Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Arja
Z samego rana zebraliśmy się przy stajni i pomagaliśmy Felixowi i Evirowi się spakować. Na miejsce dotrą jutro rano i mam nadzieję że Wandale ich nie zaatakują.
- Dobra, kiedy Felix będzie rozmawiał z wodzem Berk, Evir będzie wszystko obserwował z ukrycia, gdyby wandale zaatakowali Felixa Evir pomaga ich pokonać, wszystko jasne?
- Tak, ale nie rozumiem czemu nie lecimy tam wszyscy? - spytał Evir
- Wandale są bardzo odważni, są w stanie walczyć z każdym gatunkiem smoka, jesteście tam tylko na zwiady, a i jeszcze jedno, pod żadnym pozorem nie zdejmujcie kapturów
Evir i Felix przytaknęli i odlecieli w stronę Berk. Mam nadzieję że wrócą, muszą wrócić....
- No dobra, polecieli - powiedziała Ajla
- Tak... Okej jeźdźcy mamy robotę, trzeba trochę ponaprawiać dachy w domach bo znów przeciekają, a no i jeszcze port znów się rozwalił, mamy co robić, chodźcie - powiedziała Iris i zaczęliśmy pracę.

Tymczasem u Czkawki
Pov. Czkawka
Siedziałem właśnie w swoim pokoju. Podeszłam do łóżka na którym kiedyś spała Arja.... Zanim umarła. Przez przypadek się wywaliłem, no każdemu się zdarza. Kiedy jeszcze leżałem na ziemi spojrzałem pod łóżko Arji, zupełnie przypadkowo zauważyłem jakaś skrzynkę. Sięgnąłem po nią i otworzyłem. Był tam jakiś zeszyt i czarne łuski smoka. Zacząłem przeglądać zeszyt, były tam zapiski i rysunki mojej siostry. Był koszmar ponocnik, wandersmok i wiele innych. Napisała nawet jak wytresować smoka? Ona już wcześniej nauczyła się je tresować. A teraz ja mogę z tego skorzystać!

Wziąłem tarczę, rybę i sztylet w sumie nie wiem po co. Poszłem leśną ścieżką do nocnej furii. Weszłem tam przez szczelinę i niestety moja tarcza tam utknęła. Powoli szukałem czarnego smoka. Nagle tuż za moimi plecami pojawiła się furia. Powoli podeszła i się zatrzymała. Wie że mam sztylet. Pomyślałem że chyba bezpieczniej będzie jak się go pozbędę. Kiedy wrzuciłem broń do wody Smok usiadł i zaczął do mnie podchodzić. Wyciągnął łeb żeby zjeść rybę.... ale zaraz...
- Ty nie masz zębów, a mógłbym przysiądz że...
Nagle wysunął zęby i szypko pożarł rybę.
-......masz
Nocna furia zaczęła się do mnie przybliżać. Odchodziłem tak daleko jak umiałem ale na moje nieszczęście był tam kamień i musiałem się zatrzymać. Smok dziwnie na mnie patrzał a potem zwrócił pół ryby. Czy on chce się że mną podzielić? Patrzał na mniej a potem na rybę. Ostatecznie zjadłem kawałek i wcale nie był dobry, w skrócie ochyda.

Chwilę patrzałem na smoka i on na mnie. Chciałem go dotknąć i wyciągnąłem rękę. Niestety zaczął warczeć. Przypomniał mi się obraz Arji. Wyciągnąłem rękę i głowę odwróciłem w drugą stronę. Po chwili poczułem pod ręką zimne smocze łuski. Obróciłem głowę i naprawdę Smok dał mi się dotknąć, jednak kiedy zobaczył że na niego patrzę szybko uciekł na drugą stronę stawu. A ja, wróciłem do domu.

Pov. Felix
Następnego dnia z samego rana było już widać wyspę. Lecieliśmy całą noc i nasze Smoki tak jak my jesteśmy zmęczeni..... No cóż Evir śpi więc przynajmniej on jest wyspany. Byliśmy nad wyspą, wylądowaliśmy na środku wioski i wszyscy ludzie zebrali się wokół nas.
- Ej coście za jedni? - spytał jakiś kowal bez ręki i nogi
- Jestem Ev.. To znaczy jesteśmy jeźdźcami smoków
- To nie możliwe
- Możliwe! I mamy wiadomość dla waszego wodza
- Wodza nie ma, popłynął ale niedługo wróci
- W każdym razie za dwa dni... Agh! - poczułem okropny ból, usłyszałem też krzyk Evira. Potem była już tylko ciemność...

A więc tak wygląda kolejny rozdział, mam nadzieję że się podoba
Słów : 560

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro