Część 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

        Chłopak zmusił się w końcu by odwrócić się i spojrzeć na zastępczynię. Nie licząc stroju w żadnym razie nie przypominała jego Biedronki. Zresztą kto by mógł ją zastąpić? Kot zastanawiał się nawet, czy kiedykolwiek zdoła nazwać nową "Biedronką". Dla niego Biedronką była tylko Marinette, ta odważna i pewna siebie dziewczyna.

- Słuchaj, widziałaś gdzieś Śmierć?

- Chodzi ci o tą szurnietą dziewczynę, która sprawia, że każdy mdleje? Mijałam ją koło wieży Eiffla.

- Czekaj... Mijałaś ją i nie próbowałaś powstrzymać?

- Musiałam najpierw znaleźć ciebie - wydęła usta w dzióbek jak obrażone dziecko.

- Prawdziwa Biedronka nie czekałaby na mnie, tylko próbowała z nią walczyć!

- Ja jestem Biedronka! - nadąsała się

Adrian wziął głęboki oddech.

- Dobra, masz rację. To twój debiut, to normalne, że jeszcze boisz się walczyć sama.

- Ja się nie boję! - tupnęła nogą - Po prostu za dużo bym miała sama z tym zachodu.

Dziewczyna odruchowo uniosła dłoń spoglądając na paznokcie, które jednak były skryte pod kostiumem.

- Dobra, mniejsza, idziemy.

Ta nowa zrobiła na nim katastrofalne pierwsze wrażenie, ale wiedział, że musi dać jej szansę. Jeżeli mieli być teraz partnerami musieli do siebie dotrzeć. Miał nadzieję szybko puścić to w niepamięć. Dziewczyna, która próbowała go dogonić była nieco niezdarna, ale czy z Biedronką nie było na początku podobnie? Z uśmiechem przypomniał sobie jak się poznali przez to, że ta wpadła na niego i spadli z jego kociego kija obwiązani wokół jej yo-yo. To wspomnienie wywołało wielki uśmiech i dodało energii. Szybko udało im się odnaleźć Śmierć.

- Ale zebrała żniwo... - powiedział Kot.

- Świetnie...

- No to co Nowa, wykonamy taniec ze śmiercią? - kot puścił oko

- Wszystko jedno... Miejmy to z głowy.

Chłopak zjechał na dół i zaczekał na Nową.

- Jak myślisz, jaka część jej ubioru jest przeklęta przez akumę?

- Nie wiem... peleryna?

- Odpada, za duża... Już wiem! Zapięcie peleryny pod szyją w kształcie czaszki z rubinowymi oczami! To na pewno to! Musimy je zdobyć!

Mózg chłopaka wykonywał pracę na zwiększonych obrotach. Zazwyczaj to Biedronka pierwsza zauważała przedmiot zarażony akumą i ustalała plan działania, Nowa jednak wydała się zagubiona. Jeżeli czegoś nie wymyśli będzie musiał zrobić to on. Po chwili już wiedział co robić.

- Hej ty! - krzyknął do przeciwniczki - Wiesz, że śmierć była przedstawiana w średniowieczu jako gnijący trup z łysą czaszką i nieświeżym oddechem? W sumie to ostatnie nawet się zgadza - wyszczerzył się w uśmiechu

- Ty! - dziewczyna zgodnie z planem została sprowokowana i znów w jej dłoniach zmaterializowała się kosa

- Hej, to dlatego nosisz ten kaptur? Również masz łysą czaszkę?

- Pożałujesz tych słów!

Kot momentami zgodnie z kocim instynktem uciekał na czterech łapach, a czasami wykonywał susy w boki. Chciał zagonić ją w konkretne miejsce. W pewnym momencie przebiegł pod rusztowaniami, a dziewczyna zaraz za nim.

- Kotaklizm! - chłopak, który wydostał się pierwszy, skoczył do góry i przeciął kilka rur rusztowań, przez co pozostałe spadły na dziewczynę

Rusztowanie było dopiero co rozkładane, więc nie było ich dużo, toteż nie mogły one skrzywdzić przeciwniczki, co najwyżej trochę poobijać. Najważniejsze jednak było to, że została chwilowo unieruchomiona, a on miał jeszcze pięć minut. Podszedł do niej i bez problemu zerwał zapięcie z czaszką.

- To koniec Lady Macabro.

- Uff, nawet nie musiałam nic robić - Nowa podeszła do Kota.

- Teraz jest twoje zadanie. Musisz użyć yo-yo - chłopak rzucił czaszkę na ziemię i rozdeptał ją. - Złapiesz w nie aku... mę?

- Emm... Kocie? Powiesz mi jak ona wygląda, bo jej nie widzę...

- Ja też nie... Jak to możliwe? Przecież nie mogła być nigdzie indziej!

- Odpuście sobie - wściekła Śmierć wygrzebała się spod rusztowania - Ale najpierw... Muszę zdobyć wasze miracula!

Dziewczyna chwyciła Kota za przegub dłoni i wtedy to zauważył. Odepchnął ją kopnięciem i podbiegł do Nowej.

- To róża! Czarna róża wpięta w strój! Ta po prawej stornie! Czarna róża często symbolizuje śmierć, ale także żałobę. Żałobę po matce.

- Tak, to było oczywiste.

- Więc czemu na to nie wpadłaś?

Śmierć chwyciła kolczyk Nowej, ale Kot wycelował kijem w jej brzuch i rozsunął go przez co dziewczyna odleciała dalej puszczając miraculum.

- Musisz ich strzec jak oka w głowie!

- Ucieka!

- Użyj yo-yo! Spróbuję ją dogonić i... Au! Nie na mnie, na niej! - skrępowany chłopak runął na ziemię

- Celowałam w nią.

- Rozplącz mnie, szybko!

- No już, już, nie wierć się tak. To nie moja wina, to yo-yo jest jakieś trefne.

Atutem Śmierci było to, że potrafiła niezwykle wysoko i daleko skakać. W ten sposób łatwo przedostała się na drugi brzeg rzeki.

- Pobawimy się trochę w atletów! - krzyknął Kot do Nowej i złapał ją za dłoń, jednocześnie wydłużając kij i wbijając go w ziemię na drugim brzegu rzeki i wraz z kijem lecąc do góry jak gdyby brał udział w skoku o tyczce. Przynajmniej nie musieli przez nic przeskakiwać, a jedynie dostać się na drugi brzeg.

W końcu Kot dopadł dziewczynę w momencie, gdy jego sygnet wydał ciche piknięcie i liczba opuszków zmalała do czterech.

- Nowa, użyj szczęśliwego trafu!

- Szczęśliwy traf! - po chwili w ręce dziewczyny pojawiła się piłeczka kauczukowa - Piłka? Co ja mam z tym niby zrobić?

- Przeanalizuj otoczenie! Biedronka tak robiła i na podstawie tego co zobaczyła wiedziała jak działać.

- Ja jestem Biedronką!

- Po prostu zrób to! Wiesz, ja tak naprawdę nie mam siedmiu żyć jak koty i nie chciałbym teraz zginąć.

Dziewczyna stała bezradna zastanawiając się co z tym zrobić. Kot mierzył się wzrokiem ze Śmiercią. Wyprężył się i ruszył na nią. Gdy był już blisko schylił się, czego się nie spodziewała. W momencie gdy sięgał ręką po różę, jego partnerka nie wiedząc co robić rzuciła piłeczką w jakiś pręt, od którego odbiła się i uderzyła Kota w czoło, przez co nie tylko nie zdołał pochwycić róży, ale także jęknął z bólu.

- Nowa... przypominam ci, że to ona jest naszym przeciwnikiem, nie ja!

Ostatecznie przy drugiej próbie chłopak pochwycił różę i zgniótł uwalniając akumę, ale jego partnerka nie miała żadnego wkładu w walkę, wręcz przeciwnie. Jeszcze nigdy nie wracał tak poturbowany, co zawdzięczał właśnie jej. Bardzo różniła się od Biedronki. Spokojnie, jest nowa, to minie, powtarzał sobie cały czas w duchu. O ile wcześniej zdawało się że zło śpi o tyle teraz zaatakowało ze zdwojoną siłą i dwójka bohaterów musiała nawet i dwa razy dziennie stawiać czoła przeciwnikom. To było wykańczające nie tylko fizycznie, ale też i psychicznie, zwłaszcza dla Kota, który poradziłby sobie lepiej bez swojej nowej partnerki, która tylko przeszkadzała lub ponownie zaplątywała go w yo-yo lub czymś uderzała. Raz nawet udało jej się wybić witrynę w czyimś sklepie.

- Hej, hej Kocie, to koniec! - uczepiła się jego ramienia po kolejnej walce w której tylko przeszkadzała - Kocie wyskoczymy gdzieś? Tylko może lepiej coś zrobię z włosami, przez całą tą walkę tylko rozwaliła mi się fryzura.

- Cloe, przestań! - krzyknął chłopak

Po chwili spojrzał na nią zaskoczony zadając sobie w duchu pytanie czemu ją tak nazwał. Nie wiedział przecież kto to. Dotarło do niego, że przez cały ten czas podświadomie wyczuwał, że to ona. Jej styl bycia, mówienia, zachowania. Jako Adrien nawet niekiedy lubił Cloe, ale jako Kot nie mógł z nią wytrzymać. To przez to, że niszczyła w jego oczach wizerunek Biedronki. Dziewczyna wyglądała na równie zaskoczoną co on.

- Ja... przepraszam. Nie chciałem krzyknąć.

- Daruj sobie - obrażona dziewczyna odwróciła się na pięcie i zaczęła odchodzić.

Gdy tylko chłopak wrócił do domu cała irytacja wróciła ze zdwojoną siłą. Niegdyś kochał przemieniać się w Kota. Stawał się bardziej pewny siebie, optymistycznie nastawiony, pełen wigoru i skory do wygłupów. Teraz natomiast przez Cloe stał się podirytowanym futrzakiem.

- Dosyć tego! Plagg, kończ ten camembert i idziemy do mistrza Fu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro