Rozdział 80

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka!

Dni mijały im na wspólnym siedzeniu pod marketem. Noce również spędzali wspólnie. Chłopak dobrze zadomowił się w nowym środowisku, a inni bezdomni bardzo go polubili.

Życie znowu nabrało nieco barw.

Aż któregoś dnia... coś się zmieniło.
Radosny humor Bartka został zastąpiony przez zimną, smutną maskę.
- Mogę zadać ci pytanie? - Zagaił nagle, wlepiając wzrok w swoje dłonie.
- Jasne. - Odparł Krystian.
- Dlaczego jesteś bezdomnym? - Spytał, na chwilę tylko zerkając w jego ciemne oczy. Chłopaka zamurowało. Do tej pory był to temat tabu. 

Westchnął cicho. 

I zaczął opowieść.

---

- A potem spotkałem ciebie. - Zakończył. Jego oczy szkliły się od łez.
- Biedactwo. - Westchnął Bartek i objął go ramieniem. Przysunął go do siebie i pozwolił wtulić się w swój bok. - Nikt cię już nie dotknie. - Obiecał szeptem.
- Dziękuję. - Wykrztusił młodszy.
Zapadła cisza.
Bartek przygryzł wargę. Chłopak mu zaufał. Powierzył mu swoją tajemnicę... Wylał wszystkie krzywdy, jakie zgotował mu ten świat... Mężczyzna westchnął.

- Wiesz, że też byłem policjantem? - Spytał ze smutnym uśmiechem. Oparł się o ścianę za sobą i spojrzał w niebo. - Pracowałem na jednym lokalnym posterunku w Warszawie... Miałem żonę i syna. - Westchnął, przerywając na chwilę. - Byłby w twoim wieku, wiesz? - Zapytał ze smutnym uśmiechem.
- Co... się z nim stało? - Spytał cicho Krystian. Zaskoczony wpatrywał się w wyblakłe oczy Bartka.
- Któregoś razu przyszedł do domu... Matka zapytała go czy ma jakieś plany na wieczór. Powiedział, że nie i spytał, czy gdzieś się wybiera. Opowiedziała, że ma dla niego kandydatkę na dziewczynę i że ta przyjdzie ze swoją matką na kolację. Syn strasznie się wściekł. Zaczął się z nią kłócić. Aż w końcu w złości wygadał się, że ma już chłopaka i nie chce tego zmieniać. - Zrobił krótką przerwę. Krystian aż otworzył usta. - Żona rzuciła się na niego z pięściami... Krzyczała, że jest nienormalny... Że ona już mu pokaże... - Westchnął i przetarł twarz dłonią. - Popchnęła go. On stracił równowagę... Uderzył głową o podłogę. - Oddech mężczyzny zrobił się nierówny, a głos nabrał wilgotności. - Wzięła moją broń... - Zrobił krótką przerwę. - Podobno do końca szeptał imię swojego chłopaka. - Dokończył ze łzami w oczach. Krystian wpatrywał się w niego. Był w szoku. - Nie widziałem tego... Ale ona do wszystkiego się przyznała... A potem mnie aresztowali. - Spuścił głowę.
- Dlaczego ciebie? - Zapytał chłopak.
- Wrobiła mnie w morderstwo własnego syna... - Przyznał. - Ludzie do teraz wieszają na mnie psy... Wyzywają od homofobów... Czasem biją albo na mnie plują... A ja... nigdy bym go za to nie ukarał... - Wyznał. Jego oczy skrzyły się od łez. - Niedaleko nas mieszkała dwójka chłopaków. Przyznaję, na początku nie byłem do tego przekonany, ale gdy zobaczyłem ich relację, momentalnie zmieniłem zdanie... Było po nich widać, że są w sobie zakochani na zabój. Jak byli razem to aż oczy im się świeciły... Moja żona nie potrafiła tego zrozumieć... - Przyznał szeptem, po czym zamilkł.

---

Krystian nie mógł wymyślić sposobu na pocieszenie mężczyzny obok. Przysunął się do niego i objął go, opierając policzek o jego ramię.

- Zaczekasz tu? - Spytał nagle Bartek. - Pójdę pozbierać jakieś puszki albo butelki... - Mruknął, patrząc do prawie pustego kubka. - Może coś za nie dostaniemy. - Westchnął, a potem wstał. Rozwalił mu włosy dłonią. - Uważaj na siebie, okay? - Poprosił.
- Ty też. - Odparł chłopak. Starszy uśmiechnął się lekko, po czym odwrócił się i odszedł.

Krystian zawinął się w koc i oparł policzek na kolanach, po czym przymknął oczy. Starał się nie zasnąć, ale było mu tak przyjemnie ciepło, że nie mógł oprzeć się pokusie. Oparł się o ścianę, kubek przysunął bliżej siebie i zamknął oczy.

---

Gdy się obudził, zaczynało się już ściemniać. Sprawdził kubek. Zdziwił się, bo zobaczył, że od ostatniego razu przybyło mnóstwo monet. Ku swojej radości zauważył nawet kilka banknotów!

Uradowany zaczął rozglądać się za Bartkiem. Chciał mu pokazać swoją magiczną moc przyciągania pieniędzy do białego kubeczka. Nie znalazł swojego anioła stróża, ale zauważył za to mężczyznę w garniturze. Stał nieco na uboczu, ale bezczelnie wpatrywał się w chłopaka. Młodszy szczelniej owinął się w koc. Bał się ludzi. Zwłaszcza wpatrujących się w niego mężczyzn.

Modlił się, żeby Bartek już wrócił, ale zamiast sympatycznego bezdomnego, podszedł do niego wcześniej wspomniany typ.
- Hej. - Zaczął kucając obok niego. - Długo tu tak siedzisz? - Spytał przekręcając nieco głowę. Chłopak nie odpowiedział. - Jadłeś coś? - Zadał kolejne pytanie. Jak na zawołanie jego żołądek zaburczał. Młodszy skrzywił się nieco, a biznesmen uśmiechnął się lekko i gdzieś poszedł. Wrócił po chwili, niosąc w dłoni plastikową torbę. Wyjął z niej styropianowe pudełko i włożył je Krystianowi w dłonie. Ten zdziwił się, gdy poczuł jak bardzo jest ono ciepłe. Otworzył je i prawie utopił się we własnej ślinie.

Kawałek jakiegoś mięsa, pieczone ziemniaki, surówka i sos pieczeniowy. Rzucił się na jedzenie i w chwilę pochłonął całą porcję. Zlizał resztki sosu z warg, a potem szczenięcymi oczami spojrzał na mężczyznę przed nim. Ten zaśmiał się ciepło.
- Chcesz jeszcze, tak? - Zapytał i wyciągnął dłoń po pudełko. Chłopak grzecznie je oddał, tęsknym wzrokiem wpatrując się w foliową reklamówkę. - Mogę dać ci jeszcze, ale musiałbyś pójść ze mną. - Powiedział. Chłopakowi zapaliła się czerwona lampka. Niepewnie zerknął na mężczyznę przed nim. Na jego nieszczęście, Bartka dalej nie było. - To tylko chwilka, a dostaniesz ciepły obiad. - Mężczyzna próbował go przekonać. - Będziemy mogli wziąć też coś dla tego miłego pana, który tak się tobą zajmuje. - Uśmiechnął się ciepło. Krystian poczuł, że zaczyna panikować.

- J-ja n-nie-e... - Zaczął nieporadnie. Facet przed nim zaśmiał się cicho.
- Spokojnie, nie bój się. - Uśmiechnął się do niego. - Chcę po prostu pomóc. - Stwierdził. - Nie lubię tego, że tak młodzi ludzie kończą na ulicy. - Westchnął. Wyjął z kieszeni lizaka i włożył chłopakowi do ręki. - Cukier daje energię. - Powiedział z uśmiechem. - To wysokoenergetyczne paliwo. Niestety, bardzo szybko się spala. - Rzucił i odsunął się trochę.
- Z-zaczekaj! - Rzucił za nim młodszy. Mężczyzna zerknął na niego zaskoczony. Chłopak przygryzł wargę. 
- Dobrze... - Postanowił. - Pójdę z tobą. - Odetchnął drżąco. Nawet, jeśli ten facet zrobi mu krzywdę, przynajmniej odciąży trochę Bartka.
Mężczyzna uśmiechnął się i wyciągnął do niego rękę. Chłopak wstał i zarumieniony złapał wyciągniętą dłoń. Czuł się jak dziecko, które jest właśnie prowadzone z powrotem do rodzica.

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro