Epilog (część druga)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kobieta z kilkuletnią dziewczynką wmieszała się w pokaźnych rozmiarów tłum. Różne istoty kłębiły się wokół czegoś, czego nie potrafiły zidentyfikować z tak dużej odległości.

- Co my tutaj robimy?- spytała dziewczynka, przyglądając się z ciekawością różnym istotom. Jej wzrok utkwił w małym robaku, który zabawnie podskakiwał koło jej nóg. Kobieta westchnęła.

- Nie zadawaj głupich pytań. Siedź cicho i się nie wyróżniaj.

Dziewczynka fuknęła, ale zamilkła. Schyliła się, żeby złapać śmiesznego robaka, ale ten uciekł, gdy tylko wykonała gwałtowny ruch.

- Czy to...- zaczęła dziewczynka.

- Oczywiście. Wszystko to jego wola. Jesteśmy jego oczami i uszami. Musimy wykonać zadanie.

- To dlatego znowu mam oczy?

Kobieta przytaknęła. Zręcznie zaczęły przepychać się wśród tłumu. Odzyskanie wzroku było dziwnym uczuciem. Przecież się go wyrzekły, aby mu służyć. Teraz znowu widziały te kuszące, zwodnicze barwy i grę pozorów, ale jednocześnie zachowały zdolności odczuwania. Przystanęły, słysząc rozmowę, która mogła im wiele wyjaśnić.

- Gdzieś ty był przez ostatnie kilka dni? Tyle się działo. Nie mogłeś o tym nie słyszeć- zauważyła starsza kobieta. Miała ciemne włosy przyprószone siwizną i znoszone ubrania. Jej głos był mocny i stanowczy.

Rozmówca bezradnie wzruszył ramionami. Starsza kobieta posłała mu wymowne spojrzenie, na co mężczyzna skulił się w sobie.

- W porządku nie tłumacz się. Wiem, gdzie byłeś. Liczę, że to się nigdy więcej nie powtórzy, ty łajdaku...

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale może państwo wiedzą co tam się dzieje?- wtrąciła kobieta z dziewczynką, przerywając kłótnię. Wskazała w kierunku centrum zbiorowiska.

- To nie jest miejsce dla dzieci. Zaraz będzie egzekucja.

- Egzekucja? Czyja?

- Lucyfera i Lyskiana. No wie pani, tych władców wampirów i demonów.

- Jeśli mnie pamięć nie myli, to ci bohaterowie bitwy pod Kryształową Twierdzą. Mam rację?- zapytał mężczyzna.

- No proszę, a jednak coś wiesz- stwierdziła starsza kobieta z nutką uznania.- Tak to oni.

- Czemu zabijają bohaterów?- spytała dziewczynka, marszcząc brwi.- To tych złych powinni wieszać.

- Mądre dziecko, chociaż niepokojąco dużo rozumie. Na pani miejscu uważałabym na rozmowy przy tej małej- stwierdziła starsza kobieta.- Masz rację, dziecko. Jak ci na imię?

- Med- odparła dziewczynka z promiennym uśmiechem.

To od medium- przespała myśl dziewczynka.

- Światem rządzi niesprawiedliwość. Uratowali nas wszystkich, a teraz zapłacą za to życiem- mruknęła brunetka. Zawtórowały jej pomruki aprobaty.

- Nie byli święci- zauważył łysy facet.- Podobno wypłynęły całe teczki zarzutów. Tyle okropnych występków, że śmierć to najlepsze, co można im zaoferować.

- Pan też nie jest święty, ale nie skazujemy pana na śmierć.

- Ja tylko przekazuję to, co słyszałem- odparł łysy, unosząc ręce w geście poddania. Potem znikł w tłumie.

- Trochę słyszałem o sytuacji, ale żadnych konkretów. Co się stało z tą słynną hybrydą?- odezwał się mężczyzna, przez co zarobił sobie piorunujące spojrzenie teściowej.

- Jak to co? Umarła. Poświęciła się dla dobra ogółu. Biedne dziecko. Mówią, że nie miała nawet osiemnastu lat!

- Ale... Nie rozumiem- poskarżył się mężczyzna z zakłopotaniem.- To ona zabiła panią w czerwieni i mutanty? A może tylko tą w czerwieni? Wiem, że stworzyła ogromny pentagram i stała się bohaterką.

- Nie grzeszysz inteligencją. Jak moja córka mogła za ciebie wyjść? Będę nad tym ubolewać do końca życia. Ale wracając do tematu, coś przekręciłeś. Hybryda odmieniła mutanty. Zmieniła ich na powrót w ludzi, wampiry, anioły, czy czym tam byli przed przemianą. Natomiast pani w czerwieni została zabita przez oddziały kapłanów i kapłanek cienia.

- A ja słyszałam, że to zasługa boga i zabił ją piorun z nieba- wtrąciła brunetka.

- Boga? Naiwna jesteś. Gdyby chciał pomóc, nie tworzyłby tej pani w czerwieni. Pokonanie jej to tylko i wyłącznie zasługa istot nadnaturalnych. Żadne siły wyższe nie miały z tym nic wspólnego.

- Idziemy dalej?- spytała dziewczynka, ciągnąć kobietę za rękaw.

- Dowiedziałyśmy się tego, czego chciałyśmy. Podejdźmy bliżej- przytaknęła ciemnowłosa.

Kobieta zobaczyła dość niski podest. Stały na nim cztery osoby. Dwie z nich rozpoznała od razu: Lyskian i Lucyfer. Obydwaj byli zakuci w łańcuchy z dwimerytu. Pan Piekła był mocno oparzony. Trudno było znaleźć kawałek nienaruszonej skóry. Jednak żył, co i tak było cudem. Książę Ciemności wyglądał normalnie, ale w jego oczach gościł smutek. Wampir w ogóle go nie ukrywał. Obok nich stał strażnik i nowy władca Piekła, Kastiel. Wcześniej nieoficjalnie nazywany Księciem Piekła. Do podestu dumnie podeszła srebrnowłosa kapłanka.

- Nie możecie tego zrobić- oznajmiła Nerea.- Macie natychmiast ich uwolnić.

Strażnik przelotnie na nią zerknął i pokręcił przecząco głową. Kastiel pozwolił sobie na pogardliwy, pełen satysfakcji uśmiech.

- Kim ty właściwie jesteś?

- Siostrzenicą Crossa, nowego władcy kapłanów i kapłanek cienia. W jego imieniu rozkazuję wam ich wypuścić. Nie możecie wykonać egzekucji.

- Ty i twój wuj nie macie tutaj nic do gadania, księżniczko. Wyrok zapadł, a podstawy były wystarczająco mocne, jak widać na załączonym obrazku- powiedział Kastiel, wskazując na zakutych byłych władców.- Poza tym jestem nowym władcą Piekła. Należy mi się więcej szacunku.

Nerea jeszcze przez chwilę się awanturowała. Rozkazywała im, groziła, a w końcu jej oczy wypełniły się łzami.

- Nie możecie ich zabić- mruknęła, ocierając spływające po policzkach łzy. Książę Ciemności uśmiechnął się do niej nieznacznie.

- Daj spokój. To koniec.

Srebrnowłosa rozpłakała się na dobre, ukrywając twarz w ramionach jakiegoś wampira, który próbował ją pocieszyć.

Założę się, że to ten nowy władca Piekła- przesłała myśl dziewczynka. Jest podejrzanie szczęśliwy.

Też tak myślę- zgodziła się z nią kobieta. Darowała sobie głośne przekleństwa.

- Już czas, Hektorze?- zapytał Kastiel strażnika. Ten kiwnął głową. Demon odchrząknął i rzucił zaklęcie nagłaśniające.- Witajcie. Pewnie nie wszyscy mnie znacie, dlatego się przedstawię. Nazywam się Kastiel i jestem nowym władcą Piekła. Zebraliśmy się tutaj, żeby zobaczyć egzekucję Księcia Ciemności i Lucyfera. Hektorze, proszę o odczytanie zarzutów.

- Postaram się skrócić je do minimum. Obydwaj skazani mają bardzo podobną listę zarzutów. Różnią się tylko liczby, czas i nazwiska. No więc... Zabójstwa w liczbach co najmniej dwucyfrowych. Tortury na równie wielkiej liczbie. Ukrywanie ciał. Kradzieże. Handel żywym towarem. Kupowanie i sprzedawanie nielegalnych przedmiotów... Uznam, że tyle wystarczy. Tak samo jak państwo chcę dzisiaj wrócić do domu.

- Czy któryś ze skazanych chce coś powiedzieć? Jakieś ostatnie słowa?

- Ja z chęcią coś powiem- odezwał się Lucyfer. Jego morderczy wzrok jasno wskazywał, że nie będzie to nic pochlebnego.

- Oddaję ci głos, Lucyferze.

- Mam nadzieję, że wszyscy, którzy obecnie się cieszą i życzą mi śmierci, skończą kiedyś w odpowiedniku ludzkiego określenia Piekła. Będę tam na was czekał i każdy z osobna za to zapłaci. A już wybitnie ten, który na mnie doniósł. Nigdy nie zaznacz spokoju, Kastielu.

Po słowach Pana Piekła zapadła cisza.

- Już trzęsę się ze strachu- zakpił nowy władca.- Zechcesz coś dodać, Lyskianie?

- Nic nie jest wieczne- rzekł krótko Książę Ciemności.

- Krótko i treściwie, tak jak lubię. W takim razie będziemy kończyć widowisko. Niniejszym, mocą nadaną mi przez nową Radę, wykonuję karę śmierci na byłym władcy wampirów, Lyskianie, zwanym Księciem Ciemności oraz byłym władcy Piekła, Lucyferze.

Kastiel wyczarował dwa ostrza z powietrza i odciął skazanym głowy. Ciała upadły, obficie krwawiąc, a głowy potoczyły się po podeście.

To jeszcze nie koniec, pomyślała Asshai. Może i ludzki świat zapomniał o tym, co się stało. Trochę magii z dodatkiem ludzkiej chęci racjonalizowania wszystkiego, to był przepis na sukces. Co prawda całe przedsięwzięcie wymagało sporego zachodu, ale w końcu się udało. Ludzie ponownie żyli w błogim stanie nieświadomości, ale nie istoty nadnaturalne. Eliela zginęła. Lucyfer i Lyskian właśnie szli w jej ślady. Ostatni oficjalny alfa wilkołaków Harron został znaleziony martwy. Ledwie udało się go rozpoznać. Łowca zgodnie z umową zniknął. Oprócz niego ślad zaginął również po Alysanne i Panu Ciemności, który ukazywał się tylko zaprzysiężonym mu istotom. W ten sposób świat nadnaturalny zakończył pewien burzliwy etap. Jeśli jednak ktokolwiek myślał, że zapanuje całkowity spokój, tkwił w błędzie. Nadejdą kolejne wyzwania, nowi wrogowie,a nawet nowa Rada.

Kapłanka wpadła na wyśmienity pomysł. Nie mogła pozostawić martwych Lucyfera i Lyskiana. Nie zasłużyli na śmierć. Na szczęście Pan Ciemności miał kilka sztuczek w zanadrzu. W głowie córki Neresis zaczął rodzić się plan wykradnięcia zwłok z grobowca Lacriss. To było wykonalne.

Asshai z żalem pomyślała o hybrydzie. Dziewczyna poświęciła się. Kapłanka, chociaż bardzo nad tym ubolewała, nie mogła jej ożywić, bo nie został po niej nawet popiół. Nie można sprowadzić duszy bez ciała.

~Koniec~

Tym razem to jest definitywny koniec Podziemia. Nie planuję kontynuacji.

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy tutaj dotarli. To była moja pierwsza poważna próba pisarska. Sami roztrzygnijcie czy mi się udało. Mam nadzieję, że historia Wam się podobała, pomimo znajdujących się w niej błędów. Kiedyś je poprawię!

Póki co skupiam się na kolejnych opowieściach, żeby je opublikować. Do zobaczenia w następnych tekstach :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro