Rozdział 197

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Krystian westchnął. Wysiedli z samochodu blondyna.
- Dobra... gdzie teraz? - Spytał Sebastian. Stali właśnie przy parku i rozglądali się próbując ustalić kierunek, jaki powinni obrać.
- Tam jest ten kontener, o którym ci opowiadałem. - Powiedział Krystian unosząc rękę i palcem wskazując dość dużą, prostokątną konstrukcję. 
- No widzę. - Blondyn pokiwał głową.
- W tamtą stronę powinien być park. - Kontynuował. - Daj mi chwilę, muszę sobie przypomnieć drogę. - Dodał i zamknął oczy próbując skupić się na tyle, by ogarnąć konkretny kierunek, w którym powinni się udać.
- Krystian... Ja nie chcę ci nic mówić, ale jeśli nie udało ci się znaleźć tego w necie, to w realu też może być krucho. - Wymruczał.
- Czekaj, czekaj, cii... - Rzucił policjant. - Dobra, chyba wiem. Chodź. - Dodał i złapał go za rękę, po czym pociągnął go za sobą.

Sebastian rozglądał się po ładnych, małych domkach. Uroczych, wyremontowanych kamienicach, zadbanych ogródkach i wypielęgnowanych gankach. I nadal nie mógł zrozumieć.
- Jak w tak pięknym miejscu mógł mieszkać taki potwór? - Spytał szeptem blondyn. - Jak mógł działać i nikt się nie zorientował...? Nie wierzę, że nikt nic nie zauważył. - Rzucał cicho.
- Nie wiem. Szkoda, że sąsiedzki monitoring nie zadziałał, gdy był najbardziej potrzebny. - Mruknął z goryczą w głosie. Zacisnął palce na ręce brata. Dodało mu to otuchy.

Przemierzali to urokliwe miejsce, szybkim krokiem przesuwając się wzdłuż głównej ulicy. Minęli park, o którym wspominał Krystian. Ruszyli dalej. Przynajmniej pogoda im dopisywała. Było przyjemnie ciepło, ptaki ćwierkały, a kwiaty kwitły. Maj był naprawdę pięknym miesiącem.
- Nie mogę się doczekać, aż znów go zobaczę... - Zaczął policjant. Mimowolnie się uśmiechnął. - Wyściskam go za wszystkie czasy. - Opowiadał szczęśliwy. - Chcę zobaczyć jego minę jak powiem mu, że chcę mu pomóc... Że już nie wróci na ulicę... Że nie będzie musiał marznąć na zewnątrz żebrząc... Zapewnię mu wszystko, czego będzie chciał... Opowiadałem ci już jak karmił mnie bułkami? - Zapytał.
- Nie. - Sebastian pokręcił głową.
- Jak przyszedłem tam pierwszy raz i go zobaczyłem, to miałem zamiar iść, ale on przywołał mnie do siebie. Mój brzuch mnie zdradził, a on tylko kazał mi poczekać, a potem wrócił z dwiema bułkami. Dał mi jedną i pozwolił ze sobą zostać. - Uśmiechnął się czule. - Pamiętam, że poszliśmy spać... A jak się obudziliśmy zobaczyliśmy, że kubek do którego Bartek zbierał pieniądze jest prawie pełen... Zaczął mnie nazywać Talizmanem.
- Tali... - Zamyślił się Sebastian. - W sumie ładna ksywka. - Dodał z uśmieszkiem.
- Kojarzy mi się z talibami. - Mruknął Krystian. Lekko się skrzywił. Blondyn parsknął śmiechem.
- Wiem, że nie powinienem się chichrać, ale uwielbiam takie petardy w twoim wykonaniu. - Zarechotał i otarł łzę z oka. - Są cudowne... Dokładnie takie jak ty, Braciszku. - Zaśmiał się i puścił mu oczko.
- Też jesteś cudowny, Blondynku. - Mruknął rozbawiony Krystian.
- Dlaczego ,,Blondynku"? - Spytał dziennikarz.
- Czy ja naprawdę muszę ci to tłumaczyć? - Zaśmiał się policjant.
- Wiem, że jestem blondynem. - Mruknął i nieco się naburmuszył.
- Niby jesteśmy bliźniakami i jesteśmy w tym samym wieku, ale czasem mam wrażenie, że jesteś młodszy o ładnych parę lat, maluchu. - Zaśmiał się.
- Ja? - Oburzył się blondyn. - Ja i młodszy?! Chyba ci się coś pomyliło. - Wymruczał. Krystian parsknął śmiechem.

---

Przez kolejne 20 minut szli w przyjemnej atmosferze.
- Nie wiedziałem, że to aż tak daleko. - Mruknął Krystian. - Jak tędy chodziłem to droga wydawała się być krótsza. - Dodał. W jego głosie powoli zaczynała pojawiać się niepewność. I delikatna nutka zawodu.
- Spokojnie, znajdziemy to. - Obiecał blondyn. - Najwyżej wrócę się po furę i się przejedziemy. - Zasugerował.
- Jeszcze raz dzięki za pomoc. - Rzucił Krystian. - Nie wiem co bym bez ciebie zrobił...
- Jeszcze raz nie ma za co, Braciszku. - Odparł troskliwie Sebastian.

---

- Ej, czekaj. - Zaczął policjant. - Patrz tam! To jest to! - Dodał rozemocjonowany. - Znaleźliśmy! - Ucieszył się i złapał za rękę blondyna. Pociągnął go w stronę wejścia.

Ku swojemu rozczarowaniu nigdzie nie widział znajomego mężczyzny. Zniknął koc i nawet jego nieśmiertelny, biały kubeczek, do którego zbierał to, co akurat ktoś wrzucił mu do naczynia. Krystian dłuższą chwilę wpatrywał się w miejsce, w którym spędził jakąś część swojego życia. Poruszył swoją prawą ręką i skrzywił się na nieprzyjemne uczucie. Po chwili zreflektował się i sięgnął do swojej kieszeni lewą kończyną. Wyjął swoją plakietkę i wszedł do sklepu. Sebastian ruszył za nim. - Przeszedł od razu do kas, a stamtąd do stanowiska ochroniarza. Nie miał zamiaru niczego kupować. Mężczyzna uniósł na niego swój wzrok i skrzywił się wymownie. Znali się.
- Znów żebrzesz, gówniarzu? - Spytał z niesmakiem ochroniarz. Policjant uśmiechnął się kącikiem ust i pokazał mu swoją plakietkę. Mężczyzna zbladł. - Em... Ja... przepraszam... Nie wiedziałem, że jest pan policjantem... Przepraszam... - Wyrzucał z siebie.
- Masz szczęście, że nie jestem tu po ciebie. - Rzucił niezbyt miło. - Gdy jeszcze przeganiałeś nas spod marketu był ze mną taki jeden gościu. Nazywał się Bartek. Nie wiesz gdzie mogę go znaleźć? - Spytał sucho.
- Nie wiem... Długo go tutaj nie było... - Wymamrotał ewidentnie zmieszany. Bał się, że Krystian wyciągnie konsekwencje za to, że facet przepędzał go spod sklepu racząc go niezbyt miłymi określeniami. Policjant westchnął. - Jakbyś coś sobie przypomniał, albo się czegoś dowiedział, to zadzwoń. - Mruknął i podał mu swoją wizytówkę. Ochroniarz pokiwał głową, po czym upchnął ją do kieszeni spodni. Bliźniacy skierowali się do wyjścia. 
Policjant odwrócił się przez ramię.
- Jeszcze jedno. - Rzucił. - Jest tu gdzieś w okolicy jakaś opuszczona fabryka? - Spytał. Mężczyzna zmarszczył brwi. 
- Coś słyszałem... Nie wiem gdzie dokładnie jest... Podobno jak się pojedzie wzdłuż drogi, to jakieś 3 kilometry od tego sklepu była jakaś fabryka. Chyba gdzieś po prawej... - Wymruczał.
- Dziękujemy. - Rzucił policjant i wyszedł ze swoim bratem. 
- Wsiadaj. - Mruknął uśmiechnięty blondyn. - Jedziemy.
- Naprawdę chce ci się jechać? - Spytał niedowierzająco brunet.
- Hurra! Przygoda! - Sebastian uniósł w górę ręce zwracając na siebie uwagę kilku osób. Krystian parsknął śmiechem.
- Tak, przygoda. - Wykrztusił rozbawiony.

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro