146.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zostałem tydzień, mimo że siostra nie zamieniła ze mną słowa. Unikała mnie na każdym kroku. Nie wiedziałem, ile jeszcze wytrzymam, zanim zmuszę ją do rozmowy ze mną. Musiałem dać jej czas na przemyślenie wszystkiego. Dowiedziała się prawdy o swoim ojcu. Nie wiedziałem, czy gdybym powiedział jej wszystko wcześniej, zareagowałaby inaczej. Mogłem jej nic nie mówić, ale zasłużyła na prawdę.

Z Rachel i dzieciakami przez ten czas widziałem się tylko na Skypie. Tęskniłem za Heather. Chciałbym ją w końcu wziąć na ręce. Chłopcy też za każdym razem wypytywali, kiedy wrócę do domu. Miałem nadzieję, że za kilka dni.

Starałem się nie zachowywać, jakbym pilnował siostry. Wychodziła popołudniami i wracała dopiero na wieczór. Nie mogłem jej robić awantur o to. Miała przecież swoje życie. Jednak miałem wrażenie, że wychodziła z domu, żeby nie siedzieć ze mną.

– Kiedy wracasz do siebie? - Spojrzała na mnie.

Wiedziałem, że chciała się mnie pozbyć jak najszybciej. Mogła to zrobić, gdy ze mną porozmawia. Gdy upewnię się, że nie była już na mnie zła.

– Jak ze mną porozmawiasz. - Wzruszyłem ramionami.

Musiałem wiedzieć, że z nią wszystko dobrze.

– Ty nie musisz pracować? Albo zajmować się dziećmi?

Oczywiście, że musiałem. Jednak April była dla mnie ważna. Chyba to normalne, że rodzina powinna być zawsze na pierwszym miejscu? A właśnie ona potrzebowała mnie teraz najbardziej, mimo że udawała, że było inaczej.

– April, przepraszam. - Podszedłem do niej. – Wiele bym zrobił, żeby było inaczej.

Co jeszcze miałem zrobić, żeby mi uwierzyła? Powiedziałem już wszystko.

– Wróć do domu. - Przymknęła powieki. – Potrzebuję dystansu.

– Nie oddalaj się ode mnie.

Nie chciałem zostawić jej samej. Bałem się, że nie miała nikogo, z kim mogłaby teraz porozmawiać.

– Chcę... - Spojrzała na mnie. – Paul, nie mam ci nic do powiedzenia.

Nie wiedziałem czemu, ale odpuściłem. Nie mogłem jej kontrolować. Była dorosła. Miałem nadzieję, że wiedziała, co robi, ale to nie znaczyło, że jej nie odwiedzę. Będę przyjeżdżał codziennie. Telefonów mogła nie odbierać, ale nie wygodni mnie z domu. W końcu będzie musiała ze mną porozmawiać. Nie będzie się na mnie złościć do końca życia. Może Rachel jakoś przemówi mojej siostrze do rozsądku. Kobiety dogadywały się lepiej.

– Zadzwoń – powiedziałem, zanim wyszedłem.

Miałem nadzieję, że nie pożałuję, że zostawiłem ją samą.

Postanowiłem pojechać do wydawnictwa, zobaczyć jak sobie radzili moi pracownicy. Najwyższa pora zacząć zaglądać do biura. Nie musiałem spędzać tam całego dnia, ale raz w tygodniu kilka godzin by nie zaszkodziło. Gdyby nie Annie byłby już dawno bezrobotny albo nie mógłbym sobie pozwolić na dłuższy urlop.

– Co ty tutaj robisz? - Sekretarka spojrzała na mnie zdziwiona.

Nie tak się witało szefa po dłuższej nieobecności, ale wolałem jej tego nie mówić. Wytrzymywała wystarczająco dużo.

– Podobno są jakieś dokumenty do podpisania. - Wzruszyłem ramionami.

Co kilka dni Annie przysyłała do mnie kuriera z ważniejszymi papierami do podpisu. Nie zawsze wystarczyło, że je przefaksowałem. Dużo naszych klientów chciało oryginały. Utrudniałem pracę wielu ludziom, ale miałem to gdzieś. Nigdy nie było w życiu łatwo. Poza tym ludzie pracujący dla mnie nie zarabiali mało. Na wszystkie moje spotkania chodziła Annie. Udobruchała wszystkich klientów, bo myśleli, że była durną sekretarką i wcisną jej każdy kit, dlatego woleli się spotkać z nią niż ze mną. Mieli problem, bo ona bardziej wykorzystywała ich i wychodzili na tych spotkaniach gorzej niż ze mną. Bardzo dobrze.

– Świetnie, to może odbędziesz ze mną rozmowę kwalifikacyjną? - Podała mi jakieś kartki. – Przyszła kandydatka na moją pomocnicę.

Spojrzałem na kartki, które były formularzem. Samanta Smith, lat dwadzieścia dwa. Przecież ta dziewczyna ledwo skończyła studia. W czym niby miałaby pomóc? Więcej czasu Annie poświęci na jej przyuczenie. Nie zgadzałem się na takiego pracownika. Niech znajdzie kogoś doświadczonego.

– Zdecydowałaś się kogoś zatrudnić? - Zdziwiłem się.

Nie omawiała ze mną wcześniej tego, a chyba powinna. Poza tym mieliśmy kadry, które szybko dobrałyby jej odpowiednią osobę.

– Tylko na kilka tygodni. Pod twoją nieobecność. Nie daję rady.

– I dlatego chcesz zatrudnić osobę świeżo po studiach? - Zerknąłem na nią. – Annie, będziesz musiała poświęcić czas, którego nie masz, żeby czegokolwiek jej nauczyć.

– Daj jej szansę, a zrozumiesz, czemu wzięłam ją pod uwagę. - Uśmiechnęła się i weszła do sali konferencyjnej.

Dziewczyna już na nas czekała. Zdziwiła się na mój widok. Podejrzewałem, że było to przećwiczone, bo na pewno wiedziała, że to mojej wydawnictwo. Annie zrobiła to celowo. Wiedziała, czyją córką była Samantha i dlatego zdecydowała się ją zatrudnić.

– Sam. - Przywitałem się.

– Miło cię widzieć. - Uśmiechnęła się. – Tata, zapomniał wspomnieć, że tak dobrze ci się powiodło.

Blondynka była córką byłego właściciela mojego wydawnictwa. Faceta, u którego pracowałem, zanim przejąłem jego biznes. Młoda miała wtedy z dziesięć może dwanaście lat. Przyłaziła do taty w odwiedziny. Marudziła każdemu, a ja dawałem jej jakieś artykuły do czytania, byleby tylko dała mi spokój. Wkurzała mnie, bo poprawiała większość z nich, udając, że wiedziała lepiej, jak powinny wyglądać.

– Zapomniał wspomnieć, że sprzedał biznes temu wkurzającemu typkowi? - Zaśmiałem się.

– Gdyby to zrobił, znienawidziłabym go.

– Nie chcesz tu pracować, żeby mnie wygryźć? - Spojrzałem na nią.

– Potrzebuję pracy na jakiś czas. Annie wspominała, że to góra trzy miesiące.

– Mam nadzieję. - Sekretarka spojrzała na mnie. – Nie dostaniesz więc czasu.

– Wystarczy.

– Więc mi pasuje – odezwała się dziewczyna. – Tata choruje. Nie chcę, żeby został sam, ale będzie zmuszony przeprowadzić się do Kanady. Potrzebuję czasu, żeby go do tego przekonać.

– Ok. Może pochwal się swoim doświadczeniem i osiągnięciami – odezwała się Annie.

Dziewczyna miała się czym pochwalić. Podobno przez jakiś czas była asystentką ojca. Jeszcze zanim poszła na studia. Bardzo możliwe, to było, gdy ja zaczynałem pracować na swój sukces. Nie wygryzłem Smitha. Sam zaproponował, żebym przejął jego wydawnictwo. Podejrzewałem, że już wtedy wiedziała, że nie pociągnie tego biznesu. Poza tym później zaczął w innej branży i z tego, co kiedyś czytałem, radził sobie dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro