Rozdział 164

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostatkiem sił powstrzymał wymioty cisnące mu się do gardła. Czuł smród. Smród moczu, odchodów i... ciał... Zwłok...

Przeniósł wzrok dalej. Przy jednej ze ścian znajdowała się kanapa wraz z niewielką komodą i postawionym na niej telewizorem. Między meblami stał mały stoliczek, obecnie przykryty butelkami alkoholu, paczkami papierosów i doskonale mu znanym białym proszkiem. Na kanapie siedzieli mężczyźni, wbijając w niego swoje spojrzenie.
Po drugiej stronie stały różne krzesła, stoły i haki wraz z ofiarami... A raczej tym, co z nich zostało. Dziesiątki ciał, powyginane w różne, makabryczne pozy, z różnymi narzędziami w ich ciałach.
Kątem oka ujrzał za sobą jakiś ruch. Odwrócił się i zakrył przedramieniem przyjmując na nie cios kija baseballowego. Skrzywił się z bólu gdy kość w jego ciele niebezpiecznie zadrżała. Padł na kolana. Ktoś położył lodowatą dłoń na jego karku. Usłyszał jak mężczyźni podnoszą się z kanapy. Zerwał się do biegu i lotem błyskawicy pokonał schody.

---

- Okay, rozumiem. Macie jeszcze coś ciekawego? - Spytał Olo. Siedział znudzony w ich policyjnym samochodzie. - Dobra... Okay. - Rzucił. Nagle dostrzegł jakiś ruch przy drzwiach. Krystian wypadł na zewnątrz i sprintem pobiegł do auta dosłownie przefruwając nad jego maską. Otworzył drzwi, wpadł do środka. - Krystian, co się stało? - Spytał starszy.
- Kurwa, jedź-! - Prawie, że zapłakał brunet. Jego głos był mokry i drżący, a oczy zeszklone łzami i rozszerzone w panice.
- Co się stało? - Spytał przerażony już Olo.
- Jedź! - Krzyknął Krystian. Nagle za ich autem wyrósł mężczyzna. Krystian pisnął. Zablokował swoje drzwi. - Wzywaj patrol. Jakikolwiek. - Błagał. Cały się trząsł. Ktoś uderzył dłońmi w jego szybę. Przykleił swoją wykrzywioną w groteskowym uśmiechu twarz do zimnej powierzchni. Krystian wrzasnął i odsunął się, przyciskając swoje plecy do ramienia przyjaciela. - Błagam cię... - Zapłakał. - Po prostu jedź... - Wykrztusił.
- Nie mogę. - Powiedział Olo. - Ktoś stoi za autem. - Rzucił wystraszony. I jemu zaczynała udzielać się panika jego przyjaciela.
- Ja pierdolę... - Wyjęczał przerażony chłopak. Serce dudniło mu w piersi.
- Co się dzieje?! Co się tam stało?! - Zapytał Olo.
- Oni nie mogą nas dostać. - Wykrztusił zaciskając palce na jego ramieniu. - Ja nie przeżyję kolejnego gwałtu-! - Zawył spanikowany. Kolejny mężczyzna zbliżył się do szyby od strony Olgierda i również przycisnął swoją obleśnie straszną twarz do okna. Uśmiechnął się szeroko.
- KURWA-! - Wrzasnął Olo i przycisnął się plecami do Krystiana. - Ja pierdolę... - Wykrztusił przez zęby. Coraz więcej mężczyzn obklejało ich samochód swoimi obleśnymi ciałami. Warczeli i jęczeli od czasu do czasu wybuchając okrutnym śmiechem. Jeden z nich wspiął się na maskę.
- Ja pierdolę-! - Wyjęczał Krystian. Zorientowali się, że niektórzy mężczyźni nie mają spodni.
- Oj no, laleczko! - Dobiegł ich przytłumiony głos staruszka. - Taki ładny, a taki wystraszony. Wyjdź do nas. Chcemy się tylko pobawić. - Ciągnął mężczyzna. Zęby młodszego policjanta dzwoniły o siebie.
- Ja pierdolę. - Warknął przerażony Olo. Krystian zazgrzytał zębami. Wyjął pistolet. - Co ty robisz? - Sapnął starszy policjant.
- Prędzej zginę niż znowu się oddam. - Warknął. - I zabiorę jak najwięcej ze sobą. - Dodał jeszcze.
- Nie możesz tam wyjść! - Sapnął przerażony Mazur. - NIE MOŻESZ! - Dodał spanikowany.
- Wyjdę tam. - Odparł rozdygotany chłopak. - Odciągnę ich od auta. Pozabijam ile zdołam, a ty odjedziesz. - Powiedział poważnie. Olo pokręcił głową, wlepiając swoje spojrzenie w młodszego przyjaciela. Krystian nie wytrzymał. Łzy spłynęły po jego policzkach. Oparł głowę o zagłówek i przycisnął lufę do swojej głowy. Zamknął oczy i gorzko zapłakał.
- Chciałbym się jeszcze z nimi pożegnać. - Wykrztusił.
- Nie! - Wtrącił Olo. Po jego twarzy również płynęły gorzkie łzy. Nagle jakby się opamiętał. Złapał za policyjne radio. Chwilę przy nim majstrował.
- Kurwa, nie działa. - Sapnął przełykając słone krople. Zdruzgotany spojrzał na swojego przyjaciela. Ten gładził drżącymi opuszkami palców pistolet.
- To nie ma sensu. - Szeptał chłopak. - Musimy zabić albo ich, albo siebie... Nie wyjdziemy z tego żywi... - Mruczał dygotając z przerażenia.
- Laleczko-! - Zawołał ktoś z zewnątrz. - Bądź grzecznym chłopcem i wyjdź do pana! - Rzucił jeszcze mężczyzna. Krystian gorzko zapłakał. Przycisnął drżącą dłoń do swojego ciała.
- Ja tego nie przeżyję. - Szepnął jeszcze patrząc w tak samo przerażone oczy swojego przyjaciela.
- Ej, a co z tym drugim? - Zapytał nagle jakiś przytłumiony głos.
- Kurwa, nie wiem. Ten młodszy jest śliczny i na pewno byłby z niego użytek... ale ten drugi jest dla mnie za stary. Jakoś mi się nie podoba. - Rzucił ktoś.
- Zawsze można go sprzedać na mięso. - Mruknął trzeci głos. - Pamiętacie ten przepis na kotlety co wam ostatnio podesłałem? - Krystian poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła.
- Trochę żal mi go na mięso sprzedawać... Przecież to zawsze robiliśmy jak się trafiał ktoś niezdolny do pracy. Albo upośledzony. A tu mamy zdrowego, sprawnego psa. Wolałbym chyba sprzedać go na budowę. Albo wziąć do siebie, ale jako sługę. Ten młodszy byłby dobrą suką. Ładna buźka, dupa jak u laski i nogi zgrabne jak u sarenki.
- I pojawia się odwieczny dylemat. - Wtrącił mężczyzna swoim filozoficznym tonem. - Sprzedać, czy zostawić dla siebie.
- Ja bym go zostawił. Takie laleczki rzadko się trafiają, a niektórzy są tak zdesperowani, że wezmę wszystko co mogą przelecieć.
- Masz rację. - Mruknął ktoś. - Chociaż z drugiej strony... Ile by nam dali za tą lalkę? Bańkę na pewno. - Zacmokał.
- Ładne pieniądze... Ale kurwa, pamiętacie jak te chuje z zza granicy ostatnio podniosły nam ceny na dziwki?
- Faktycznie... Dobra, chuj. Nie sprzedaję. Ta dupa jest moja. - Rzucił Wierzbicki. - Ej, Staszek. Weź skocz po benzynę. Wypłoszymy zajączki z ich norki. - Mruknął staruszek. Krystian z Olgierdem spojrzeli na siebie w osłupieniu. Zstąpił na nich blady strach. - Jaki ten młodszy był uroczy. Aż widziałem jak mnie żałuje... Taki biedny, chory staruszek mieszka zupełnie sam. Słodki dzieciak. - Skomentował. 
- Jest śliczny. - Mruknął inny. - Czasami chciałbym takie ładne dziwki u nas w burdelach.
- Tak, ale wiesz. Dziwka to dziwka. Lubi się ruchać. A takie płochliwe zwierzątko prędzej da się zjeść niż przelecieć. - Mężczyzna wyszczerzył zęby. Po bladych policzkach Krystiana płynęły strugi łez.
- Nie płacz... - Szeptał Olo przez łzy. - Proszę cię, nie płacz... - Powtórzył pochylając głowę. Krystian ukrył twarz w dłoniach i zajął się szlochem.
- Nie mogę... Muszę się zabić... Nie pozwolę się zgwałcić... - Jęczał przez łzy.
- Masz rodzinę-! Ty musisz żyć! - Wtrącił Olo. Krystian zacisnął dłonie na uchwycie pistoletu. 
- Ja nie dam rady... - Zapłakał. Przysunął się do drugiego policjanta i mocno się w niego wtulił. Starszy momentalnie oddał uścisk. - Zawsze byłeś dla mnie jak starszy brat. Cholernie wkurwiający, czasem przemądrzały, ale i tak poszedłbym za tobą w ogień... - Płakał chłopak.
- Ty zawsze byłeś jak mały szczeniak. Miałeś tyle energii i zapału, że wystarczyłoby dla całej komendy... Też zrobiłbym dla ciebie wszystko... - Odparł smutno Olgierd. Wtulił twarz w ramię młodszego policjanta.
- Panowie, znalazłem benzynkę! - Dobiegło ich z zewnątrz. Krystian zawył ze strachu od razu zasłaniając swoje usta.
- Biedne Szczeniaczki, boją się... Słyszycie jak piszczą?
- Spokojnie, Laleczko. - Zacmokał Wierzbicki. - Byłeś grzecznym chłopczykiem, więc cię nie zjemy. - Mruknął czule. 
- Wyjdźcie z tego autka, chłopcy. Bądźcie grzeczni, to nic wam nie zrobimy. - Obiecywali.
- Kurwa, niedobrze mi. - Sapnął Olo. Z nerwów jego żołądek wywijał najdziksze tańce w całym życiu policjanta.
- Dobra, lej. - Mruknął Wierzbicki. - No trudno, chcieliśmy po dobroci. - Wzruszył ramionami. Policjanci poczuli charakterystyczny zapach benzyny. 
- Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa-! - Jęczał chłopak. - Przepraszam... - Szepnął jeszcze i przyłożył pistolet do swojej głowy. - ...Jak już wypali zrób to samo ze sobą. - Dodał. Olgierd patrzył na niego w niesamowitej burzy emocji.
- Nigdy cię nie zapomnę... - Szepnął jeszcze samymi ustami, szybko zagłuszony przez jęczącą i warczącą hordę mężczyzn. Krystian przełknął ślinę i zamknął oczy.
- Nie radzę. - Dobiegło ich z tylnej kanapy.

***

Ależ emocji... Ojej

ZNOWU MAM WRAŻENIE, ŻE ZEPSUŁEM ROZDZIAŁ

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro