczego nie możesz po prostu wyjść i zapomnieć? - Odparował młodszy, chowając twarz w dłoniach. 
- Co się stało? - Zapytał zmartwiony, po czym położył dłoń na jego plecach i lekko je potarł. Chłopak zagryzł tylko wargę. Jego oczy odrobinę się zaszkliły.
- Po prostu idź... Proszę... - Szepnął czując, że zaraz się rozpłacze. - Zostaw mnie chociaż na chwilę... - Dodał błagalnie.
Olgierd przez chwilę patrzył na niego, ale potem zacisnął wargi i wstał. Zaniepokoiło go zachowanie młodszego przyjaciela.
- Dobra... - Zaczął niepewnie. - To ja pójdę coś porobić, a ty możesz iść już spać... Nie będę cię męczył. - Obiecał, a potem wziął niedokończoną butelkę i wyszedł do innego pomieszczenia. 

Chłopak zaczekał, aż jego kolega wyszedł, a potem wstał i ruszył do kuchni. Otworzył lodówkę i zaczął przetrząsać jej zawartość, modląc się o jakąś samotną buteleczkę.
- Krystian, chyba coś już ci mówiłem... - Chłopak odwrócił się na pięcie. Przed nim ze zmartwieniem na twarzy stał jego wieloletni przyjaciel. ,,Gdybyś tylko wiedział, sam przynosiłbyś mi tą wódkę...", pomyślał. Przez chwilę zastanowił się nawet, czy nie spełnić tej bardzo kuszącej fantazji. Nikt nie zabierałby mu alkoholu, który koił ten chaos w jego wnętrzu...
Zaraz jednak się opamiętał. Nie mógł powiedzieć NIKOMU. Nieważne, co by za to dostał...

- Hej, słuchasz mnie? - Spytał, wyrywając młodszego z zamyślenia.
- Ta... - Mruknął.
- Widzę, że coś się stało. - Stwierdził nagle starszy policjant. - Znamy się zbyt długo. Widać, że coś cię dręczy. Nigdy przedtem tyle nie piłeś. W dodatku przecież sam pilnowałeś mnie, żebym nie pił, gdy byłem na lekach, pamiętasz? - Chłopak spuścił tylko głowę. - Coś musiało się stać. Dlaczego nie chcesz mi tego powiedzieć? Boisz się czegoś? A może wstydzisz? Albo oba? - Krystian złapał się za głowę. Łzy wypełniły mu oczy.
- Przestań... - Miauknął cicho.
- Co się dzieje, co? - Zapytał. Chłopak rzucił się sprintem do łazienki. Zamknął za sobą drzwi, a potem zsunął się po nich i usiadł na podłodze, chowając twarz w dłoniach. 

Usłyszał pukanie.
- Krystian? Krycha, jesteś tam? Co się stało? - Spytał zmartwiony policjant. - Otwórz mi, porozmawiajmy. - Poprosił. 
Chłopakowi więcej łez spłynęło po twarzy. Nie mogło się wydać, że płacze, więc zagryzł mocno swoje przedramię. Poczuł ból w ręce, lecz... Nie był on nieprzyjemny. Dawał pewnego rodzaju... Ukojenie... Nagle w tej samej chwili rzuciło mu się w oczy coś srebrnego i lśniącego.

Podszedł do umywalki na kolanach i zdjął z niej żyletkę. W momencie zrozumiał, co ma robić. Podciągnął rękaw jak najwyżej, a potem zamknął mocno oczy, unosząc dłoń z ostrym narzędziem. Przypomniał sobie nagranie od tamtego bruneta. Jego usta zadrżały, podobnie jak dłoń. Opuścił ją szybko. Poczuł, jak żyletka gładko rozcina jego skórę.

***

Drama... 

Ale dobrze, niech się dzieje.

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro