Rozdział 140

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłopak przez chwilę usiłował sobie przypomnieć o co pytała jego druga połówka.
- Pytałem czy zamawiamy coś na kolację. Mam ochotę na coś innego. Japońska, meksykańska, może włoska kuchnia? - Zastanawiał się na głos. - Przejadły mi się typowo nasze dania. - Poskarżył się.
- Moje biedactwo. - Zachichotał rozczulony chłopak. - Mam cię pogłaskać po główce? - Spytał.
- Ty doskonale wiesz po jakiej główce masz mnie głaskać. - Rzucił dwuznacznie Aru. Krystian poczuł jak jego policzki robią się czerwone. 

- Ojej, mój chłopczyk pewnie się zarumienił i zawstydził, a teraz biedactwo zastanawia się co mi odpowiedzieć. - Zaśmiał się do słuchawki.
- Nie cierpię gdy masz rację. - Burknął chłopak. Aru jeszcze bardziej się rozchichotał.
Dobrze, skarbie. Co w końcu jemy? - Wrócił do ich głównego tematu. - Zawsze mogę wytrzasnąć przepis i sam coś ugotować.
- Wyrobisz się? - Spytał zaskoczony.
- Kocie, za dwie godziny będę już siedział w domu i czekał na mojego pięknego chłopca, żeby mi się odwdzięczył za to, że mnie wykorzystał. - Oznajmił rozchichotany. - ...Chcę cię poczuć, wiesz? Że jesteś tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Że mogę cię przytulić i pocałować gdy mam na to ochotę. Że mogę się na ciebie rzucić i wykochać tak jak jeszcze nigdy. - Chłopak przełknął ślinę. Poczuł falę gorąca. ,,Cholera jasna, opamiętaj się! Przed chwilą rozmawiałeś ze swoim gwałcicielem, a teraz chcesz wskoczyć swojemu facetowi do łóżka!", skarcił się w myślach.
- Muszę kończyć, Mały. - Westchnął nagle. - Kocham cię, Kocie. Do zobaczenia w domu. - Zaświergotał.
- Ja ciebie też. - Uśmiechnął się. - Do zobaczenia. - Dodał jeszcze. Brunet posłał mu pocałunek i się rozłączył.

Krystian stanął przy krawędzi i oparł się o barierkę. Patrzył tak na to miasto, które było jego domem. Mimo tego, że parę lat spędził w Los Angeles, to właśnie tutaj był u siebie. I mimo, że jakaś jego część tęskniła za tym pięknym, kalifornijskim miastem, wiedział, że jego życie było zdecydowanie lepsze tutaj. Zwłaszcza po tym gdy poznał swojego ukochanego i zyskał rodzinę, o której tak marzył. Uśmiechnął się do swoich myśli. Mimo, że w tym miejscu upadał niemalże co chwilę, podnosił się i szedł dalej - z wysoko uniesioną głową i lwią odwagą w swoim sercu. Pamiętał jaki był agresywny parę miesięcy przed całym tym cyrkiem. Często dostawał skargi, parę razy prawie go wylali. Ale teraz było dobrze. Naprawdę dobrze.
- Tu jesteś. - Usłyszał głos za plecami. Odwrócił się i zauważył Olgierda, który przyszedł do niego i tak jak on oparł się o barierkę. - Dobrze się czujesz? - Spytał.
- Tak. - Odparł chłopak.
- Kto do ciebie dzwonił? Na pewno nie był to Zarębski. - Dodał od razu poważnie. Chłopak lekko się uśmiechnął. 
- Aru. - Odparł tylko. 
- Wyjaśniłeś mu o co chodziło? - Zapytał.
- Tak. Od razu jak tu przyszedłem. Słodziak dobijał się do mnie i pytał czy wszystko w porządku. - Uśmiechnął się rozczulony. - Ale pewnie zaciągnie mnie do łóżka. - Rzucił spokojnie. Olgierd wybałuszył na niego oczy. - Uznał, że się zmartwił i da mi jakąś karę za to, że użyłem go jako wymówkę. - Zaśmiał się. - Ale gdyby nie zadzwonił nie mam pojęcia jak bym stamtąd wyszedł, więc jakaś nagroda mu się chyba należy. - Wzruszył lekko ramionami.
- Jesteś niemożliwy. - Zaskoczony Olo pokręcił głową. - A my jesteśmy bardzo z ciebie dumni, Dzieciaku. - Dodał troskliwie. - Byliśmy w szoku, że tak dobrze sobie z nim poradziłeś... Zwłaszcza po tym wszystkim co ci zrobił.
- Co o tym myślicie? - Spytał wpatrując się w miasto przed sobą.
- Nie rozmawiałem z nimi o tym, bo niemal od razu poszedłem za tobą. - Wyjaśnił na co chłopak lekko się uśmiechnął. - A ty? - Dopytał ciekawy.
- Nie wiem. - Westchnął. - Słyszałeś co on powiedział? - Spytał i zerknął na niego. Olo kiwnął głową. Chłopak znów wlepił wzrok w szare, wysokie budynki. - Z jednej strony gadał kompletne bzdury. Ja nigdy nie byłem blondynem. Nigdy nie miałem niebieskich oczu. Aron to mój pierwszy facet. Nigdy nie mieszkałem po drugiej stronie miasta. I w czasie, kiedy według niego działa się cała akcja ja byłem w Stanach. - Przyznał. - Ale z drugiej... Kurwa, opisał to tak szczegółowo... On pamiętał dlaczego zatrzymał się przy drzwiach. Czym go zabił, dlaczego się tam znaleźli... - Spojrzał w dół, na wejście do budynku i pokręcił lekko głową. - Mam taki mętlik w głowie, że nie mam pojęcia jak to ugryźć. - Przyznał. Olo westchnął. Położył mu dłoń na ramię i lekko zacisnął palce.
- Nie przejmuj się tym, Dzieciaku. Od tego jest Dominika. I w sumie też technicy. Może znajdzie się jeszcze jakiś ślad.
- Cholera jasna-! - Rzucił nagle chłopak gwałtownie się prostując.
- Co jest? 
- Czego nie powiedział nam Artur? - Spytał podsuwając trop przyjacielowi. Olgierd chwilę się namyślił.

- Kuźwa, Olo! - Warknął zniecierpliwiony chłopak. - Nie powiedział nam co potem zrobił z ciałem tego faceta, którego rzekomo zabił! - Powiedział w końcu. - Chodź! - Sapnął i nie czekając na przyjaciela ruszył z powrotem do wnętrza.
- Gdzie ty idziesz? - Spytał Olgierd od razu rzucając się za nim.
- Mam pomysł. - Powiedział tylko.

---

Dotarli do operacyjnego. Starszy policjant stanął przy drzwiach niepewny co do zamiarów swojego partnera. Ten natychmiast podszedł do swojego biurka i usiadł na krześle. Zaczął przeczesywać półki.
- Cholera jasna, gdzie on jest-? - Mruczał do siebie, zerkając pod każdą teczkę czy kartkę papieru.
- Czego szukasz? - Zapytał Olo odrobinę się do niego zbliżając.
- Nie wiesz może gdzie jest- - Zaczął i nagle urwał gdyż jego dłoń dotknęła znajomej, twardej powierzchni. - Znalazłem! - Rzucił triumfalnie i wyciągnął tablet. Gdy przyjechał ze Stanów był tak przyzwyczajony do technologii, że musiał wręcz przestawić się na inny tryb. Kiedyś ten ciemny prostokąt był jego prawą ręką, lecz potem poszedł w odstawkę.
- Mam nadzieję, że jeszcze działa. - Westchnął cicho młodszy i spróbował uruchomić urządzenie. Ekran rozjaśnił się i chwilę zajęło, nim urządzenie w pełni się włączyło.
- Powiesz mi w końcu co ty chcesz zrobić? - Zapytał mężczyzna krzyżując ramiona na piersi.

Chłopak zignorował jego pytanie. Włączył przeglądarkę, usiadł wygodnie i zaczął przegrzebywać internet.
- A teraz się módl. - Rzucił do swojego przyjaciela.

***

:>

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro