Rozdział 70

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Krystian obudził się i mruknął cicho. Nawet nie wiedział kiedy zasnął. Zwinął się w kłębek. Koc był miękki, kanapa nagrzana od jego ciepła, a poduszka przyjemnie wygodna. Nie chciało mu się ruszać. Zdziwił się nieco, gdy nie zauważył swojego pana nigdzie wokół. Coś na stoliku przykuło jego uwagę.
Sięgnął po karteczkę. Przeczytał ją i westchnął.

Wstał z cichym jęknięciem, po czym posłusznie podreptał do kuchni. Blondyn zdążył go już nauczyć, że lepiej wypełniać polecenia, nawet jeśli osoby, która je wydała, nie ma obok.

Szybko zrobił sobie parę kanapek, do tego kubek gorącej, owocowej herbatki, po czym wrócił do salonu. Puścił sobie jakiś program przyrodniczy i wgryzł się w pierwszą kromkę.

---

Zjadł, posprzątał, po czym wrócił do poprzedniej pozycji. Ucieszył się czując, że kanapa nie ostygła. Z uśmiechem zwinął się w kłębek i zamknął oczy, wsłuchując się w spokojny, miły dla ucha głos lektora.

---

Artur wszedł do domu. Zdziwił się nieco gdy zobaczył, że światła nadal są zgaszone. Poszedł do salonu i uśmiechnął się widząc słodką kuleczkę zwiniętą na kanapie. Poszedł do kuchni zrobić sobie herbatę. Zauważył pusty kubek oraz talerz przy zlewie i uśmiechnął się jeszcze szerzej. ,,Grzeczny Szczeniaczek.", pomyślał rozczulony, wrzucając saszetkę do kubka.

Zalał herbatę, a potem zgarnął kubek i usiadł na kanapie obok młodszego. Ten jakby czując, że blondyn znalazł się obok, otworzył oczy.
- Wyspałeś się? - Spytał blondyn z czułym uśmiechem. Chłopak zerknął na niego półprzytomnie, po czym wygramolił się ze swojego kokonu zrobionego z koca i przeczołgał się do blondyna. Położył głowę na jego nodze i ponownie zamknął oczy. Artur prawie zaczął piszczeć. Chłopak był taki uroczy... Taki słodki... I jeszcze taki ładny... Pochylił się i z zadowolonym westchnięciem wziął się za całowanie tych słodkich usteczek. Zaspany chłopak leniwie oddawał pocałunki. Artur był w siódmym niebie. Złapał jego ręce w jedną dłoń, a drugą położył na jego ciepłym ciele.

Ta sielanka trwałaby zapewne dłużej, gdyby nie dzwonek do drzwi.
Artur westchnął zrezygnowany.
- Chodź, skarbie. - Rzucił i zaczekał aż chłopak zejdzie z jego kolan.

Blondyn otworzył drzwi.
- Cześć. - Uśmiechnął się Bartek i objął Artura.
- Dzień dobry, sir. - Kamil uśmiechnął się, zadowolony. Krystian zerknął na niego. Chłopiec wreszcie był ubrany odpowiednio. Miał na sobie grube spodnie, miękką bluzę i kurtkę, a oprócz tego białą, puchatą czapkę z kocimi uszkami.
- Dzień dobry, sir. - Rzucił cicho.
- Hej, mały. - Uśmiechnął się Bartek i pogłaskał Krystiana po głowie. - To na pewno nie będzie problem? - Upewnił się ciemnowłosy Master, w międzyczasie odkładając niewielką torbę na podłogę.
- Nie, chłopcy na pewno miło spędzą czas. - Obiecał blondyn.
- Dziękuję, że się na to zgodziłeś. Skorzystam z wolnego wieczoru i nadrobię zaległości w pracy. - Uśmiechnął się.
- Pa pa, dziubku. Bądź grzecznym chłopcem. - Pożegnał się z młodym blondynkiem. Ten zarzucił mu ręce na szyję.
- Będę tęsknił, sir. Ale dziękuję, że się zgodziłeś. - Uśmiechnął się słodko. Dostał czułego buziaka w głowę.

- Cześć. - Rzucił Artur, zamykając drzwi za przyjacielem. - No, chłopcy, to co chcecie robić? - Spytał. Krystian dalej nie mógł przyzwyczaić się, że ktoś, zwłaszcza tak niewiele starszy od niego samego, mówi do niego jak do dziecka.
- Mogę się pochwalić. - Zaczął blondynek, rumieniąc się delikatnie. Jego jasna skóra doskonale oddawała wszystkie kolory.
- A czymże to chcesz się pochwalić? - Zaśmiał się blondyn. Chłopiec wyciągnął zza pleców maskotkę.
- Dostałem go specjalnie na to nocowanie, bo czasem się boję i nie umiem zasnąć bez misia, a mój pan nie chciał, żebym brał swoją ulubioną zabawkę, bo bał się, że coś może się jej stać. - Przyznał.

Krystian poczuł jak coś staje mu w gardle. Łzy po raz kolejny wypełniły mu oczy. Dziecko przed nim powinno być szczęśliwe, biegać i bawić się z innymi dziećmi, a nie być czyjąś własnością... Nie obchodziło go już, że sam do kogoś należał. Zobojętniał na to co się z nim dzieje... Ale nie mógł ścierpieć, że tak małe dziecko jest krzywdzone.
- Jest śliczny, skarbie. - Uśmiechnął się Artur. - Lubisz słodycze? Kupiłem wam coś na tę okazję. - Uśmiechnął się tajemniczo i zniknął w kuchni. Wrócił po chwili niosąc w dłoniach miskę cukierków. Pianki, żelki, karmelki, gumy rozpuszczalne, misie-żelki i inne tego typu skarby. Kamilowi zaświeciły się oczy.
- Chcecie jakąś bajkę? - Spytał. Chłopiec pokiwał głową, tuląc do piersi białego króliczka. - Krystian? - Zagaił mężczyzna. Chłopak nie zareagował. Nadal pochłonięty był rozpamiętywaniem wieku chłopca siedzącego obok. - Chodź, skarbie. - Blondyn wyciągnął do niego ręce, po czym zaniósł bruneta do sąsiedniego pomieszczenia.

- O co chodzi, Kotku? - Spytał zmartwiony, czule układając dłoń na jego policzku. - Widzę, że coś cię gryzie, skarbie.
- Nadal męczy mnie wiek Kamila, sir... - Westchnął chłopak. Jego oczy były lekko zaszklone.
- Och, mały... - Westchnął blondyn, po czym podniósł go i przytulił do siebie. - Kamilkowi naprawdę jest dobrze... To był jednorazowy wybryk Bartka, przysięgam ci... Chłopcu niczego nie brakuje... - Drugi tylko westchnął, posłusznie wtulając się w szyję swojego pana.

Gdy wrócili do salonu, chłopiec wlepiał swoje jasne oczka w bajkę i zajadał się słodyczami. Blondyn uśmiechnął się na ten słodki obrazek i posadził swojego Szczeniaczka obok chłopca.
- Chcesz? - Spytał maluch, wyciągając w jego stronę kolorową miseczkę.
- Dzięki mały, nie jestem głodny. - Westchnął.
- Uwielbiam tą bajkę! - Zachichotał blondynek. Krystian zerknął na ekran. Latały po nim jakieś dziwne, kolorowe kucyki. Niektóre miały skrzydła, inne rogi. Chłopak nieco się skrzywił. Nawet za dzieciaka nie przepadał za bajkami. - A jakie ty lubisz? - Spytał nagle. Brunet zamrugał zdziwiony.
- Nie przepadam za bajkami. - Przyznał cicho, pocierając kark dłonią. Mój Boże, to spotkanie było takie niezręczne! Pomijając już to, że chłopiec patrzył teraz na niego jak na kosmitę, Krystian odzwyczaił się już od dzieci mówiących do niego na ,,ty".
- Więc co lubisz robić? - Spytał zdziwiony malec. - Mój Pan często się śmieje i mówi, że moim hobby jest oglądanie bajek, jedzenie słodyczy i tulenie maskotek. - Uśmiechnął się. Chłopak westchnął, przetarł twarz dłonią i spojrzał przed siebie. Znów chciał spróbować nakłonić tego małego do ucieczki... Nie mógł się skupić.
- Lubię słuchać muzyki. - Rzucił pierwsze, co przyszło mu do głowy. 
- To super! - Ucieszył się mały. - Jaki jest twój ulubiony gatunek? - Zapytał.
Ich miłą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Blondynek momentalnie się spiął.
- Irma nadciąga... - Mruknął Krystian.

***

W zakończeniu chodzi o huragan Irma. Tekst wzięty z jednego kabaretu, jeśli sobie go przypomnę umieszczę nazwę w komentarzu do tego akapitu.

Do przeczytania,
- HareHeart

 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro