2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

...O niej. Isabelle wsłuchała się głębiej w rozmowę.

-Proszę! Nie możemy tego dłużej ukrywać! - jej mama płakała.

-Rose, wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko! Powiemy jej... Tylko, czy ona nas znienawidzi?

Isabelle już nie wytrzymała. Wyszła z za ukrycia.

-Macie mi coś do powiedzenia? - spytała.

-Tak... Może to zabrzmi dziwnie, ale jesteś... Czarownicą. - wybąkała.

Świat w jednej sekundzie przewrócił się do góry nogami. Całe szczęście znikło. Radość znikła. Wspomnienia jedynie zostały. Wiedziała, że jej matka w takich kwestiach nie żartuje. Nie chciała płakać, chciała zachować zimną krew jak ją uczyli rodzice. Właśnie, rodzice... Czy oni także byli czarodziejami? Co przez ten fakt zmieni się w jej życiu?

-Ależ córko, nie ma tu powodu do smutku. - pocieszył ją tata.

-Nie ma? - zapytała z niedowierzaniem.

-Nie ma.

-A... Czy coś się zmieni? - zaczęła się trochę bać.

-Zmieni się, i to dużo, ale na lepsze.

Isabelle słuchała uważnie co mówili jej rodzice. Była zafascynowana drugim światem, który na nią czekał. Będzie uczęszczać do nowej szkoły, szkoły magii Hogwart, nowe przedmioty, różdżka, miotła, podręczniki, zwierzę, kociołek i wiele, wiele innych wspaniałości.

-A czy to nie jest trochę za daleko, żeby codziennie tam dojeżdżać?

-To jest coś w stylu szkoły z internatem. Będziesz wracała tylko na święta.

-Jak to?! Mam się pożegnać z wami na rok? - do jej oczu napływały łzy, lecz szybko się opamiętała, nie może płakać.

-Będzie to niezapomniane przeżycie, nie martw się. 

-Będziecie do mnie pisać?

-Tak, ale w inny sposób. Kupimy ci sowę, to jest tam rodzaj porozumienia się. Komórek tam nie ma. - odparła z uśmiechem.

-Będę miała własną sowę! - zaczęła skakać po całym pokoju przeszczęśliwa.

-A teraz idź się spakuj, jutro wyjeżdżasz.

Isabelle tylko kiwnęła głową i poszła na górę. Przy pakowaniu się przypomniała sobie o Sabrinie. Na pewno będzie jej przykro, że jej nowa koleżanka przepisuje się ze szkoły. Musi się z nią spotkać, i jej o tym powiedzieć. Miała szczęście, że wymieniły się numerami. Postanowiła zadzwonić od razu. Wybrała numer i zadzwoniła.

-Halo? - dane było usłyszeć głos rudowłosej.

-Cześć, możemy się spotkać dzisiaj pod Safirą* za piętnaście minut? 

-Tak, a czy coś się stało?

-Można tak powiedzieć...

Isabelle była zrozpaczona, że znalazła sobie pierwszą w życiu koleżankę, i od razu ją straciła. Skoro komórki tam nie działają, nie będzie miała nawet możliwości skontaktowania się z nią. No chyba, że przez sowy. Isabelle miała w planach wszystko powiedzieć Sabrinie. W końcu ma prawo wiedzieć. Zbiegła na dół i już miała wychodzić, gdy zatrzymała ją mama.

-Kochanie, wychodzisz gdzieś?

-Tak... Chcę ostatni raz spotkać się z Sabriną.

-A kto to Sabrina?

-Moja koleżanka... Poznałam ją dzisiaj w szkole. - burknęła.

-Och, przykro mi...

-Mi też. - odpowiedziała ze smutkiem Isabelle.

-Jednak nie możesz jej nic powiedzieć o czarowaniu, Hogwarcie i tak dalej. To jest TAJEMNICA, rozumiesz? Żaden mugol nie może o tym wiedzieć.

Isabelle popatrzyła dziwnie na mamę po wypowiedzeniu słowa "mugol".

-Po za magiczny człowiek. - wyjaśniła jej mama.

-To co ja mam jej powiedzieć? - wróciła do tematu Isabelle.

-Powiesz jej, że przeprowadzasz się do innego kraju, i nie będziesz miała możliwości się z nią kontaktować. To trochę jakby prawda. - dodała.

-Czyli... Mam ją okłamać? Nie łatwo mi przychodzi kłamanie, wiesz o tym. - miała trochę skrzywioną minę.

-Wiem. Ale mugole nie mogą się dowiedzieć i tyle.

-Ech... Niech ci będzie. - odparła trochę wkurzona. -O nie! Zaraz spóźnię się na spotkanie z nią! Pa mamo! - wybiegła.

***

-Już jestem! Przepraszam za spóźnienie! - odparła zdyszana.

-Dobra, nic nie szkodzi. To o co chodzi?

-Bo... Już się nigdy więcej nie spotkamy. - wybąkała.

-Co?!

-Wyjeżdżam do innego kraju, nie będziemy mogły się kontaktować. - wysapała z trudem.

-Aha. No to, pa. - powiedziała ze złością, trochę smutkiem... I obojętnością.

I odeszła. W taki oto sposób Isabelle straciła pierwszą w życiu koleżankę. Usiadła na trawie i zaczęła płakać. Nie zwracała już nawet uwagi na ludzi dookoła. Wstała cała się trzęsąc i pobiegła do domu. Przed wejściem jeszcze otarła ręką łzy, nie chciała żeby ktoś wiedział, że płakała.

-Dobrze, że jesteś! - powiedziała jej mama i założyła torebkę na ramię. -Arturze, pośpiesz się! - zawołała jeszcze.

-Już idę, idę. - powiedział jej tata, popchnął Isabelle za drzwi i zamknął je na klucz.

-Musimy się śpieszyć! - powiedziała jej matka.

-Ej, STOP! - krzyknęła Isabelle.

Jej rodzice się zatrzymali i popatrzyli na nią zdziwieniu.

-Możecie mi powiedzieć o co tu chodzi? - zapytała rozzłoszczona.

-To my ci nie mówiliśmy?! Ale z nas głuptasy... - zaśmiał się jej tato.

-Idziemy na ulicę pokątną.

-Eee...? - popatrzyła zdziwiona Isabelle krzywiąc się.

-No taka ulica w świecie czarodziejów. Wyjeżdżasz już jutro, a nie masz przyborów szkolnych. Dlatego idziemy na zakupy. - wyjaśnił ojciec.

-Aaa... Gdzie to jest? - zapytała.

-Teraz idziemy to takiej mojej "znajomej". - na dźwięk słowa "znajoma" lekko się skrzywiła.

-Ale po co? - na twarzy Isabelle można było dostrzec zdziwienie.

-Och, zobaczysz! Teraz chodź! - powiedziała popychając Isabelle, żeby przyśpieszyła.

-Dobrze...


*Safira - mugolski sklep

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#hp