1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Srebrny Zosima wszedł dumnym krokiem do salonu kosmetycznego. Za pogniecioną zasłoną, czekało spełnienie jednego z tryliona jego marzeń. Usiadł na kremowym fotelu i od razu wtopił się w niego, jak ciastko w krem. Szczupła brunetka ubrana w fartuch, maseczkę i rękawiczki, niczym pielęgniarka na oddziale chorób zakaźnych, zaczęła obmywać jego ucho. Zosima przymknął powieki i wziął głęboki oddech. Po chwili kobieta zaznaczyła dwie kropki na chrząstce ucha chłopaka, po czym odpakowała przezroczystą rurkę i przystąpiła do działania. Chłopak poczuł gwałtowny ból, który zmusił go do otwarcia oczu. Zaczął obserwować pomieszczenie, w którym się znajdował. Było przeraźliwie czyste i białe. W ten nadeszła druga fala bólu, która poniosła jego fantazje do wizji szpitala psychiatrycznego. Po kilku mniejszych dawkach bólu, spojrzał w lustro. Był dumny, iż wytrwał i spełnił swoje marzenie. Zapłacił i wyszedł. Zmierzał w stronę domu złotego chłopaka, a srebrny industrial dodawał uroku jego równie srebrnym oczom i delikatnie odbijał słońce pomiędzy szarymi pasmami włosów.

Złoty Toshio spał smacznie na burgundowym łóżku, nakryty czarną, satynową pościelą. Akurat przemierzał niezmierzone odmęty setek barwnych galaktyk, gdy ze snu wyrwał go melodyjny odgłos dzwonka. Powoli wstał i doczłapał się do lakierowanych drzwi. W zwolnionym tempie otwarł białe wrota. Za nimi czekała srebrna kurtyna włosów. Zosima klęczał na wycieraczce i wiązał buta. Podniósł głowę, a jego gwieździste oczy spotkały się ze słonecznymi tęczówkami Toshi'ego. Srebrnego chłopca zalał deszcz promieni złota. Stali naprzeciwko siebie, złoty i srebrny. Złoty dopiero zbudzony z burzą blond loków na głowie. Chłopak w samych bokserkach z zarysem mięśni na opalonym ciele, przemierzał głębie oczu srebrnego przyjaciela. Srebrny zaś klęczał ubrany w czarne jeansy oraz szary t-shirt. Miał idealnie ułożone szare włosy. Złotemu zdawało się, iż srebrny błyszczał nowym i silniejszym światłem. Łudząco przypominał te przystojne i wypicowane gwiazdy koreańskiego pop-u.

- Toshio, udało się. W końcu doznałem spełnienia- rzekł z powagą Zosima, wstawając.

- Dlaczego mnie obudziłeś? Ach, było tak miło- narzekał, ziewając Toshio, wpuszczając Zosimę do domu.

Powoli zmierzali w stronę komnaty Tosi'ego. Podekscytowany Zosima czekał na reakcję przyjaciela. Złoty chłopiec poszukiwał źródła nowej energii Zosimy. Weszli do pokoju. Toshio zatrzasnął drzwi, zaszedł drogę koledze i uważnie zmierzył go od góry do dołu. Widział w nim coś nowego, ale nie wiedział, co dokładnie. W ciszy odszedł od zmieszanego Zosimy i zaczął się ubierać. Wcisnął na siebie czarne jeansy z dziurami i kremowy t-shirt. Pościelił łóżko i na nim usiadł. Ciągle zmieszany Zosima usiadł na podłodze, naprzeciwko przyjaciela. Oboje patrzyli na siebie w ciszy.

Nagle Toshio przerwał ciszę, szeroko otwierając oczy.

- Zosima jestem z ciebie dumny- rzekł nienaruszonym tonem.- Jesteś wielki przyjacielu. Wypowiadając te słowa, patrzył szeroko otwartymi oczyma, na zaczerwienione ucho Zosimy.

Zosima, nie mogąc powstrzymać łez, wstał z podłogi i rzucił się na szyję przyjaciela. Chciał odwzorować doskonałość scen romantycznych z książek, lecz niesforne loki przyjaciela zaplątały się w świeży kolczyk srebrnego chłopca. Przyjaciele powoli wyplątali blond czuprynę z industriala Zosimy i położyli się na łóżku.

- Nadal boli?- spytał po dłuższej chwili, zmartwiony Toshio.

- Nie bardziej, niż wtedy, kiedy stwierdziłeś, że jestem zbyt szary w kremowym t-shircie- stwierdził, przypominając sobie raniące słowa przyjaciela.

- Ale tamto było raczej bólem mentalnym, a nie fizycznym- zaczął się bronić Toshio.- Poza tym to była prawda. Z resztą, to było jakieś pół roku temu, a ty mi to do teraz wypominasz.

- Jakbyś odpokutował swoje winy, udawałbym, że tego nie pamiętam- rzekł obrażony Zosima.

- Ale, w jaki sposób mam odpokutować swoje winy?- spytał zaciekawiony złoty chłopiec.

- Będziesz pokutował na raty. Pierwszą ratę spłacisz w postaci użyczenia mi łóżka i nocy na spanie. Dobranoc.- rzekł, po czym odwrócił się na prawą stronę, gdzie na jego uchu nie ział pulsujący, acz radosny ból i od razu zasnął.

- Hej! Nawet się nie wykąpałeś. Śmierdzisz!- krzyczał Toshio, obwąchując kolegę.- Chociaż w zasadzie, nawet ładnie pachniesz. Jakby...cyklamenem albo pąsowymi różami. Jak ładnie. Cudownie- zasnął wtulony w plecy przyjaciela, wciągając w sen jego cudowny zapach. Tej nocy, złotemu chłopakowi przyśniły się kwiaty. Cała szklarnia kwiatów. A najpiękniejszym kwiatem w szklarni była srebrna róża z kolcami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro