Rozdział 172

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudził go głośny dzwonek telefonu. Chwilę leżał tak, z zamkniętymi oczami, rozkrzyżowany na ogromnym łóżku. Delektował się zasłoniętymi oknami i bezpieczną ciemnością jaka dzięki temu powstała. W końcu jednak do jego mózgu dotarło, że dzwonek telefonu oznacza tyle, że ktoś chce się z nim skontaktować. Westchnął cierpiętniczo, a potem na oślep odnalazł urządzenie.
- No? - Zapytał ponuro i cicho ziewnął.
- Cześć, Krystian. - Zaczął Zarębski. Policjant przez chwilę wpadł w panikę. Jego mózg uznał bowiem, że policjant zaspał do pracy. Zaraz potem przyszła myśl, że to pierdoli. I w sumie chuj im w dupę. Lekko się uśmiechnął. - Jak się trzymasz? - Zapytał cicho.
- Cudownie. - Odparł Krystian i ponownie cicho ziewnął. 
- To dobrze. - Usłyszał jak Zarębski cicho wzdycha. - Nie wiesz może dlaczego Olgierd nie odbiera? - Spytał szef. Młodszy wzruszył ramionami. Dopiero po dłuższej chwili ciszy uświadomił sobie, że Piotr go nie widzi.
- Nie. - Odparł i cicho westchnął.
- Jesteś w stanie przyjechać na chwilę na komendę? - Zapytał zniżając głos.
- Szefie, mam w dupie raporty. - Odparł dosadnie.
- Nie, nie! Nie chodzi o raporty. ...chodzi o Wierzbickiego. - Przyznał. Krystian odruchowo wyszczerzył zęby.
- Co z nim? - Zapytał jednak spokojnie.
- Rzuca się na każdego policjanta, który tam wejdzie, a z kobietami nie chce rozmawiać. Potrzebujemy pomocy. - Przyznał cicho.
- Zaraz będę. - Odparł chłopak i od razu się rozłączył. Wstał z łóżka, po czym podszedł do szafy i wybrał sobie ciemny komplet ubrań. Czarne spodnie, czarna koszulka z motywem rozbryzganej krwi i nabazgranym ,,The Beast" na jej przodzie, a do tego czarna, skórzana kurtka. Zdecydowanie nie miał nastroju na jasne kolory. Zapiął kurtkę i skoczył jeszcze do łazienki, żeby umyć zęby.

Zgarnął portfel, telefon i w ostatniej chwili jakieś dziwne przeczucie podpowiedziało mu, żeby wziął czarne, skórzane rękawiczki.
Stanął przy drzwiach i w chwili gdy kładł dłoń na klamce te otworzyły się ukazując bruneta z tacką pełną pyszności. Krystian popatrzył na przekąski i wymownie się skrzywił.
- Gdzie ty idziesz? - Zapytał zaskoczony Aron.
- Wychodzę. - Odparł chłopak i wyminął go w drzwiach.
- Gdzie idziesz? - Powtórzył dosadniej. Krystian stanął. 
- Na komendę. - Wyznał.
- Po co? - Zapytał zaskoczony brunet. Przecież mieli mieć wolne...?
- Zarębski mnie poprosił. - Przyznał chłopak i wznowił wędrówkę.
- A jedzenie? - Spytał Aru. - Jesteś bez śniadania. - Zauważył zmartwiony. Krystian znów się zatrzymał.
- Zaraz wrócę. - Odparł.
- Na pewno wszystko w porządku? - Spytał jeszcze troskliwie.
- Tak. - Zirytował się młodszy. Spojrzał na niego przez ramię. - Mogę już iść? - Zapytał ponuro.
- Możesz. - Westchnął cicho biznesmen. - A jak przyjdziesz to zjesz ze mną? - Poprosił.
- Zobaczę. - Odparł ponuro chłopak i zniknął na schodach. Aron spuścił wzrok na trzymaną tackę. Miał ochotę ją teraz połamać. W końcu odetchnął i zaniósł ją do kuchni.
- Nie chciał jeść? - Spytała smutno Luiza.
- Wpadłem na niego jak wychodził... Mówił, że Piotr poprosił go, żeby pojechał na komendę. - Mruknął smutno. - Wiem, co teraz powiesz... Że mam dać mu czas... Ale ile?! Jak długo mam czekać, żeby mój chłopak wrócił do siebie? - Zapytał wkurzony i ewidentnie zmartwiony.
- Nie wiem, synku... - Westchnęła kobieta.

---

Krystian ruszył do pokoju przesłuchań. Wyminął zdziwionych kolegów z pracy. Byli pewni, że dostał urlop.
Wszedł do niewielkiego pomieszczenia obok pokoju przesłuchań, w którym zastał swojego szefa wraz z dwiema koleżankami.
- Dasz radę? - Spytała cicho Natalia. Krystian spiorunował ją wzrokiem.
- Jeśli dałem sobie radę z Zielińskim, to z tym chujem też sobie poradzę. - Odparł wyniośle, a potem wyszedł z pokoju i wszedł do sąsiedniego pomieszczenia.
Stanął za Wierzbickim i oparł dłonie na stole po jego bokach. Zaskoczony staruszek chciał się odwrócić, żeby sprawdzić do kogo należą te dwie ręce.
- Jak się odwrócisz albo odezwiesz dostaniesz w pysk. - Ostrzegł policjant. Wierzbicki otworzył usta. Krystian wyprostował się i przeszedł obok niego. Zdjął kurtkę i zakrył nią kamerę, a potem sięgnął do stołu i wyłączył dyktafon. Staruszek uważnie śledził każdy jego ruch. Policjant oparł nogę o brzeg stołu, a potem odsunął go nogą. Na środku pomieszczenia pozostał przykuty do krzesła 90-letni Józef Wierzbicki. Jego twarz przybrała zaciekawiony wyraz.
Krystian stanął na przeciwko mężczyzny i przez chwilę uważnie mu się przyjrzał. Jego usta wykrzywił delikatny, drapieżny uśmieszek. Powolnym krokiem zaczął obchodzić więźnia.
- C-co robisz? - Spytał staruszek, gdy chłopak znalazł się za jego plecami. Na jego głowę spadło mocne uderzenie z boku. Wierzbicki zrozumiał grę policjanta. Zacisnął usta.
- Grzeczny chłopiec. - Wymruczał policjant. - Chcesz wiedzieć, co ci zrobię? ...będę tak sobie chodził w kółko i cię bił, a jak przyjdzie mi do głowy jakieś pytanie, to ci je zadam. Pasuje? - Spytał znów stając przed nim. Mężczyzna pokręcił głową. Krystian oparł nogę o obite szarym materiałem siedzenie między udami staruszka. - Nie pasuje ci? - Spytał groźnym tonem. - Ojej... Czyżbym zapomniał wspomnieć, że nie masz wyboru? - Zapytał z pobłażliwym uśmiechem na ustach. Wyjął z kieszeni skórzane rękawiczki i powoli założył je na swoje dłonie. - Chętnie dowiem się jak sprawdzą się w laniu ciebie. - Wymruczał prostując palce prawej dłoni. Zacisnął pięści.
- Nie możesz-! - Zaczął Wierzbicki i od razu pożałował odezwania się. Uderzenie spadło na jego szczękę. Mężczyzna poczuł nieprzyjemne chrupnięcie w szyi, a nagły ból zawładnął całym jego ciałem. Do oczu napłynęły mu łzy. Krystian na ten widok tylko bardziej się wściekł. Złapał staruszka za ubranie i podniósł go razem z krzesłem.
- Jesteś ostatnią osobą, która będzie mówić mi co mogę, a czego nie. - Wysyczał prosto w jego twarz. Czekoladowe oczy zrobiły się czarne ze złości. Puścił go, a więzień przewrócił się razem z krzesłem na podłogę. Zacisnął zęby, żeby nie jęknąć z bólu gdy jego głowa głucho zderzyła się z podłogą. Policjant wznowił obchodzenie zatrzymanego. - Tyle na to czekałem! - Oznajmił nagle. W jego głosie wybrzmiała dziwna, złowroga ulga. - Na to, żeby odpłacić się temu, kto podniósł na mnie rękę. - Uśmiechnął się. Uśmiech ten nie objął jednak oczu. Wierzbicki przełknął ślinę. Spuścił głowę i zadrżał na ciele. - No co? Przez cały czas mówiłeś, że jestem taki śliczny, taki ładny, chwaliłeś się czego to byś ze mną nie zrobił, a teraz jak stoję przed tobą i nie mam zamiaru odejść, nie chcesz na mnie spojrzeć? - Spytał z zaskoczeniem. Wierzbicki widział jego stopy stawiające spokojne, powolne kroki wokół jego krzesła. Wypuścił cichy, drżący oddech z ust.

<><><>

- Jesteście pewni, że nie powinniśmy kazać mu przestać? - Spytała niepewnie Ewa. Zarębski ze Szwarcem stali przy szybie obserwując poczynania policjanta. Ani Piotr, ani tym bardziej Robert w życiu nie przyznali by się jak wielką radość sprawia im oglądanie cierpień Wierzbickiego.
- Niech chłopak jeszcze trochę się pobawi. - Odparł Zarębski.

***

Podoba mi się ten rozdział :>
Wyszedł cudnie :D


A Kotek w ogóle jest chyba w siódmym niebie :DD

Do przeczytania,
- HareHeart 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro