15. ♀

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

15. ♀
Dobra, być może powiedzenie „tak" Andrei, teraz okrzykniętej matką KNa, było faktycznie złym pomysłem. Dowiedziałam się, że KN tak naprawdę odrzucił każdą ofertę zaproszenia do domu od zeszłego roku, z wyjątkiem wakacji i przerw, kiedy nie miał wyboru. Ale wyjaśniłam mu, że prawdę mówiąc, mógł to odwołać, jeśli by tylko chciał.
Jednak, w odpowiedzi na moje spekulacje, KN podkreślił, że lista gości na urodziny jego ojca zwiększyła się już o pięćdziesiąt, ponieważ on, znaczy się, ja powiedziałam, że pojawi się w domu na weekend. Już wszyscy byli poinformowani, że KN tam będzie. KN także powiedział, że to byłaby okropna potwarz dla rodziny, gdyby nie zjawił się, kiedy wcześniej wyraził zgodę na przyjście.
- Gdybyś tylko powiedziała mi wcześniej — powtarzał w kółko od chwili, gdy dowiedział się, co zrobiłam. Ale ja naprawdę myślałam, że już o wszystkim wiedział, od samego momentu, kiedy poprosił mnie o niewinną szklankę wody. Że był po prostu zbyt słaby, żeby kłócić się ze mną tego wieczora.
Wtedy KN powiedział, że mógłby wymyślić jakąś wymówkę, zanim jego matka rozdała te zaproszenia. Zaufajcie mi, powtórzył to wczoraj tyle razy, że zeszłej nocy nawet w snach to słyszałam.
- No cóż, mogłeś wyzdrowieć troszkę wcześniej. A próbowałam ci powiedzieć, ale twój umysł był przez większość czasu poza zasięgiem, gdzieś w chorobowej krainie — broniłam się. I naprawdę, nigdy nie sądziłam, że był jakimś VIP-em i jego powrót do domu był takim wielkim wydarzeniem.
Pffft.
Co ja w ogóle wygadywałam? Kiedy w końcu przyjmę do wiadomości, że Corner Stone było prestiżową szkołą? Weźmy, na przykład, Jaydena. On był synem założyciela słynnej międzynarodowej korporacji. Och, był też Daniel, który był synem dyrektora generalnego dwóch wielkich firm telekomunikacyjnych. Inni też pasowali do podobnych szufladek. Dlatego też KN mógł być kimkolwiek, synem magnata biznesowego czy coś kogoś w tym stylu.
Dobra, czyli w gruncie rzeczy mógł być ważniakiem, grubą rybą, sławną osobą, rozpoznawalną postacią, budzący respekt, imponujący, wyśmienity czy jakimkolwiek innym określeniem z tej kategorii. Ale dlaczego z wszystkich ludzi to właśnie mnie musiał zabierać do domu?
Wiedziałam, że robiłam to, ponieważ musiałam zrewanżować się i dlatego, że to ja zgodziłam się pójść bez jego przyzwolenia. Ale tym? Mną ponownie w salonie fryzjerskim i Megan, fryzjerką, która zrobiła moją wcześniejszą fryzurę, teraz próbującą znaleźć sposób na przywrócenie moich poległych włosów do życia?
Jak trudno było mu zrozumieć, że miałam krótko ostrzyżone włosy i ta fryzura nie była nawet w najmniejszym stopniu odpowiednia na eleganckie okazje? Nawet zaoferowałam mu zabranie Paige. W odróżnieniu ode mnie Paige miała ładniejsze i bardziej odpowiednie uczesanie.
KN tylko odrzucił tę sugestię, mówiąc, że nawet jej nie znał. Zwrócił też uwagę, że w sumie może zabrać mnie zamiast obcej osoby, oraz że powinnam zrobić coś z moimi włosami.
Nawet uznał to za akt dobroczynny z jego strony, jak gdyby przyprowadzenie mnie do ich domu było takim wyróżnieniem - jakby miał mnie pasować na rycerza. Mówił o dobroczynności, jakby cokolwiek o niej wiedział. I poważnie, w którym momencie chciałam od niego otrzymać tę ofertę?
Tak naprawdę to było tak:
- Fiona, nie pomożesz mi? - zaczął zeszłego wieczora, używając magicznych słów, zanim mogłam podszlifować umiejętność odepchnięcia jego nacisku.
- Nie? - odpowiedziałam z niezbędną niepewnością.
- Nie? Nie jest ci przykro, że nie mam nikogo, kto by mi towarzyszył na tej imprezie? - kontynuował.
- Ja z tobą nie pójdę - stanowczo odpowiedziałam, żałując, że gdzieś podczas tego czasu, kiedy byliśmy zamknięci w lasku i wyjaśniałam mu całą tę sytuację, powiedziałam mu, że nie miałam umiejętności odmawiania. Wtedy naprawdę myślałam, że mnie nie słuchał. Okazało się jednak, że pamięta każdy szczegół.
- Hmm... To będzie trudniejsze, niż sądziłem - powiedział rozbawiony. - Cóż, a co jeśli przypomnę ci, że to właściwie ty sprowadziłaś na mnie to nieszczęście?
Och, świetnie. Czyli to ja z nim pójdę. Koniec dyskusji.
Pozwólcie, że wymienię kilka rzeczy: jego pierwsza grypa, która sprawiła, że spędził tydzień w łóżku; pierwsza godzina w kozie i pisanie na ten temat wypracowania; pierwsza poważna kara polegająca na sprzątaniu sali gimnastycznej; pierwsze wagary na lekcji matematyki, przez co ominęła go kartkówka; pierwsze plotki rozsiane poza mury szkoły poprzez Paige; pierwsza lufa z plastyki, bo nie mógł dokończyć swojego zadania, chociaż szczerze zaoferowałam mu Promyk Słońca 3; pierwsze obniżenie wyników o całą ocenę w dół z naszych wszystkich przedmiotów; i pierwsza wścibska współlokatorka.
KN nazywał każdą z nich tragedią. Ja zaszufladkowałam te nieszczęścia jako jego licealne radości. Nie był zwolennikiem tego pomysłu i powiedział, że wolał swoje wcześniejsze życie — te przed moim pojawieniem się.
- Więc teraz chcesz je przedłużyć na jeden dzień? - zapytała Megan.
Kiwnęłam głową.
Megan oceniła moje włosy, być może próbując wymyślić, co mogła z nimi zrobić. Dałam jej wystarczająco czasu na stworzenie z nich czegoś, rozumiejąc agonię, jaką przechodziła. Niszczenie podstaw, a następnie proszenie o fryzurę jak z bajki, takie rzeczy były trudne do wykonania.
- Dobra, najpierw musimy zakryć tego jeżyka tutaj - oznajmiła mi Megan. Później, rozdzielając moje włosy na równe części, kontynuowała. - Tak chyba będzie dobrze. Znajdę odpowiednie dopinki do tego.
- Jasne - zgodziłam się, obserwując, jak wybierała odpowiedni kolor do moich włosów. Dzięki Bogu za doczepy. Były kolejnym cudem zaraz po perukach. Dobrze, że Paige mi je zasugerowała wczoraj wieczorem, kiedy zapytałam, czy ma pomysł, jak mogłabym w jeden wieczór zamienić się z dziewczyny przebranej za chłopaka w uczestniczkę uroczystej imprezy.
Elegancką, dodałam.
Powiedziała, że rozległe badania na temat mojego teraz opóźnionego powrotu do rzeczywistości poznały ją ze światem przedłużania włosów. Teraz minął już więcej niż miesiąc, od kiedy przyszłam do Corner Stone i wciąż nie byłam w stanie wskazać, kto był Finem. A moja najlepsza przyjaciółka, która spodziewała się mnie tygodnie temu, już zapytała zakład fryzjerski czy mieli w ofercie tego rodzaju zabieg.
Jak? Nie miałam pojęcia.
Trochę zajęło Megan, zanim skończyła przyczepiać wszystkie dopinki do moich ostro potraktowanych włosów. A kiedy skończyła, nie mogłam uwierzyć, kogo widziałam w lustrze. Wróciłam do starej mnie, tylko teraz miałam długie, czarne włosy zamiast kasztanowych, co było dla mnie pewną nowością. Ale tak czy siak, Fiona Pearce powróciła. Nawet miałam wrażenie, że minęło tak dużo czasu, od kiedy ją ostatni raz widziałam.
- Dzieje się dziś wieczorem coś specjalnego? - zapytała Megan, kiedy dopinała wszystko na ostatni guzik.
- Tak, kolację z przyjacielem - odpowiedziałam. Dla jasności, kolację, na którą byłam zmuszona pójść. Ten przyjaciel sprytnie użył mojego sumienia i słabości przeciwko mnie, aby sprawić, żebym przyszła.
- To musi być ktoś wyjątkowy - zasugerowała.
Spojrzałam na nią zaniepokojona.
- Nie.
- Poprawiasz fryzurę, kochanie. On musi coś w sobie mieć - kontynuowała Megan, próbując przekonać mnie do przyznania, że KN był kimś ważnym w moim życiu. Zaufajcie mi, gdybym była nią, nie skłaniałabym się ku tej opcji. To była ostatnia rzecz, która mogłaby się wydarzyć między nami. Jeśli istniało pojęcie opisujące dwie osoby kompletnie nielubiące siebie nawzajem, ale jednak nie do końca pałające do siebie nienawiścią, KN i ja pasowalibyśmy tam jak ulał.
Ale jednak zaoferowałam KNowi bycie moją gejowską psiapsi w Corner Stone. On namiętnie odmawiał, z największą "przenienawistnością". Wiem, że takie słowo nie istnieje. Ale poprzez spędzanie czasu z nim, wykułam takie oto określenie i niedługo przedstawię je panu Websterowi. KN mógł zeznawać na korzyść słowa, a wszyscy bez wątpienia by przytaknęli.
- Poprawiam swoją fryzurę, żeby się nie upokorzyć - powiedziałam jej. - Nie mam pojęcia, czy mnie wpuszczą, jeśli przyjdę niestosownie ubrana.
- Naprawdę? To musi być bardzo oficjalna uroczystość - oznajmiła.
- Tak myślę - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Ja też nie byłam pewna. Ale biorąc fakt, że KN wymagał ode mnie ubrania sukienki, to musiało być prawdą. A skoro mowa o nim, już do mnie wypisywał z pytaniami, gdzie jestem.
Jeszcze nie skończyłaś?!!
Z wiadomości na moim ekranie aż wylewała się irytacja i najprawdopodobniej, w podobnym stanie był nadawca. Natychmiastowo nacisnęłam okienko odpowiedzi, na wypadek, gdyby Megan miała szansę przeczytania tego i zgłoszenia na 112, mówiąc, że otrzymywałam pogróżki i będę szła do mojego porywacza za kilka minut, z nową fryzurą.
Odbierz mnie za 30 minut. xoxo
Już nacisnęłam „wyślij", przed pomyśleniem, że może nie powinnam wpisywać tych buziaków. Ale zawsze tak robiłam z moimi przyjaciółkami. A uważając KNa za jedną z nich, zrobiłam to nieświadomie. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie mu to przeszkadzało.
Co to xoxo?!!!
Moja odpowiedź przyszła trochę za wcześnie. Czy on zawsze wysyłał wiadomości z przynajmniej dwoma wykrzyknikami? Czy to było oparte jedynie na instynkcie, czy był naprawdę wnerwiony? Nikt nie był pewien, kiedy był zły lub spokojny, ponieważ, tak czy siak, wyglądał tak samo.
Nie wiesz?
Nie. Gdybym wiedział, nie pytałbym!!!! To oczywiste!!!!!
No cóż, miał rację. Ale poważnie, nawet gram jego geniuszu nie został zużyty na poinformowanie o znaczeniu xoxo, inaczej buziaków? To było ciekawsze, niż sądziłam.
To coś, co mówisz, kiedy kogoś nie lubisz. xoxo
Zaśmiałam się, kiedy nacisnęłam „wyślij". Paige musiała o tym usłyszeć. Nie uwierzy, że geniusz z Corner Stone nie miał pojęcia, co oznacza xoxo. Ups. Dobra, powiem też Paige, że nie musi tego wszystkim rozpowiedzieć.
xoxoxoxoxoxoxoxoxoxo!!!!!!
Wybuchłam śmiechem tak bardzo, że rzeczywiście spadłam z krzesła. Megan nie miała pojęcia, co we mnie wstąpiło i prawdopodobnie myślała, że byłam na skraju szaleństwa. Nie byłam pewna, czy powinnam być urażona jego odpowiedzią, a może jednak uważać ją za zabawną.
To był KN, z wszystkich ludzi. Był ostatnią osobą, którą podejrzewałabym o wygłupianie się. Ha ha! Czułam się taka kochana. Ale także miałam z tyłu głowy, że naprawdę by mnie zabił, gdyby wiedział, co xoxo rzeczywiście oznacza.
- Czy coś się stało? - spytała zmartwiona Megan.
- Nie. - dalej się śmiałam, wciąż dusząc się i próbując się uspokoić, kiedy wracałam na moje miejsce. - Znajomy wysłał mi coś śmiesznego.
- Wszystko w porządku? - pomogła mi usiąść na krześle.
- Znasz xoxo, co nie? - zapytałam, będąc pewną, że wszyscy wiedzieli, co to oznacza.
- Buziaki?
- Tak! Każdy to wie, prawda?
- Myślę, że tak.
- Mam takiego przyjaciela i powiedziałam mu, że xoxo znaczy co innego. Zupełnie się dał wkręcić - wytłumaczyłam jej, kiedy nakładała mi na twarz podkład. Nie miałam zestawu do makijażu w akademiku, z pewnych oczywistych powodów, a więc Megan zrobi go za mnie.
- Naprawdę? Ale to będzie tylko kwestia czasu, zanim pomyśli o wygooglowaniu tego - przypomniała mi. - Zamknij oczy.
- On nie wydaje się taki. Znaczy się, mam nadzieję, że nie. - zamknęłam oczy, podczas gdy ona nakładała coś na moje powieki. Mogę wpaść w tarapaty, jeśli KN dowie się, co xoxo znaczyło, ale w sumie to nie byłoby nic nowego. I w sumie to przecież nie tak, że wysłałby to do każdej osoby, której nienawidził.
- Zaciśnij usta - powiedziała Megan. Po chwili oznajmiła mi - Dobra, jest dobrze. Skończone. Możesz teraz zadzwonić do pana Przystojniaka, aby cię odebrał.
- Dzięki, Megan. Niedługo wrócę po, yyy... może więcej doczepek - powiedziałam. To był ten znak przypominający o rzeczywistości, w której musiałam niedługo znaleźć Finna i wrócić do normalnego życia. Moja prawdziwa szkoła nie może czekać bez końca. Może po tym małym przedsięwzięciu z KNem, będę bardziej poważnie brała zlokalizowanie mojego brata.
Gotowa. Przyjedź po mnie teraz! xoxo
W mniej niż minutę czarne auto zatrzymało się przed salonem. Dookoła było kilka osób, a ja siedziałam na brzegu dywanu kwiatowego na zewnątrz, więc byłam z lekka schowana przed wzrokiem KNa.
I naprawdę byłam wdzięczna, że tak było.
Ponieważ kiedy wysiadł z auta, poczułam, jakby mnie zmiótł z nóg. Dobra, może i siedziałam, więc powinnam powiedzieć, że zmiótł mnie z mojego siedzenia.
O mój Boże.
Przez to, jak wyglądał, mogłabym mu wysłać tysiące xoxo i mieć na szczerze na myśli każde z nich. KN był bardziej przystojny, niż mogłam to sobie w ogóle wyobrazić. Wiedziałam, że miał słabość do bokserek z motywem Hawajów i tych w odcieniach różu, ale kiedy były przykryte eleganckim smokingiem, każda opinia mogła zostać zmieniona. Zasady przyciągania przetrwają. Ówczesne niechęci zostaną zachwiane. Wszystkie serca zaczną pukać, stukać i terkotać.
A moje nie było wyjątkiem. Puk. Puk. Puk.
Gdzie jesteś??!!!!! Pogrywasz ze mną??!! xoxoxoxoxo!!!!
Roześmiałam się.
Dobra, to było niedopowiedzenie. Aż się turlałam po ziemi. No, nie naprawdę, jednak byłam tego bliska. Ciężko walczyłam ze sobą, żeby powstrzymać się od bycia dziwną, siedząc na piętach i łapiąc się brzuch jedną ręką, a drugą zakrywając twarz, śmiejąc się do rozpuku.
Jego ignorancja tak bardzo mi przypasowała. Nie ma mowy, że pozwolę mu poznać, co oznacza xoxo, nawet jeśli przypłacę to życiem.
- To ty? - KN nareszcie mnie zlokalizował, dzięki mojemu oczywistemu śmiechowi.
Próbowałam utrzymać równowagę i trzymałam się za kolana, gdy z całych sił próbowałam się uspokoić. - Daj... mi... chwilę.
- Dlaczego się śmiejesz? Jesteś szalona? Wszyscy się na ciebie patrzą. Nie powinienem nawet brać pod uwagę zabrania ciebie - KN powiedział bardzo podirytowanym głosem, jeszcze bez znaku rozpoznania xoxo.
- Zobaczyłam coś zabawnego - powiedziałam mu półprawdę. Powinnam lepiej trzymać telefon z dala od siebie albo po prostu usunąć poprzednie wiadomości KNa. Mówiąc sobie, żebym się uspokoiła, wzięłam głęboki oddech i zmusiłam swój umysł do niemyślenia o buziakach od tej pory.
- Zawsze taka jesteś? - zapytał KN w złym humorze.
- Nie przez cały czas - zapewniłam go. I zmieniając temat, powiedziałam - Nie uważasz, że powinniśmy się zbierać? Spóźnimy się na tę twoją imprezę. Już i tak zaciągnąłeś mnie tutaj i tak dalej. Ostatnią rzeczą, jaką chciałabym zrobić, jest afera.
- Nie mówiłem ci, że ją zrobimy? - miał pokerową twarz, więc nie byłam w stanie wyłapać, co tak naprawdę miał na myśli. To na pewno nie była zbrodnicza afera, prawda? Proszę, nie ze mną w roli ofiary!
Zdając sobie sprawę z moich myśli, pokręciłam głową na znak dezaprobaty. Czemu znowu o tym myślałam?
- Zrobimy ją? - stałam prosto, nareszcie poważna. Albo i nie.
Przyglądał mi się przez chwilę, z sensownej odległości i nie prosto na moją twarz. Dobry znak. Dookoła były tłumy. Jego wzrok przebiegł po mnie od stóp do głów, zanim skomentował.
- Lepiej ci w rudych włosach.
Nic więcej? To był najlepszy komplement dla kogoś, kto nie szczędził wysiłku, żeby się przygotować na jego uroczystość?
- Powinieneś powiedzieć... wyglądasz pięknie, Fiono - poprawiłam go.
Podniósł brew.
- Nigdy tego ode mnie nie usłyszysz.
- Przenigdy?
Posłał mi puste spojrzenie, zanim zmienił temat. - Słuchaj, ponieważ idziemy na tę imprezę, jest kilka rzeczy, które musisz wiedzieć o mojej rodzinie.
- Dobrze, że pamiętałeś o tym, że nie mam pojęcia, co właśnie będę robić - odpowiedziałam. W gruncie rzeczy nie powiedział mi, czemu powinnam się tak ubrać i wyglądać reprezentacyjnie. Nie usłyszałam też, jaka była jego rodzina i dlaczego wcześniej odmawiał powrotu do domu. Nie usłyszałam, kim powinniśmy być. Wypada nam być przyjaciółmi, najlepszymi przyjaciółmi, a może wrogami, których przyprowadzasz do domu? Żeby zabić? Nie, już mu obiecałam, że nie będę o nim myślała w ten sposób. Ale no weźcie, nie miałam w ogóle pojęcia.
- Zanim zaczniemy, musisz być Fioną, a nie Julesem - rozpoczął KN.
- Dobra. Łapię. Więc teraz będę sobą? - zapytałam. Ale jaja, dawno już nie byłam mną. Tęskniłam za sobą.
- Fiona Pearce, córka dyrektora. Co jeszcze? Powinniśmy dodać „dziewczyna, która nie potrafi odmawiać"? - zażartował.
- Ha... ha... spróbuj, a może będę jednak serwowała krabowe ciastka - oznajmiłam. Nie odpowiedział, ale posłał mi suchy uśmiech.
- A poza tym, powinnaś być... - wydukał. Po tym nastąpiła długa minuta ciszy. Dałam mu jeszcze jedną, ale i tak trudno było mu kontynuować.
- Być?
- Moją...
- Twoją?
- Moją... Moją...
- Twoją? Twoją?
- Ech! Moją...
- Ech... Twoją?
- Nienawidzę tego.
- Ja też. Powiesz to wreszcie?
- Tak.
- Dawaj.
Jak długo miał zamiar bawić się w to przerywanie i zatrzymywanie tego w sekrecie? Miałam inne pytania, na które też potrzebowałam odpowiedzi. A on powiedział, że ich dom jest tylko godzinę od szkoły. Co, jeśli będzie ciągnął tę moją, moją, moją wypowiedź aż tam dotrzemy?
- Dobra, nie zrozum tego opacznie. Próbowałem powiedzieć, że... powinnaś zachowywać się jak moja dziewczyna na tej imprezie. - Nagle wydawał się zawstydzony, jakby kompletnie siebie nienawidził za wypowiedzenie tych słów. Następnie niezręcznie odchrząknął, tym razem skupiając się na drodze, jedną ręką drapiąc się z tyłu głowy, a drugą delikatnie uderzając w kierownicę.
- Że co?
- To nie dlatego...
- Twoja dziewczyna? - Naprawdę myślałam, że jedynie chciał, abym mu towarzyszyła jako jego nowoznaleziona — i być może jedyna — przyjaciółka, coś w stylu najlepsi przyjaciele na zawsze. Udawanie jego dziewczyny w ogóle nie przeszło mi przez myśl.
A po co byłaby mu potrzebna dziewczyna? On miał być gejem. Plotki szalały niczym niekontrolowany ogień. To oczywiste, że jego rodzice musieli o nich słyszeć. Bezdomny z ulicy już o tym wiedział. To była moja wina, wiedziałam o tym. I jak mógł zauważyć, próbowałam mu to wynagrodzić.
Więc nie powinien przyprowadzić ze sobą chłopaka? Dlaczego brał mnie? Przebraną za dziewczynę? Nie potrzebowałby teraz bardziej Julesa niż Fiony?
Wtedy to do mnie dotarło.
- Słyszałaś...
- KN, czy ty wciąż ukrywasz to przed rodzicami? - przerwałam mu z szeroko otwartymi oczami.
Przymknął powieki, jakgdyby próbował się uspokoić.
- Fiona, najpierw posłuchaj, dobrze? Pozwól mi skończyć.
- Och, jasne. Nie krępuj się. - Ja i moja niewyparzona gęba. Myśli KNa były tak ważne, jak słońce na niebie czy księżyć w nocy. Albo tak sobie wmawiał.
He he.
- Mama mówiła ci o Summer, prawda? Ona jest trochę... - chwilę pomyślał. - ... przylepna. A więc, jakkolwiek przerażająco może to brzmieć, powinniśmy zachowywać się jak para. W ten sposób w końcu przestanie się mi narzucać.
Nie miałam pojęcia, jaką konkretnie miał definicję słowa przylepna. Jego cyniczny umysł często przetwarzał rzeczy w inny sposób.
- Czy Summer jest twoją dziewczyną?
- Nie jest. Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Powiedziałem, że chcę ją odepchnąć od siebie. Mam to powtórzyć? - brzmiał na naprawdę wkurzonego.
- Ale twoja mama. Ona chyba ją lubi i...
- Fiona! - W aucie zawisły niewidzialne wykrzykniki.
- Co? - zapytałam przestraszona. - Nie musisz podnosić głosu.
- Tak, Andrea ją lubi i chce, żeby była ze mną. Rozumiesz, co mówię? Ona nas próbuje ze sobą spiknąć - KN cierpliwie mi tłumaczył.
- Co w tym złego? - zapytałam.
Spojrzał się na mnie znacząco.
Wzruszyłam ramionami.
- Jesteśmy na miejscu - ogłosił KN.
- Już? - zapytałam głucho. Myślałam, że ta podróż miała zająć godzinę. Gdzie się podziały moje wytłumaczenia?
KN znowu zerknął na swój telefon, który bez przerwy wydawał dźwięki. Grymas na jego twarzy ukazywał co do cna gniew. Zaparkował auto i otworzył lekko swoje drzwi, ale jeszcze nie wysiadł.
Zamiast tego zaczął pisać wiadomość.
Zaciekawiona, spojrzałam na jego telefon. Ku mojemu przerażeniu, zauważyłam, że pisze coś, czego nie powinien w ogóle pisać. Nie to! Zanim się obejrzałam, wyrwałam mu telefon z dłoni.
Jego wiadomość naprawdę tak brzmiała: Mam dziewczynę, Summer. Spadaj. xoxoxoxoxoxo!!!!
O rety, jak przerażająco!
- Co robisz? - zapytał mnie KN.
- Wiesz, yyy, xoxo nie jest dla wszystkich - zająkałam się, próbując wytłumaczyć, jednocześnie nie wkopując siebie. - To nie... Jakby to powiedzieć? Nie ma zastosowania dla wszystkich?
- Mówiłaś, że...
- Nie! To wyłącznie dla osób, które nienawidzą się, ale muszą się trzymać ze sobą, bo nie mają innego wyboru. Jak my. To nie za bardzo działa z innymi. Wykrzykniki wystarczą. Zaufaj mi - przekonałam go, utrzymując jego spojrzenie.
- Czy ty znowu sobie robisz ze mnie jaja? - połapał się. Moje chwilowe nabieranie go już się skończyło. Mogłam tylko mieć nadzieję, że nie wysłał xoxo do wszystkich.
Chwilę później chwycił z powrotem swój telefon, mimo mojego silnego uścisku. Ale zamiast wysyłania wiadomości, zaczął przeglądać Internet. Prawie krzyknęłam.
- KN, ja naprawdę...
- Konstantino! - znajomy głos rozbrzmiał w powietrzu i sprawił, że oboje podskoczyliśmy przerażeni na naszych siedzeniach.
Po chwili smukła pani, ubrana na biało w futrach okalających ją niczym wstążki na prezencie, pojawiła się. KN zadrżał. Naprawdę. Nawet ja uznałam za niewyobrażalne, że poddawał się komuś. A to odroczyło sprawę xoxo w mgnieniu oka. Ale wtedy, wyglądało, jakby ten scenariusz był gorszy niż to, że dowiedziałby się, co naprawdę oznacza xoxo.
Potem on powoli obrócił wzrok w jej kierunku i usłyszałam, jak mówi.
- Andrea?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro