(🌿)────trzydzieści czwarty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

◆ ▬▬▬▬▬▬ ❴✪❵ ▬▬▬▬▬▬ ◆
R O Z D Z I A Ł
T R Z Y D Z I E S T Y    C Z W A R T Y
◆ ▬▬▬▬▬▬ ❴✪❵ ▬▬▬▬▬▬ ◆

Minął księżyc od tego wydarzenia, a Gronostajowa Gwiazda nie mógł się pogodzić z strartą przyjaciela. Przez prawie cały ten czas spędził w swoim legowisku na zmianę płacząc i spiąc. Ograniczył posiłki do minimum, a o myciu swojego gęstego futra zapomniał już całkowicie. Sójcze Skrzydło starała się mu nie raz pomoc to rozmawiając to podając zioła czy nawet śpiąc razem z nim aby poczuł ciepło innego kota. Błądzący Lot również starała mu się pomóc, ale pręgus zwyczajnie ją ignorował. Zapomniał nawet o mianowaniu kociaków Odymionego Snu mimo iż karmieclka jak i same kociaki nie raz mu to przypomniały. Poza tym, wszyscy się już dowiedzieli o związku Pędu i Gronostajowej Gwiazdy przez Rudzikową Falę, który wszytsko wygadał.

**

Pręgowany na czarno kocur mozolnie wyłonił głowę zza bluszczowej kurtyny zasłaniającej jego legowisko. Rozejrzał się przekrwionymi od płaczu oczami po obozie po czym niepewnie wyszedł z jaskini tworzącej jego legowisko. Przywitał go lodowaty wiatr i lekka mgła widniejąca gdzieś w oddali. Oprócz tego do jego płasko położonych przy głowie uszu dotarły stłumione odgłosy kotów. Mógł dosłyszeć głos Rudzikowej Fali, rozkazujący i zimny jakby to nie był on. Z ciężkim westchnięciem skierował się do żłobka ciągnąć na sobą swój ogon, który od dawana nie był myty jak z resztą reszta sierści.

Kiedy wszedł do legowiska do jego nozrdzy dotarł wyraźny zapach mleka charakterystyczny dla tego miejsca. Odymiony Sen spała sobie jeszcze w kącie żłobka otulając ogonem swoje kociaki, a Mysi Wąs siedziała zaś na swoim posłaniu i się myła, a tylko jej trzyksiężycowe kociaki smacznie sobie spały. Za to kotka dla której kocur tu przybył leżała na posłaniu z mchu, paproci i kwiatków myjąc swój biały, nabrzmiały brzuszek. Zielonooki podszedł do partnerki i liznął ją na przywitanie za uszkiem zakończym pędzelkiem. Usiadł obok niej i z pełną czułością zaczął czyścić jej brzuszek.

— Dobrze się czujesz, Gronostaj? Nie wyglądasz za dobrze. — Miauknęła zmartwiona, popielata samotniczka przyglądając się zielonookiemu partnerowi.

— Tak. — Odpowiedział krótko między liźnięciami. Jego brudne, brunatne futro najeżyło się lekko słysząc krzyki Rudzikowej Fali dobiegające z zewnątrz. Nagle dawna samotniczka zaczęła szybciej oddycha, a zdziwiony, a zarazem przestraszony kocur szybko podnósł głowę i na nią spojrzał.
Popielata koteczka jęknęła głośno zaciskając powieki, a Mysi Wąs oraz Odymiony Sen podniosły głowy słysząc hałas.

— Idę po Sójcze Skrzydło! — Miauknęła szybko Odymiony Sen i wybiegła z żłobka zostawiając przywódcę, swoją córkę i Pęd samych w legowisku. Bursztynooka kocica położyła się na bok wbijając pazury w posłanie z mchu, a brunatny kocur sam zaczął drapać posłanie z mchu. A co jeśli kociaki nie przeżyją? Albo Pęd? Co on zrobi bez nich?

Po krótkiej chwili do legowiska wbiegła łaciata karmieclka razem z ciemnorudą medyczką, która w podłożnym pysku trzymała zioła. Odłożyła się na bok po czym podeszła do Pędu.

— Zaczęło się. Odymiony Śnie, pójdź po mokry mech tylko szybko! Ty Mysi Wąsie pilnuj kociaków. Sówku, z daleka od ziół! — Młoda medyczka mimo iż na codzień bywa dość roztrzepana teraz idealnie zarządziła wszystkimi kotami starając się ogarnąć wszystko dookoła. Mysi Wąs odciągnęła swojego kociaka od ziół i przysunęła ogonem również kociaki jej matki czyli swoje młodsze rodzeństwo. Odymion Sen bez słowa wybiegła znów ze żłobka po mokry mech, a ciemnoruda kotka usiadła przy ogonie rodzącej kotki.

— Gronostajowa Gwiazdo, proszę, zostaw swojej partnerce choć trochę legowiska i zamiast tego uspokajaj ją. Oddychaj głęboko Pęd i przyj, jasne? — Szarooka medyczka miuąknęła spoglądając na przywódcę. Kocur zeztresowany usiadł przy głowie partnerki i zaczął lizać ją między uszami.

— Dasz radę, wierzę w ciebie. — Wyszeptał jej do ucha kiedy popielata kocica znów głośno jęknęła. Do legowiska wbiegła Odymiony Sen i położyła mokry mech przed pyskiem rodzącej. Spragniona kotka łapczywie zlizała kropelki wody, ale zaraz przerwała tą czynność przez skrucz, który przeszedł po jej ciele.

— Pierwszy, to kocurek! Gronostaj, wylizuj. — Oczy pręgusa zabłyszczały ze szczęścia kiedy zauważył pierwszego kociaka. Energicznie zaczął go wylizywać dopóki maluszek nie pisnął głośno. Jego brudne od krwi i pozlepiane futerko przybierało kolor brunatu, a urocza biała plamka widniała pod jego prawym, zamkniętym jeszcze oczkiem. Uszy były przylepione do małej główki, a kocurek znów zapiszczał. Przywódca przysunął go noskiem do partnerki, a zadowolony kociak zaczął ssać mleko wtulając się w ciepły brzuch matki. Pęd uśmiechnęła się czule, ale zaraz znów jęknęła, a po jej ciele przeszedł koleny skurcz.

— Drugi kociak! Kotka, masz, wylizuj. — Łaciata medyczka podsunęła kociaka do dawnej samotniczki, a ona zaczęła go wylizywać. W końcu młoda koteczka wydała z siebie pisk i przysunęła się do brzucha matki zaczynając ssać mleko. Tym razem sierść kociaka również była brunatna, ale o wiele jaśniejsza i dłuższa niż miał jej brat. Pęd pewna iż to już koniec zaczęła czule lizać swoje nowonarodzone kociaki, a pręgus otulił ich swoim ogonem. Na jego pysku widniał szeroki uśmiech, ale zaraz zastąpił go wyraz niepokoju kiedy Pęd znów jęknęła, a jej ciało znów ogarnął skurcz.

— Trzeci kociak, kocurek!

Przywódca z zachwytem spojrzał na kolejnego kocurka, który był jego kopią i zaczął go wylizywać. Malutki pręgusek pisnął cichutko, a kocur przysunął go noskiem do partnerki po czym położył się obok nich otulając rodzinę ogonem. Zmęczona lecz szczęśliwa, popielata kotka zamruczała i zaczęła spragniona zlizywać kropelki wody z mchu. Sójcze Skrzydło położyła przed pyskiem kotki zioła, a karmieclka posłusznie je zjadła. Pokrzywek i Jodełek zafascynowani podszedli do nowonarodzonych kociaków i zaciekawienie się im przyglądali. Za to Sówek podszedł do Sójczego Skrzydła i zaczął ją o coś wypytwać i biegać wokół niej z uśmiechem na pysczku i oczami błyszczącycmi z zaciekawienia.

— Jak je nazwiemy? — Szepnęła popielata kotka spoglądając na pręgusa.

— Ją nazwiemy Szyszką. — Mruknął kocur wskazując na malutką, dłogofutrą koteczkę, która spała wtulona w swojego młodszego brata. — Go Korzenikiem, a tego Grzybkiem.

◆ ▬▬▬▬▬▬ ❴✪❵ ▬▬▬▬▬▬ ◆

◆ ▬▬▬▬▬▬ ❴✪❵ ▬▬▬▬▬▬ ◆

[919 słów]

zauważyliście, że wszytskie karmieclki są łaciate? ;>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro