1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Thomas:

Dzisiaj był wielki dzień. Miałem mieć  rozmowę o pracę w jednym z najbardziej szanownych w Londynie gazet codziennych. Pół nocy nie spałem podekscytowany tym wydarzeniem, rozmyślałem i układem sobie w głowie cały przebieg tej rozmowy.

Gdy zadzwonił budzik wstałem szybko by uprasować garnitur, co prawda mogłem to zrobić wczoraj, ale jak zawsze wszystko odkładam na ostatnią chwilę. Nawet jeśli koszula nie będzie do końca doprasowana, to nadrobię urokiem osobistym oraz pewnością siebie.

Zdaję sobie sprawę, że jestem świeżo po studiach i nie mam doświadczenia, ale może akurat zostanę przyjęty. Będę świetnym dziennikarzem, zawsze dostaję to czego chcę i jestem gotów na wiele poświęceń - o tak, to powiem na rozmowie.

Moje CV było trochę nędzne, jak wspomniałem nie mam doświadczenia, najładniejsze i najbardziej atrakcyjne jest tu chyba moje zdjęcie, może odwróci uwagę od braku doświadczenia.

Zrobiłem sobie kawę i wykonałem podstawowe czynności w łazience. Przejrzałem się w lustrze, gdyby ktoś taki jak ja wparował do mojego biura zatrudniłbym go od razu, jestem reprezentatywny i mierzę bardzo wysoko.

Opuściłem moje mieszkanie i poszedłem na metro. Oczywiście zatłoczone metro. Niestety prawdopodobnie nigdy nie kupię auta i to nie dlatego, że się nie dorobię, ale dlatego, że po prostu panicznie boję się jeździć samochodem. Jeśli miałbym prowadzić samochód, to bym chyba wolał umrzeć, bałbym się, że się zatrzyma sam na środku drogi, nie będę mógł odpalić, albo spowoduję wypadek. Niestety, ale to nie dla mnie. Może w przyszłości będę tak bogaty, że zatrudnię sobie szofera. 

Wsiadłem do zatłoczonego metra trzymając kurczowo teczkę z CV i dokumentami. Nie, że coś, ale bym sobie usiadł, jednak o tej porze nie ma co na to liczyć. Był coraz większy ścisk, jeszcze tylko kilka przystanków. Niby nie było to daleko, ale droga jednak się dłużyła, zniecierpliwiony zerkałem na zegarek.

Nagle jakaś dziewczyna stanęła niebezpiecznie blisko mnie, spojrzałem na jej wytapetowaną twarz i wyobraziłem sobie jak styka się z moim czarnym garniturem i zostawia na nim resztki podkładu. Dziewczyna się niebezpiecznie zachwiała, a ja się odsunąłem w obawie przed zderzeniem z nią.

- Uważaj, ten garnitur nie był tani - powiedziałem oburzony, a dziewczynie chyba zabrakło języka w gębie, popatrzyła wystraszona na mnie. Na szczęście chwilę potem wysiadłem.

Moim oczom ukazał się wysoki oszklony budynek, już wiedziałem, że zdecydowanie tu pasuję. Pewnym krokiem wszedłem do budynku, stał jakiś ochroniarz i od razu do mnie podszedł, by zapytać czego szukam.

- Ja do gazety - powiedziałem. 

- Czwarte piętro - powiedział i wskazał elegancką windę.

Wind też się boję, i już nie mogę się doczekać, aż każdego dnia będę musiał nią wyjeżdżać na czwarte piętro.

Nie mają tu schodów?

Na wyświetlaczu ujrzałem czwórkę i po chwili drzwi windy się otworzyły. Zobaczyłem sekretarkę siedzącą na recepcji. Nie wyglądała na zbyt zajętą, przeglądała coś telefonie, a w drugiej dłoni przekładała kubek z kawą.

- Dzień dobry, byłem umówiony na rozmowę o pracę - powiedziałem. 

- Pan O'Brien już jest - powiedziała i wstała zza biurka.

Poszedłem za nią, kilka metrów dalej znajdowały się czarne połyskujące drzwi. Zadzwoniła do nich, a chwilę później drzwi się otworzyły, jak na klatce schodowej. Dziwne, nigdy nie wiedziałem żeby ktoś do własnego gabinetu miał takie wejście.

- Pan przyszedł na rozmowę - powiedziała i wskazała na mnie.

- Proszę wejść - powiedział mężczyzna.

Wszedłem do gabinetu, sekretarka wyszła. Gabinet był bardzo duży, na środku stało ogromne biurko. Wszystko było biało czarne, i dobrze oświetlone, bo cała ściana była ze szkła. Było tu cholernie elegancko, byłem wręcz oczarowany tym wystrojem.

- Dzień dobry - powiedziałem i wyciągnąłem rękę do mężczyzny.

- Witam - powiedział i mocno uścisnął mi dłoń.

Gestem nakazał bym usiadł na przeciw. Dzieliło nas szerokie czarne połyskujące biurko, na którym były porozrzucane jakieś dokumenty.

Wyjąłem CV i wręczyłem mężczyźnie. Mierzył mnie jeszcze przez chwilę wzrokiem, aż w końcu zaczął je czytać. Przyznam szczerze, że jego wzrok mnie trochę przerażał, był taki przeszywający.

- Doświadczenia nie masz, jesteś prosto po studiach. Ale to nie przeszkadza - powiedział, a mnie obleciał lekki strach. Nie wiem czemu, ale od razu poczułem do niego lekki respekt.

- Zaangażuję się najbardziej jak będę umiał - powiedziałem.

Dylan, bo tak się nazywał mój przyszły pracodawca popatrzył na mnie.

- Mam do ciebie pytanie. Może trochę dziwne, ale muszę je zadać. Masz kogoś? Zależy mi żebyś był dyspozycyjny. Szukam asystenta, osoby która oprócz tego, że będzie robić artykuły to w razie moich wyjazdów będzie mnie zastępować. 

- Nie mam nikogo, w całości mogę się oddać pracy - powiedziałem pewny siebie, słowo asystent dodało mi skrzydeł.

- To dobrze. Kogoś takiego szukam. Kogoś kto nie boi się wyzwań - powiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo.

Szczerze mówiąc nadal mnie przerażał trochę, był stanowczy, ale podoba mi się, że widzi we mnie potencjał.

- Czy jesteś zdolny zrobić wiele żeby utrzymać tę pracę? - zapytał, a ja przez chwilę milczałem. Nie wiedziałem co ma na myśli, ale musiałem podtrzymywać moją pewność siebie.

- Tak - powiedziałem pewnym siebie głosem. Musi widzieć, że mi zależy.

- Zaczniesz od jutra okres próbny, który potrwa dwa tygodnie? - zapytał, a ja nie mogłem pohamować mojego uśmiechu. Naprawdę mnie przyjął.

- Tak, bardzo się cieszę - powiedziałem uradowany.

- Pokażę ci twoje miejsce pracy - powiedział i wyszliśmy z jego gabinetu.

Cały czas czułem na sobie jego wzrok. Dylan nie był ode mnie wiele straszy, przynajmniej nie było widać. Ubrany cały na czarno, w elegancką czarną koszulę wyglądał jak prawdziwy szef. Weszliśmy do dużego pomieszczenia, w którym nagle zrobiło się cicho. 

- To jest Thomas, od jutra będzie z wami pracował - powiedział, a wszyscy skierowali wzrok na mnie, uśmiechnąłem się nieśmiało.

- Tu będzie twoje biuro - powiedział i wskazał na niewielkie pomieszczenie.

Było kilka takich biur, a wszystkie łączyło duże pomieszczenie, gdzie też było kilka biurek, i różne sprzęty biurowe, komputery i szafki z papierami.

- Myślę, że jutro wyślę cię żebyś pomógł komuś zebrać materiały do artykułu. Zastanowię się, żebyś nie dostał czegoś ciężkiego od razu - powiedział, a ja pokiwałem zgodnie głową.

- A wy co się gapicie? Do roboty! - ryknął w stronę patrzących na nas pracowników, a mnie aż przeszedł dreszcz. Ponownie się do mnie zwrócił, a wyraz jego twarzy złagodniał.

- Bądź na ósmą - powiedział.

- Będę - odpowiedziałem jak w wojsku.

- To do zobaczenia - powiedział i wrócił jak przypuszczam do swojego gabinetu.

Czując wzrok wszystkich ludzi opuściłem miejsce pracy i wróciłem do domu. Cieszyłem się bardzo, w końcu będę miał jakąś pracę i to jaką. Wszyscy mi pozazdroszczą. Tylko wpadłem do domu i od razu zadzwoniłem do mamy, która jak zawsze zaczęła mnie wychwalać.

Czuję, że się tam sprawdzę. W końcu jestem w tym dobry, ciekawe kogo mi przydzieli szef do pracy. Mam nadzieję, że nie jakiegoś cymbała. Przez to, że właśnie otaczały mnie same cymbały nie miałem nawet znajomych. Każdy był dla mnie za głupi i wolałem swoje towarzystwo. Dlatego też mieszkam sam, w niedużej kawalerce.

Jeszcze tego samego dnia odwiedziła mnie moja mama z gratulacjami i ciastem.

- Jeju Thomas, jak się cieszę - powiedziała mama i mnie wyściskała.

- Wiesz, to było do przewidzenia, że dostanę tę pracę - powiedziałem, gdy siedzieliśmy w kuchni.

- Thomas tyle razy Ci mówiłam, żebyś nie był taki pewny siebie. Kiedyś cię to zgubi - pouczyła mnie.

- Jakoś nie zgubiło do tej pory. 

- Po pierwsze, zobaczymy czy przejdziesz okres próbny. A po drugie mówiłam ci, że przez to jak traktujesz ludzi z góry zostałeś teraz sam - wypomniała mi, a ja wywróciłem oczami.

- Oj dobra, mamo. Po prostu trafiam na samych debili. Możesz już zadzwonić do ciotki i powiedzieć, że pracuję w jednym z najbardziej rozchwytywanych brukowców w Londynie - powiedziałem dumny, a moja mama tylko pokręciła głową.

- Jesteś jak ojciec - powiedziała, a ja gwałtownie na nią spojrzałem. Nienawidziłem gdy mnie do niego porównywała.

- Nie jestem jak ojciec. Gdzie ty we mnie widzisz ojca? - oburzyłem się.

- Masz identyczny charakter jak on. Jesteś wybuchowy i traktujesz wszystkich z góry - powiedziała.

- Tylko, że ja nie nadużywam alkoholu i jeszcze żyję - powiedziałem z wyrzutem, bo nie cierpię jak mnie ktoś do niego porównuje. 

Atmosfera zrobiła się na tyle napięta, że mama wróciła do siebie do domu a ja zostałem z towarzystwem, które najbardziej lubię - czyli z samym sobą. 

Leżałem wieczorem w łóżku i rozmyślałem o rozmowie z mamą. Może rzeczywiście powinienem się zmienić? Schować do koszeni pewność siebie? Ale ludzie, którzy nie są pewni siebie mają gorzej i mniej osiągają. Nie będę się dla kogoś zmieniał, mogę być do końca życia sam. Najważniejsze żebym osiągnął spełnienie zawodowe i nie musiał się martwić o pieniądze.

WITAM WSZYSTKICH!!!!
Mam nadzieję, że zostało ze mną kilka osób z poprzednich opowiadań, a nowych ludków witam serdecznie😏
A więc mamy pierwszy rozdział, błagam doceńcie do opowiadanie, bo trochę ciężko mi się je pisało. W moich poprzednich opowiadaniach zawsze bohaterów kreowałam troszkę na swój charakter, a tu jest kompletne przeciwieństwo mnie.
Tradycyjnie zachęcam was do zostawiania po sobie gwiazdek i komentarzy❤️❤️❤️
Next jakoś niedługo💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro