Odcinek 4 "Latynoskie zwyczaje"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Don: W poprzednim odcinku Porażkowego Wyścigu! Wiatraki i tulipany, właśnie takie cuda mogliśmy zobaczyć w Holandii. Podczas zbierania kwiatów Jo namówiła Evę do zniszczenia koszyków co skutkowało spowolnieniem pozostałych drużyn. Uplecenie z nich naszyjnika było trochę trudne, ale większość sobie całkiem nieźle poradziła. Ta, do tej grupy na pewno nie zaliczają się Ezekiel i Dakota. Musieli później uporać się z agresywnymi jeżami i założyć im bez żadnych poważnych obrażeń biżuterię. Toczenie kawałka sera i... strefa luzu! Ostatni do niej dotarli Mutanci i to właśnie ta niezbyt zgrana drużyna opuściła program.  Zobaczcie kto zginie śmiercią tragiczną... znaczy , eee... oglądajcie kolejny odcinek... Porażkowego Wyścigu!

*Intro*

Eva: *Naciska jako pierwsza przycisk, a następnie wysuwa się wskazówka* Hiszpania, super *powiedziała bez emocji*

Don: O tak, Hiszpania. Uwielbiam takie klimaty. Słoneczko, drineczek z parasolką i opalanko. Stamtąd pochodzi również taniec Flamenco, więc roztańczonych pań na pewno nie będzie nam brakowało.

Jo: *Wyrwała z ręki Evy wskazówkę, by przeczytać co jest dalej* Lotnisko, to... tamtędy! *Zaczęła biec, a za nią niezadowolona koleżanka*

*Za Sportsmenkami biegło już kilka drużyn: Gołąbeczki, Podróżnicy i Nikczemni Mistrzowie, bo... Stratedzy poszli inną drogą*

Heather: Czy ty na pewno wiesz gdzie idziesz? *Spytała jak zwykle wkurzona*

Alejandro: Zaufaj mi, Heather. Mam wszystko pod kon... bien, spójrz.

*Latynos był tuż obok lotniska, a czarnowłosa za chłopakiem. Podeszła bliżej i ujrzała, że faktycznie jej niedorozwinięty facet ma rację. Z ukrycia widzieli biegnących ku nim uczestników. Alejandro niezauważalnie kopnął automat z małymi piłeczkami dla dzieci, który stał obok wejścia. Osłonka ze szkła roztrzaskała się, a z automatu wysypało się kilkadziesiąt piłeczek. Większość drużyn, które były już prawie u celu potykała się, ale Ci z większym refleksem ominęli je zgrabnie czyli tylko... Sportsmenki, chociaż Shawn też nieźle sobie radził z Podróżników. Courtney w biegu stanęła na jednej z kulek i upadła łapiąc się za kostkę u nogi*

Gwen: Court! W porządku? *uklękła przy dziewczynie delikatnie dotykając jej kostki, a ta gwałtownie zabrała nogę krzycząc z bólu* Skręcona... Don, macie tu jakiegoś lekarza?

Don: Są dwie możliwości. Albo rezygnujecie z dalszej gry, albo jakoś sobie radzicie. Wybór należy do was.

Gwen: *Spojrzała niepewnie na prawniczkę*

Courtney: Tyler był cały pokiereszowany, a dalej gra! Nie ma mowy, by jakaś idiotyczna kontuzja przeszkodziła mi w zdobyciu tego szmalu! Gwen, idziemy.

Gwen: *Uśmiechnęła się do niej czule. Po prostu uwielbia tą dziewczynę. Wzięła ją pod ramię i próbowała z nią iść. Były bardzo w tyle*

Dawn: *Podchodzi do dziewczyn* Pomogę wam. Wasza aura emanuje determinacją i chęcią doprowadzenia wszystkiego do końca. Podzielam to uczucie, więc z chęcią przydam się.

*Gołąbeczki spojrzały po sobie dziwnie nie dowierzając w słowa blondynki*

Courtney: Ale z niej dziwaczka. Myślałam, że to Izzy jest walnięta, a tu proszę.

Gwen: Ja się już tak przyzwyczaiłam do tego określenia, że nie robi to na mnie wrażenia. W końcu Heather nazywała mnie dziwolongiem. *Przewraca oczami*

Courtney: Nie potrzebujemy...

Gwen: Dzięki Dawn.

*Dziewczyna z Zoologów wzięła ranną dziewczynę pod ramię, a Gwen z drugiej*

DJ: Poradzicie sobie?

Dawn: Tak, nie przejmuj się DJ. Biegnij i czekaj na mnie przy wejściu.

*Wielkolud uśmiechnął się do blondynki i w trymiga pobiegł w stronę lotniska*

Don: W samolocie pierwszym znajdują się Sportsmenki, Stratedzy, Podróżnicy, Nikczemni Mistrzowie i Drańskie Serca. W drugim Stalkerzy, Farmerzy, Bliźniaczki, Muzyczny Duet i Sportowe Łajzy. Tak, nie spodziewałem się ich! Kontuzja Tylera najwidoczniej już ustępuje. Lecz nie można tego powiedzieć o Courtney, także więc... trzeci lot; Żarłoki, Telewizyjne Gwiazdy, Panny Północy, Gołąbeczki, Aspołeczni Kujoni no i Zoologowie. Pierwszy samolot właśnie startuje, drugi odlatuje za godzinę, a trzeci za dwie godziny.

*Drańskie Serca siedzą tuż za Sportsmenkami*

Duncan: A więc masz swoją własną siłownię?

Eva: Tak. *Odparła patrząc na punka swym charakterystycznym spojrzeniem*

Duncan: Może mógłbym wpaść, takiej trenerki tylko pozazdrościć.

Eva: *Dalej się na niego patrzy jakby chciała go zabić*

Duncan: Dobra, nieważne. Rany.... *Przewrócił oczami*

Heather: *Spogląda na uradowanego ciemnoskórego* A ty co się tak cieszysz?

Alejandro: Nie rozumiesz querida? To kraj, z którego pochodzę. Żałuję, że nie byliśmy tam podczas trzeciego sezonu. Mam tylko nadzieję, że nie spotkamy tam mojego brata Jose, ale to byłby za duży zbieg okoliczności! *Zaśmiał się*

Don: Godzinę później startuje drugi samolot.

Samey: *Jest trochę przygnębiona, a jakby z tyłu głowy słyszała głos wrednej bliźniaczki*

Amy: Czy ty w ogóle mnie słuchasz?! Otrząśnij się frajerko.

Sierra: Większość widzów Porażkowego Wyścigu jest na tak z waszą rywalizacją, ale tym razem muszę się z nimi nie zgodzić. Przepraszam was fani! *Mówi w stronę kamery* Amy, bądź milsza dla swojej siostry, ona jest smutna, widzisz? Pociesz ją.

Amy: *Zaśmiała się szaleńczo, wszyscy patrzą się na nią jak na wariatkę z wyjątkiem Sierry i Samey* Co mnie obchodzi jej humor? Ja tu przekazuje tej ofiarze losu ważne rzeczy, więc nie przeszkadzaj nam świrusko.

Sierra: Jak będziesz chciała pogadać, to nie krępuj się. *Szepnęła milszej siostrze na ucho i usiadła obok Tophera SMS'ując do Cody'ego*

Don: Samolot numer jeden ląduje, a tymczasem trzeci lot właśnie startuje.

Dawn: Bardzo Cię boli? *Spytała blondynka siedząc po turecko przed Gołąbeczkami i wyglądająca zza oparcia*

Courtney: Trochę, ale nie jest najgorzej. *Próbowała się uśmiechnąć, ale zaraz jej wyraz twarzy stał się przerażający* Nie chcemy sojuszu, wielkie dzięki.

DJ: Nie mieliśmy tego na myśli pomagając wam.

Dawn: Dokładnie, musisz zacząć ufać ludziom Courtney. Twoja aura jest...

Courtney: Bla, bla, bla, co za bzdury z tymi aurami?! Chyba się zdrzemnę, więc nikt z was nie ma prawa mi przeszkadzać. *Ułożyła się na boku, dłonie włożyła pod głowę i spróbowała oddać się w ramiona snu*

Don: Stratedzy są na prowadzeniu i królowa podłości odbiera wskazówkę.

Heather: Nie cierpię gotowania!

Alejandro: Dlatego dobrze, że w naszym duecie jest specjalista.

Heather: Mhm, ta jasne. Będziesz mógł popisać się swoimi umiejętnościami kiedy znajdziemy najbliższą restaurację.

*Stratedzy zaczepili jakiegoś taksówkarza w aucie i wsiedli do pojazdu. Następnie wskazówkę odebrali Sportsmenki, Drańskie Serca, Nikczemni Mistrzowie i Podróżnicy, a potem załapali się na własne środki transportu. Gdy Stratedzy dojechali na miejsce zauważyli kolejną skrzynkę i latynos wcisnął przycisk i w myślach przeczytał kartkę i Heather nachylona na jego ramieniem*

Don: Pierwszą częścią wyścigu z tego co już słyszeliście będzie gotowanie. Danie do przygotowania to gazpacho *Na ekranie pojawiają się zdjęcia tego posiłku*. Tradycyjna zupa w Hiszpanii podawana na zimno. Idealna potrawa na gorące dni. Drużyny otrzymają od szefa kuchni instrukcję przygotowania. Ten latynoski koleś będzie nawijał po hiszpańsku, a inni będą starać się w tym wszystkim połapać! Dla ułatwienia dostaną słownik na drużynę.

Alejandro: *Śmieje się* To chyba najłatwiejsze zadanie jakie może być. *Dumnie wchodzi ze swoją dziewczyną do restauracji* Chef, estoy pidiendo una receta.

*Na stoliku obok leżały słowniki. Oczywiście Alejandro nie skorzystał z pomocy i wszystko rozumiejąc słuchał kucharza*

Alejandro: Już wszystko wiem. Heather, ty będziesz podawać mi składniki. Ja zajmę się resztą.

*Czarnowłosą zawsze wkurzało, gdy ktoś jej dyktował co ma robić, ale tym razem tylko zirytowana przewróciła oczami i poszła za chłopakiem do kuchni*

*Tymczasem w miejsce docelowe przybywają Drańskie Serca, które po zdobyciu wskazówki próbują zrozumieć co kucharz chce im przekazać*

Duncan: Rozumiesz coś z tego bełkotu?

Zoey: Nic a nic. Mógłby Pan powtórzyć? Yyy, ¿Podrías repetir? *Spytała zaglądając do słownika*

*Alejandro słysząc głosy w jadalni, postanowił na razie powierzyć krojenie papryki Heather*

Heather: Ej, a ty gdzie idziesz? *Powiedziała z wyrzutem*

*Chłopak nie zwrócił na nią uwagi i w momencie, gdy szef miał zamiar tłumaczyć jeszcze raz wtrącił się latynos*

Alejandro: To nie jest bełkot aczkolwiek wspaniały język, który twój mały móżdżek nie może pojąć. *Spojrzał wrogo na punka, ale zaraz jego wyraz twarzy złagodniał przyjmując sztuczny uśmiech. Wytłumaczył Zoey i Duncanowi jak trzeba przygotować gazpacho*

Zoey: Wow, dzięki Alejandro... *Spojrzała na niego z lekką podejrzliwością, a potem udała się do kuchni*

Duncan: *Pociągnął latynosa za ramię i odciągnął go na bok* Co ty kombinujesz, co? Na pewno nam bezinteresownie nie pomagasz. *Zmrużył oczy wpatrując się w niego*

Alejandro: Czy to źle że pomagam słabszej drużynie? Wybacz, że byłem uprzejmy, ale w moich stronach jest to bardzo pożądana cecha. *Chwycił jego nadgarstek i zdjął rękę ze swojego ramienia* Lo siento, ale to jest wyścig. Też powinieneś się pospieszyć, amigo. *Skierował się w stronę kuchni, a Duncan niezadowolony poszedł za nim*

Heather: Co ty kombinujesz?

Alejandro: Już gdzieś słyszałem to pytanie.

Heather: Odpowiedz mi, a nie bawisz się w kotka i myszkę!

Alejandro: Cierpliwości mi amor. Cierpliwości...

*Przybyli Nikczemni Mistrzowie, Sportsmenki i Podróżnicy. Jasmine i Shawn nie mieli większego problemu ze zrozumieniem instrukcji szefa, Mal również sobie dobrze poradził. Eva i Jo nie miały bladego pojęcia o czym on mówi*

Eva: Zacznij mówić po francusku chuderlaku, bo jak nie to Ci tak przyłożę, że będziesz pięć dni chodzić do tyłu!!! *Złapała go za fraki i podniosła do góry, wolną rękę zacisnęła pięść z zamiarem przyłożenia mu*

Jo: Tak, mów frajerze po naszemu.

*Mężczyzna patrzył tylko z przerażeniem na dziewczyny nic nie rozumiejąc. Eva rzuciła go z frustracji na ziemię*

Jo: To bezsensu! Same sobie poradzimy.

*Pięć drużyn było już w kuchni, a tymczasem drugi samolot wylądował, a drużyny wybiegły z lotniska jak z procy. Bliźniaczki pierwsze wzięły wskazówkę*

Scott: Nie marnujmy czasy na ten głupi papier. Po prostu biegnijmy za dziewczynami.

Rodney: Tak myślisz Scott? Myślę, że warto byłoby wiedzieć, gdzie...

Scott: Nie myśl tyle, bo się zmęczysz.

*Farmerzy pognali za siostrami, ale one zaraz zniknęły w taksówce i pojechały. Rodney spojrzał z politowaniem na kuzyna, a on tylko nerwowo się zaśmiał*

Scott: Wiesz, to tylko małe opóźnienie. Wrócimy po wskazówkę i...

Rodney: Ale nie mamy już czasu. *Wzdycha* Szkoda, że Amy nie zaproponowała nam byśmy pojechali razem z nią.

Scott: Nie ważne, złapiemy taksówkę i pojedziemy za nimi. Taksi! Taksi! Dlaczego nikt się nie zatrzymuje? Idziemy pieszo. Ruszaj swój zadek.

*W tym czasie Alejandro i Heather zrobili danie, degustację przeprowadza Don, a oni czekają na jego reakcję*

Don: Mmm, 10/10! Idealne, pyszne, chłodne... Przechodzicie dalej! Uczestnicy muszą znaleźć następną wskazówkę we wnętrzu cieplutkiego churros - słodkie przekąski w smaku przypominające pączki. Nie w każdym się ona znajduje, więc trzeba szukać.

Alejandro: Moje ciało to świątynia. Nie mogę jeść takich rzeczy.

Heather: Jestem na diecie, ale w przeciwieństwie do Ciebie poświęcę się. *Wywróciła oczami i wzięła pierwsze churros. Odgryzła kęs, a potem kolejny. Widząc, że w środku już nie będzie wskazówki odłożyła go na talerz. Zbulwersowana, że musi skonsumować kolejne kalorie chwyciła drugą przekąskę i tym razem się jej poszczęściło. Oczy jej się zabłyszczały po przeczytaniu* Uwielbiam teatr! Znaczy... chodźmy... *Od razu spoważniała i wyszła z restauracji, a za nią jej chłopak*

*Bliźniaczki dojechały na miejsce. Amy wepchnęła się przed Samey, gdy ta chciała wejść*

Amy: Ja wezmę słownik bo ty nic nie potrafisz. Por favor, yyy... *Szuka odpowiedniego słowa, ale potem wciska go w ręce siostry* Znajdź mi jak jest po hiszpańsku mówić.

Samey: To by było chyba por favor hablo?

*Szef zaczął mówić, Amy ponownie wyrwała słownik siostrze i sama próbowała zrozumieć o czym hiszpan mówi. Akurat nadeszła drużyna Stalkerów*

Sierra: Cześć Samey, cześć Amy! Mogę zadać wam pytanie na mojego bloga?

Amy: Chyba nie teraz wariatko? Staram się pojąć co ten typ mówi, nie przeszkadzaj mi!

Sierra: Escucha. Que el Señor comience desde el principio.

Szef kuchni: Señorita, por supuesto.

*Kucharz powtórzył po raz enty tą samą formułkę, Amy patrzyła na niego tępo, a Samey sprawdzała w słowniku poszczególne wyrazy składając je w zdania. Topher patrzył się w telefon, a Sierra za pierwszym razem wszystko doskonale zrozumiała*

Sierra: Świetnie! Dalej Topher, zrobimy gazpacho perfecto!

Topher: Tak... Ej, a gdzie jet Chris? *Spytał dalej patrząc w ekran urządzenia*

Sierra: Został w tyle. Chodź mi pomóc.

Amy: Nie wiem co to znaczy!

Samey: *Wzdycha i kręci głową, a potem idzie w stronę kuchni*

Amy: Hej, gdzie ty idziesz?! Co ta kretynka sobie myśli?! *Blondynka pobiegła za siostrą*

*Drańskie Serca ukończyły pierwszą część wyścigu; Don skosztował posiłku i uznał, że jest przepyszne. Duncan znalazł wskazówkę za pierwszym razem. Po znalezieniu taksówki pojechali do teatru. Jo praktycznie sama zrobiła chłodnik, bo Eva była zbyt zamaszysta, więc niedługo potem blondynka kazała jej po prostu stać w miejscu. Stratedzy pierwsi dotarli do teatru. Heather wcisnęła czerwony przycisk i wysunęła się wskazówka*

Heather: Zostaniecie ocenieni przez zawodową tancerkę tańca flamenco.

Don: Nasza urocza Dolores pokaże krótki układ taneczny, a oni będą musieli go powtórzyć. Choćby jeden błąd i trzeba powtarzać od nowa. O, samolot numer 3 już wylądował.

*Gwen trzyma pod ramię Courtney, więc one jako ostatnie odbierają wskazówkę. Dawn odwraca się w ich stronę *

Dawn: Proszę, to na szczęście. *Zakłada dziewczynom dwa talizmany z żółtymi kryształami* Powodzenia! *Odbiegła z miejsca wracając do DJ'a*

*Gotka i szatynka spojrzały na siebie dziwnie*

Courtney: Ugh, po co mi to?!

Gwen: Nie gadaj, dekoncentrujesz mnie, trochę ważysz.

Courtney: Czy ty sugerujesz...?!

Gwen: Cicho!

*Stratedzy uważnie patrzyli na ruchy tancerki. Poruszyła się zgrabnie niczym łabędź, ale była również energiczna i żywiołowa. Azjatka nie była siebie taka pewna podczas wykonywania tańca, ale latynos doskonale sobie radził. W tym czasie przybyli Drańskie Serca, Nikczemni Mistrzowie i Podróżnicy*

Duncan: Nie ma mowy, ja nie tańczę!

Zoey: Zatańczysz albo inaczej powiem co jeszcze uroczego zrobiłeś zanim przybyliśmy do programu, a było to...

Duncan: Dobra, zrobię to!

*Teraz na ekranie pokazywane jest jak radzą sobie drużyny przy pierwszym zadaniu*

Owen: Nie wiem co to jest gachoso, ale brzmi pysznie. Jak nachosy!

Sugar: Mmm, haha, zjadłabym nachosy! Pamiętasz jak pochłonąłeś 5 paczek dużych nachosów razem z opakowaniami? To było coś!

Owen: O tak! I wtedy...

Szef kuchni: *Odchrząkuje*

Sugar: *Jęczy* Dobra, nawijaj nam o tej zupce. Byle szybko!

*Żarłoki nic nie zrozumieli, więc Sugar pomyślała sobie, że po prostu będą zgapiać od innych. Nie spodziewała się jednak, że jest wiele osobnych stanowisko osłonionych ścianą, by nikt nie miał na widoku potraw innych*

Sugar: Kurczę! Hmm, coś wymyślę. W końcu jestem Sugar. Owen... niczego nie dotykaj. *Skarciła chłopaka, który już się dobierał do produktów*

*Cameron i Harold drużynowo przygotowali gazpacho, które się udało. Harold jako poliglota zrozumiał co mówił kucharz i delektowali się smakołykami, a balonowy chłopiec nerwowo popędzał kumpla. Anna Maria i LeShawna po wielu próbach pojęły mniej więcej jak przygotować jedzenie*

*Stratedzy ukończyli zadanie z tańcem i od Dolores otrzymali wskazówkę*

Don: Ostatnie zadanie będzie na plaży. Surfowanie wśród rekinów, które specjalnie sprowadziliśmy. Mam nadzieję, że Ci frajerzy mają choć trochę kondycji, bo właśnie będzie trzeba omijać je przez dziesięć minut. Gdy rekin nadgryzie deskę, będą zmuszeni wziąć nowy sprzęt i zacząć od nowa.

*Stratedzy podeszli do gościa, który rozdawał deski, był on bardzo znajomy*

Alejandro: Oh Dios!

Jose: Buenos dias, Al. *Uśmiechnął się kpiąco*

Heather: O, rodzina w komplecie. *Powiedziała sztucznie uroczym głosem* Teraz dawaj deskę lalusiu, później sobie obijecie te piękne buźki!

Jose: Oczywiście piękna. *Podał jej deskę surfingową*

Alejandro: *Spojrzał na niego krzywo, a potem poszedł za dziewczyną*

*Strategom bardzo dobrze szło. Czarnowłosa mocno trzymała się hiszpana, a on sterował deską, po dziesięciu minutach podczas których przyszły inne drużyny, wypłynęli na brzeg i otrzymali od brata Alejandro ostatnią wskazówkę*

Don: Do strefu luzu dzieli już tak nie wiele! Trzeba przejść się wzdłuż plaży, by mieć zagwarantowany swój udział w kolejnym odcinku.

Heather: *Zaczęła biec, ale zorientowała się, że latynos nadal stoi w miejscu* Co jest?! Rusz się!

Alejandro: Trzeba im pomóc. *Spojrzał na Duncana i Zoey, którzy byli otoczeni wśród rekinów*

Zoey: Pomocy! Minęło już dziesięć minut, niech nas ktoś wyciągnie!

Jose: *Ziewnął popijając drinka i świecąc swoją klatą*

Duncan: Nie panikuj mała. *Z nerwów zacisnął zęby*

Heather: Kpisz sobie ze mnie?!

Alejandro: *Nie odpowiadając jej ściągnął koszulę i skoczył do wody*

Heather: *Wściekła pobiegła w stronę strefy luzu. Zadowolona chciała już przekraczać linię mety, ale prowadzący zatrzymał ją dłonią*

Don: Nie tak prędko. Gdzie jest twój partner? Nie przejdziesz dopóki przystojniaczek tu się nie pojawi.

Heather: *Naburmuszona skrzyżowała ręce*

*Gdy Alejandro wskoczył do wody, zanurkował i od spodu wszedł na deskę. Wziął w ramiona czerwonowłosą i punka i postawił na lądzie*

Zoey: Dzięki Alejandro.

Duncan: Taaak... Dzięki stary. *Patrzy oniemiały na latynosa*

Alejandro: Cała przyjemność po mojej stronie. *Uśmiechnął się, chwycił koszulę i pobiegł do strefy luzu*

Duncan: Dlaczego ten frajer to zrobił? On oczekuje sojuszu, to na pewno.

Zoey: Poznałam już trochę Alejandro i wiem jaki jest, ale... może miał czyste intencje?

Duncan: Pff, w takim razie jesteś bardziej naiwna niż sądziłem. *Odwrócił wzrok od kamery*

*Heather nerwowo tupie nogą czekając na Alejandro. W tym czasie w strefie luzu są już Nikczemni Mistrzowie*

Don: Brawo, jesteście pierwsi.

Heather: Ugh! Gdzie ten idiota jest?!

Don: Podróżnicy, miejsce drugie.

Shawn: O tak! Przybij piątkę Jas'! *Olbrzymka za to go pocałowała* O, to też może być.

*W końcu z daleka widać Alejandro. Razem przekraczają strefę luzu, a potem Drańskie Serca*

Heather: I co, zadowolony? *Syknęła mu do ucha*

Alejandro: O co Ci chodzi? Przecież nie odpadniemy.

Heather: Tak geniuszu, ale... ugh! *Zirytowana odeszła od chłopaka*

Don: Sportsmenki - miejsce piąte

Stalkerzy - szóste

Bliźniaczki - siódme

Muzyczny Duet - ósme

Panny Północy - dziewiąte

Aspołeczni Kujoni - jedenaste

Sportowe Łajzy - dwunaste

Lightning: Shi yea!

Tyler: O tak! Wiedziałem, że odbijemy się od dna!

Don: Gratuluje wam... Kolejne drużyny!

Telewizyjne Gwiazdy - Trzynaste

Blaineley: Masz szczęście, że to nie my wracamy dziś z pustymi rękami, McLean.

Chris: To Ty się ciągle ociągałaś, laluniu!

Don: Farmerzy - Czternaste. O niewylecenie walczą teraz Gołąbeczki i Zoologowie.

Trent/Samey: Gwen/Dawn! *Powiedzieli równocześnie, Amy zmroziła ją spojrzeniem*

Amy: Nie będziemy płakać za tą dziwaczką.

*Samey spuściła wzrok zmartwiona*

*Zoologowie biegną coraz szybciej do strefy luzu, w końcu są na miejscu*

DJ: Przepraszam was!

Don: Gwen i Courtney, dotarłyście tu ostatnie.

Gwen: *Dalej trzyma Courtney pod ramię, ciemnoskóra jest wkurzona*

Don: Wyleciałybyście, gdyby był to etap z eliminacją! zostajecie w grze dziewczyny.

Courtney: Tak! Ała.. *Chciała podskoczyć ze szczęścia, ale zapomniała o skręconej kostce*

*Gotka delikatnie podniosła swoją dziewczynę i ją pocałowała. Następnie ostrożnie przekroczyły strefę luzu*

Dawn: Mówiłam, że wam pomogą. *Puściła dziewczynom oczko, a one tylko pokręciły głową z niedowierzaniem*

Don: To by było na tyle w tym jakże pełnym emocji odcinku. Gołąbeczkom się poszczęściło. Czyżby talizmany Dawn miały jakąś specjalną moc? Cóż, tego raczej się nie dowiemy. Do zobaczenia już w piątym odcinku Porażkowego Wyścigu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro