Rozdział 42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłopak chwilę milczał.
- Co się miało stać? - Wymamrotał z papierosem w ustach.
- Ciągle jesteś przybity i to od dłuższego czasu. Siedzisz cicho, nic nie mówisz... - Westchnął.
- Wydaje ci się. - Mruknął, a potem nie czekając na przyjaciela ruszył w stronę najbliższego klubu.

---

Chłopak przed wejściem wyrzucił papierosa i westchnął. Przez całą drogę ani razu nie uniósł głowy ani nie spojrzał na nic innego niż chodnik. To naprawdę było chore.

Weszli do klubu i od razu uderzyła w nich głośna muzyka. Olgierd uśmiechnął się, rozpoznając jeden bardziej popularny kawałek, a Krystian tylko się skrzywił. Starszemu nie umknęła ta nieco dziwna reakcja.
Zaczął cicho nucić i poprowadził ich do jakiegoś wolnego stolika.
- Co bierzemy? Piwo, wódka? - Spytał gdy już usiedli. - Skoczę zamówić. - Zaoferował jeszcze.
- Weź coś dla siebie... Ja nie piję... - Wymamrotał chłopak i położył ręce na stole. Olo ze zdziwieniem zauważył, jak chłopak ledwie zauważalnym gestem przyciska sobie przedramię lewej ręki. Patrzył przy tym na ulicę, bo usiedli przy samym oknie. 
- I tak ci coś wezmę. - Wymamrotał i poszedł zamówić napoje. Krystian oparł głowę o ścianę i wlepił oczy w ulicę. Myśli krążyły po jego głowie niczym po wielkiej, pustej przestrzeni.

Chłopak musiał przyznać, że ten stan był całkiem przyjemny. Siedział sobie spokojnie, gapiąc się w mokrą i ciemną jezdnię. Nikt nic od niego nie chciał, a on sam niczym się nie przejmował. Tak.. Ten stan naprawdę był miły...

Otrzeźwił go dopiero głos jakiegoś faceta stojącego tuż obok.
- Masz i pij. - Olgierd uśmiechnął się i sam usiadł na przeciwko.
- Mówiłem, że nie piję. - Mruknął zmarnowany. Naprawdę żałował pójścia do tego klubu...
- O, patrz! - Olgierd wskazał na scenę. - Całkiem ładna ta brunetka, nie? - Spytał. Chłopak obejrzał się przez ramię. Jakaś cycata laska kręciła się na rurze stojącej na dużym, oświetlonym podeście. Tylko się skrzywił. Znów wrócił wzrokiem za okno, czując delikatne mdłości.

- Ej, nie mów mi, że ci się nie podoba! - Olgierd po paru minutach zauważył, że chłopak siedzi plecami do tańczącej dziewczyny i kompletnie ją ignoruje. - Krycha, nooo... - Rzucił. Był już lekko wstawiony, a chłopak nadal nie tknął kieliszków stojących przed nim. - Napij się, dobrze ci to zrobi. - Polecił i wstał, po czym poklepał go lekko po ramieniu mówiąc, że zaraz wróci.

Chłopak sprawdził godzinę. Byli tu zaledwie 10 minut, a on już chciał iść. ,,A gdyby tak po prostu wyjść...?" przemknęło mu przez myśl i naprawdę już chciał wstawać, gdy nagle jakiś jegomość przysiadł się do niego.
- Hej... - Zagaił, zarzucając rękę na oparcie kanapy. - Jesteś tu sam? - Spytał, uśmiechając się.

Krystian totalnie go zignorował. Facet widocznie odebrał to jako pozwolenie na coś więcej, bo przysunął się bliżej, a wolną dłoń położył na jego udzie. Chłopak poczuł smród alkoholu i aż zrobiło mu się niedobrze.
Już miał zacząć się bronić, gdy ktoś złapał go i wywlókł z lokalu. Młodszy patrzył, jak jakaś grupka zaciąga faceta do uliczki. Zadrżał i zamknął załzawione oczy.

- Jestem. - Sapnął z uśmiechem Olo, kładąc na stole kolejne kieliszki. - Te kolejki ciągną się normalnie kilometrami. Najpierw 5 minut stałem w kolejce do toalety, a potem jeszcze do baru. - Westchnął i rozłożył się na kanapie, a potem duszkiem wypił dwa kieliszki. Otarł usta i zerknął na chłopaka. - Jeszcze tego nie wypiłeś? - Spytał zdziwiony. Młodszy tylko przysunął kieliszki w stronę przyjaciela. - Są dla ciebie i masz je wypić. - Oznajmił surowo.
Chłopak westchnął i przetarł twarz dłonią.
- ...pójdę zapalić... - Mruknął i wstał. 
- Czekaj! - Rzucił Olo. - Pójdę z tobą. - Zaproponował.
- Chcę pobyć sam. - Rzucił i wyszedł, zostawiając zszokowanego przyjaciela przy stoliku.

---

Oparł się o przyjemnie chłodną ścianę klubu i wziął porządnego bucha. Dym wypełnił mu płuca, a on sam przymknął oczy.

Po chwili ktoś jeszcze wyszedł z klubu.
- Krystian... - Zaczął Olo, a potem po prostu zamilkł. 

 - Dlaczego ty to sobie robisz? - Spytał prosto z mostu. 

Chłopak zignorował obecność przyjaciela, a ten westchnął.
- Chodź, pójdziemy do mnie, obejrzymy jakiś mecz albo film... - Zaczął. - Co ty na to? - Dodał widząc, że jego kolega z pracy niezbyt pali się do odpowiedzi.
- ...Naprawdę się pytasz? - Spytał młodszy, a potem odwrócił się i wolnym krokiem ruszył w stronę swojego mieszkania. - Cześć. - Rzucił jeszcze przez ramię.
- Krystian, proszę cię! - Warknął Olgierd i szybko go dogonił. - Idziemy do mnie, muszę cię w końcu rozpić! - Rzucił i złapał go mocno za ramię, a potem pociągnął za sobą do swojego mieszkania.

---

Całą drogę przebyli w ciszy. Olo nie chciał odpuścić, a Krystian próbował wejść w tamten przyjemny stan niebytu.
- Chyba, że pójdziemy do kogoś z komendy na małą imprezę? - Zasugerował nagle Olgierd.
- Więc idź, a ja wrócę do siebie. - Mruknął chłopak.
- W takim razie idziemy do mnie. - Westchnął. Krystian wściekł się.
- Olgierd, ja jestem padnięty! Daj mi wreszcie iść do domu, bo już w klubie myślałem, że tam zasnę! - Warknął wściekły. 
- Możesz przekimać się u mnie. - Przypomniał unosząc brew. - I zostać na śniadanie. - Dodał, wlepiając swój wzrok w czekoladowe oczy przyjaciela.
- Olo, mam swoje łóżko, naprawdę. - Westchnął. 
- Wiem. - Rzucił facet. - Ale chciałbym zobaczyć jak wcinasz jakiś konkretny posiłek. Ciągle powtarzasz, że nie jesz, że nie pijesz... Zaczynasz zachowywać się jak anorektyk. Może o to chodzi, co? Może tamta szmata uznała, że jesteś dla niej za gruby? Tak było? - Zasypał go pytaniami, coraz bardziej przyciskając go do muru. Krystian w końcu poczuł się tak bardzo zagrożony, że jego mózg postanowił zacząć się bronić. Wymierzył napastnikowi cios w brzuch, a sam odsunął się.

- Dobrze ci radzę, przestań węszyć. - Warknął drżącym głosem, szybko mrugając oczami, żeby wyzbyć się z nich łez.
Po tym po prostu odwrócił się i odszedł, zostawiając zszokowanego przyjaciela za sobą.

---

Wszedł do swojego mieszkania i od razu zdębiał ze strachu. Od jego drzwi ciągnęła się ścieżka z czerwonych płatków róż... Na szafkach paliły się świece... Krystian wyraźnie czuł zapach jedzenia... Przełknął ślinę.

Już chciał powoli wycofać się z mieszkania i uciec jak najdalej stąd, gdy drzwi na przeciwko tych wejściowych otworzyły się i stanęła w nich zaciemniona postać.

Widoczny był tylko jeden element.

Świecące, błękitne tęczówki.

***

Podoba mi się zakończenie. Takie horrorowe :D

Do przeczytania,
- HareHeart  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro