Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lyskian beznamiętnie wpatrywał się w kryształowy kielich wypełniony świeżą krwią. Sączył powoli napój, pozwalając myślom swobodnie dryfować w tylko sobie znanych kierunkach do czasu aż przeszkodziło mu przyjście pewnego wampira.

- Witaj stary przyjacielu- powiedział Cleos Python.

- Kilkaset lat to dla wampira nie jest starość- zauważył Lyskian.- Czyżbyś miał kolejne zwłoki do pozbycia i z tego powodu zaszczycasz mnie swoją obecnością?

- Chcesz mnie obrazić, Lyskianie? Czy nie mogę przyjść i napić się krwi z moim przyjacielem?- zapytał Cleos, a młody, podrzędny wampir przyniósł drugi kryształowy kielich. Python zajął miejsce nieopodal Lyskiana i nalał sobie trochę trunku.- Nie ma nic lepszego niż świeża krew.

- Nie sposób zaprzeczyć- zgodził się Lyskian.- Wczoraj wysłałem swoich ludzi po świeże zapasy. Ludzie są strasznie naiwni. Wystarczy powiedzieć im o imprezie w opuszczonym budynku na obrzeżach miasta i od razu się zjawią, wypełniając moją spiżarnię świeżą krwią.

- Szkoda, że mnie tam nie było. Brakuje mi zwykłego ataku na ludzi bez chowania się. Przy akompaniamencie krzyków, wszechogarniającej atmosferze strachu i bezsensownej panicznej ucieczce. Oraz oczywiście z wbijaniem kłów i wysysaniem krwi. Musimy się kiedyś wybrać sami na polowanie, jak za dawnych czasów.

- Myślę, że tego ostatniego ci nie brakuje. Zapomniałeś już Cleosie jak pomagałem ci się pozbywać zwłok śmiertelnej niecałe dwa tygodnie temu?

- Jesteś zbyt zasadniczy- stwierdził Cleos.- Słyszałem, że byłeś w Zamku Cieni u swojej słodkiej narzeczonej. Czy to prawda, że Neresis stała się obłąkana? Krążą plotki o tym, że zyskała dar i rozmawia już tylko z duchami.

- Zbyt dużo słuchasz plotek w tych często odwiedzanych przez ciebie burdelach- zaprzeczył Lyskian.- Chociaż muszę przyznać, że ktoś w tym wszystkim kłamie. Tylko pytanie kto i po co.

- Czyżby Książę Ciemności, będąc w centrum nie wiedział, co się w nim dzieje? Nie sądziłem, że do tego dojdzie. Czemu nie wykorzystasz swoich słynnych metod i kontaktów?

- Rzecz w tym, że to Asshai lub Neresis coś ukrywają- wyjaśnił, a na twarz Cleosa wpłynął chytry uśmiech.

- Już rozumiem. Nie wypada przesłuchiwać swojej przyszłej małżonki, a tym bardziej podpadać przyszłej teściowej.

- To że żenię się niedługo z Asshai nie ma tu nic do rzeczy. W moich oczach jest tak samo podejrzana jak Neresis, tylko muszę zmienić metody działania na bardziej dyskretne. Natomiast jeśli chodzi o Neresis, nie mam do niej dostępu. Zamknęła się w swojej sypialni i wpuszcza do siebie jedynie Asshai.

- Być może tak jak słyszałem rozmawia z duchami. Rzeczywiście coś tu nie pasuje, a ty Książę się w ogóle nie zmieniłeś przez te setki lat, odkąd cię przemieniono- zgodził się z nim Cleos, nalewając kolejny kielich trunku.

- Nie wspominaj o początkach. W przeciwieństwie do ciebie Cleosie nie jestem dumny z wszystkiego, co zrobiłem.

- Wiele słyszałem o tej twojej Władczyni Cieni. Czy rzeczywiście jest tak piękna i mądra jak mówią?

- Może nawet inteligentniejsza- odpowiedział Lyskian.- Niełatwo będzie wyciągnąć od niej po cichu informacje. Jedyną dość widoczną wadą, jaką zauważyłem, jest zaufanie, chociaż równie dobrze może być to idealnie dobrana maska.

- Gra w którą grasz jest niebezpieczna, ale inni stąpają po kruchym lodzie, a ty po kamiennej ścieżce, jaką znajdziesz tylko w grobowcu Lacriss. Twardy, niemalże niezniszczalny, błyszczący kamień. Skruszenie go jest prawie niewykonalne.

- Miejmy nadzieję, że nieprędko nie będę miał okazję zobaczyć go z bliska.

- Niewiele wampirów może szczycić się przeżyciem ponad pięciuset lat- zauważył Cleos.- Nachodzą mroczne czasy. Dobrze jest mieć kogoś takiego jak ty po swojej, ale znacznie gorzej mieć cię Książę za przeciwnika.

- Dowiedziałeś się czegoś istotnego czy to tylko złowróżbne wytwory twojej wyobraźni?

- Odwiedziłem wieszczkę- oznajmił Cleos z lekko rozmarzonym spojrzeniem.

- A może kurwę w burdelu?

- Och, Lyskianie. A ty tylko o jednym, chociaż ciągle zmieniasz żony- westchnął wampir.- Nie zapominaj, że miałeś ich więcej ode mnie. Kiedy byłem w Varalis, pięknym mieście w Tael Bren ujrzałem szyld z dziwnym powykręcanym symbolem i z ciekawości zajrzałem do środka.

- Jak zdołałeś się dostać do miasta aniołów?

- To zasługa pięknej złotowłosej anielicy, ale nie o niej teraz mówię. Wszedłem do środka, a wokół towarzyszyła mi ledwie widoczna, czerwona mgiełka. Poczułem się bezbrzeżnie szczęśliwy, całkowicie mnie otumaniła. A potem wieszczka wyłoniła się z oparów ubrana w długą do ziemi fiołkową szatę. Jej jasne włosy się rozwiewały przez leciutki wietrzyk. Zaproponowała, że jeśli zechcę, przepowie mi przyszłość. Powiedziała ciesz się póki możesz. Wkrótce nadejdzie czas, kiedy ze światła wyjdą cienie. Kiedy świat ponownie spłynie krwią, a historia się powtórzy. Świat zawiśnie na granicy szaleństwa i rozsądku. Będzie trzymał się w ryzach tylko dzięki kilku potężnym filarom. Jednak koniec nie jest jeszcze przesądzony, stron konfliktu będzie wiele.

- Jesteś pewien, że nie użyto na tobie jakiegoś zaklęcia?- spoważniał Lyskian.

- Całkowicie. Gdybym nie miał absolutnej pewności, nie wiedziałbyś tego, Książę. Ale wracając do sprawy, z którą przyszedłem, miałeś rację. Kolejne zwłoki. Wiesz, że nigdy nie potrafiłem się oprzeć wdziękom atrakcyjnych kobiet.

- A ich odkrytym szyjom już w szczególności- przytaknął Lyskian.- Pomogę ci znaleźć kogoś, kto będzie wykonywał za ciebie brudną robotę. Nieukrywam, że nie jestem zachwycony, pomagając ci przy rzeczach tego rodzaju.

- Jesteś bardzo łaskawy Książę.

Władca wampirów dopił resztę krwi, znajdującej się w kielichu, Python postąpił tak samo. Potem obaj opuścili zamek. Udali się w stronę Keranne, miejsca okrytego złą sławą. Mówiło się, że to właśnie tam znajdziesz cały margines przeważnie wampirzej społeczności. Płatni mordercy, handlarze różnych towarów w tym również żywych oraz świeżą krew. Czasem nawet publiczną egzekucję. Można tam było znaleźć wszystko, czego się potrzebowało. Jednak podrzędne wampiry raczej omijały to miejsce z daleka. Można tam było wiele zyskać i stracić to co najcenniejsze- własne życie. Ale Książę Ciemności razem z członkiem szanowanego wampirzego rodu nie mieli się czym martwić. Keranne było dużym placem przepełnionym najróżniejszymi istotami i stoiskami. Było nadnaturalym odpowiednikiem targu tylko z dodatkiem żywego towaru, płatnych morderców i krwi.

- Zaraz wrócę- oznajmił Cleos i zniknął w ciemnym zaułku. Do uszu Lyskiana dobiegł krzyk śmiertelnej. Już wiedział, co robił Cleos. Czy on naprawdę nie potrafił się nawet na chwilę opanować? Postanowił rozejrzeć się po Keranne. Widział stoiska pełne dziwnych, kolorowych cieczy i promujących się skrytobójców. Nawet zobaczył kilka aniołów oraz, co go bardzo zdziwiło samego Lucyfera.

- Nie sądziłem, że cię tu spotkam, Lucyferze- odezwał się Lyskian, a Pan Piekła obrócił się w jego stronę.

- Jestem nie mniej zaskoczony tym spotkaniem jak ty Książę. Miło mi cię widzieć. Jak się czuje Neresis?

- Powoli dochodzi do siebie, lecz jak zapewne wiesz, krążą na ten temat równe plotki.

- Plotki są dobre dla osób, którym brakuje rozrywki- rzekł Lucyfer.
- Osobiście preferuję sprawdzone źródła.

- Warto takowe posiadać- zgodził się z nim Lyskian.- Co cię tutaj sprowadza, Lucyferze? Czyżbyś pragnął zaznać rozrywki w postaci tortur?

- Demony nie mogą żyć bez tego tak samo, jak wampiry bez picia krwi. A ciebie Lyskianie, co sprowadza w ten czarny zakamarek twojego miasta?

- Szukam skrytobójcy- Książę podejrzewał, że raczej nikt inny nie zechce czarnej roboty. Wampiry chętnie pracowały w tym zawodzie, kiedy dostawały krew, lecz Cleos nie był osobą, która potrafiła się dzielić.

- Witaj Lucyferze- odparł Cleos, oblizując palce ze świeżej krwi.

- Nie sądzicie, że Keranne jest idealnym miejscem do spotkań towarzyskich? Posiłek, rozrywka i wspaniałe towarzystwo. Czego chcieć więcej?- stwierdził demon.

- Rzeczywiście- zgodził się Cleos.- Znasz może jakiegoś zaufanego człowieka do brudnej roboty, Panie Piekła?

- Oczywiście. Czwarty stragan w tamtej ciemnej uliczce- Lucyfer wskazał jeden z zaułków po drugiej stronie placu.- Możecie również, zaopatrzyć się u niego w inne towary. Sam u niego kupuję, więc mogę zapewnić, iż są doskonałej jakości.

- Z chęcią tam zajrzymy- oznajmił Lyskian.

- Wybaczcie, ale śmiertelna do tortur na mnie czeka. Mam nadzieję, że to spotkanie zostanie między nami, szlachetni panowie- rzekł Lucyfer i poszedł dalej, a potem z okrutnym uśmiechem przywitał się z demonem handlującym żywym towarem. Natomiast Książę Ciemności i Cleos poszli we wskazanym przez Pana Piekła kierunku. Przy straganie stał dość młodo wyglądający demon. Jego oczy przybrały smolistą barwę, a z pleców wystawały duże skrzydła. Ale nie były nawet w połowie takie jak Lucyfera pod względem wyglądu i wielkości.

- Witajcie- powiedział handlarz.- Życzycie sobie krwi, eliksirów czy innych usług?

Dopiero kiedy to powiedział podniósł wzrok znad pieniędzy, które liczył.
- To zaszczyt sprzedawać takiej osobistości jak ty, Książę.

- Potrzebujemy kogoś dyskretnego i umiejącego sprzątnąć zwłoki, tak by nawet ślad nie został.

- Jestem bardzo dyskretny- zapewnił handlarz.- Jednak nie ma nic za darmo. Proponuje trzykrotność zwykłej ceny. Pierwszą część za usługę. Drugą za brak komplikacji, a trzecią żeby nikt się nie dowiedział o Księciu Ciemności.

Lyskian wiedział, że oferta nie należała do zbyt korzystnych finansowo, ale za jakość trzeba było zapłacić. W dodatku on nie zamierzał się do tego dokładać. To zwłoki Pythona, więc on będzie płacił za ich sprzątnięcie. Książę Ciemności tylko sprawił mu drobną przysługę.

Myślisz, że on się nada?- przesłał myśl Cleos. Warto mu zaufać?

Nikomu nie warto ufać. W przeciwnym razie pewnego dnia obudzisz się przebity drewnianym kołkiem lub zostaniesz otruty. Ale chyba nikogo lepszego nie znajdziemy.

- Zgoda. Pół ceny przed i pół po...

Nagle za nimi rozległ się głośny huk. Oba wampiry i demon popatrzyli w kierunku źródła hałasu. Coś wybuchło. Zapanował chaos. Istoty nadnaturalne w popłochu zaczęły się ulatniać. Jedne metodą tradycyjną, a inni z pomocą magii.Stragan na końcu placu płonął intensywnie czerwonym ogniem tak samo jak budynek obok niego. Niektórzy, ci bardziej odważniejsi albo głupsi pośpiesznie z zbierali swoje towary, ale znaczna część je po prostu porzuciła. Zdawali sobie sprawę z faktu, iż zaraz zjawią się niepożądani gapie. Nikt nie chciał być nakryty na sprzedaży ludzi i innych nielegalnych produktów. Kilka demonów próbowało ugasić płomienie, ale żadne zaklęcia na niego nie działały.

- Daj mi jakiś kontakt do siebie- zarządał Cleos.

- Wybacz, ale nie mam czasu- odparł demon i zniknął wraz ze swoim straganem. Python zaklął pod nosem. Razem z Lyskianem przyłączyli się do uciekających istot. Wiedzieli, że nikt nie może zastać Księcia Ciemności w Keranne. Pythona również, lecz była to podrzędna sprawa.

- Chodźcie tutaj!- wolał jakiś anioł, wskazując na portal.- To najszybszy sposób na ucieczkę!

Lyskian zignorował anioła i pytające spojrzenie Cleosa, czy tam pójdą. Nie ufał aniołom, a już szczególnie takim, które proponują ucieczkę i nawet nie mówią gdzie. Wiele istot jednak posłuchało nieznanego wybawiciela. Nieoczekiwanie Cleos się zatrzymał. Tłum od tyłu napierał z niezwykłą siłą. Nagle ktoś popchnął Pythona i wampir runął na kamienny plac. Być może Lyskian by go ratował, ale dostrzegł drewniany kołek wystający z jego piersi. Szkarłatna krew niezwykle szybko sączyła się z powstałej rany. Tłum napierał dalej, nie zważając na ciało i posokę. Cleos zniknął w tłumie przeróżnych istot. Zaczynając od aniołów, a na demonach kończąc. Wokół placu zajaśniała ognisto czerwona łuna. Obwód Keranne stanął w płomieniach, a przy każdym wyjściu czyhała zakapturzona istota, przytrzymując barierę nie do pokonania. Tym samym zmuszając istoty, które nie miały tyle szczęścia co Lyskian, do wejścia w płomienie. Mówili przy tym skomplikowane inkantacje. Wydawało się, iż tego wieczoru po całym Wiecznym Mieście rozniósł się echem krzyk kilkuset istot spalanych żywcem w intensywnie czerwonych płomieniach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro