154.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wróciłem z pracy godzinę temu. Miałem dwa spotkania z klientami i udało nam się wynegocjować dobre warunki dla naszych nowych pisarzy. Annie zajęła się poszukiwaniem sekretarki dla siebie. Podobno potrzebowała kogoś do pomocy na stałe. Dziwne, bo do tej pory radziła sobie świetnie sama. Zaproponowałem, że pomogę jej wybrać odpowiednią osobę. Była moją wspólniczką, ale ostatecznie to ja musiałem mieć ostatnie słowo w firmie.

Rachel odrabiała lekcje z chłopcami, więc nie chciałem jej przeszkadzać. Gdybym poszedł na górę, Luc z Antem przestaliby słuchać mamy, a ja i tak zostałbym wygoniony z pokoju. Zaoszczędziłem więc wszystkim problemu. Postanowiłem, że coś zjem.

– Pokaż to zdjęcie. - Usłyszałem rozbawiony głos Destreya.

– Nie ma mowy! – krzyknęła siostra.

Zastanawiałem się, o jakie zdjęcie im chodziło, ale nie chciałem psuć atmosfery, więc zostałem w kuchni. Niech posiedzą razem. Sam chciałem, żeby pomieszkali u nas do porodu, więc musiałem ich znosić. Dzięki temu miałem pewność, że April nic się nie stanie i w każdej chwili ktoś będzie mógł pomóc. Jeśli nie ja to Rachel. Przyzwyczajałem się do faceta siostry, ale musiał wiedzieć, że nie uważałem go za idealnego kandydata na męża dla April. Niedługo urodzi im się dziecko, a ona nie mogła mieć pewności, że mąż pomoże jej, je wychować. Powinna inaczej ułożyć sobie życie. Zawsze chciałem dla niej jak najlepiej. Teraz byłem zmuszony zaakceptować jej wybór. Oby tylko nigdy nie żałowała swojej decyzji.

– Tu jesteś. - Rachel stanęła przede mną. – Chciałam się wybrać na spacer.

Nie miałem nic przeciwko. Ostatnio prawie całe dnie spędzaliśmy w domu. Miło będzie, chociaż na chwilę zmienić otoczenie.

– Dzieci już gotowe?- Objąłem ją w pasie.

– Dzieci zostaną. - Uśmiechnęła się. – Dawno nie byliśmy sami.

Tego się nie spodziewałem. Rachel uwielbiała spędzać czas z naszymi dziećmi. Zawsze ciężko ją namówić na jakieś wyjście z domu. Dla mnie nie byłoby problemem zadzwonić po nianię na kilka godzin.

– Chcesz uciec od swoich kochanych maluchów? - Również się uśmiechnąłem.

Dzieci były kochane, ale czasami potrzeba od nich odpocząć. Mówiłem o kilku godzinach, bo więcej bez swojej rodzinki bym nie wytrzymał.

– Tylko na chwilę. - Pocałowała mnie. – Co na to mój kochany mąż?

Co mogłem? Jasne, że chciałem spędzić z nią trochę czasu. Nie zawsze mogliśmy pobyć sami. Zazwyczaj tylko, gdy dzieciaki spały.

– Chodźmy. - Złapałem ją za rękę.

Nic się nie stanie, jak April przez godzinkę przypilnuje dzieciaków. Raczej nie będzie musiała dużo robić, bo w domu maluchu umiały zająć się sami zabawą.

Byłem ciekaw, jak będzie wyglądać nasze życie za kilka lat. Miałem nadzieję, że Rachel nadal będzie ze mną szczęśliwa. Tego bym chciał. Może pojawi się jeszcze jedno dziecko. Nie wiedziałem, czy chciałabym, ale brałem to pod uwagę. Kocham moją rodzinę. Chciałbym, żeby April też była szczęśliwa, żeby jej dzidziuś wychowywał się w pełnej rodzinie.

Nie mogłem uwierzyć, że za kilka miesięcy zostanę wujkiem. Dziecko mojej siostry będzie kolejnym rozpieszczonym maluchem w rodzinie. Już o to zadbam i zapewniłem, że ona nie będzie miała nic do gadania.

– Gdybym chciała wrócić do pracy... - Rachel spojrzała na mnie niepewnie. – Co byś zrobił?

Spacerowaliśmy po plaży niedaleko domu, trzymając się za ręce.

Nie sądziłem, że moja żona będzie chciała tak szybko wrócić do pracy. Myślałem nawet, że nie będzie chciała wracać w ogóle, co by mi odpowiadało. Do tej pory nie miała problemu, żeby siedzieć z dziećmi w domu. Lubiła to. Niedawno zacząłem pracować w firmie jak dawniej i nie spędzałem już całych dni w domu. Chciałbym, żeby Heather miała przynajmniej mamę na każde swoje zawołanie. Nie chciałem wynajmować niańki, a April w tej chwili nam nie pomoże przy dzieciach.

– A chcesz?

Jeśli tak, będziemy musieli zorganizować wszystko tak, żeby dzieci cały czas były z nami, chociaż na zmianę.

– Nie wiem. - Wzruszyła ramionami. – Chciałabym coś robić. Heather przesypia pół dnia, zazwyczaj jak chłopcy są w szkole, a ja nie mam co ze sobą wtedy zrobić.

Zapewne się nudziła. Teraz mogła rozmawiać z April, ale co zrobi, gdy moja siostra wróci do siebie? Nie będzie mieszkać z nami całe życie. Chociaż mieliśmy duży dom i chyba by mi to nie przeszkadzało. Ale miała męża, a z nim na pewno nie chciałbym mieszkać pod jednym dachem w nieskończoność. Po narodzinach dziecka będzie musiał zadbać o moją siostrę i udowodnić mi, że był w stanie wychować mojego siostrzeńca lub siostrzenicę. Już mu współczułem, jeśli ich dziecko wda się w matkę, chłopak miał przerąbane. Zresztą jak my wszyscy.

– Czyli chcesz pracować? - Objąłem ją w talii. – Niekoniecznie wracać do wydawnictwa?

Mogłaby pracować w domu. Przywoziłbym jej papiery, wracając i zabierał codziennie rano, jeżdżąc do pracy. Miałabym czas dla dzieci i dla siebie.

– Proponujesz mi pracę w domu? - Zmarszczyła brwi.

Co w tym złego? Wiele matek tak robiło. Wystarczyło, że kupię jej własnego laptopa. Dostęp do Internetu miała nieograniczony, więc mogłaby również uczestniczyć w naszych konferencjach. O rozmowach telefonicznych nie musiałem wspominać. Odkąd zaczęła pracę w wydawnictwie, zaprzyjaźniła się ze swoim telefonem komórkowym.

– Tak. - Patrzyłem na nią. – Możesz zajmować mój gabinet, żebyś czuła się jak w pracy.

– Obawiałam się, że nie będziesz chciał, żeby pracowała.

– To już przerabialiśmy. - Uśmiechnąłem się. – Nie chcę, ale nie mogę ci tego zabronić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro