Rozdział 16.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa: Scott.

Pożegnałem się z Dylanem, który poszedł do pokoju obok, ponieważ Thomas z Bradem zaczęli odpierdalać jakieś dziwne akcje. Mnie też się nie podobał fakt, że muszę spędzać czas z tym pieprzonym gangsterem, który ostro zaczyna mi działać na nerwy. Z jednej strony cieszyłem się, że nie musiałem iść do pomieszczenia obok, bo perspektywa znoszenia Talbota z Lightwoodem była nie do zaakceptowania. Tutaj może być nawet w porządku, bo jest Minho, który okazał się być spoko gościem. Szkoda tylko, że Dylan poszedł, ale za to jest jeszcze Liam i Brad oraz Magnus, który, cholera jasna coraz bardziej mnie zadziwia.

W życiu bym się nie spodziewał, że z niego takie ziółko.

Cóż, chociaż nauczyłem się, że pozory naprawdę potrafią zmylić.

Ogólnie pamiętam go ze szkoły, bo ciężko było go nie zauważyć. Na początku myślałem, że jest coś z nim nie tak, ale teraz rozumiem, że po prostu ma swój oryginalny styl bycia i styl ubierania się. Sądziłem, że to cichy i nieśmiały dzieciak, ale jak widać potrafi się odezwać i wcale się z tym nie kryje. 

- Gdzie są moje kapcioszki w futerko?! – usłyszałem głos przerażonego Brada. – Mój Boże, nie ma mojej piżamki! W co ja mam się teraz przebrać?! – chłopak panikował coraz bardziej, a Minho tylko uśmiechnął się i podszedł do niego wyjaśniając, że wszystkie rzeczy znajdują się na tych starych, zardzewiałych wózkach, które po części przypominają szafki.

- Cały śmierdzę, chciałbym się umyć. – powiedział Liam.

- Ja tam jestem dalej głodny. – stwierdziłem. – Gdzie będziemy się tak w ogóle myć?

- Na razie nigdzie. – rzekł Azjata. – Musimy najpierw zbadać wyspę, gdzie można chodzić i rozejrzeć się, co można wykorzystać do przetrwania. Naszym priorytetem jest żywność. Poza tym najważniejsze jest zebranie wody. Można stworzyć deszczówkę, aby uzyskać wodę pitną. 

- Minho, ale Ty jesteś mądry. – powiedział zachwycony Brad, który zdążył się już przebrać w swoją różową piżamkę, na co Liam zareagował śmiechem, podobnie jak ja.

- A mówią, że to ja jestem ekscentryczny. – stwierdził Magnus, który tylko uśmiechnął się i poruszał brwiami. Zauważyłem, że chłopak również musiał znaleźć swój bagaż, ponieważ zdążył się przebrać w jakąś satynową, rozpiętą do połowy brzucha koszulę oraz spodnie, a właściwie króciutkie spodenki w komplecie, jak w zwykle dziwnym dla mnie i niezidentyfikowanym kolorze. No cóż, wyglądał dość damsko, no ale okazał się być spoko, to nie będę specjalnie się przyglądał.

- Raczej... oryginalny. – powiedział Liam, który przyglądał mu się bardzo dokładnie. – Co to jest za kolor w ogóle?

- Dziękuję, Liam, że tak uważasz. A kolor to jest zgaszony turkus. – odpowiedział, po czym podszedł do swojej torby, z której wyciągnął butelkę z jakimś kolorowym płynem oraz jakieś ciemne pudełeczko, z którego wyjął kieliszek, po czym najzwyczajniej w świecie zrobił sobie kurwa drinka.

Pomijając już fakt, że Magnus przemycił na wycieczkę procencik, Liam popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, lecz ja nie byłem w stanie go olśnić, bo sam nie wiedziałem, co to jest turkus.

- Skąd masz alkohol?! – podekscytował się Liam, gdy zobaczył i poczuł woń wysokoprocentowego napoju. – Bez kitu, ja też chcę.

- Z walizki? – spytał, po czym nalał sobie trochę trunku i rozsiadł się wygodnie na łóżku – Trzeba jakoś znieść wycieczkę, więc wziąłem sobie cztery ulubione butelki, a że się rozbiliśmy, to nikt nie będzie mi suszył głowy, że trochę się napiję.

- Przemyciłeś alkohol na wycieczkę? – zapytałem, jeszcze niedowierzając w to, co widziałem. Magnus uśmiechnął się do mnie, po czym położył torbę na łóżku i wyjął z niej eleganckie butelki, w których była tequila. Zobaczyłem, że ma też ciemne pudełko, w którym był jeszcze jeden kieliszek, natomiast w drugim była zielona limonka i cytryna oraz kilka oliwek, a także wykałaczki, czyli wszystko, co jest niezbędne do picia drinków.

- Jak to możliwe, że nie rozpakowaliśmy Twojej walizki? – spytał się nagle Liam.

- Myślisz, że dałbym komuś do ręki swoją torbę? – zapytał, sącząc przy tym drinka. Spojrzał na nas wymownie i już wiedziałem, że niezłe z niego ziółko. – No właśnie. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, więc bez problemu wziąłem ją sobie i schowałem w bezpiecznym miejscu, a potem, gdy też jak zwykle nikt nie interesował się moją osoba, przyniosłem i położyłem na łóżku.

- Co za cwaniak. – stwierdził Liam i popatrzył na niego z aprobatą, a Magnus tylko uśmiechnął się zawadiacko i najprościej w świecie dalej pił drinka. Zacząłem mu zazdrościć, że nikt nie zwraca na niego uwagi, bo dzięki temu ma od nas zupełnie lepiej. Ma swoją torbę i swoje rzeczy, gdzie my swoje musieliśmy oddać w połowie Jeffowi, bo ma taki jebany kaprys.

- Pani wychowawczyni nie byłaby z tego faktu zadowolona. Jesteś niepełnoletni. – wtrącił się Brad, który układał się właśnie do snu.

- No właśnie, nie byłaby i w sumie nie będzie, bo leży na dnie oceanu szczęśliwa, że w końcu ma święty spokój. – skomentował, na co Brad otworzył szeroko usta ze zdziwienia, a Minho wręcz był zachwycony jego ripostami. Brad postanowił pójść spać, lecz doszedł do wniosku, że nie zaśnie sam, ponieważ przerażają go narysowane na ścianie gęby i ku naszemu zdziwieniu, najprościej w świecie położył się obok Jeffa, który, o dziwo nie wyrzucił go, tylko poszedł sobie spać.

Co tu się odpierdoliło?

- Kurwa, nie wierzę. – powiedziałem i podszedł do mnie Minho, który również był niezadowolony z tego faktu, że Brad śpi z Jeffem w jednym łóżku. Nie żeby coś, ale... Dobra, nieważne. Przecież mam wygrać zakład, to nie mogę być zazdrosny o to, że Brad ma fory u tego palanta.

- Dlaczego on położył się obok tego gangstera? – zapytał wyraźnie podirytowany.

- Brad czasem boi się spać sam, a na wyspie na pewno bez towarzystwa nie uśnie. Te rysunki go przerażają. – wyjaśnił Liam, który był z nim bardziej zżyty, niż ja.

- Przecież mógł się położyć na przykład ze mną, albo z Tobą. – dodał oburzony.

- Spierdolił mi cały plan. – rozjuszyłem się i zacząłem fukać. – Chciałem mu podwędzić broń jak zaśnie, ale Brad się tam wepchał i teraz chuj z mojego planu.

- Ja sobie chyba porozmawiam jutro z nim na temat tego spania z gangsterem. – powiedział Azjata i poszedł przebrać koszulkę. Ja w sumie zrobiłem to samo i w między czasie dyskutowałem z nim na temat zachowania mojego kolegi.

Spojrzałem na Magnusa, który opierał się o ścianę, po czym z zadowoleniem sączył sobie kolejnego, kolorowego drinka. Wciąż stałem w osłupieniu razem z Liamem i Minho, który nie mógł zrozumieć, jak Brad może być tak lekkomyślny.

- Chłopcy, proszę Was, ogarnijcie penisy i przestańcie być zazdrośni. – wtrącił się Magnus, a ja spojrzałem na niego oburzony, zaś Liam zaczął się śmiać z szoku, w jakim właśnie zastał Minho.

- Nie jestem zazdrosny! – fuknąłem niczym rozjuszona kotka, a Magnus tylko się zaśmiał.

- Miłość wisi w powietrzu. Jakieś to jest romantyczne i urocze. – dopowiedział i zaczął udawać, że zaciąga się powietrzem z wymalowanym na twarzy uśmiechem.

- Proponuję Ci odstawić alkohol, bo widzę, że jesteś już wstawiony. – rzekł niezadowolony z jego komentarza Azjata.

- Dwa drinki i mam być pijany? – spytał, uśmiechając się do nas szeroko. – Drineczek przed szkołą, drineczek po i na wieczór jakoś nigdy mi nie zaszkodziły. – wyjaśnił zadowolony, a Liam spoglądał na niego w szoku.

- Jesteś alkoholikiem? – spytałem zdziwiony. Ale żeby tak pić w tak młodym wieku? Filozofom się nawet nie śniło.

- Na picie nigdy nie jest za wcześnie. – powiedział, puszczając do mnie oczko.

- Nieźle. – skomentowałem i chciałem się położyć spać, lecz potknąłem się o jakieś spierdolone, porozrzucane przedmioty i wywróciłem po raz kolejny tego dnia metalowy wózek, budząc przy tym Jeffa.

Gangster otworzył oczy, po czym spojrzał na nas gniewnie. Niestety, ale padający blask księżyca oświetlający połowę budynku i tak nie pomógł mojej koordynacji.

- Czy ja tutaj czuję alkohol? – spytał groźnie, a my przeraziliśmy się, ponieważ zdajemy sobie sprawę z tego, że Jeff od razu zabierze Magnusowi butelki z alkoholem. Całe szczęście, że jego łóżko było w kącie i ledwo był widoczny przy panującej tutaj ciemności.

Perspektywa: Alec.

Siedziałem sobie z Brettem i paliliśmy szlugi, które zaczęły nam się kończyć, ale całe szczęście, że mój kumpel jest ogarnięty i schował jakieś znalezione, bo Jeff by wszystko nam zabrał. On też lubi sobie popalić, więc jest to towar na wagę złota. Awaryjnie były jeszcze dwie paczki, ale ile to są dwie paczki? Jak dla nas to stanowczo za mało. Za chwilę to się przecież skończy.

- Żenada, zaraz nie będziemy mieli co palić. – stwierdziłem, dokańczając papierosa i rzucając niedopałek na ziemię.

- Mam elektryka. – powiedział siedzący obok mnie Brett, który wyciągnął go z kieszeni i poczułem zapach jagód. – Chcesz? – spytał, podając mi e-papierosa, a ja nie mogłem odmówić. Elektryk czy nie, ważne, że da się zaciągnąć.

- Tu jest ciemno jak w dupie u murzyna. – powiedział Harry, który wraz z Louisem ustawili latarki w telefonach maksymalnie i postawili gdzieś na ścianie, dzięki czemu w całym pomieszczeniu było nawet jasno i mogliśmy siebie zobaczyć nawzajem, a przede wszystkim nikt się nie wyrżnie na podłodze.

- Byłeś, że wiesz? – prychnął Brett, na co Hazza się wkurwił i chciał mu coś odpyskować, lecz do pokoju wbiegł Magnus, który omal się nie wywrócił poprzez potknięcie o własne nogi. Spojrzeliśmy na niego w szoku, szczególnie, że trzymał coś szklanego. Usłyszałem darcie Jeffa i pozostałych. Nie wiedziałem, co się dzieje, dopóki nie zobaczyłem Bane'a, który natychmiast znalazł się przy naszym łóżku i zaczął pochować pod nasze ubrania jakieś dwie butelki, a trzecią schował na łóżku Dylana oraz Thomasa, a także jakieś pudełko.

- Tam nic nie ma, naprawdę! – usłyszałem głośny i donośny głos Dunbara.

- Ta? – prychnął gangster, a ja dostrzegłem rzucane przez tą czwórką cienie. – A ten mały gnojek jednak po coś tam pobiegł. Ciekawe po co, hm? Może po to, aby ukryć przede mną alkohol?

- No gdzież by mógł. Magnus na pewno by tego nie zrobił. – wtrącił zdecydowanym głosem Minho. – Jeff, ale nie ma potrzeby tam iść, mówię Ci. – dodał trochę bardziej spanikowany.

- Co Wy tam ukrywacie? – huknął mężczyzna.

- Dobra, masz nas! – powiedział głośno Liam. – Magnus i Alec się spotykają, a Ty zabroniłeś im przecież przebywać obok siebie. Chcieliśmy ukryć ich romans.

- Tak było. – poparł go ochoczo Scott, a ja wybałuszyłem oczy ze zdziwienia, szczególnie, że znajdujący się w pomieszczeniu znajomi dziwnie i podstępnie na mnie spojrzeli. Zerknąłem pytająco na kłócących się, ponieważ dalsze części konwersacji prowadzili już w naszym pomieszczeniu. Magnus spoglądał na mnie, jak by właśnie chciał zrealizować kłamstwo Dunbara.

- Jak oni mają romans, to ja jestem kurwa wróżka-zębuszka w różowej sukience i baletkami. – huknął wściekle. – Już prędzej świnie zaczną latać, nim ta dwójka się dogada między sobą.

- W sumie to jakiś hajsik za zęby by się przydał. – wtrącił Liam, na co Jeff spojrzał na niego, jak by miał co do niego jakiś plan. – To ja się już nie odzywam...

Magnus stał cały czas odwrócony do mnie tyłem, a dłoniach trzymał butelkę z alkoholem.

- Co do chuja? – spytał zdziwiony Brett, który przyglądał się Magnusowi, a właściwie butelce z procentami, co dziwnie wyglądało.

- Oddawaj ten alkohol. – wrzasnął po chwili groźnie Jeff, a Magnus tylko się uśmiechnął. Gangster zaczął ignorować Minho i pozostałych.

- Jaki alkohol? – spytał, udając zdziwionego. – Ja nie mam żadnego alkoholu. Ktoś tu widział alkohol? – spytał się, okręcając się delikatnie, tak aby gangster nie skapnął się, co chłopak trzyma w rękach.

- Nie rób ze mnie idioty. – warknął, podchodząc do niego coraz bliżej, ale Magnus dalej stał uśmiechnięty i nie przejmował się nim zupełnie. – Czuję zapach whisky.

- To niemożliwe, na pewno. – wtrącił się Scott. – Gdzie Magnus miałby niby schować przed Tobą tą whisky? Przecież to jest niemożliwe. – dodał uradowany, a Jeff groźnie na niego spojrzał.

- Omamy masz. – powiedział do Jeffa pewny siebie Liam. – To ten szpital tak na nas działa, mówię Wam. On jest jakiś jebnięty. – dodał, a mężczyzna miał wręcz wymalowany mord na twarzy. – Ale nie Ty, Jeff! – spanikował chłopak. - To szpital oczywiście. Ostro popierdolony szpital. Chodziło mi, że szpital jest jakiś jebnięty. Nie patrz się tak, to naprawdę ten szpital jest popierdolony. Z nim jest coś nie tak. Słowo daję, tak jest. – dopowiedział nerwowo niebieskooki chłopak, który cały czas się powtarzał i nie wiedział jak sensownie ułożyć zdanie.

- Potwierdzone naukowo. – dodał uśmiechnięty Minho.

- Jak szpital może być pierdolnięty, do jasnej cholery? – huknął Jeff. – Wyjaśni mi łaskawie ktoś? – dodał, a reszta stała zamurowana i nie odpowiedziała. – No właśnie. Więc zamknąć się, o ile życie miłe.

- No ale ten jest. – wtrącił obrażony Liam.

- Jest opuszczony, debile. – skwitował ich gangster. – Nie ma w nim nikogo oprócz nas.

- Gówno prawda! – fuknął Scott. – Widziałem ducha!

- Tak było. – poparł go Liam. Zauważyłem, że Harry i Louis mieli z nich niezłą polewkę, a Dylan z Thomasem przysłuchiwali się im z zaciekawieniem, a Brett cały czas bacznie obserwował poczynania Dunbara.

- Ja pierdole, jakie ułomy. – powiedział Jeff, który ewidentnie miał ich dość.

Magnus stał dalej odwrócony do mnie tyłem, a w rękach trzymał opróżnioną do połowy butelkę tequili. Mimowolnie zlustrowałem go całego i zrobiło mi się dziwnie gorąco, szczególnie, że mój wzrok bardzo dokładnie przeanalizował jego skąpą piżamę, zgrabne ciało, zdobiące dłonie pierścionki i lakier do paznokci, a w szczególności, gdy zatrzymał się na jego tyłku.

Alec, kurwa mać, gdzie Ty się patrzysz?!

Skarciłem samego siebie i aż podskoczyłem z wrażenia, lecz to nie podziałało, ponieważ nie wiem jak bardzo chciałbym się gapić na Jeffa i pozostałych, co robią i co mówią, to ja wolałem skupić się na tyłku Magnusa i jego bardzo zgrabnych nogach.

Cholera jasna, pierdolony Bane i jego wyzywające ciuchy.

Zamiast się zastanawiać, skąd on ma tyle alkoholu przy sobie, ja wolałem się zastanawiać, jakim cudem ma świetną figurę i jędrny tyłek.

- Pokaż łapy. Natychmiast. – huknął Jeff, wyrywając mnie z letargu. Spojrzałem na twarz Magnusa, który nie był zadowolony z tego, co kazał mu gangster i musiał ujawnić ukrywaną przed nim butelkę. – I co kłamiecie, małe kurwie? – spytał, podchodząc do niego i chamsko wyrywając mu szkło z rąk. - I widzę, że to nie whisky, a tequila. 

- Kurwa. – przeklął Liam.

- Gdzie masz resztę? – spytał, patrząc mu w oczy. – Lepiej, abyś powiedział prawdę.

- Zdążyłem wypić. Jakoś trzeba się odstresować. – odpowiedział wyluzowany Bane i uśmiechnął się szeroko do gangstera.

- Ja pomogłem! – wtrącił się energicznie Dunbar podnosząc do góry rękę, na co Brett oburzył się i zaczął coś przeklinać pod nosem, że ktoś go pomija w libacji alkoholowej.

- Bardzo mi przykro, tak jakoś wyszło. – dodał i seksownie pokręcił tyłkiem. Co gorsza, ten palant dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że stoi do mnie centralnie tyłem, przez mam idealny widok na jego pośladki, na co mój przyjaciel w spodniach jakoś dziwnie pobudził się do życia.

Alec, kuźwa, ogarnij się. Co jest z Tobą nie tak?! 

- Konfiskuję to. – stanowczo rzekł Jeff, na co tylko Magnus wywrócił oczami, gdy ten chamsko pomachał mu butelką przed nosem. – I nie wywracaj oczami, idioto. Niech tylko jeszcze znajdę jakiś alkohol, to powystrzelam was jak kaczki za okłamywanie mnie.

- Jak ja bym śmiał Cię kłamać, Jeff. – powiedział lekko kpiącym głosem Magnus.

- Już raz skłamałeś twierdząc, że nie masz żadnego alkoholu. – stwierdził.

- Właściwie, to Magnus Cię nie okłamał. – wtrącił się Minho i gdy Jeff chciał znowu prawić swoją litanię, Azjata zaczął mówić. – Pytałeś się o whisky i cały czas była mowa o niej, a Magnus ma przy sobie tequilę, więc mówiąc, że nie ma żadnego alkoholu, w tym przypadku konkretnie poprzez alkohol rozumiemy jeden gatunek trunku, czyli whisky, nie skłamał, bo nie miał tego w swoim posiadaniu.

- Tak było. – poparł go Liam, na co Jeff zareagował.

- A Ty kurwa co, elokwencję zgubiłeś po drodze? – fuknął, na co niebieskooki chłopak poczerwieniał.

- Spokojnie, nie wziąłem więcej, bo bym nie zmieścił do torby. – powiedział Magnus.

- Masz szczęście. – warknął Jeff. – Niech tylko poczuję znowu alkohol, to nie będziecie mieli życia. – dodał i skierował się w stronę przejścia do pomieszczenia obok. – A teraz wszyscy won spać. Żebym więcej nie musiał do was wstawać.

- Nikt Ci nie kazał. – powiedział po cichu Dunbar.

- Słyszałem to. – syknął gangster.

- Ten chuj ma oczy dookoła głowy i chyba w dupie, że się skapnął. – powiedział, w swojej ocenie Scott, po cichu, lecz było to i tak słyszalne. Jeff podszedł do niego.

- Uważaj, bo zaraz Ty możesz mieć co innego w dupie. – dodał i kierował się ponownie w stronę przejścia pomiędzy pomieszczeniami pozostawiając czerwiącego się na twarzy Scotta.

Jeff poszedł w końcu do siebie i zostaliśmy sami. Spojrzałem na Bretta, który zaczął coś gadać do Liama, kierując się w stronę Minho, lecz nie skupiłem się na tym, ponieważ przede mną nadal stał seksownie ubrany Magnus Bane, którego kurwa mać nie lubię, ale mój kutas jednak postanawia mieć swojego zdanie i stać na baczność.

Zdecydowanie powinienem udać się do psychiatry.

W sumie jestem w szpitalu psychiatrycznym i nie czuję się lepiej z tego powodu.

- On jest chyba zdrowo pierdolnięty, jeśli myśli, że dostanie w swoje podłe łapska moje cudeńka. – powiedział nagle Magnus, który odwrócił się do mnie przodem. Spojrzał mi wyzywająco w oczy, po czym nachylił się ku mnie i jego twarz była bardzo blisko mojej. Nasze usta dzieliły tylko centymetry. Na całe szczęście nikt z pozostałych nie zwrócił na nas uwagi, bo byli zajęci cichymi kłótniami, byleby tylko nie zbudzić Jeffa.

- Kusząco wyglądasz, Alexandrze. – powiedział i poczułem jego dłoń, delikatnie ocierającą się o moje udo, począwszy od kolana i musiałem na to zareagować.

- Zabieraj te łapy ode mnie! – fuknąłem. – Pogrzało Cię?! Co mnie macasz?! – dodałem oburzony, a Magnus uśmiechnął się podstępnie i dłonią, którą ocierał się o moje udo, złapał ukryty obok mnie alkohol i natychmiast się wyprostował, patrząc mi w oczy, trzymając w dłoniach dwie flaszki.

- Wiesz co? Po głębszej analizie doszedłem do wniosku, że jednak nie jesteś na tyle atrakcyjny, abym Cię macał, wybacz Alexandrze. – powiedział, a ja wybałuszyłem oczy ze zdziwienia.

Co kurwa?

- Nie jesteś w moim typie. – dodał, a mnie kurwa, autentycznie zatkało. Jak on śmie twierdzić, że nie jestem atrakcyjny?! Przecież jestem naprawdę przystojny, w każdym razie tak mi zawsze mówiła siostra...

Magnus uśmiechnął się do mnie zawadiacko, a ja wciąż byłem w szoku. Jak on śmiał powiedzieć, że go nie pociągam?! Nie żeby mi zależało, bo nie zależy, ale kurwa, jestem przystojny i każda laska, nawet geje na mnie lecą, a on pierdoli takie farmazony! Otworzyłem usta ze zdziwienia i nie byłem w stanie mu odpowiedzieć.

Już ja mu pokażę, kim jest Alexander Lightwood.

Nikt nie będzie mi wmawiał, że jestem nieatrakcyjny. Patrzyłem jak Magnus kusząco kręci biodrami idąc gdzieś w nieznanym mi kierunku, w głąb tego szpitala, uprzednio zabierając ostatnią flaszkę i jakieś pudełku z łóżka Thomasa i Dylana.

Magnusie Bane, jeszcze się przekonasz, na co mnie stać, czy tego chcesz, czy nie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro