110.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od rana April marudziła, że dziwiła się, jak chłopcy mogli spać, gdy my byliśmy tak głośno. Starałem się tłumić jęki Rachel tej nocy, ale było mi tak dobrze. Nigdy nie zdarzyło się, żeby któryś z chłopców obudził się przez nasze hałasy.

April mogła spać, zamiast siedzieć po nocy. Pewnie gadała przez telefon z tym swoim policjantem. Nie zamierzałem się jej tłumaczyć. Byliśmy dorośli.

– Jakoś nie mają z tym problemu – mruknąłem pod nosem.

– Pamiętaj, że dzieci rosną. - Spojrzała na mnie.

Miałem tego świadomość. Zanim jednak zdadzą sobie sprawę, że ludzie uprawiali seks i że robiłem to z ich mamą, będziemy mieszkać w nowym domu. Takim, gdzie będą mieć swoje pokoje, dużo dalej niż nasza sypialnia. Nie będą mogli słyszeć jęków Rachel, a ona nie będzie musiała się powstrzymywać.

– Więc się bujaj z tym projektem.

Jeśli miałem być szczery, chciałbym zamieszkać w nowym domu jeszcze przed ślubem. Niestety to chyba niemożliwe. Musielibyśmy go zacząć budować dziś. Uparłem się, że zlecę budowę domu siostrze i teraz musiałem czekać. Jeśli pojawiłoby się dziecko, nie mielibyśmy wyboru. Ten był dla nas za mały. Niby gdzie to dziecko miałoby spać? Z chłopcami i budzić ich za każdym razem, gdy będzie płakać? Pokręciłem głową. Jedyne czego chciałbym teraz, to dom. Później dopiero ślub i dziecko. Właśnie w takiej kolejności. Jak prawdziwy facet. Nie jak Matt, który najpierw zrobił Rachel dziecko. Później oświadczył się pod przymusem, a i tak pomieszkiwali u jej rodziców jeszcze kilka tygodni po ślubie. Rozumiałem, że Rachel mogła nie widzieć, że ten facet był nieodpowiedzialny, ale rodzice? Byli na tyle doświadczeni, żeby wiedzieć, że on nie zapewni nic ich córce. Skazali ją na los z Mattem tylko dlatego, że zaszła w ciążę. Zniszczyli nie tylko ją, ale i jej dzieci. To okropne. Nie chciałbym poznać tych ludzi.

– Na dyplom musisz poczekać jeszcze rok. - Zaśmiała się.

To wiedziałem. Dobrze, że poinformowała mnie, że go dostanie. Z tej dumy chyba zrobię sobie kopię i oprawię w ramkę i powieszę w swoim gabinecie. Mój dyplom z marketingu i zarządzania, przy jej będzie niczym.

– Ale robisz już jakieś szkice, prawda? - Spojrzałem na nią. – April! Nie chcę czekać kolejny rok jak powstanie projekt. Jeśli jeszcze się za to nie wzięłaś...

– To co? – odezwała się Rachel, którą dopiero zauważyłem za sobą.

Zeszła tu teraz, czy stała już kilka minut?

– To niech zacznie. - Przyciągnąłem ją do siebie i zerknąłem na siostrę. – Zrozumiałaś?

Oby, bo się pogniewamy. Wiedziała o moich planach, odkąd wyjechała na studia. Mogła się powoli przygotowywać. Doskonale wiedziała, jak chciałem, żeby wyglądał mój idealny dom. Rachel mogła dorzucić coś od siebie, jak już zobaczy projekt. Myślałem, że obojgu nam się spodoba. No i dzieciaki. Na pewno będą zadowolone z nowego ogrodu, dużo większego niż ten. Zrobimy sobie boisko, ale nie takie na dziesięć kroków, jak teraz. Może powinienem pomyśleć jeszcze o basenie. Chociaż to chyba już przegięcie.

– Tak jakby. - Wzruszyła ramionami. – Pamiętaj, że o drugiej w nocy mam samolot.

Skoro tak bardzo bała się, że zapomnę, mogła zadzwonić do Annie. Wpisałaby ją w grafik i zadzwoniłaby do mnie kilka minut przed, żeby mi o tym przypomnieć. Ta kobieta była niezastąpiona, jeśli chodziło o umawianie moich spotkań służbowych. Pomyślałem, że z prywatnymi poradziłaby sobie równie dobrze.

Gdy dziewczyny pojechały na zakupy, tak April udało się wyciągnąć moją kobietę na zakupy, grałem z chłopcami na Xboksie. W sklepach zejdzie im co najmniej godzina, a znając moją wybredną siostrę, przedłuży się do trzech. Więc mieliśmy sporo czasu na rozegranie meczyku.

– Ale jak wspomnicie o tym mamie, to się pogniewamy. - Zaśmiałem się. – Ant?

Oczywiście żartowałem. Chciałem sprawdzić, ile wytrzyma młody, zanim się wygada. Rachel będzie zła, że pozwoliłem im grać w gry, ale co mieliśmy robić? Nic innego nie przyszło mi do głowy, a miałem ochotę zagrać w Fifę.

– Dobra – spojrzał na mnie – ale i tak jej powiesz?

– Ant, skoro tobie każe nie mówić, to sam też nie powie, prawda tato?

Luc rzadko mówił do mnie tato. Wiedziałem, że przychodziło mu to ciężko, bo znał swojego ojca. Mimo wszystko próbował. Już nie był wycofany jak kilka miesięcy temu.

– Prawda – uśmiechnąłem się do niego – ale przed waszą mamą chyba nic nie da się ukryć.

Rachel tylko udawała, że nic nie wiedziała. Przekonałem się o tym. Tylko, dlaczego nie wspomniała, że coś podejrzewała? Może wtedy bym już przyznał się do zdrad. A tak czekała, aż sam to zrobię, co zresztą trwało o wiele dłużej.

– Spróbujemy – odezwał się Ant, biorąc do ręki pada. – Ja wybieram!

Rachel wróciła przed ósmą! Bez mojej siostry. Pewnie pojechała do tego swojego policjanta. Myślałem, że spędzi te kilka godzin jeszcze z nami. Aż tak wadziło jej moje towarzystwo?

Zasnąłem z chłopcami na kanapie. Obudziłem się, dopiero gdy usłyszałem otwieranie drzwi.

– Nie bądź na nią zły. - Położyła mi dłoń na ramieniu.

– Nadal chce, żebym ją odwiózł, czy zrobi to on? - Spojrzałem na nią.

Mogła mi coś wspomnieć. Nie musiała przede mną ukrywać, że nadal z nim była.

– Oczywiście, że ty. Wróci za godzinę.

Akurat. Jak znałem moją siostrę, to jeszcze zadzwoni, żebym odebrał ją od chłopaka.

– Jasne. - Zaśmiałem się. – Czy April wróciła kiedyś punktualnie?

– Przestań. - Przybliżyła się do mnie. – Dzieci śpią. Mamy chwilę dla siebie – wyszeptała.

–I co? - Objąłem ją w talii.

Nie potrzebowała żadnych sztuczek, żeby zachęcić mnie do seksu, jak inne kobiety. Wystarczyło, że powiedziała tak i już byłem jej. Tak na mnie działała. Chciałbym uprawiać z nią seks codziennie, a nawet kilka razy dziennie.

– Chcę. - Pocałowała mnie namiętnie. – Ciebie. Tutaj. Teraz.

– Tutaj? Gdzie? - Roześmiałem się, sadzając ją na blacie.

W kuchni było ciemno. Jak któryś z chłopców się obudzi, zobaczy, tylko gołe plecy matki, wtulonej we mnie. Nic zgorszającego. Podciągnę spodnie i udamy, że wszystko było dobrze.

– Spokojnie – wyszeptałem, tuląc ją do siebie.

– Paul – jęknęła cicho.

– Chwila. - Wszedłem w nią delikatnie.

Ruszaliśmy się powoli. Jakby nigdzie nam się nie śpieszyło. W sumie się nie śpieszyliśmy. Czułem ciepły oddech Rachel na szyi. Oddychała szybko, obejmując mnie mocno ramionami. Tak, jakby chciała być bliżej, ale bliżej się już nie dało.

– Kocham cię – wyszeptałem, całując ją w usta. – Bardzo cię kocham.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro