71.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Żegnaliśmy się z moją siostrą kilka godzin. Nie chciała nas puścić, co mnie rozbawiło.

Chłopcy chyba byli zbyt wykończeni weekendem, bo zasnęli od razu po starcie samolotu. Wcale im się nie dziwiłem. Sam bym się teraz zdrzemnął. Zerknąłem na Rachel, która była bardzo zadowolona, że dzieci nie będą marudziły przez kilka godzin podróży. Na pewno prześpią cały lot. Nawet jeśli się obudzą, nie będą mieli siły na rozrabianie.

Weekend zaliczyłem do udanych. Należało nam się kilka chwil oderwanych od rzeczywistości, po tym, co nas spotkało w ostatnim czasie. Cieszyłem się, że oderwałem Rachel i dzieciaki, chociaż na chwilę od myśli o wypadku i porwaniu.

Pierwszy dzień po przylocie do Paryża, a raczej noc, spędziłem tylko z Rachel. Nie rozmawialiśmy na poważne tematy. W sumie w ogóle nie rozmawialiśmy, woleliśmy robić inne rzeczy. Na rozmowy będziemy mieli jeszcze dużo czasu. Trudno było mi się oderwać od Rachel, ale obiecałem chłopcom Disneyland i musiałem dotrzymać słowa, a nawet chciałem. Ku mojemu zdziwieniu, spodobało się tam rudowłosej, mimo że nie wykazała ani trochę entuzjazmu na tę podróż. Ant z Luciem dziękowali mi do dziś. Będę musiał częściej sprawiać im takie niespodzianki. Lubiłem widzieć, że byli szczęśliwi, oni i Rachel.

Najgorszy jednak był koniec wizyty w Disneylandzie. Ant położył się na ziemi i zaczął płakać. Zdezorientowany spojrzałem na Rachel, która zakryła twarz dłonią. Pierwszy raz widziałem taką reakcję dziecka. Zaskoczył nas Luc, który podszedł do brata i powiedział, że nikogo jego płacz nie ruszył i jedziemy do domu. Maluch momentalnie wstał, otarł łzy i obrażony ruszył do wyjścia. Nie wiedziałem, czy mogłem się już roześmiać, ale Rachel zrobiła to pierwsza, więc poszedłem w jej ślady.

W niedziele dziewczyny zrobiły sobie babski wieczór. Zabrałem chłopców na Wieże Eiffel. Byli bardzo grzeczni, przez co cały czas zastanawiałem się, co kombinowali. Pamiętałem słowa Rachel: „Jeśli jest zbyt cicho albo są grzeczni, nie wróży to nic dobrego". Cholera, miała rację. Zabrali jakiemuś dzieciakowi miśka i wrzucili do kosza. Myśleli, że tego nie widziałem.

Dziewczyny się spiły i musiałem słuchać ich paplaniny do drugiej w nocy. Z tego właśnie powodu zamieniłem bilety na poniedziałek, bo Rachel nie kontaktowała, co się działo. Nie wiedziałem nawet, czy zdawała sobie sprawę z obecności dzieci. Lubiłem ją lekko wciętą, ale upita była zabawniejsza. Szkoda, że nie pozwalała się w takim stanie oglądać częściej.

– Dziękuję – szepnęła. – Za weekend.

– Nie musisz. Cieszę się, że spędziliśmy ten czas razem.

Naprawdę. Cieszyłem się, że mogliśmy być cały weekend razem. I nie musiała mi za nic dziękować. Zasłużyła, żeby ją rozpieszczać. Podziwiałem ją, bo mało znałem osób, które po wypadku albo porwaniu syna mogłyby funkcjonować normalnie. Była silną kobietą. Wiedziałem jednak, że któregoś dnia wszystko ją przerośnie i pęknie, ale będę wtedy przy niej.

Po kilku godzinach, gdy byliśmy już w domu, walnąłem się na łóżko. Nie obchodziło mnie już, czy chłopcy nie spali ani, co robili. Marzyłem o śnie bardziej, niż mi się wydawało. Chyba się starzałem, bo jeszcze niedawno nie męczyła mnie żadna podróż. Może jednak chodziło o dzieci? To one sprawiały, że podróż stawała się męcząca.

– Paul. - Rachel nachyliła się nade mną. – Powiedz, że masz ochotę na kąpiel, a później po prostu zaśniemy. - Pocałowała mnie w ramię.

Z miłą chęcią bym poszedł z nią pod prysznic, ale prawda była taka, że nie miałem siły ruszyć się z łóżka. Obróciłem się na plecy i patrzyłem na nią. Też była zmęczona.

– A może po prostu zaśnijmy? - Przyciągnąłem ją do siebie.

– Zgoda. - Zaśmiała się.

Nie minęła chwila, a już spała w moich ramionach. Cmoknąłem ją w policzek i też zasnąłem.

Przebudziłem się o drugiej w nocy. Rachel leżała obok, plecami do mnie. Musiało być jej niewygodnie.

Postanowiłem sprawdzić, czy chłopcy śpią. Zdarzało się jeszcze, że Ant miał koszmary. Budził się w nocy i siedział skulony na łóżku. Tak samo, jak teraz. Podszedłem do niego i wziąłem na ręce. Nie rozumiałem, dlaczego po prostu nie przyszedł do nas.

– Mówiłem, żebyś nas wołał – szepnąłem. – Mam zapalić światło?

– Nie. Mozieś tu ze mną posiedzieć trochę?

– Mogę zostać do rana. - Kołysałem się z nim w przód i w tył.

Jeśli będzie trzeba, poczekam, aż zaśnie albo wezmę go do nas, do sypialni. Kiedyś powiedział, że śniła mu się Rachel we krwi, w samochodzie i nic nie mówiła. Po prostu na niego patrzyła, a on płakał. Ktoś go wyciągnął z samochodu i zabrał od mamy. To musiało być straszne dla takiego dziecka. Ja, dorosły facet nawet nie potrafiłem poradzić sobie ze swoimi koszmarami do dziś.

– Nie! Nie chcę, zieby mama wiedziała.

– Dlaczego? - Przyjrzałem mu się, marszcząc brwi.

Rachel powinna wiedzieć. Ona znalazłaby jakiś sposób na jego koszmary. Nie wiedziałem, co robić i czy moja obecność wystarczy. Chciałem mu pomóc, ale nie wiedziałem jak. Nie chciałem się później obwiniać, że nie zrobiłem nic, żeby przestał się bać.

– Będzie smutna. - Objął mnie rączkami za szyję i się przytulił. – Nie cem, zieby była smutna pseze mnie.

– Ant, mama się po prostu o ciebie martwi, ale jak nie chcesz, nic jej nie powiem.

– Dobzie. Kocham cię, tato – wyszeptał.

Chyba się przesłyszałem. Na pewno. Jednak jeśli tak było, nie rozumiałem, co wywołało na moim ciele gęsią skórkę i spowodowało, że poczułem coś cudownego. Tego nie dało się opisać.

Zerknąłem na chłopca, ale już spał, trzymając się mocno mojej koszulki. Położyłem się na plecach, nadal tuląc go do siebie.

Żałowałem, że zdradzałem Rachel, że nie umiałem być ojcem wcześniej. Nie dopuszczałem do siebie maluchów, bo bałem się, że mnie pokochają. Jednak nigdy nie pomyślałem, że to dlatego, że bałem się ich pokochać. Co byłoby, gdybym rozstał się z Rachel, bo nie umiałbym jej kochać? Zraniłbym wtedy nie tylko ją, ale i chłopców. Nigdy tego nie zrobię. Byli moją rodziną.

Mamo, postaram się być dla nich najlepszym tatą i najlepszym facetem dla Rachel. Mimo że nie chciałem, żeby tak o mnie myślała. Mogła wypominać mi za każdym razem, jakim skurwielem byłem. Zasłużyłem na to, ale wolałem myśleć, że mi wybaczyła i zapomniała.

Delikatnie położyłem Anta na łóżku i wstałem, mając nadzieję, że się nie obudzi. Liczyłem na to, że będzie spać do rana. Nie chciałem, żeby znowu się obudził z powodu koszmarów.

Spojrzałem jeszcze na chłopców i wyszedłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro